Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Poludnie, XXII wiek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Poludnie, XXII wiek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziemia, XXII wiek. Nie ma podziału na państwa, cuda nauki i techniki są chlebem powszednim, kolonizacja kosmosu przebiega bez zakłóceń. Na tę szczęśliwą planetę powraca statek «Tajmyr», od stu lat uznany za zaginiony. Członkowie załogi muszą nauczyć się żyć w nowym, idealnym świecie. Nie jest to jednak takie proste…

Poludnie, XXII wiek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Poludnie, XXII wiek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A to ci dopiero — odezwał się Gurgenidze. Od razu zaczął lepiej wyglądać. — To znaczy, że ja też mam zaliczenie?

— Pan też — odrzekł instruktor.

Gurgenidze z wrażenia dostał czkawki. Wszyscy znowu się roześmiali, nawet Panin. Gurgenidze był speszony. Nguen Fu Dat też się śmiał, rozsznurowując skafander. Najwidoczniej czuł się doskonale.

— Panin i Kondratiew do kabin — odezwał się instruktor.

— Witaliju Jefremowiczu… — zaczął Kondratiew.

— A tak… — na twarzy instruktora pojawiło się zakłopotanie. Bardzo mi przykro, Siergiej, ale lekarz zabronił panu przeciążeń ponad normę. Na razie.

— Jak to? — spytał przestraszony Kondratiew.

— Zabronił kategorycznie.

— Ale przecież już się oswoiłem z siedmiokrotnymi.

— Bardzo mi przykro, Siergiej — powtórzył instruktor.

— To jakaś pomyłka — powiedział Kondratiew. — To niemożliwe.

Instruktor wzruszył ramionami.

— Przecież tak nie można — mówił Kondratiew z rozpaczą. Stracę formę. — Zerknął na Panina, który wbił wzrok w podłogę, i znowu spojrzał na instruktora. — Wszystko mi przepadnie.

— Tylko na razie — powtórzył instruktor.

— To znaczy na jak długo?

— Do specjalnego rozporządzenia. Najwyżej na dwa miesiące. To się zdarza. Na razie będzie pan trenował na pięciokrotnych, a potem pan nadrobi.

— To nic, Sierioża — powiedział basem Panin. — Odpoczniesz trochę od swoich wielokrotnych.

— Mimo wszystko bardzo bym prosił… — zaczął Kondratiew przymilnie. Nigdy w życiu nie mówił takim tonem.

Instruktor spochmurniał.

— Tracimy czas, Kondratiew. Proszę wejść do kabiny.

— Tak jest — powiedział cicho Siergiej i wykonał polecenie.

Usiadł w fotelu, przypiął się szerokimi pasami i zaczął czekać. Przed fotelem było lustro; Kondratiew zobaczył w nim zasępioną, złą twarz.

Już lepiej, żeby mnie wynieśli, powiedział do siebie. Mięśnie mi zwiotczeją i zaczynaj potem wszystko od początku. Kiedy w takim razie dojdę do dziesięciokrotnych? Albo przynajmniej do ośmiokrotnych? W dodatku wszyscy uważają mnie za sportowca, pomyślał ze złością. Lekarz też. Może mu powiedzieć? Wyobraził sobie, jak opowiada lekarzowi, po co mu to wszystko potrzebne, a lekarz patrzy na niego wesołymi wyblakłymi oczami i mówi: „Zachowaj umiar, Sierioża, umiar…”

— Asekurant — powiedział Kondratiew głośno pod adresem lekarza. Jednocześnie przyszło mu do głowy, że Witalij Jefremowicz może usłyszeć to przez słuchawkę do rozmów i wziąć te słowa do siebie.

— No i dobrze — powiedział głośno.

Kabiną zakołysało. Zaczął się trening.

Gdy wyszli z sali treningowej, Panin zaczął rozmasowywać obrzęki pod oczami. Zawsze po Wielkiej Wirówce miał takie obrzęki, jak zresztą wszyscy kursanci skłonni do otyłości. Panin bardzo dbał o swój wygląd. Był przystojny i przywykł się podobać innym.

— Ty nigdy nie masz tego draństwa — powiedział do Kondratiewa.

Kondratiew milczał.

— Masz dobrą figurę, sportsmenie. Jak szczupak.

— Chciałbym mieć twoje problemy — odezwał się Kondratiew.

— Przecież ci powiedzieli, że to tylko czasowo, dziwaku.

— Glacewowi też tak mówili, a potem go przenieśli do ZD.

— No cóż — powiedział rozsądnie Panin. — Widocznie nie było mu pisane.

Kondratiew zacisnął zęby.

— Myślałby kto — powiedział Panin. — Zabrali mu ośmiokrotne. Ja na przykład jestem prostoduszny facet…

Kondratiew zacisnął zęby.

— Posłuchaj — powiedział. — Bykow odciągnął „Tachmasib” od Jowisza dopiero na dwunastokrotnym przeciążeniu. A może o tym nie wiesz?

— Wiem.

— A Jusupow zginął dlatego, że nie wytrzymał ośmiokrotnego. To też wiesz?

— Jusupow to nawigator-badacz — rzekł Panin. — Nie ma się co z nami równać. A Bykow nigdy nie trenował przeciążeń.

— Jesteś pewien? — spytał zjadliwie Kondratiew.

— No, może i trenował, ale nie do przepukliny, jak ty, sportsmenie.

— Borka, ty naprawdę uważasz mnie za sportowca?

Panin popatrzył na niego zakłopotany.

— Widzisz — zaczął — ja nie mówię, że to źle… Na pewno przyda się w Przestrzeni.

— Dobra. Chodźmy do parku. Rozprostujemy kości.

Szli korytarzem. Panin, nie przestając masować worków pod oczami, zaglądał w każde okno.

— A dziewczyny ciągle grają — powiedział. Zatrzymał się przy oknie i wyciągnął szyję. — Aha… To ona!

— Jaka ona? — spytał Kondratiew.

— Nie wiem — odparł Panin.

— Niemożliwe.

— To znaczy, tańczyłem z nią przedwczoraj. Ale jak ma na imię, to nie wiem.

Sierioża też spojrzał w okno.

— O, widzisz? — powiedział Panin. — Ta z zabandażowanym kolanem.

Sierioża zobaczył dziewczynę z bandażem na nodze.

— Widzę — powiedział. — Chodźmy.

— Bardzo fajna dziewczyna — zachwalał Panin. — Bardzo. I mądra.

— Chodźmy, chodźmy — Kondratiew wziął Panina pod łokieć i pociągnął za sobą.

— Dokąd się tak spieszysz? — zdumiał się Panin.

Minęli puste audytoria i zajrzeli do symulatora. Był wyposażony, jak sterownia prawdziwego statku fotonowego, tylko nad pulpitem sterowniczym zamiast ekranu miał wmontowany wielki biały sześcian maszyny stochastycznej. Po włączeniu maszyna losowo przydzielała zadanie kosmogacyjne, a kursant miał opracować system komend sterowania, optymalnych do określonego zadania.

Teraz przed pulpitem kłębiły się maluchy. Studenci klęli, wymachiwali rękami i odpychali się nawzajem. Nagle zrobiło się cicho i rozległ się stukot klawiszy pulpitu. W męczącej ciszy zabrzęczała maszyna nad pulpitem zapaliła się czerwona lampka — sygnał złego rozwiązania. Maluchy ryknęły. Ściągnęły jednego z fotela i wypchnęły do przodu. Rozczochrany chłopak głośno krzyczał: „Przecież mówiłem!”

— Coś taki spocony? — spytał go pogardliwie Panin.

— To ze złości — odparł maluch.

Maszyna znowu zabrzęczała i nad pulpitem zapaliła się czerwona lampka.

— Przecież mówiłem! — zawył maluch.

— Przepraszam — powiedział Panin, przebijając się bokiem przez tłum.

Maluchy ucichły. Kondratiew zobaczył, jak Panin nachyla się nad pulpitem, potem szybko i pewnie zastukały klawisze, maszyna zamruczała i nad pulpitem zapaliła się zielona lampka. Maluchy jęknęły.

— Ale to przecież Panin! — odezwał się ktoś.

— To przecież Panin — powiedział z pretensją spocony młodziak do Kondratiewa.

— Spokojnej plazmy. — Panin przecisnął się przez tłum. — Róbcie tak dalej. Chodźmy, Siergieju Iwanowiczu.

Zajrzeli do pokoju obliczeniowego. Tam trwały zajęcia. Przy eleganckim szarym korpusie LANTO siedzieli w kucki trzej operatorzy i grzebali w schemacie. Z nimi tkwił smutny starosta drugiego roku Grisza Bystrow.

— Pozdrowienia od LANTO — rzucił Panin. — Bystrow nadal żyje. Dziwne.

Popatrzył na Kondratiewa i klepnął go po plecach. W korytarzu odpowiedziało dźwięczne echo.

— No, odezwij się — mruknął Panin.

— Nie trzeba, Borka — powiedział Kondratiew.

Zeszli po schodach, minęli westybul z wielkim brązowym popiersiem Ciołkowskiego i wyszli do parku. Przed wejściem chłopak z drugiego roku podlewał wężem kwiaty na klombie. Mijając go, Panin zadeklamował, przesadnie gestykulując: „Bez Kopytowa życie nie to, kochani, pozdrawiam, LANTO”. Kursant uśmiechnął się speszony i popatrzył na okno pierwszego piętra.

Weszli w wąską aleję, wysadzaną krzewami czeremchy. Panin zaczął głośno śpiewać, ale umilkł, gdy zza zakrętu wyszła im na spotkanie grupa dziewczyn w podkoszulkach i spodenkach. Wracały z boiska. Na przedzie, z piłką pod pachą, szła Katia. Jeszcze tylko tego brakowało, pomyślał Kondratiew. Zaraz zacznie się we mnie wpatrywać tymi okrągłymi oczami, całkiem jakby do mnie mówiły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Poludnie, XXII wiek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Poludnie, XXII wiek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadijus Strugackis - Vidurdienis, XXII amzius
Arkadijus Strugackis
Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Poludnie, XXII wiek»

Обсуждение, отзывы о книге «Poludnie, XXII wiek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x