Margit Sandemo - Bestia I Wilki

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bestia I Wilki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bestia I Wilki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bestia I Wilki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bliźniacy Ulvar i Marco różnili się od siebie tak bardzo, jak tylko to między braćmi jest możliwe. Marco był piękny niczym młody bożek, Ulvar natomiast przypominał najstraszniejszą bestię. Ludzie Lodu wiedzieli, że każdy z braci ma do spełnienia specjalne zadanie, nikt jednak nie mógł uwierzyć, by jakiekolwiek dobro mogło przyjść za sprawą Ulvara, który był zły jak najprawdziwszy diabeł…

Bestia I Wilki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bestia I Wilki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tyle że jemu raczej nie o rozmowę chodziło tym razem. Bez ogródek oświadczył, że widział ją wielokrotnie i że nareszcie zebrał się na odwagę, żeby ją zaczepić, czego mu ona, ma nadzieję, nie weźmie za złe.

Malin jednak nie dała się nabrać na słodkie słówka. Niedawno bowiem słyszała, że tak samo zagadywał jedną z panien z Eikeby, która teraz chodzi z zaczerwienionymi oczyma i smutnym spojrzeniem.

– Nie, nie wezmę za złe – odparła chłodno. – Ale muszę się spieszyć do domu, bo moi podopieczni już zbyt długo są sami. Jeśli więc pozwolisz…

Młody człowiek jednak nie zamierzał pozwolić jej odejść. Chwycił ją mocno za ramię i przyciągnął do siebie.

Chciał tylko nadal prawić jej uwodzicielskie słówka, żeby złamać jej opór, ale ścisnął ją za mocno i Malin krzyknęła. Chłopak usłyszał wściekłe warczenie, z krzaków wybiegło jakieś potwornie wielkie zwierzę i rzuciło się na niego.

Poczuł na ramionach ciężkie łapy i zatoczył się, przerażony, niezdolny do jakiegokolwiek działania. Upadł na ziemię i leżał na plecach, a nad nim pochylała się rozwarta paszcza, tocząca ślinę i szczerząca wielkie, ostre kły.

Malin krzyknęła.

– Nie! Och, nie!

Jak na komendę ów wielki pies – a może to był wilk? – cofnął się w zarośla. Niefortunny adorator zerwał się na równe nogi i jak oparzony pognał do wsi.

Malin stała przerażona i patrzyła w ślad za bestią, która umknęła w krzaki z ostatnim warknięciem.

Dziewczyna także biegiem ruszyła w stronę domu. Przypomniała sobie wilki, które widział Henning. I jak bardzo trudno jej było w nie uwierzyć.

Teraz była równie przerażona jak on tamtego wieczora.

Nie wiedziała, czy odważy się zajrzeć do pokoju chłopców. Henning już ich położył, jak się domyślała. W domu panował spokój, a Henning zmywał w kuchni naczynia.

Musiała jednak pójść do bliźniaków. Ostrożnie uchyliła drzwi i na palcach podeszła do łóżeczka Ulvara.

Było tak ciemno, że nie widziała nic prócz tego, że chłopiec leży w łóżku. Czy jednak jej się tylko wydaje, czy naprawdę wyczuwa przy nim smugę chłodu? Oddech miał spokojny, jakby spał. Ale czy nie słychać w nim lekkiego drżenia, jakby przed chwilą biegł?

Dość tych fantazji! nakazała sobie. I nie dotykaj jego stóp! Wymknęła się równie cicho jak przyszła i bezszelestnie zamknęła drzwi. Niespokojnie zeszła na dół, gdzie czekał na nią zdziwiony Henning.

Zmężniał ostatnio ten mały Henning. Niedługo będzie miał czternaście lat. Silny i zręczny, ale spojrzenie miał zmęczone i jakby pozbawione iluzji. Jak u starego człowieka.

Tak strasznie było go jej żal. Zbyt wielki ciężar spadł na jego barki.

– Co się stało, Malin?

Jemu nie chciała kłamać. Musieli się z tym wszystkim zmagać razem. Mieli tylko siebie.

– Wilk znowu się pokazał – powiedziała zdławionym głosem. – Tym razem tylko jeden. Uwolnił mnie od nieprzyjemnego człowieka.

Henning zbladł.

– Zamordował go?

– Nie. I musisz pamiętać, że tamten też nie został zamordowany przez wilki. One go tylko goniły. Umarł ze strachu i ze względu na słabe serce.

Chłopiec potwierdził. Twarz mu stężała z nagłej trwogi.

– Czy oni śpią? – zapytała cicho.

Henning odpowiedział równie cicho zmartwiałymi wargami:

– Nie wiem. Położyłem ich i zabrałem się do sprzątania w kuchni.

– Och, Henning – szepnęła Malin. – Co my poczniemy?

Przeżyli oboje bezsenną noc. A oboje tak strasznie potrzebowali snu!

Przy śniadaniu oczy Ulvara jarzyły się, a ich zwykle złocista barwa przybrała odcień zieleni; nieustannie wybuchał tym swoim okropnym śmiechem, którego tak nienawidziła. Był dziś ponad wszelkie swoje zwyczaje złośliwy, wylewał powolutku kwaśne mleko na obrus, kopał Henninga pod stołem, ciskał kaszą na ścianę i bez przerwy bardzo wyraźnie powtarzał paskudne przekleństwo, którego się właśnie nauczył.

Henning i Malin nie mieli nad nim żadnej władzy, kiedy wpadał w ten piekielny humor. W końcu uspokoił go Marco kilkoma cichymi słowami w ich tajemniczym języku. Ulvar zsunął się z krzesła i umknął pod okno jak skarcony pies.

Henning był zmęczony, tak okropnie zmęczony. Miał iść do pracy w polu, ale jedyne, czego dziś naprawdę potrzebował, to położyć się do łóżka i spać. Zmęczenie i bezradność miały podłoże psychiczne, Malin rozumiała to bardzo dobrze, bo sama też to odczuwała.

Nagle usłyszeli zdradzające podniecenie okrzyki Ulvara, siedzącego na parapecie.

Mam nadzieję, że to nie są znowu jakieś wilki, pomyślała Malin. Więcej już tego nie zniosę.

– Jakiś powóz tu jedzie! – zawołał Henning, który też podbiegł do okna.

Malin zwróciła uwagę, z jaką serdecznością położył rękę na ramieniu Ulvara. Malec jednak uwolnił się od niego. Owa niesamowita istota demonstracyjnie unikała tego rodzaju poufałości.

Malin westchnęła.

– Wygląda to na… karawan – powiedział Henning zamierającym głosem.

– O mój Boże, co ty mówisz?

Marco przyłączył się do Ulvara, obaj klęczeli na parapecie, przytuleni do siebie, i wyglądali przez okno. Malin podeszła do nich.

Z alei lipowej na dziedziniec wjeżdżał długi powóz. Na przednim siedzeniu widzieli dwóch mężczyzn i panią. Z tyłu stało coś, co naprawdę mogło przypominać trumnę.

Cóż za straszny widok, pomyślała Malin. Karawan z trumną wjeżdża na podwórze! Pytanie tylko, czy to rzeczywistość, czy też jedno z przywidzeń Ludzi Lodu. Pochodzą przecież z Ludzi Lodu, wszyscy czworo zebrani przy tym oknie.

Ale powóz był prawdziwy.

– Trzeba wyjść i zobaczyć kto to – powiedziała bezdźwięcznie.

Malcy natychmiast zeskoczyli z parapetu i pomknęli do drzwi.

– Nie, wy nie! Musicie zaczekać w domu, przywitacie się później. Najpierw my zobaczymy, kto to przyjechał.

Ulvar posłał jej miażdżące spojrzenie i zdzielił ją pięścią w kolano. Malin tak była przyzwyczajona do jego agresji, że nie zwróciła na to uwagi. Już dawno odkryła, że Ulvara nie należy karać. Wtedy jego nienawiść jest podwójnie gwałtowna i naprawdę niebezpieczna.

Henning i Malin wyszli na schody. Powóz zatrzymał się i jakiś mężczyzna zeskoczył na ziemię. Miał na sobie ubranie duchownego.

Coraz gorzej, pomyślała. Cóż to za kondukt do nas przybył?

Siedząca obok stangreta pani nie poruszyła się. Trwała wciąż pochylona do przodu. Z całej jej postaci biła jakaś rezygnacja, bezradność, jakby nieobecność. Stangret także pozostał na swoim miejscu.

Duchowny szedł im na spotkanie. Malin zauważyła, że Henning aż drży ze zdenerwowania i napięcia.

Biedne dziecko, myślała Malin rozżalona. Czy ten ksiądz nie ma rozumu? Żeby przyjeżdżać tu z umarłym? Zaraz jednak stwierdziła, że Henning nie spuszcza oczu z kobiety.

Malin jej nie znała, ale przecież w ogóle znała w tej parafii niewielu ludzi.

Rzuciła niepewne spojrzenie w stronę okna za sobą. Zobaczyła tam jednak dwa dziecięce nosy przylepione do szyby, rozpłaszczone z ciekawości. Dobrze, przynajmniej nie psocą chociaż przez chwilę.

Chociaż Marco nie psocił nigdy. On był wzorowym dzieckiem.

Henning krzyknął zdławionym głosem i chciał się rzucić do powozu, ale pastor chwycił go błyskawicznie za ramię.

– Spokojnie, chłopcze – powiedział cicho. – Ty jesteś Henning, prawda?

Chłopiec był zdolny tylko skinąć głową. Jego przerażone oczy nie przestawały wpatrywać się w kobietę obok stangreta. Pastor ukucnął przy nim, widział tylko jego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bestia I Wilki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bestia I Wilki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Bestia I Wilki»

Обсуждение, отзывы о книге «Bestia I Wilki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x