Trevor wziął łyk brandy, przez co zachciało mi się pić.
– Z chęcią napiłbym się wody mineralnej albo toniku, jeśli masz – zwróciłem się do niego.
– Nic mu nie dawaj – rzucił Finch głosem nadal pełnym agresji. Trevor machnął bezładnie rękoma, ale po chwili, rzucając Finchowi przepraszające spojrzenie, sięgnął po szklankę i wlał do niej toniku.
– Ro… – powiedział, podając mi szklankę. – Mój drogi przyjacielu…
– Mój drogi wszarzu – odezwał się Finch. Z wdzięcznością przełknąłem napój.
– Wszystko spaprałem wracając do domu kilka dni wcześniej – mówiłem dalej. – Podejrzewam, że po prostu odchodziłeś od zmysłów. W każdym razie byłeś wystarczająco zdesperowany, żeby wysłać do mojego domu grupkę ludzi, mających mnie ponownie porwać. A kiedy im się to nie udało, wysłałeś kogoś innego… – Popiłem i poczułem żółć. – Następnego dnia wysłałeś swoją córkę Jossie.
– Ona nic nie wie, Ro – wtrącił się Trevor.
– Zamknij się – rzucił Finch. – Wodziła go za nos jak chciała.
– Mogła – odparłem. – Przez dzień albo dwa. Trevor miał wrócić w tamtą niedzielę. Ale kiedy oprowadzałeś mnie po swoich stajniach, żeby czymś mnie zająć, powiedziałem ci, że Trevorowi zepsuł się we Francji samochód i wróci we środę lub czwartek. I ponownie uspokoiłem cię, mówiąc, że nie masz się czym martwić, bo już złożyłem wniosek o odroczenie i sam zajmę się rozliczeniem. Sytuacja wróciła do punktu wyjścia, a przyszłość malowała ci się w czarnych barwach.
Finch gotował się ze złości, ale nie zaprzeczał niczemu.
– Zaproponowałeś mi spędzenie dnia na wyścigach z Jossie – ciągnąłem. – I start w wyścigach dla niedoświadczonych koni. Kiedy ktoś mi proponuje start w wyścigach, zachowuję się jak głupiec. Po prostu nie potrafię odmówić. Musiałeś wiedzieć, że Notebook nie umie właściwie skakać. Kiedy jechałeś na Grand National, miałeś pewnie nadzieję, że z niego spadnę i złamię sobie nogę.
– Kark – powiedział mściwie i widać było, że to nie żarty.
– Twoi ludzie musieli tam czekać na wszelki wypadek, gdybym wyszedł cało z wyścigu, co rzeczywiście się stało – kontynuowałem. – Pojechali za nami do pubu, gdzie jadłem kolację zjossie, a potem za mną do motelu, gdzie chciałem zatrzymać się na noc. Twoja druga próba porwania mnie była o tyle skuteczniejsza, że nie udało mi się uciec. A kiedy Trevor wrócił do kraju, zadzwoniłeś do Scotland Yardu i policja mnie uwolniła. Właściwie wszystkie twoje wysiłki doprowadziły do osiągnięcia pożądanych rezultatów, bo wtedy nie zobaczyłem ani strony i ani jednej pozycji z ksiąg Axwood Stables…
Wróciłem myślami do przeszłości i sprostowałem to stwierdzenie:
– Nie widziałem nic oprócz księgi drobnych wydatków, którą sam mi dałeś. A spodziewam się, że były tam szczegółowe dane na twój własny użytek, więc były prawdziwe, a nie odpowiednio spreparowane i zmyślone dla celów kontroli. Zostawiłem ją w samochodzie razem z moimi innymi rzeczami i zabrałem ze sobą do biura, kiedy wróciłem w zeszły piątek. Jeszcze w sobotę ciągle tam była. To właśnie w sobotę rano wydobyłem księgi Axwood i przestudiowałem je, po czym zrobiłem kserokopie.
– Ale dlaczego, Ro? – spytał Trevor z wyraźną frustracją w głosie. – Co sprawiło, że myślałeś… Dlaczego pomyślałeś o Williamie?
– Pośpiech – wyjaśniłem. – Bezwzględny pośpiech i czynniki czasowe. Rozumiesz, kiedy byłem na lodzi, myślałem, że porwano mnie z zemsty. W takiej sytuacji przyszłoby to do głowy każdemu księgowemu, który przyczynił się do pogrążenia jakiegoś oszusta. Szczególnie kiedy komuś bezpośrednio grożono, twarzą w twarz, jak to wobec mnie czynił Connaught Powys czy wcześniej Ownslow i Glitberg, a później również inni. Ale kiedy uciekłem i wróciłem do domu, upłynęło bardzo mało czasu i już ponownie znalazłem się w zagrożeniu. Po prostu na mnie polowano. I upolowano. Więc za drugim razem, tydzień temu, w furgonetce zacząłem myśleć… że być może to nie jest zemsta, tylko środek zapobiegawczy, a potem to już była tylko kwestia dedukcji, eliminacji, w sumie raczej nudne rzeczy. Ale miałem do dyspozycji długie godziny… – Bezwiednie przełknąłem ślinę, kiedy to sobie przypomniałem. – Miałem wiele godzin, podczas których mogłem myśleć o moich wszystkich potencjalnych porywaczach, i miałem czas na wyciągnięcie wniosków. Więc potem, w sobotę rano, poszedłem do biura, kiedy miałem je całe do swojej dyspozycji, i sprawdziłem.
Finch odwrócił się do Trevora, szukając chłopca do bicia.
– Dlaczego, do cholery, trzymałeś te księgi tam, gdzie miał do nich dostęp? Dlaczego nie zamknąłeś ich w jakimś cholernym sejfie?
– Mam klucz do sejfu – odparłem sucho.
– Chryste! – Wzniósł ręce ku górze w gwałtownym, wybuchowym i niepotrzebnym geście. – Dlaczego nie zabrałeś ich do domu?
– Nigdy nie zabieram ksiąg do domu – wyjaśnił Trevor. – Poza tym powiedziałeś mi, że Ro jedzie w sobotę na wyścigi, a w niedzielę wyjeżdża z Jossie, więc nie mamy się czym martwić. Poza tym przecież żadnemu z nas nie przyszło do głowy, że on wie… czy się domyśla.
Finch zwrócił swoją zrozpaczoną twarz w moją stronę.
– Jaka jest twoja cena? – spytał. – Ile? Nie odpowiedziałem.
– William… – zaprotestował Trevor.
– On musi czegoś chcieć – nie dawał za wygraną Finch. – Dlaczego on nam to wszystko mówi, zamiast iść prosto na policję? Bo chce zawrzeć z nami układ, i tyle.
– Nie chcę pieniędzy – powiedziałem.
Finch nadal wyglądał jak piorun uwięziony w skórze i kościach, ale nie ciągnął tego tematu. Wiedział, zawsze wiedział, że to nie była kwestia pieniędzy.
– Skąd wziąłeś ludzi, którzy mnie porwali? – spytałem.
– Wiesz tak dużo. Możesz się, do cholery, dowiedzieć.
Wynajem zbirów, pomyślałem cynicznie. Ktoś gdzieś wiedział, jak wynająć odpowiednie typy. Policja mogłaby się tego dowiedzieć, gdyby chciała, pomyślałem. Nie będę sobie zawracał tym głowy.
– Czy za drugim razem powiedziałeś im, żeby mnie nie bili, żeby nie zostawić śladu? – spytałem.
– I co z tego?
– Powiedziałeś? – nie ustępowałem.
– Nie chciałem, żeby policja poważnie się zainteresowała tą sprawą – odparł. – Żadnych śladów. Nie mieli nic kraść. Chciałem, żeby sprawa nie była priorytetem dla policji.
Ciosy pięści i butów były rezultatem prywatnej inicjatywy, pomyślałem. Zapłatą za to, że musieli się za mną uganiać. Nie wypełniali rozkazów z góry. Wydaje mi się, że na swój sposób byłem zadowolony, choć czułem pewną gorycz.
Uznałem, że wybrał magazyn dlatego, że trudno byłoby w pośpiechu znaleźć bezpieczniejsze miejsce. I dlatego, że spodziewał się, iż to tym bardziej skieruje moje podejrzenia na Glitberga i Ownslowa i on w ogóle nie przyjdzie mi do głowy.
– Cóż… – rzekł Trevor. – Co… co zamierzasz teraz zrobić?
Nikt nie zdążył jednak mu odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy odgłosy kół na żwirze. Trzasnęły drzwi samochodu.
– Czy zostawiłeś frontowe drzwi otwarte? – spytał Trevor.
Finch nie musiał odpowiadać. Zostawił. Kilka par stóp wpadło do domu, przebiegło przez hol i skierowało się prosto do zacisza.
– No to jesteśmy – rzekł mocny głos. – Zabierajmy się do roboty. Na twarzy Fincha zabłysło uczucie triumfu i uśmiechnął się do nowo przybyłych, którzy wpadli z impetem do pokoju. Glitberg. Ownslow. Connaught Powys.
Читать дальше