Steve jeszcze chwilę patrzył na karty, po czym pokiwał głową i oddał je Sissy.
– Pani Sawyer, wiem, że ma pani jak najlepsze intencje i że wykazuje pani jak najbardziej godną pochwały obywatelską postawę, jednak powinna pani spojrzeć na całą sprawę z mojego punktu widzenia.
– Och, oczywiście, że potrafię w ten sposób na nią spojrzeć – odparła Sissy. – Gdybym znajdowała się na pana miejscu, byłabym, rzecz oczywista, bardzo sceptyczna. Siedzi pan sobie tutaj, próbując rozwikłać zagadkę zabójstwa przy użyciu najnowszej techniki i najbardziej wyszukanych policyjnych metod, a tymczasem jakaś nawiedzona stara baba wkracza do pańskiego gabinetu z talią kart o zadartych rogach i wmawia panu, że wie, kto jest mordercą i co morderca planuje w najbliższych godzinach. Jestem zaskoczona, że już wcześniej nie posłał mnie pan do wszystkich diabłów.
Steve popatrzył na nią uważnie. Odwzajemniła jego spojrzenie i zobaczył w jej oczach coś takiego, że odniósł wrażenie, iż zgubił gdzieś całą minutę swojego życia – jakby wszystko nagle się zmieniło, a on nawet tego nie zauważył.
– Wie pani, kto jest mordercą? – zapytał.
– W zbrodnie zaangażowanych jest troje ludzi, dwóch mężczyzn i jedna kobieta, ale to jeden z mężczyzn jest prowodyrem. Widzi pan tę kartę? Les Trois Araignees, trzy pająki, dwa białe i jeden czarny. Widziałam ich i jestem pewna, że to byli właśnie ci ludzie. Ta dziwna siła doprowadziła mnie prosto do domu, w którym mieszkają. Niech pan spojrzy na kolejną kartę. Zobaczyłam, jak jeden z mężczyzn rąbie drewno przed domem i przypadkowo odrąbuje sobie palce, a tymczasem drugi mężczyzna się z niego śmieje. To było wręcz odwzorowanie sytuacji, którą widzi pan na tym rysunku.
– I to było wczoraj w Canaan?
– Zgadza się. Mieszkają w domu przy Orchard Street. Nie wiem, pod jakim numerem, ale przed domem stoi furgonetka przykryta niebieską plandeką.
– Może pan pojechać i sprawdzić, jeśli nie wierzy pan mojej matce – wtrącił Trevor.
Steve wciąż wpatrywał się w Sissy, bawiąc się długopisem.
– To nie jest kwestia wiary lub niewiary, panie Sawyer. To kwestia środków, za pomocą których uzyskuje się informacje.
Sissy uśmiechnęła się do niego.
– Wcale nie chodzi panu o środki. Prawdziwy pański problem polega na tym, że nie wie pan, jak wytłumaczyć swoim kolegom z Canaan, że otrzymał pan gorącą wskazówkę od wróżki. A co będzie, jeśli wróżka się myli? Będą z pana drwić jeszcze nawet na przyjęciu, które wyda pan, odchodząc na emeryturę, prawda? Nazwą pana Cyganką Wintergreen.
– Jasne. – Steve westchnął. – Rozumie więc pani powody moich wahań. Nie mogę wysłać do tego domu policjantów bez uzasadnionego powodu.
– Zatem – zaproponowała Sissy – niech się pan zgodzi, żebym przepowiedziała panu przyszłość. Jeśli przepowiednia będzie w stu procentach dokładna, zgodzi się pan wysłać funkcjonariuszy na Orchard Street. Jeśli chociaż odrobinę się pomylę, Trevor i ja nie powiemy już więcej ani słowa i pojedziemy do domu.
– Przykro mi, ale nie mogę się na to zgodzić.
– Co? Boi się pan, że będę miała rację?
– Nie, pani Sawyer, nie o to chodzi. Po prostu ta sprawa zajmuje mi bardzo dużo czasu i naprawdę nie mogę poświęcić go pani więcej, niż to konieczne.
Sissy szybko potasowała karty i wyciągnęła do Steve’a rękę z talią.
– Proszę, niech pan przełoży.
– Pani Sawyer…
– Proszę przełożyć, co ma pan do stracenia?
Steve przez chwilę się wahał. Zerknął na drzwi, chcąc się upewnić, że Doreen nie zagląda do środka, po czym szybko przełożył karty.
Sissy wzięła karty do obu rąk i powiedziała:
– Obrazy przyszłego świata, proszę, przemówcie do mnie…
Steve rzucił pytające spojrzenie Trevorowi, ten jednak tylko wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć, że taka jest właśnie jego matka i należy ją brać właśnie taką, jaka jest.
Sissy natychmiast odkryła kartę, przedstawiającą mężczyznę w ciemnej, poplątanej puszczy. Dotarł właśnie do rozstaju leśnych dróg, na którym stało przynajmniej dziesięć drogowskazów, a każdy wskazywał inny kierunek. Na każdej tabliczce widniał napis „La Sepulchre”, każda jednak miała pod napisem inny symbol. Pierwsza – rybę. Druga – damską dłoń. Kolejna – sztylet. Sama karta nazywała się L’Emgme de la Tuerie.
– To pańska Karta Atmosfery – powiedziała Sissy. – To jest właśnie pan, próbujący rozwiązać swoją sprawę morderstwa, „zagadkę zabójstwa”. Każdy ze znaków daje panu podpowiedz, ale tylko jedna z nich jest prawdziwa. Problem polega na tym, że każdy ze znaków wskazuje drogę do grobu.
Odwróciła kolejną kartę, a potem jeszcze jedną. Pierwsza ukazywała mężczyznę kłócącego się z młodym chłopcem. L’Heritier Ingrat, niewdzięczny potomek. Następna ukazywała dwóch mężczyzn, bijących się przed domem na pięści, podczas gdy kobieta z kwiatami we włosach płakała oparta o studnię. Les Parents en Colere, rozzłoszczeni rodzice.
Karta Przepowiedni prezentowała mężczyznę wsuwającego przez kraty więziennej celi kawałki chleba, mimo że więzień wyraźnie go ignorował. La Nourriture Odieuse, znienawidzony posiłek.
– No właśnie – powiedziała Sissy.
Steve uważnie przyjrzał się wszystkim kartom.
– To jest moja przyszłość? Stracę pracę w policji i skończę w więzieniu?
– Nie, oczywiście, że nie – odparła Sissy. – Kluczem do pańskiej przyszłości jest ta karta – wskazała palcem – niewdzięczny potomek. Mówi mi ona, że pokłócił się pan z synem, ponieważ uważa pan, że powinien okazywać panu większy szacunek. Tymczasem jemu się wydaje, że pan go w ogóle nie kocha. Nieważne, co syn robi, zawsze jest przekonany, że się pan nim w ogóle nie interesuje, a kiedy już okazuje mu pan jakieś uczucia, jest to jedynie udawanie.
Z jakiegoś powodu zdenerwował rodziców młodej dziewczyny. Oto oni, walący w drzwi pańskiego domu, domagający się sprawiedliwości. Być może ci rodzice są przekonani, że pański syn wykorzystał ich córkę, może zapłodnił? Ale niech pan tylko spojrzy na tę dziewczynę. Niełatwo to dojrzeć, ale z jej ust wyskakuje mała żabka, co znaczy, że dziewczyna kłamie.
Steve pochylił się nad biurkiem i wziął do ręki Kartę Przepowiedni.
– Więc co to znaczy? – zapytał szybko. Nie potrafił ukryć przed Sissy, że jego wyciągnięta ręka drży.
– To znaczy, że pański syn zostanie ukarany, mimo że jest niewinny. I nieważne, jakimi prezentami będzie pan chciał mu wynagrodzić fakt, że zawiódł go pan, syn zawsze już będzie panem gardził. On nie chce prezentów, chce pana. Proszę, ten mężczyzna ma klucz, przywiązany do paska, a górna część klucza ma kształt serca. Mężczyzna może w nieskończoność podawać chleb przez kraty, wyrażając swoje przeprosiny, ale jeśli tylko zda sobie sprawę, o co synowi chodzi tak naprawdę, ma możliwość, żeby otworzyć celę i natychmiast go z niej wypuścić.
Sissy ostrożnie wyciągnęła kartę z dłoni Steve’a i wsunęła ją z powrotem do talii.
– Taka jest właśnie pańska przyszłość, detektywie Wintergreen, i to się właśnie stanie, jeśli nie uczyni pan nic, żeby zmienić bieg wydarzeń.
Steve wstał i podszedł do okna. Śnieg wciąż sypał. W szybie widział swoje zamazane odbicie; wyglądał jak duch. Po długiej chwili odwrócił się i powiedział:
– Chciałbym o tym porozmawiać z kilkoma współpracownikami. Może zechciałaby pani zejść na dół i tam na mnie poczekać? Posterunkowa Rudinstine poda pani kawę, jeśli pani tylko zechce.
Читать дальше