„On się Z tobą ożenił?”
„Owszem, gdy tylko dotarliśmy do Bayonne. Byłam jego żoną przez pięć lat, aż do dnia, w którym umarł i pozostawił mi cały majątek. Jestem teraz bardzo bogatą kobietą, Luis”.
„Ale… El Punal zadręczał mnie, mówiąc, że baron pragnie tylko dziewic, które później trafiają do rynsztoka?”
„Doprawdy? Rzeczywiście, baron przyszedł do mego łoża tylko jeden jedyny raz, pierwszej nocy. Potrzebował jednak żony dla kamuflażu i zostałam nią właśnie ja”.
Wielkie nieba, z jaką łatwością przychodziły mi kłamstwa!
Poinformowałam służbę, że mój brat ma się umyć, ostrzyc i ogolić, a w czasie, gdy czekaliśmy na ciepłą wodę, spytałam:
„Pojedziesz razem ze mną do Castillo de Ramiro? Muszę się dowiedzieć, gdzie przebywa mój ojciec”.
„Z całą pewnością tam go nie ma. Siedzi w więzieniu w Kantabrii.
W Santillana del Mar”.
Obróciłam się ku niemu przerażona.
„Czyż nie to właśnie miasto upatrzyła sobie wielka inkwizycja?”
„Owszem, i dlatego trzeba się spieszyć. Królewscy ulubieńcy pragną się pozbyć kłopotliwego rywala. Don Sevastino może w każdej chwili trafić na tortury i nic nie pomoże mu fakt, że jest dobrym katolikiem. Ci okrutnicy cieszą się, gdy mogą złamać szlachcica”.
„Wobec tego pojadę najpierw tam. Santillana del Mar musi leżeć gdzieś nad morzem, wskazuje na to nazwa. Popłyniemy statkiem”.
Nie zaprotestował przeciwko temu, że powiedziałam „my.
„To dobrze, źle jechać gościńcem, jest kręty i niebezpieczny.
Potem jednak musimy pospieszyć do Castillo de Ramiro. El Punal zszedł na niziny dlatego, że słyszał, iż tam, przy zamku, znajduje się klucz do prastarego skarbu. Oczywiście nie chodzi o prawdziwy klucz, lecz o wskazówkę. Zamierza stąd wyruszyć prosto do zamku twego ojca”.
„Wobec tego należy się spieszyć. To nie będzie łatwe. Nie wiesz, czy moja macocha, Mama, została sama na zamku?”
„O tym nic mi nie wiadomo. Podobno są tam teraz wyłącznie kobiety”.
Zabrano El Fuego na mycie i przebranie, ja w tym czasie rozpoczęłam szykowanie wszystkiego do podróży. Gospodarz obiecał, że przechowa moje dobra i złoto w zamkniętej na klucz piwnicy, nie musiałam więc wlec ze sobą całego bagażu do Santillana del Mar. Postanowiłam, że zajedziemy tu w powrotnej drodze i zabierzemy rzeczy. Oczywiście sowicie wynagrodziłam mu kłopot.
Posłano człowieka do portu. Wkrótce przyniósł wiadomość, że jeszcze tego samego wieczoru odpływa statek, kierujący się wzdłuż wybrzeża na zachód. Doskonale!
Ręce mi się trzęsły, gdy pakowałam wszystko to, co, jak przypuszczałam, może się nam przydać w podróży. Jeszcze nigdy nie byłam tak spięta, tak po dziewczęcemu niepewna, bo przecież wtedy, w górskiej wiosce, El Fuego nie okazywał mi żadnego zainteresowania. Przeciwnie, gdy w ogóle z rzadka mnie zauważał, odnosił się do mnie z pogardą.
Wiedziałam jednak, że chronił mnie przed innymi mężczyznami.
Podobnie zresztą jak Consuelę i Rositę, ponieważ wszystkie byłyśmy takie młode.
Zastygłam. Consuela i Rosita… W sercu zakłuło mnie od nieznanego smutku. Zresztą nie umiałam nazwać tego uczucia.
Z wielkim zdecydowaniem wróciłam do pakowania. Wkrótce też przyszedł El Fuego.
Na jego widok dech zaparło mi w piersiach.
„Wyglądasz tak wspaniale, jak wówczas, gdy zobaczyłam cię pierwszy raz”.
Nie miał na sobie kamizelki ani kurtki, a jedynie białą koszulę z szerokim, wykończonym koronką kołnierzem. Wąskie spodnie barona były odrobinę zbyt obcisłe dla jego muskularnych nóg, lecz wsunął nogawki w wysokie buty, a fakt, iż w innych miejscach podkreślały wypukłości ciała, cóż, widok ten nie sprawiał mi przykrości. Przeciwnie!
Długo mi się przyglądał.
„A ty jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio”.
„Dziękuję” – dygnęłam i, prawdę mówiąc, odczulam lekkie zakłopotanie. Ja!
„Oszukali mnie – rzekł z goryczą. – Wywabili mnie z wioski, kiedy El Punal przyprowadził barona. Widziałem, jak odjeżdżacie, lecz całą prawdę poznałem później. Dowiedziałem się, że cię zabrali”.
„Mnie także okłamano – odparłam. – Powiedziano mi, że mam się zająć dziećmi barona, a tymczasem…”
Dosyć, żadnych niedyskrecji!
„Ale ty przecież nigdy się do mnie nie odzywałeś”.
„Usiłowałem cię oszczędzać. Chciałem cię mieć tylko dla siebie, nie zrozumiałaś tego?”
„A w tym czasie chodziłeś na siano ze wszystkimi innymi”.
Spokojnie, Estello, pouczałam się w duchu. Przecież sama nie jesteś ani na jotę lepsza!
Już byłam w jego ramionach. Poczułam, że kogoś kocham, po raz pierwszy w swoim grzesznym życiu. Odpowiadałam na jego pocałunki z całym żarem, jaki tylko mogłam mu ofiarować.
Ach, jakież to było cudowne!
W końcu El Fuego mi się wyrwał.
„Musimy pospieszyć do portu!”
Pomyślałam o strażniku pod drzwiami i stwierdziłam, że w istocie lepiej będzie rozejrzeć się za bardziej odosobnionym miejscem.
Wszak Luis i ja mieliśmy uchodzić za rodzeństwo!
Uradowani i szczęśliwi zdołaliśmy wymknąć się niezauważenie.
Mogła się rozpocząć kolejna morska podróż. Teraz jednak miała ona wyglądać zupełnie inaczej.
Byłam przecież na zabój zakochana.
Lierbakkene, współcześnie
– No, to zyskaliśmy pewną informację – stwierdził Pedro.
– Gdzie? Ja niczego nie zauważyłem – poskarżył się Morten.
– Informacja jest drobna, lecz może okazać się bardzo istotna.
– Zdradźże nam ją wreszcie! – poprosiła zgnębiona Unni.
– El Fuego mówi o swoim stryju, El Punalu, który słyszał, że klucz do skarbu, bezustannie pojawiający się w tej historii, więc że ten klucz czy też wskazówka, znajduje się „przy zamku”.
– No i co z tego?
– Nie „w” zamku, nie „na” zamku, tylko „przy”. Czy nie jest to dość dziwne sformułowanie?
– Owszem – przyznał Jordi. – A ponieważ zaczynamy już rozumieć, że nasza zagadka i ten przeklęty skarb jakoś się łączą, to znaczy, że powinniśmy wyprawić się do Castillo de Ramiro. I należy zrobić to już teraz.
– Daj spokój, Jordi! – poprosił Pedro. – Przecież wiesz, że Antonio powinien jechać z nami. Musicie być razem, dwaj bracia.
– Owszem, wiem. Ale poszukiwanie spadku, pozostawionego przez nowicjusza Jorge, można załatwić wcześniej. Pozwólcie mnie i Unni pojechać, na pewno poradzimy sobie z tym szczegółem. Potem wrócimy do domu i wyjedziemy znów wszyscy razem. – Ugryzł się w język. – To znaczy, prawie… wszyscy.
Zapadła pełna niepewności cisza.
– Czy Hiszpania to kraj trzeciego świata? – przerwał ją w końcu Morten. – Taki, że koniecznie trzeba zabierać ze sobą pastę do zębów?
– Hiszpania? – wykrzyknęli jedno przez drugie. – Równie dobrze możesz krajem trzeciego świata nazwać Norwegię! – odparła Vesla.
– Byłam kiedyś w prawdziwych krajach trzeciego świata – powiedziała zamyślona Gudrun. – I widziałam, z jakim szacunkiem w niektórych miejscach traktuje się starszych. W innych natomiast klepią straszną biedę, uważani są za kompletnie bezwartościowych.
– Czy Norwegia wobec tego nie może czegoś zrobić dla starszych ludzi w takich krajach? – zaproponował Morten. – Załatwić im jakieś emerytury? Przecież w niektórych krajach nie wiedzą nawet, co to znaczy.
– A jak ci się wydaje, jaki los wtedy spotka tych starców? – cierpko spytała Gudrun. – Obrabują ich członkowie rodziny albo inni młodzi ludzie. Pozabijają dla tych pieniędzy. Nie, nie, władze tych krajów same muszą się uporać z tym problemem. Nasza pomoc na siłę mogłaby tylko pogorszyć sytuację, jak dzieje się na przykład wtedy, gdy ofiarujemy im wielkie wspaniałe trawlery, które niszczą podstawy utrzymania drobnych przybrzeżnych rybaków.
Читать дальше