Arkadij Strugacki - Przyjaciel z Piekła

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Przyjaciel z Piekła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przyjaciel z Piekła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przyjaciel z Piekła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przewieziony na Ziemię ranny żołnierz z odległego świata nie potrafi zaakceptować reguł nowego życia. Postanawia wrócić na ojczystą planetę, zwaną przez Ziemian Piekłem…

Przyjaciel z Piekła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przyjaciel z Piekła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Szeregowiec Dramba — powiedział.

Dramba wszedł i stanął w drzwiach,

— Mów dalej — rozkazał Gag.

Dramba zaczął automatycznie od środka zdania:

— …żadnego innego wyjścia. Jednakże lekarz był przeciwny. Uzasadniał swój protest tym, że, po pierwsze, istota nie należąca do humanoidalnych sapiensów nie może być obiektem kontaktu bez pośrednika…

— Opuść to — powiedział sennie Gag.

— Rozkaz, master kapral — odparł Dramba i po chwili milczenia mówił dalej, zaczynając tym razem od początku zdania: — Skład grupy kontaktowej był następujący: Ewaryst Kozak, dowódca statku, Faina Kamińska, starszy ksenolog grupy, ksenologowie…

— Opuść to! — z rozdrażnieniem powiedział Gag. — Co było dalej?

Wewnątrz Dramby coś zaburczało i robot zaczął opowieść o tym, jak to w strefie kontaktu niespodziewanie wybuchł pożar, kontakt został przerwany, zza ognistej ściany nagle rozległy się strzały, nawigator grupy semihominid Kwarr poległ i jego ciało nigdy nie zostało odnalezione, Ewaryst Kozak, dowódca statku, został ciężko ranny w brzuch, pocisk spowodował rozerwanie otrzewnej i wiele urazów wątroby, żołądka, trzustki…

Gag zasnął.

Obudził się nagle, jakby go ktoś uderzył w twarz mokrym ręcznikiem — gdzieś blisko rozmawiano po alajsku. W głowie mu trzeszczało, serce tłukło się jak nieprzytomne. Ale to nie był sen ani maligna.

— …Zwróciłem uwagę na to, że większość jego prac została napisana w Gignie — mówił nieznajomy, łamliwy glos. — A nuż to jakoś pomoże?

— Gigna… — rozległ się głos Kornieja. — Poczekaj. Gdzie to jest?

— To takie miasteczko, uzdrowisko… zachodni brzeg Zagguty… wiesz, tego jeziora…

— Wiem. A więc przypuszczasz…

— Najprawdopodobniej często tam pracował… Mieszkał zapewne u jakiegoś mecenasa…

Gag bezszelestnie ześlizgnął się z łóżka i podszedł do okna. Na ganku Korniej rozmawiał z jakimś szesnastoletnim chłopcem, chudym, jasnowłosym, o oczach wielkich, jasnych jak u lalki — bez wątpienia Alajczykiem z południa. Gag wczepił palce w parapet.

— To interesujące — z zadumą powiedział Korniej. Poklepał chłopca po ramieniu. — To jest myśl, brawo, Dang. A nasi gamonie przegapili…

— Trzeba go koniecznie znaleźć. Korniej! — chłopiec przycisnął pięści do wąskiej piersi. — Sam przecież mówiłeś, że nawet tutejsi uczeni byli zainteresowani, teraz rozumiem dlaczego — on jest na waszym poziomie! A czasami nawet was przewyższa… Musicie go odnaleźć, to po prostu wasz obowiązek!

Korniej ciężko westchnął.

— Zrobimy wszystko co w naszej mocy, Dang… ale gdybyś wiedział, jakie to trudne! Nie jesteś nawet w stanie wyobrazić sobie, co się u was teraz dzieje…

— Jestem — krótko odpowiedział chłopiec.

Przez chwilę obaj milczeli.

— Lepiej by się stało, gdybym zamiast niego ja tam został — cicho powiedział chłopiec, patrząc w bok.

— Mieliśmy szczęście natrafić na ciebie, a na niego — nie — równie cicho powiedział Korniej. Znowu położył chłopcu rękę na ramieniu. — Zrobimy wszystko co w naszej mocy.

Chłopiec kiwnął głową.

— Dobrze.

Korniej znowu westchnął.

— No trudno… A więc ty teraz prosto do Obnińska?

— Tak.

— Tam ci się bardziej spodoba. W każdym razie tam będziesz miał wykwalifikowanych rozmówców, a nie takich zakamieniałych pragmatyków jak ja.

Chłopiec uśmiechnął się słabo i uścisnęli sobie ręce po alajsku — na krzyż.

— No cóż — powiedział Korniej — teraz już umiesz posługiwać się zero-kabiną… — nagle roześmiał się, przypominając sobie najwidoczniej jakąś historię związaną z zero-kabiną.

— Tak — powiedział chłopiec. — Tego się nauczyłem… umiem. Ale wiesz, Korniej, postanowiliśmy przelecieć się do Antonowa. Chłopcy obiecali mi coś pokazać w stepie…

— A gdzie oni są? — Korniej rozejrzał się.

— Lada moment powinni nadejść. Umówiliśmy się, że ja pójdę naprzód, a oni mnie dogonią… Nie odprowadzaj mnie, i tak cię zatrzymałem. Ogromnie ci dziękuję…

Nieoczekiwanie uścisnęli się — Gag aż podskoczył, tego nie przewidywał — a następnie Korniej leciutko odepchnął chłopca i szybko wszedł do domu. Chłopiec zszedł z ganku na ścieżkę i teraz Gag zauważył, że mocno kuleje, utyka na prawą nogę. Ta noga była wyraźnie krótsza i cieńsza od lewej. Kilka sekund Gag patrzył w ślad za chłopcem, potem jednym ruchem przerzucił ciało przez parapet, upadł i na czworakach dał nura w krzewy. Bezgłośnie szedł za tym Dangiem, już teraz czując do niego instynktowną antypatię, to pogardliwe obrzydzenie, które zawsze czuł do ludzi ułomnych, upośledzonych i w ogóle zbytecznych. Ale ten Dang był Alajczykiem, w dodatku, sądząc po wymowie, południowcem, a to znaczy — Alajczykiem pierwszej kategorii, więc niezależnie od uczuć należało: nim koniecznie porozmawiać. Ponieważ to jednak była jakaś szansa. Gag dogonił go już w stepie, wyczekawszy na moment, kiedy dom wraz z dachem skrył się za drzewami.

— Ej, przyjacielu! — niegłośno zawołał po alajsku.

Dang odwrócił się gwałtownie. Z trudem utrzymał równowagę. Jego lalkowate oczy otwarły się jeszcze szerzej, zrobił kilka kroków do tyłu. Cała krew uciekła z jego wychudzonej twarzy.

— Kto ty jesteś? — wymamrotał. — Waleczny Kot? To ty…

— Tak — odpowiedział Gag. — To ja, Waleczny Kot. Nazywam się Gag. Z kim mam honor?

— Jestem Dang — odparł chłopiec po chwili milczenia. — Wybacz, śpieszę się…

Odwrócił się i jeszcze silniej kulejąc niż poprzednio, ruszył przed siebie. Gag dogonił go i złapał za ramię powyżej łokcia.

— Poczekaj… Ty co, nie chcesz rozmawiać ze mną? — zapytał ze zdziwieniem. — Dlaczego?

– Śpieszę się.

— Daj spokój, zdążysz! Ładna historia! Spotkali się w tym piekle dwaj Alajczycy — i żeby nawet nie porozmawiali? Co z tobą? Zgłupiałeś do reszty czy co?

Dang spróbował uwolnić rękę, ale gdzie tam! — bardzo był słaby ten niedonosek z południa. Gag nic nie rozumiał.

— Posłuchaj, przyjacielu… — zaczął najbardziej przekonująco jak umiał.

— W piekle są twoi przyjaciele! — wycedził przez zęby Dang, patrząc na Gaga z nieukrywaną nienawiścią.

Zaskoczony Gag wypuścił jego ramię. Na sekundę utracił nawet dar mowy. W piekle są twoi przyjaciele… Twoi przyjaciele są w piekle… Twoi przyjaciele — w piekle! Aż mu dech zaparło z wściekłości i poniżenia.

— Ach ty… — powiedział. — Ach ty, sprzedajne ścierwo!

Zdeptać, zadusić, rozerwać na kawałki gnidę…

— A ty? — wysyczał Dang przez zęby. — Oprawca niedobity, morderca…

Gag bez zamachu uderzył go w brzuch, a kiedy chłopiec zgiął się wpół, Gag nie tracąc bezcennego czasu, z rozmachu trzasnął go pięścią w płowy kark, podstawiając kolano pod twarz. Stał nad chłopcem z opuszczonymi rękami, patrząc, jak tamten zwija się w suchej trawie, zachłystując się krwią, i myślał — oto masz sojusznika, masz przyjaciela w piekle… W ustach czuł jakiś gorzki smak i chciało mu się płakać. Przykucnął, uniósł głowę Danga i odwrócił ku sobie jego zalaną krwią twarz.

— Bydlę… — wychrypiał Dang i chlipnął. — Oprawca… Nawet tutaj…

— Po co to? — zapytał posępny głos.

Gag podniósł oczy. Stało nad nim dwóch — nieznajomi, chyba miejscowi, również bardzo młodzi. Gag ostrożnie opuścił głowę południowca na trawę i wstał.

— Po co… — wymamrotał. — Skąd mogę wiedzieć po co?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przyjaciel z Piekła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przyjaciel z Piekła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Żuk w mrowisku
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Miasto skazane
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Przyjaciel z Piekła»

Обсуждение, отзывы о книге «Przyjaciel z Piekła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x