— Tak. To właśnie chciał nam powiedzieć dowódca ich gwiazdolotu. Co za pech: na ich planecie gazem życia jest fluor, który dla nas jest śmiertelnie toksyczny! Dla nich tlen jest tak samo zabójczy. Nasze liczne materiały, farby i metale, trwałe w atmosferze tlenowej, mogą ulec zniszczeniu w kontakcie z ich oddechem. Zamiast wody występuje u nich ciekły fluorowy wodór, ten sam beztlenowy kwas, który u nas przeżera szkło i rozpuszcza niemal wszystkie minerały, w których skład wchodzi krzem, łatwo rozpuszczalny w kwasie fluorowodorowym. Dlatego będziemy musieli ustawić przezroczystą barierę, nieprzepuszczającą tlenu, oni zaś barierę z innego tworzywa, zatrzymującą fluor. Chodźcie, trzeba się pospieszyć. Omówimy wszystko podczas budowania przegrody!
Matowoniebieska podłoga komory tłumiącej, oddzielającej część mieszkalną od maszyn „Tellura”, zamieniła się w laboratorium chemiczne. Gruba płyta kryształowo przejrzystej masy plastycznej została odlana z przygotowanych jeszcze na Ziemi materiałów i obecnie utwardzała się, okryta podgrzewającymi derkami. Nieoczekiwana przeszkoda uniemożliwiła bezpośrednie spotkanie ludzi z kosmitami.
Biały statek nie przejawiał jakichkolwiek oznak życia, chociaż obserwatorzy bezustannie śledzili go na ekranach.
W bibliotece „Tellura” wrzała praca. Wszyscy członkowie załogi kopiowali stereo-filmy i zapisy fotomagnetyczne o Ziemi, a także reprodukcje najlepszych dzieł sztuki. Przygotowywano pospiesznie diagramy i rysunki techniczne funkcji matematycznych, schematy siatek krystalicznych substancji, występujących najczęściej na ziemskiej powierzchni, na innych planetach i Słońcu. Regulowali największy stereo-ekran, umieszczając w barierze odpornej na fluor wysokiej jakości głośnik dobrze przekazujący ludzki głos.
Podczas krótkich przerw na jedzenie i odpoczynek astronauci badali niezwykły skład atmosfery ojczyzny napotkanych podróżników kosmicznych.
Obieg substancji zapewniających gwiezdne promieniowanie i umożliwiający istnienie życia oraz dający energię do walki z rozproszeniem tejże, entropią, oczywiście powinien był także u nich odpowiadać ogólnemu schematowi ziemskich przemian. Swobodny gaz aktywny, tlen, fluor czy jakiś inny, mógł gromadzić się w atmosferze tylko w rezultacie życiodajnej produkcji roślinnej. Żyjące istoty przetwarzały tlen lub w tym przypadku fluor, wiążąc go z węglem, podstawowym elementem, z którego zbudowane były ich ciała.
Na obcej planecie powinien być fluorowodorowy ocean. Rozszczepiając z pomocą energii promieniowania swej gwiazdy fluorowodór, jak u nas wodę (tlenek wodoru), rośliny innej planety gromadziły węgiel, wydzielając fluor, którym w syntezie z azotem oddychali ludzie i zwierzęta, czerpiąc energię ze spalania węglowodanów we fluorze. Ludzie i zwierzęta powinni zatem wydychać fluorek węgla i fluorowodór.
Taki metabolizm daje półtora raza większą energię, niż ziemska oparta na tlenie. Nic dziwnego, że posłużył do rozwoju wyższego życia myślącego. Dialektycznie jednak, większa aktywność fluoru w porównaniu z tlenem wymaga także znacznie silniejszej gwiezdnej radiacji. Aby energia promieni była w stanie rozszczepić molekuły fluorowodoru w fotosyntezie roślinnej, potrzebne są nie promienie żółtozielone, jak dla wody, lecz o mocniejszych kwantach, niebieskie łub fioletowe. Było oczywiste, że obce słońce jest niebieską gwiazdą o wysokiej temperaturze.
— Sprzeczność! — wtrącił się do rozmowy Tej Eron, wracający z warsztatu. — Fluorowodór łatwo zamienia się w gaz.
— Tak, w temperaturze plus dwudziestu stopni — odpowiedział Kari, zaglądając do podręcznika.
— A zamarza?
— Przy minus osiemdziesięciu.
— Tak więc ich planeta powinna być zimna! Nie może współistnieć z niebieską gorącą gwiazdą.
— Dlaczego? — sprzeciwił się Jas Tin. — Może być bardzo oddalona od swojej gwiazdy. Oceany mogą znajdować się w wymarłych lub polarnych rejonach planety. Albo…
— Na pewno może być jeszcze dużo takich „albo” — stwierdził Mut Ang. — Jak by nie było, mamy przed oczami gwiazdolot z fluorowej planety, a my wkrótce poznamy szczegółowo ich życie. Najważniejsze jest teraz zrozumieć coś innego: fluor bardzo rzadko występuje we Wszechświecie. Choć ostatnie badania przesunęły go z czterdziestego miejsca, według częstości występowania, na osiemnaste, nasz tlen zajmuje w kosmosie trzecie miejsce według liczby atomów zaraz po wodorze i helu, a za nim następują azot i węgiel.
Według najnowszych obliczeń tlenu jest dwieście tysięcy razy więcej niż fluoru. Może to oznaczać tylko jedno: planet bogatych we fluor jest wyjątkowo mało w kosmosie, a planet z fluorową atmosferą, takich, na których zaistniała odpowiednia roślinność, wydzielająca fluor do atmosfery, jest znikoma ilość, stanowiąc wyjątek od reguły.
— Zrozumiałam teraz gest rozpaczy komendanta ich gwiazdolotu — powiedziała w zamyśleniu Afra Dewi.
— Szukają podobnych sobie i mocno się rozczarowali.
— Skoro tak mocno, to znaczy, że szukają od dawna i ponadto spotykali już życie myślące…
— Które było typowe w naszym rozumieniu, czyli tlenowe — podchwyciła Afra.
— Mogą istnieć też inne rodzaje atmosfery — zaoponował Tej Eron — na przykład chlorowa lub siarkowa albo siarkowodorowa.
— Nie są sprzyjające dla wyższych form życia! — zripostowała triumfalnie Afra. — Wszystkie dają trzy, nawet dziesięć razy mniejszą energię metaboliczną niż tlen, nasz ziemski żywicieli — Oprócz siarkowej — mruknął Jas Tin — która ma energię identyczną z tlenową.
— Masz na myśli atmosferę z siarkowego anhydrytu i siarkowy ocean? — zapytał Mut Ang.
Inżynier potwierdził skinieniem głowy.
— Ale w tym przypadku siarka rozkłada nie tlen, lecz nasz ziemski wodór — rzekła nachmurzona Afra.
— To jest najbardziej powszechny składnik kosmosu? Wątpię by siarka, rzadko występująca we Wszechświecie, mogła być częstym zamiennikiem wodoru. To oczywiste, że taka atmosfera występuje jeszcze rzadziej niż fluorowa.
— Tylko na bardzo ciepłych planetach — odparł Tej, wertując podręcznik — ocean siarkowy będzie ciekły dopiero powyżej stu aż do czterystu stopni.
— Wydaje mi się, że Afra ma rację! — wtrącił dowódca.
— Wszystkie te przypuszczalne atmosfery mogą występować bardzo rzadko w porównaniu z naszą standardową, składającą się z elementów najczęstszych w kosmosie. To nie jest przypadkowe!
— Nic nie jest przypadkowe — potwierdził Jas Tin.
— Niemało jednak przypadków w bezgranicznym kosmosie. Weźmy naszą „standardową” Ziemię. Żarówno na niej, jak i na sąsiednich: Księżycu, Marsie, Wenus, nie brak różnych anomalii, rzadkich we Wszechświecie.
— A jednak można znaleźć powtórzenia takich przypadków w nieskończoności po dziesiątkach lat, stuleciach, może tysiącleciach — rzekł ponuro Mut Ang. — Jeśli długo szukają, rozumiem ich!
— Jak to dobrze, że nasza atmosfera składa się z samych typowych elementów Wszechświata i czeka nas spotkanie z mnóstwem podobnych planet! — powiedziała Afra.
— A za pierwszym razem spotkaliśmy kompletnie niepodobną — odezwał się Tej.
Afra prychnęła i miała się już sprzeciwić, gdy zjawił się chemik pokładowy i zameldował, że tarcza ochronna jest gotowa.
— Ale możemy wejść na pokład ich gwiazdolotu po prostu w skafandrach kosmicznych? — upewnił się Jas Tin.
— Tak samo, jak oni na nasz. Zapewne czekają nas liczne wizyty, lecz zaczniemy znajomość od pokazu — oznajmił komandor.
Читать дальше