Jenica zaczęła orgiastycznie pojękiwać. Nigdy przedtem nie spotkałem kobiety, która by tak się zachowywała. Jej jęki brzmiały jak cicha, wibrująca elegia. „Ochchchrrr… ooochchch… dragostea … chchchooochch…”. Było to niezwykle erotyczne i głębokie, jakby cała się przede mną otworzyła, pokazała mi wszystko, co w niej tkwiło – zarówno kulturę swojego narodu, jak i swoje prywatne fantazje, wszystko, co ją stworzyło.
Wygięła plecy do tyłu, aż dotknęła potylicą pośladków, i znalazłem się w niej głębiej, niż wydawało się to możliwe. Zapomniałem, że jest w połowie strigoica i może się wyginać jak człowiek guma. Poczułem, że dochodzę. Jęknąłem: „Jenico…” i wytrysnąłem – raz, drugi i trzeci.
Leżeliśmy potem spoceni w milczeniu. Cienie na suficie przestały tańczyć, jakby transylwańskie gobliny odpoczywały – a może po prostu wypaliły się świece. Zegar w salonie zawarczał i wybił czwartą, a w szparach między zasłonami ukazały się paski jaśniejącego nieba.
Jenica uniosła głowę i popatrzyła na mnie.
– Musimy zrobić jeszcze coś…
– Naprawdę? Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, żeby to powtórzyć, to ja też nie.
Włożyła sobie rękę między uda, po czym przystawiła mi dłoń do ust.
– O co chodzi?
– Spróbuj. To sok strigoica .
Polizałem opuszki jej palców.
– I co teraz? Czy to oznacza, że jestem zakażony?
– Teraz śpij. Potem przyniosę ci herbaty albo wina, co zechcesz.
– Chyba nie uda mi się zasnąć.
– Więc zamknij oczy i przynajmniej odpocznij. Wstała z łóżka i włożyła koszulę. Doskonale wiedziałem, że nie uda mi się zasnąć, nie po takim seksie. W dodatku wkrótce mieliśmy ruszyć w pogoń za Misquamacusem. Zamknąłem jednak oczy i spróbowałem się odprężyć.
Jenica krzątała się w kuchni. Nuciła coś, co brzmiało jak piosenka miłosna, ale równie dobrze mogło być rumuńskim odpowiednikiem You’ re So Vain *.
Grupa krwi
Nagle poczułem na brzuchu coś zimnego i mokrego. Otworzyłem oczy. Jenica płatkiem kosmetycznym zmywała napisy z mojego ciała.
– Dobrze spałeś? – zapytała.
– Daj mi szansę, leżą przecież dopiero od kilku minut.
– Spałeś dziewięć godzin. Jest prawie dziesięć po pierwszej w południe.
Usiadłem.
– Co? Żartujesz sobie!
Zegarek wskazywał jednak trzynastą dziewięć, a przez trójkątną szparę między zasłonami widziałem, że świeci słońce. Jenica przebrała się w koszulę w biało-czarną kratę i obcisłe levisy, zaczesała włosy do tyłu i związała je czarną chustką.
– Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej? Jeżeli mamy ścigać Misquamacusa, potrzebujemy światła dziennego!
– Ciii… spałeś tak długo, ponieważ byłeś przemęczony. Poza tym potrzebowałeś czasu na wchłonięcie do krwi wirusa strigoica .
– No tak, zapomniałem, że jestem teraz półwampirem. – Potarłem potylicę. – Nie czuję się jednak inaczej. Poza tym, że mam na głowie guza jak kula do kręgli.
– Mylisz się, Harry. Jesteś inny. Możesz teraz robić rzeczy, których nie mogłeś robić dotychczas. Zobacz.
Ujęła moją prawą dłoń i odciągnęła palec wskazujący do tyłu. Było to niesamowite. Wyginał się bez najmniejszego wysiłku, aż dotknął przedramienia tuż przy nadgarstku. Spróbowałem zrobić to samo z palcem środkowym i udało się to wcale nie gorzej.
– Fantastyczne! Harry Erskine, Przepowiadacz Przyszłości z Hinduskiej Gumy! Odkryje waszą przyszłość, zawiązując się równocześnie w supły.
Odgiąłem pozostałe palce – były tak samo elastyczne.
– Jest jeszcze coś – powiedziała Jenica. – Kiedy spałeś, poszłam na dół. Zrobiłam to, o co mnie wcześniej prosiłeś… wsadziłam dłoń w lustro.
– Nie mów, że nie weszła.
– Z początku nie chciała. Próbowałam trzy razy, ale w końcu się udało. Dopiero kiedy powiedziałam sobie: Jenico, to są drzwi. Sądzę, że poza krwią strigoica potrzebna jest tu silna wiara.
– Dzięki Bogu. Nie chciałbym mieć świadomości, że to, co wczoraj zrobiliśmy, było stratą czasu.
– Może się teraz ubierzesz? Przymierz coś z ubrań mojego ojca, a ja w tym czasie zrobię kawę.
Wstałem, odsunąłem zasłony i przeciągnąłem się. Ze zdumieniem stwierdziłem, że mogę się odchylić do tyłu niemal tak daleko jak Jenica. Musiałem jednak przyznać, że czuję się inaczej. Moje stawy i mięśnie były luźniejsze, a całe ciało aktywniejsze i żwawsze – jakbym miał dziesięć lat mniej.
Przejrzałem szafę Razvana Dragomira i znalazłem czarną jedwabną koszulę i czarne spodnie. Spodnie były nieco ciasnawe, ale Razvan Dragomir prawdopodobnie nie wypijał siedmiu puszek guinnessa dziennie. Poszedłem do kuchni, gdzie Jenica właśnie robiła kawę na wodzie mineralnej. Nie mieliśmy mleka, więc zjadłem garść płatków kukurydzianych prosto z pudełka.
– Powinniśmy dostać się do Kensico Country Inn jeszcze za dnia – powiedziałem. – Musimy sprawdzić, ile mają tam luster. A biorąc pod uwagą tego gościa z wczoraj, który wyskoczył z wanny, musimy też chyba zająć się wszystkimi zbiornikami wodnymi – stawami, beczkami z deszczówką, i tym podobne.
– A potem zaczekamy do zmroku, aż Vasile Lup wyjdzie z lustra?
– Tak. Kiedy już wyjdzie, zbijemy wszystkie lustra, żeby rano, po powrocie, nie miał się gdzie schować. Wypowiesz wtedy formułę i odczarujesz go. Vasile Lup zostanie odesłany tam, skąd przybył, i Misquamacus nie będzie miał ducha, w którym mógłby się ukryć.
– Ale nie wiesz jeszcze, jak go zniszczyć?
– Liczę na tę kość.
– To wszystko?
– A co innego mogę zrobić? Nie mamy pojęcia, jak ta kość działa, wygląda jednak na to, że odstrasza strigoi i zabija szczury lepiej niż cokolwiek innego, a Misquamacus też nie sprawiał wrażenia szczęśliwego, kiedy mu nią pomachałem.
– I to cały twój plan?
– Chyba tak. Nie wiem, co więcej mógłbym zrobić.
– Może powinieneś wezwać Śpiewającą Skałę?
Pokręciłem głową.
– Nie odpowie mi. Już prosiłem go o pomoc, ale on jest zwolennikiem samodzielnego działania. Uważa, że nie należy stale prosić zmarłych o radę, bo to sprawia, że robimy się podobni do nich.
– No dobrze. Więc co teraz? Ruszamy? Dokończyłem kawę i wstałem.
– Czemu nie? Żyje się tylko raz.
– Mam jeszcze jedno pytanie… – powiedziała Jenica. – Jak znajdziemy drogę do Kensico Country Inn, kiedy wejdziemy w lustro?
– Myślę, że w zwykły sposób, tyle że będziemy się poruszali w odwrotną stronę.
– Nie dodajesz mi pewności siebie.
– Jenico, cały świat oszalał. Jedenastego września było strasznie, ale to jest jeszcze bardziej szalone. Spróbujmy improwizować. To jedyny sposób.
Popatrzyła na mnie.
– Kiedy straciłeś żonę i dziecko, był to dla ciebie ciężki cios, prawda?
– Nie straciłem ich, ale zgubiłem, to wszystko.
– Nie wolno ci myśleć, że nie warto żyć. Gdzieś ktoś na ciebie czeka.
– Może, teraz jednak muszę się rozprawić z mściwym indiańskim czarownikiem.
Jenica zapakowała do torby krucyfiks, święconą wodę i książkę o svarcolaci . Ja wziąłem tylko kość.
Zeszliśmy na dół i stanęliśmy przed lustrem.
– Spróbuj najpierw włożyć palec – powiedziała Jenica. – Upewnij się, że możesz w nie wejść.
Popatrzyłem na swoje odbicie. W czarnej jedwabnej koszuli i ciasnych czarnych spodniach wyglądałem jak iluzjonista. Moją następną zadziwiającą sztuczką będzie włożenie dłoni w stuprocentowo prawdziwe lustro i wejście w szkło.
Читать дальше