— Uwaga, wszyscy! — powtórzył Mut Ang. — Statek rozpocznie hamowanie za piętnaście minut. Wszyscy oprócz dyżurujących powinni spoczywać w swoich kajutach. Pierwsza faza hamowania skończy się za osiemnaście godzin, druga faza, przy sześciu „g”, trwać będzie sześć dób. Obrót statku nastąpi po sygnałach NP, Niebezpieczeństwa Porażenia. To wszystko!
Osiemnaście godzin później komendant wstał z fotela i przezwyciężając typowe przy hamowaniu bóle w krzyżu i potylicy, oznajmił że zamierza udać się na spoczynek i przespać całe sześć dób hamowania.
Reszta załogi „Tellura” nie mogła się teraz oderwać od przyrządów, obserwując ostatnie wyniki badań gwiazdy węglowej.
Tej Eron spojrzał posępnie za oddalającym się dowódcą. Każde udoskonalenie zwiększało solidność i moc gwiazdolotów. Trudno było porównać potęgę „Tellura” ze skorupami pływającymi po ziemskich morzach, nazywanymi od wieków statkami. A jednak gwiazdolot był też zaledwie łupiną w bezdennej głębi próżni… Zawsze pewniej, gdy komendant czuwa podczas manewru.
Kari Ram o mało nie podskoczył z zaskoczenia, usłyszawszy wesoły śmiech Muta Anga. Parę dni wcześniej cała załoga była zaniepokojona na wieść o nagłej chorobie komendanta. Tylko lekarz miał wstęp do jego kajuty, a wszyscy mimowolnie zaniżali głos, przechodząc koło gładkich drzwi, szczelnie zamkniętych, jak podczas awarii. Tej Eron zmuszony był sam wykonać wszystkie zaplanowane działania: obrót statku, nowy rozpęd, by jak najszybciej oddalić się od strefy promieniowania gwiazdy węgłowej i rozpocząć powrotną pulsację w stronę Słońca. Zastępca szedł razem z dowódcą, uśmiechając się z rezerwą. Okazało się, że komendant w porozumieniu z lekarzem, celowo odsunął się od dowodzenia, by dać możliwość Tejowi samodzielnego przeprowadzenia operacji bez niczyjej pomocy. Zastępca nie przyznałby się za żadne skarby do swoich wątpliwości przed obrotem, lecz czynił wyrzuty komandorowi za zdenerwowanie całej załogi.
Mut Ang usprawiedliwiał się żartobliwie i zapewniał Erona o całkowitym bezpieczeństwie gwiazdolotu w próżni kosmicznej. Przyrządy nie mogły się omylić, czterokrotne sprawdzanie każdego wyliczenia wykluczało możliwość niedokładności. Pasy asteroid i meteorytów wokół gwiazdy nie znajdowały się w strefie napromieniowania.
— Czyżby niczego więcej się pan nie spodziewał? — zapytał ostrożnie Kari Ram.
— Przypadkowy błąd jest zawsze oczywiście możliwy, lecz wielkie kosmiczne prawo, zwane zasadą uśrednienia jest po naszej stronie. Możemy być pewni, że tutaj w pustym zakątku kosmosu nie znajdziemy już niczego nowego. Cofniemy się trochę i polecimy sprawdzonym szlakiem w kierunku Słońca, obok Serca Węża… Już parę dni zmierzamy w stronę Wężownika. Teraz będzie szybciej!
— Jakie to dziwne: nie odczuwam ani krzty radości z dobrze wykonanej pracy, która usprawiedliwiałaby naszą śmierć na siedemset lat dla Ziemi — rzekł zadumany Kari. — Tak, wiem: dziesiątki tysięcy obserwacji, miliony obliczeń, zdjęć, notatek… Dzięki nim może odkryją na Ziemi nowe tajniki materii… Ale jakie to wszystko znikome i mało znaczące! Zaledwie zarodki przyszłości, nic więcej!
— A ile lat walki, trudu i śmierci musiała znieść ludzkość, a do tego tryliony pokoleń zwierząt na błędnej drodze historycznego rozwoju dla takich zarodków przyszłości! — sprzeciwił się Tej z zapałem.
— Tak podpowiada rozum. W uczuciach liczy się dla mnie pojedynczy człowiek, jedyna rozumna siła w kosmosie, która może wykorzystać żywiołowy rozwój materii i zawładnąć nim. My, ludzie, jesteśmy tak bardzo samotni! Mamy pewność istnienia innych zamieszkanych światów, ale żadna istota myśląca jeszcze nie spotkała się oko w oko z Ziemianami! Ile marzeń, baśni, książek, pieśni, obrazów zawierało przeczucie takiego wielkiego spotkania, które nigdy nie nastąpiło! Nie spełniło się wielkie, śmiałe i dalekowzroczne marzenie człowieka, zrodzone przed wiekami, gdy skończyła się religijna ślepota!
— Ślepota! — wtrącił Mut Ang. — A czy wiesz, jak nasi niedawni przodkowie, już w dobie pierwszych lotów kosmicznych, wyobrażali sobie realizację tego wielkiego marzenia? Wojenne starcie, bestialskie niszczenie statków, wzajemne unicestwianie się od pierwszego spotkania.
— Niemożliwe! — zareagowali gorąco Kari i Tej.
— Nasi współcześni pisarze nie lubią pisać o mrocznym okresie schyłku kapitalizmu — zripostował Mut Ang. — Wiecie jednak z lekcji historii, że ludzkość przeszła w swoim czasie punkt krytyczny rozwoju.
— O tak! — podchwycił Kari. — Kiedy ludzkości objawiła się możność opanowania materii i kosmosu, a formy rozwoju społecznego pozostawały wciąż archaiczne i postęp wiedzy o społeczeństwie także odstawał od zdobyczy nauki.
— Prawie ścisła definicja. Masz dobrą pamięć, Kari! Ujmując rzecz inaczej: kosmiczna wiedza i potęga znalazły się w konflikcie z prymitywną ideologią egoistycznego indywidualizmu. Zdrowie i przyszłość społeczeństwa parę łat wahały się na szałach losu, dopóki nie zwyciężyło nowe i ludzkość zjednoczyła się w jedną rodzinę w bezklasowej społeczności… W kapitalistycznej połowie świata nie widziano nowych dróg i uważano swoją sytuację za niezmienną i niewzruszoną, nawet przewidując nieuchronność wojny i samozniszczenia.
— Jak mogli nazywać to marzeniami? — spytał Kari z krzywym uśmiechem.
— A jednak tak nazywali.
— Być może punkty krytyczne przechodzi każda cywilizacja wszędzie tam, gdzie powstaje ludzkość na planetach innych układów słonecznych — powiedział powoli Tej Eron, rzucając bystre spojrzenie na górne cyferblaty urządzeń pomiarowych. — Znamy już dwie niezamieszkane planety z wodą, atmosferą ze szczątkowym tlenem, gdzie wiatry wzdymają tylko zwały martwych piasków i fale równie martwych mórz. Nasze statki sfotografowały…
— Nie — sprzeciwił się, kręcąc głową Kari Ram. — Nie mogę uwierzyć, żeby ludzie, którzy poznali bezkres kosmosu i potęgę nauki, mogli…
— Posługiwać się jak zwierzęta tylko prostą logiką? A przecież dawne społeczeństwo rozwijało się żywiołowo, bez uprzedniego planowania, które cechuje wyższe formy ustrojowe, stworzone przez człowieka. Ludzki rozum, charakter myślenia także znajdował się w pierwotnym stadium rozwoju prostej lub matematycznej logiki, odzwierciedlającej prawa rozwoju materii i przyrody z bezpośrednich obserwacji. Gdy nawarstwiły się historyczne doświadczenia ludzkości i poznano stopnie rozwoju otaczającego ją świata, pojawiła się dialektyka jako wyższa forma rozumowania. Człowiek poznał dwoistość zjawisk przyrodniczych i własnego istnienia. Zrozumiał, że z jednej strony jako indywidualność jest mikrym mgnieniem życia, jak kropla oceanu lub malutka iskierka, gasnąca na wietrze. A z drugiej strony jest wielki jak Wszechświat, ogarniając go rozumem i uczuciem w całej nieskończoności czasu i przestrzeni.
Komendant gwiazdolotu zamilkł i zaczął przechadzać się zamyślony przed swoimi podkomendnymi. Na ich młodych twarzach pojawił się wyraz natężonej uwagi. Mut Ang pierwszy naruszył ciszę.
— W mojej kolekcji historycznych książko-filmów jest jedna bardzo typowa dla tamtych czasów. Nie przetłumaczyła jej maszyna, lecz historyk. Sani Czen, zmarły w ubiegłym stuleciu.
Uśmiechnął się, widząc zachłanną ciekawość młodych ludzi i wyszedł do korytarza segmentu dziobowego.
— Nigdy nie będę prawdziwym komendantem! — westchnął z ubolewaniem Tej Eron. — To niemożliwe wiedzieć tyle, ile wie nasz Mut Ang.
Читать дальше