Margit Sandemo - Miasto Strachu

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Miasto Strachu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miasto Strachu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto Strachu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W zimny styczniowy dzień roku 1937 do portu Halden przybił statek z Rotterdamu. Na ląd zszedł pasażer na gapę, a za nim krok w krok podążała Śmierć. Wśród osób, których życie zawisło na włosku, znalazła się nieszczęśliwa Vinnie Dahlen. Policjant Rikard Brink otrzymał zadanie powstrzymania zagrażającej całemu miastu katastrofy, ale by tego dokonać, musiał najpierw zdobyć zaufanie przerażonej Vinnie…

Miasto Strachu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto Strachu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Prunck uniósł błyszczącą od potu twarz znad półnagich piersi panny Bjarg. Rozpalonymi wargami z trudem chwytał powietrze.

– Cicho! Co oni mówią?

Wychylając się, by podkręcić głośnik, puścił dziewczynę. Bjorg osunęła się na podłogę, przepełniona słodką ekstazą, nie mogła bowiem ustać na nogach o własnych siłach. Podtrzymywana ramionami pastora, pospiesznie zaczęła wygładzać suknię.

– O czym oni mówią? O epidemii ospy? Alleluja, a więc nadszedł już Dzień Sądu!

Pospiesznie sprawdził, czy aby spodnie zbytnio nie wydymają mu się z przodu, i pobiegł do wielkiej sali, gdzie wierni siedzieli właśnie przy śniadaniu.

– Słyszeliście już? Czy słyszeliście? Słuchajcie głosu Pana!

Pan, który tym razem przemawiał bardzo zwyczajnym głosem spikera radiowego, powtórzył informację a zagrożeniu epidemią ospy, jakie pojawiło się w rejonie Halden i Sarpsborg, a następnie nadano komunikat, którego wybrańcy Pruncka do tej pory nie mieli okazji usłyszeć:

– Władze Halden poszukują dwóch kobiet, które w niedzielę wieczorem pomogły choremu mężczyźnie wsiąść do łodzi w miejscu przeprawy na Sauoya. Obie proszone są o natychmiastowe zgłoszenie się na policję lub do lekarza, gdyż mogły zarazić się od chorego. Podajemy ich rysopisy: Niska, szczupła kobieta, wiek około sześćdziesięciu lat, ubrana w szary płaszcz i szary kapelusz. Druga, młodsza, również ubrana na szaro, była z szarym średniej wielkości pudlem. Jeśli ktoś rozpozna poszukiwane osoby, proszony jest o natychmiastowe powiadomienie policji.

Spiker zaczął mówić o czymś innym, Prunck wyłączył odbiornik.

Na moment w grocie zaległa cisza.

– Wybiła godzina triumfu dla nas, wierzących – oświadczył z przejęciem pastor. – Gniew Boży obrócił się ku niewiernym. Módlmy się!

Wszyscy padli na kolana.

Pastor złożył dłonie.

– Panie, Twój sługa dziękuje Ci za to, że zechciałeś uczynić go swym wybrańcem, by jak Noe w arce poprowadził dalej nowy ród, podczas gdy niewinni przeżywać będą najstraszniejsze męki przed bramami tej świątyni. Zgotowałeś im śmierć, na jaką sobie zasłużyli. Panie, będą ginąć powoli, w cierpieniach, w oparach zarazy, tak jak mówi Twoja Księga. Będą…

– Lavinia! – zakrzyknęła Kamma falsetem.

Modlitwa ucichła.

Kamma wstała i skierowała oskarżycielski palec na bratanicę męża. Ręka drżała jej z oburzenia i ze strachu.

– Lavinio! Pudel… To Biancheflor! To ty pomogłaś temu mężczyźnie wsiąść do łodzi! To ty jesteś tą młodą kobietą…

Vinnie poczuła na sobie wzrok wszystkich zebranych, jęknęła przerażona.

– Ale ja byłam szczepiona…

– To nieprawda – zaprotestował Prunck. – Twoja ciotka zapewniała, że nie byłaś.

– To kłamstwo – łkała Vinnie. – Ja nigdy nie twierdziłam, że nie zostałam zaszczepiona. Proszę tylko spojrzeć na moje ramię…

Zaczęła już rozpinać sukienkę.

– Dość tego! – zagrzmiał Prunck. – Czy wiesz, co uczyniłaś, grzeszna niewiasto? Sprowadziłaś tu grzech i owoc grzechu! Bądź przeklęta na wieki! Ty i twój pies!

Efekt przekleństwa zmniejszyła nieco ostatnia jego część, ale pastor tego nie zauważył. Poczuł się naprawdę w swoim żywiole.

– Twoją karą będzie wygnanie z raju na wieki. – Prunck uniósł ramię, przybierając dramatyczną pozę, jak gdyby trzymał w ręku wyimaginowany miecz. – Obosiecznym mieczem wygnał Pan Adama i Ewę…

– Myślałem, że to zrobił anioł – rozległ się cienki dziecięcy głosik.

Prunck posłał malcowi zabójcze spojrzenie.

– Odejdę – powiedziała Vinnie ze spuszczoną głową.

Kamma przyglądała jej się świdrującym wzrokiem. Myśli błądziły jej po głowie.

Jeśli Vinnie zniknie stąd… I zachoruje… Majątek…

– Zabierz ze sobą psa! – zawołał pastor, dostrzegając nareszcie możliwość pozbycia się bezdusznego potwora.

– Blancheflor? Nie! – krzyknęła Kamma.

– Pies musi stąd odejść – oświadczył Prunck tonem nie znoszącym sprzeciwu. – I pamiętaj, co przysięgłaś! Nikomu ani słowa o Świątyni Pana!

Wśród milczącego potępienia zgromadzonych Vinnie zebrała swoje rzeczy. Wszyscy, stojąc nieruchomo, obserwowali każdy jej najdrobniejszy ruch.

– Chodź, Blancheflar. – Pokornie podniosła pieska i wtuliła twarz w kręcone futerko.

– Nie zarażaj go! – zawyła Kamma.

– Psy nie chorują na ospę – szepnęła Vinnie w odpowiedzi.

Kiedy szła w stronę drzwi, wszyscy rozstępowali się przed nią.

– Przystąpmy do oczyszczenia! – zawołał pastor. – Zatrzyjmy ślady grzechu w naszym małym raju.

Vinnie opuściła grotę. Kobieta, która otworzyła jej bramę, odskoczyła jak najdalej. Ostatnie, co Vinnie usłyszała ze środka, były odgłosy wybuchającej paniki.

– Jesteśmy zarażeni! Boże, jesteśmy zarażeni!

– Uspokójcie się! – wrzasnął Prunck. – Pan nie opuszcza swoich wyznawców. Jedynie tych, którzy zachwieją się w wierze, dosięgnie kara. My, którzy się tu zebraliśmy, jesteśmy czyści.

Wydawało się jednak, że wcale nie tak łatwo jest ich uspokoić. Kiedy drzwi zamknęły się za Vinnie, dziewczyna usłyszała nagły łomot, jakby wiele osób jednocześnie rzuciło się do wyjścia.

Drzwi jednak już więcej się nie otworzyły.

Vinnie stała sama w świetle dnia.

Zrobiło się nieco cieplej. Zziębnięte zimowe słońce toczyło walkę, by wlać odrobinę życia w zmarzniętą ziemię. Niestety, bez powodzenia.

Vinnie powinna chyba poczuć się upokorzona, opuszczona, ale ku własnemu wstydowi odczuła ulgę.

Miała wrażenie… że jest wolna?

A przecież nie powinno tak być. Natychmiast ogarnęły ją wyrzuty sumienia i gotowość poniesienia odpowiedzialności za zło, które wyrządziła, gotowość wysłuchania połajań.

Ale Kamma była zamknięta w skalnym schronie!

Vinnie bała się. Przypomniała sobie spotkanie z chorym mężczyzną na przystani. Jego nadgarstki… Pokryte okropnymi, przypominającymi pęcherze wypryskami. Ujęła go za rękę, nadal miała w pamięci nieprzyjemne uczucie, gdy go dotknęła.

Vinnie gwałtownie zadrżała ze strachu.

Do miasta był spory kawałek. Bliżej miała do domu, ale na razie nie chciała tam wracać. Musiała zgłosić się na policję, poczucie obowiązku było w niej silnie zakorzenione.

Do lekarza rodzinnego nie chciała iść, łączyły się z tym zbyt przykre wspomnienia. Kamma zawsze jej towarzyszyła i wielkim głosem obwieszczała wszystkim obecnym w poczekalni o jej dolegliwościach, nawet tych najbardziej intymnych.

Musi zgłosić się na policję, to jasne, ale skąd weźmie na to odwagę?

Vinnie nie przywykła do samodzielnego działania.

A teraz była wypędzona, odepchnięta.

Będzie musiała żyć swym własnym życiem aż do nadejścia Dnia Sądu. Ale on jest już blisko, tak twierdził pastor. Dziś powiedział nawet, że już się rozpoczął.

Straszliwa zaraza zaatakowała, i to tutaj, w jego mieście.

A ona była nic niewarta, zaraza już ją dotknęła, Bóg uznał, że nie jest godna, by dalej żyć.

Vinnie zaszlochała. Blancheflor znalazł jakiś fascynujący zapach przy drodze i gwałtownie się zatrzymał, a potem pociągnął Vinnie do tyłu.

– Chodź – szepnęła. – Musimy się spieszyć.

Lubiła pieska i chętnie się nim zajmowała. Vinnie i Blancheflor byli dobrymi przyjaciółmi.

Co miała ze sobą począć? Do domu nie mogła iść, to już nie jej dom. A do Sarpsborg też nie mogła się sprowadzić, nie wolno jej tam zawlec zarazy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasto Strachu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto Strachu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Tajemnice Starego Dworu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Miasto Strachu»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasto Strachu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x