– Mogłoby nam być tak dobrze ze sobą, Frank. Też mógłbyś zostać bladym.
Zamknął mocno oczy, odczekał chwilę i ponownie je otworzył. Susan Fireman w dalszym ciągu stała przed nim.
– Frank, nie chcesz wiedzieć, co się ze mną stało? Nie chcesz się dowiedzieć, dlaczego ci wszyscy ludzie „chorują”?
– O czym ty mówisz?
– Ta epidemia… ci wszyscy ludzie, zabijający przyjaciół i bliskich i pijący ich krew.
– Wiesz, co robią?
– Oczywiście, przecież mnie to się też przydarzy, prawda?
– Dlaczego nie powiedziałaś nic wcześniej, w szpitalu? Znów wyciągnęła rękę, ale Frank się cofnął.
– Nie dotykaj mnie.
– Frank, nie złość się na mnie. Gdybym wiedziała, co się ze mną dzieje, powiedziałabym ci. Naprawdę. Wtedy jednak nic nie wiedziałam. Musiałam przejść na drugą stronę. Zobaczyć wszystko z drugiej strony.
– Więc teraz możesz powiedzieć? To jakieś szaleństwo Wariuję z przepracowania.
Uśmiechnęła się do niego chytrze.
– Załatwmy najpierw to, co najważniejsze. – Skrzyżowała ramiona i ściągnęła przez głowę koszulę nocną. Pod spodem nic nie miała. Jej piersi były małe, ale sutki twarde i wystające. W głębi wygolonego łona migotał złoty kolczyk.
Frank nic nie mówił, tylko patrzył i bardzo głęboko oddychał. Już raz nachodziła go sfrustrowana pacjentka, która potem oskarżyła go o molestowanie seksualne. Skończyło się to wielomiesięcznymi przepychankami prawnymi i kosztowało tysiące dolarów. Nie chciał powtórki.
Susan Fireman usiadła na łóżku.
– Chodź do mnie – powiedziała.
Frank pokręcił głową.
– Nie ma mowy. Po pierwsze, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Jesteś jakąś halucynacją i nawet nie rozumiem, dlaczego z tobą rozmawiam. Po drugie, jeżeli to się dzieje naprawdę i jesteś prawdziwa, nie chcę mieć z tobą do czynienia.
– Frank, to nie jest sen. Nie śpisz.
– Jak to możliwe? Nawet jeśli nie umarłaś, nie mogłaś wyjść ze szpitala i wejść do mojego mieszkania przez okno. Za oknem jest przepaść… ponad osiemnaście metrów.
– Na każdą ścianę da się wejść, jeśli się umie wspinać.
Po chwili ponownie wstała. Odsunął się od niej i oparł plecami o ścianę. Przysunęła się tak blisko, że czuł, jaka jest zimna. Była taka zimna, że zdawała się wysysać ciepło z całego otoczenia.
– Bardzo chciałbyś się dowiedzieć, co się ze mną stało, prawda? I chcesz mnie. Wiesz, że mnie chcesz.
Sięgnęła ręką w dół i złapała przez bokserki w błękitne paski jego penisa. Choć jej palce były lodowate, podnieciło go i członek zaczął sztywnieć. Powoli poruszała ręką, wbijając paznokieć w krawędź żołędzi.
– Widzisz? Wcale się nie pomyliłam. Jestem prawdziwa i chcesz mnie.
Frank jeszcze nigdy w życiu nie czuł czegoś podobnego. Trząsł się ze strachu, ale strach niesamowicie go podniecał. To, co się z nim działo, było rodem z podręcznika psychiatrii. Susan Fireman nie żyła, więc nie mogła wspiąć się po ścianie i wejść do jego mieszkania, rozmawiać z nim i drażnić jego penisa. Szaleństwo tej sytuacji sprawiało, że członek tak mu stwardniał, że aż bolał, i Frank nie wiedział, czy ma się wyrywać, wołać o pomoc, czy pozwolić Susan robić to, co robiła. Nie mógł normalnie myśleć. Wyglądało na to, że jedynym sposobem wydostania się z tego koszmaru jest prześnić go do końca i czekać, aż nadejdzie przebudzenie.
– Nie wiedziałam tego aż do tej chwili – powiedziała cicho Susan – ale zawsze byli inni ludzie.
Frank nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Zimno jej dłoni niemal zamroziło jego penisa i zaczynało wnikać głęboko między uda, jakby ktoś wsuwał mu w jelita sopel.
– Inni ludzie… rozumiesz, co mam na myśli? Odmienni, tyjący inaczej. W ciemnościach, w cieniu, w zamkniętych skrzyniach.
Drugą dłonią ściągnęła mu bokserki, które opadły na podłogę. Jeszcze mocniej ścisnęła wzwiedziony członek, a każdy ruch jej ręki wzdłuż niego był tak mocny, jakby chciała zedrzeć mu skórę.
– Zawsze z nami byli – szepnęła. – Zawsze się ukrywali i czekali, a teraz są wolni!
Trzymając mocno jego członek, pociągnęła go na łóżko. Czuł się kompletnie bezradny, jakby musiał zrobić wszystko, co mu każe. Położyła się na plecach i szeroko rozłożyła nogi. Nawet w środku miała blade ciało, błyszczące od śluzu.
– Chodź, Frank. Sam wiesz, jak bardzo mnie chcesz.
Zachwiał się i niemal przewrócił na łóżko.
– Bliżej… – wabiła go i ciągnęła ku sobie, a potem wprowadziła go sobie do środka. Jej wnętrze było chłodne i śliskie jak wyfiletowana ryba. Choć było to nieprzyjemne, nie mógł znaleźć w sobie dość siły, aby się wyślizgnąć. Złapała go za pośladki i zaczęła wpychać rytmicznie w siebie, cały czas się przy tym uśmiechając. Niewiarygodne, jak taka szczupła dziewczyna mogła być tak silna. Zmuszała go, by wbijał się w nią coraz mocniej i energiczniej, podkreślając każdy ruch wbijaniem mu paznokci w skórę.
– Teraz jesteś mój, Frank… jesteś moim podopiecznym – dyszała. – Jedno do drugiego, jak chińskie szepty, tak to się odbywa. To tajna wiadomość.
– Boe… ogi… – wyjęczał.
Triumfalnie wciągała go w siebie – raz, raz, raz, raz – z każdym ruchem wyginając plecy, tak że czuł jej uniesioną miednicę, wbijającą mu się w biodra.
Zaczął dygotać. Miał wrażenie, jakby jądra mu zamarzły, zamieniły się w dwie kule lodu, i coś z coraz większą siłą je miażdżyło. Zimno między nogami było niemal nie do wytrzymania, ale równocześnie czuł ogromną potrzebę szczytowania i sam zaczął wbijać w nią członek z takim impetem, jakby chciał ją rozerwać na pół.
Zacharczał, jęknął, prychnął i spuścił się. Czuł, że wypływają z niego grube strumienie zmieszanego z wodą lodu – jeden, drugi, trzeci. Kiedy przestał dygotać, ukląkł ze spuszczoną głową między kolanami Susan Fireman, a ona przeciągać zimnymi palcami po jego ramionach, plecach, biodrach i na koniec ujęła w dłoń jego skurczone jądra.
Opadł na bok i leżał, drżąc jak wyciągnięty z rzeki pies. Susan Fireman odwróciła się do niego, tak że ich twarze były oddalone od siebie o jakieś dziesięć centymetrów – za blisko, aby mógł skupić na niej wzrok.
– Tajna wiadomość – szepnęła.
– Co za tajna wiadomość? Nie rozumiem.
Pocałowała go dwa razy.
– Przynieśli ją taki kawał drogi z domu, w swojej krwi… nie widzisz tego?
– Kto? – wychrypiał. – O kim mówisz?
– Strigoi … tak sami siebie nazywają. Ludzie, którzy nigdy nie umierają.
– Strigoi ?
– Zgadza się. Teraz przynieśli swoją wieść tutaj i możemy im pomóc ją rozpowszechniać. Ty, ja i wszyscy inni, których wybierzemy. Ta wieść nie jest na piśmie, nikt nawet nie może jej wyszeptać. – Uniosła tułów do pionu i popatrzyła na niego z góry. – Za kilka godzin, kochany Franku, też przejdziesz na drugą stronę i wszystko zrozumiesz.
Spróbował podnieść głowę, ale przycisnęła mu ją do łóżka.
– Jeszcze jedno… – powiedziała. – Musimy mieć pewność.
Usiadła na nim okrakiem i przycisnęła go do materaca chłodnymi kościstymi nogami. Zaczęła się przesuwać ku jego głowie, aż jej łydki oparły się o jego barki, a krocze znalazło się nad jego twarzą. Kiedy spojrzał w górę, zobaczył tuż przed oczami blade, bezkrwiste wargi sromowe i przebijające jedną z nich złote kółko. Jego sperma wylewała się, dwie krople spływały po wewnętrznej stronie jej uda.
Читать дальше