– Tylko sześciu? Phi, to przecież już nic! – udawała chojraczkę dziewczyna, ale głos jej drżał.
Zaraz jednak spoważniała.
– Przecież ja wcześniej mogłam ich widzieć, dlaczego teraz nie?
– Oni potrafią stać się niewidzialni, gdy tak trzeba, lecz nie dla mnie. Ja ich zawsze widzę.
Ponieważ żyjesz w świecie zmarłych, pomyślała Unni przygnębiona.
Przez długą chwilę patrzyli sobie z Jordim w oczy, czując, jak z każdą chwilą ich miłość i tęsknota stale rośnie.
Nagle z tego cudownego transu wyrwał ich ściszony jęk – Patrzcie – szeptała Gudrun. – Spójrzcie tylko! Poszli za jej spojrzeniem. Gudrun wpatrywała się w opończę.
Unni nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wycięty przez nią z kartonu prosty znak, zaczął się jakby żarzyć, jaśnieć i z wolna w samym materiale opończy jął się ukazywać mniejszy identyczny znak. Wyróżniał się lekko, był mały i skromny, a umieszczono go na samej górze przy ramieniu.
– Co, na miłość boską… – zaczął Atle. Pedro już klęczał.
– W tkaninie jest jakiś wzór. Nie jestem w stanie go odróżnić.
Ten nieszczęśliwy nowicjusz w zakonie wtkał w materię cieniutkie delikatne nitki, wplótł je po to, by ewentualne przyszłe dzieci Sevastina mogły coś odczytać. Ale nikt niczego nie zrozumiał. A te nitki są równie czarne jak wszystkie pozostałe. Jak zdołamy…
W tej chwili pod skalny nawis dotarły promienie słońca. Padły też na opończę.
– Ach, mój Boże – szepnęła Inger. – Atle, zrób zdjęcie, prędko, nim to zniknie!
Wydobyto kilka aparatów. Atlego, Gudrun, Pedra. Unni czym prędzej usunęła swój znak z opończy. Przez chwilę rozlegały się tylko trzaski migawek.
Słońce zaszło za chmurę i pod skalnym nawisem na powrót zagościło ponure, szare światło.
A niezwykłe dzieło młodego Jorge, mnisia opończa, jakby zapadła się w sobie. Kiedy Jordi jej dotknął, w rękach rozsypała mu się w pył.
Światło i powietrze zrobiły swoje. Opończa przestała istnieć.
Stali jak sparaliżowani.
– Co się właściwie stało? – zadawała sobie pytanie Gudrun.
– Nie wiem – odparł Pedro pustym głosem. Unni powiedziała ostrożnie:
– Może powinniśmy być wdzięczni tym sługom inkwizycji?
Przecież gdybym nie musiała położyć znaku na opończy, żeby ich odstraszyć, to chyba nigdy byśmy tego nie odkryli, prawda?
– Nie potrafię ci na to odpowiedzieć, Unni – odrzekł Pedro zupełnie martwym głosem. – Na Boga, mam tylko nadzieję, że udało nam się zrobić jakieś dobre zdjęcia.
Gudrun podniosła obrus do góry i strzepnęła z niego drobniutkie, przypominające pył cząsteczki.
– Idziemy już – powiedział Jordi.
– Zaczekajcie chwilę! – poprosiła Unni. – Chciałabym jeszcze coś zrobić.
Podbiegła do krzewu pokrytego różowymi kwiatkami, przypominającymi małe różyczki. Nie znała ich nazwy.
Wróciła potem z naręczem ukwieconych gałązek. Przyjaciele dołączyli do niej, gdy podchodziła do grobu Jorge i kładła na nim prawie wszystkie gałązki. Gudrun pomogła ładnie je ułożyć.
Pedro uczynił przy grobie znak krzyża.
Trzy gałązki Unni położyła na płycie grobowej Luisa, El Fuego.
– On chciał tak dobrze dla wszystkich – szepnęła wzruszonym głosem.
Nie miała już więcej kwiatów, lecz z wahaniem zatrzymała się przy grobie Estelli.
– Nie wiem, co mam powiedzieć – rzekła z żalem. – Sama mówiłaś o sobie, że jesteś ostem wśród róż, ale…
Inger zdążyła już otworzyć plecak Atlego i wyciągnęła z niego sześć puszek piwa.
– Wypijmy za Estellę!
– O, tak, świetny pomysł! – powiedziała Unni z ulgą. Estella zasłużyła na ten toast. Nikt się nie uchylił od wypicia.
W ciszy, która teraz nastąpiła, Jordi podniósł jedną gałązkę z grobu Jorge i położył ją na płycie Estelli.
– Bez jej pamiętnika nie stalibyśmy tu dzisiaj. I ty to przecież wiesz, Unni – dodał ze smutnym uśmiechem. – Osty mają przepiękne kwiaty!
***