Arkadij Strugacki - Żuk w mrowisku

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Żuk w mrowisku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żuk w mrowisku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żuk w mrowisku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W jaki sposób dokonać wyboru, kiedy wiadomo, że każdy, nawet najmniejszy błąd oznacza śmiertelne zagrożenie dla ludzkości?
Rok 2278. Pracownik światowej Komisji Kontroli Maksym Kammerer otrzymuje zadanie odnalezienia Lwa Abałkina, zwiadowcy planetarnego, który w niewyjaśnionych okolicznościach opuścił swoją ostatnią placówkę, powrócił na Ziemię i nie zgłosiwszy się w centrali — zniknął. Prowadząc poszukiwania, Kammerer wciąż napotyka na mur tajemnicy, otaczający postać i historię życia Abałkina. Dopiero w Muzeum Kultur Pozaziemskich, w sektorze obiektów niewiadomego przeznaczenia, dojdzie do dramatycznego spotkania bohaterów…

Żuk w mrowisku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żuk w mrowisku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A więc pozwala Abałkinowi odejść, zamiast go ująć od razu w gabinecie i oddać w ręce lekarzy i psychologów, pozwala mu odejść. Ziemi zagraża niebezpieczeństwo. Żeby do niego nie dopuścić, wystarczy izolować Abałkina. To można osiągnąć najprostszym sposobem. I postawić kropkę przynajmniej na tej sprawie. Ale Ekscelencja pozwala Abałkinowi odejść, a sam idzie do Muzeum. To może oznaczać tylko jedno — jest absolutnie przekonany, że Abałkin w najbliższym czasie też się tam pojawi. Przyjdzie po detonator. Bo po cóż innego? (Wydawałoby się — cóż prostszego — załadować ten bursztynowy futerał na „widmo”, wysłać w podprzestrzeń do skończenia świata… Niestety nie można oczywiście tego zrobić — byłby to postępek nieodwracalny).

Abałkin wchodzi do Muzeum (albo przedziera się szturmem — przecież tam go czeka Grisza Serokowin). W każdym razie pojawia się w Muzeum i znowu widzi tam Ekscelencję. Żywy obraz. I wtedy właśnie odbywa się prawdziwa rozmowa…

Ekscelencja zabije go, pomyślałem. Boże, zmiłuj się, pomyślałem w panice. On tu siedzi, bawi się z wiewiórkami, a za godzinę Ekscelencja go zabije. Przecież to proste jak drut. Po to właśnie czeka na niego w Muzeum, żeby obejrzeć film do końca, żeby zrozumieć, zobaczyć na własne oczy, jak to wszystko się odbywa, jak automat Wędrowców znajduje drogę, jak odszukuje bursztynowy futerał (wzrokiem, węchem, szóstym zmysłem?), jak otwiera ten futerał, jak wybiera swój detonator, co zamierza zrobić z detonatorem… tylko zamierza, nic więcej, ponieważ w tej samej sekundzie Ekscelencja naciśnie cyngiel, dlatego że dłużej nie można już będzie ryzykować.

I powiedziałem sobie — nie, tak się to nie odbędzie.

Nie mogę twierdzić, że dokładnie przemyślałem wszystkie konsekwencje swojej decyzji. Jeśli mam być szczery, w ogóle ich nie przemyślałem. Po prostu skręciłem w aleję i ruszyłem prosto w kierunku Abałkina.

Kiedy podszedłem, spojrzał na mnie bokiem i odwrócił się. Usiadłem obok.

— Lowa — powiedziałem. — Wyjedź stąd. I to natychmiast.

— O ile pamiętam, prosiłem, żeby mnie zostawiono w spokoju — powiedział poprzednim cichym i bezbarwnym głosem.

— Nie zostawię cię w spokoju. Sprawy zaszły już zbyt daleko. Nikt nie podejrzewa ciebie osobiście. Ale dla nas nie jesteś już Lwem Abałkinem. Lew Abałkin przestał istnieć. Jesteś dla nas automatem Wędrowców.

— A wy dla mnie bandą oszalałych ze strachu idiotów.

— Nie przeczę — powiedziałem. — Ale właśnie dlatego powinieneś zwiewać stąd jak możesz najszybciej i jak możesz najdalej. Leć na Pandorę, posiedź tam kilka miesięcy, udowodnij, że nikt nie zakodował w tobie żadnego programu.

— A po co? — zapytał. — Z jakiej racji mam komukolwiek cokolwiek udowadniać? Mam wrażenie, że to dosyć poniżające.

— Lowa — powiedziałem — gdybyś zobaczył przerażone dzieci, czy uważałbyś, że cię poniżą, jeśli się przed nimi wygłupisz, żeby je trochę uspokoić?

Po raz pierwszy spojrzał mi prosto w oczy. Patrzył długo prawie nie mrugając i zrozumiałem, że nie wierzy ani jednemu mojemu słowu. Siedział przed nim oszalały ze strachu idiota i kłamał najlepiej jak potrafił po to, żeby go znowu wypchnąć na kraniec Wszechświata, alę teraz już na zawsze, teraz już bez żadnej nadziei na powrót.

— Nie wysilaj się na próżno — powiedział. — Skończ to głupie gadanie i daj mi spokój. Na mnie czas.

Ostrożnie odpędził wiewiórki i wstał. Ja również wstałem.

— Lowa — powiedziałem. — Przecież ciebie zabiją.

— To nie będzie takie proste — powiedział niedbale i odszedł.

Poszedłem obok niego. Mówiłem przez cały czas. Gadałem jakieś głupstwa, że to nie jest ten przypadek, kiedy można sobie pozwolić na pretensje, że głupio jest ryzykować życie z powodu urażonej dumy, że starych też można zrozumieć — od czterdziestu lat siedzą jak na rozżarzonych węglach… Abałkin albo milczał, albo odpowiadał złośliwościami. Parę razy nawet się uśmiechnął — moję zachowanie, zdaje się, bawiło go. Przeszliśmy całą aleję i skręciliśmy w ulicę Bzów. Szliśmy na plac Gwiazdy.

Ludzi na ulicach było już dosyć dużo. To nie wchodziło w mój plan, ale też niespecjalnie mi przeszkadzało. Przecież może człowiek nagle zasłabnąć na ulicy i w takim wypadku ktoś powinien odtransportować nieprzytomnego do najbliższego lekarza… Dostarczę go na nasz rakietodrom, to niedaleko, nawet nie zdąży przyjść do siebie. Tam zawsze są jakieś dwa — trzy dyżurne „widma”. Wydzwonię Głumową i we trójkę wylądujemy na zielonej Ruzenie w moim starym obozie. Po drodze wszystko Głumowej wyjaśnię, niech piekło pochłonie tajemnicę osobowości Lwa Abałkina. Tak. Właśnie na poboczu stoi odpowiedni glider. Wolny. Jak raz to, czego mi trzeba…

Kiedy ocknąłem się, moja głowa spoczywała na ciepłych kolanach nieznajomej starszej kobiety, ja znajdowałem się jakby na dnie studni, a z góry patrzyły na mnie z trwogą nieznajome twarze, ktoś proponował, żeby się nie tłoczyć, nie utrudniać dostępu powietrza, ktoś inny podsuwał mi pod nos ohydnie śmierdzącą fiolkę, a rzeczowy głos przemawiał w tym sensie, że nie ma żadnych podstaw do obaw — przecież może człowiek nagle zasłabnąć na ulicy…

Miałem wrażenie, że moje ciało przemieniło się w nadmuchany balon, który cicho podzwaniając lekko kołysze się nad ziemią. Nic mnie nie bolało. Miałem wszelkie dane, aby przypuszczać, że nadziałem się na najzwyklejszy „przerzut dolny”, co prawda zastosowany w takiej pozycji, z której nikt nigdy go nie stosował.

— To nic, już się ocknął, wszystko będzie w porządku…

— Niech pan leży, nic się nie stało, po prostu zasłabł pan…

— Zaraz będzie lekarz, pana przyjaciel już pobiegł po lekarza…

Usiadłem. Podtrzymywano mnie za ramiona. Wewnątrz mnie nadal brzęczało, ale głowę miałem zupełnie jasną. Powinienem wstać, jednak na razie było to ponad moje siły. Poprzez częstokół otaczających mnie nóg i ciał zobaczyłem, że glider znikł. Ale jednak Abałkin nie doprowadził sprawy do końca. Gdyby trafił dwa centymetry bardziej w lewo, leżałbym nieprzytomny do wieczora. Ale albo chybił, albo w ostatniej chwili zadziałał mój instynktowny samoobronny refleks…

Ze świszczącym szelestem wylądował obok glider, wyskoczył z niego przez burtę szczupły mężczyzna i ruszył przez tłum pytając „Co tu się stało? Jestem lekarzem! O co chodzi?”

I skąd wziąłem siły? Zerwałem się na nogi, złapałem lekarza za rękaw, popchnąłem w stronę starszej kobiety, która przed chwilą podtrzymywała moją głowę i ciągle jeszcze klęczała na ulicy.

— Kobiecie zrobiło się słabo, niech pan jej pomoże…

Z trudem jeszcze poruszałem językiem. W zdumionej ciszy przedarłem się do glidera, przelazłem przez burtę na siedzenie i włączyłem silnik. Zdążyłem jeszcze usłyszeć protestująco zdumiony okrzyk: „Ależ proszę poczekać!…” i w następnej sekundzie rozwarł się pode mną zalany porannym słońcem plac Gwiazdy.

Wszystko działo się jak w cyklicznym śnie. Jak sześć godzin temu. Biegłem przez sale, przez korytarze, lawirując między gablotami i szafkami wśród posągów i makiet podobnych do absurdalnych mechanizmów, wśród mechanizmów i aparatów podobnych do zdeformowanych posągów, tylko teraz wszystko wokół zalane było jasnym słonecznym światłem, a ja byłem sam i nogi uginały się pode mną, i nie bałem się, że przybiegnę za późno, ponieważ byłem pewien, że i tak będzie za późno.

Już się spóźniłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żuk w mrowisku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żuk w mrowisku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Żuk w mrowisku»

Обсуждение, отзывы о книге «Żuk w mrowisku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x