- Mamy pytanie o skrzypce, na których grala…
- Skrzypce? Nasza mama kupila je w sklepie we Wroclawiu. Lata temu. Na gwarancji juz pewnie nie sa.
Hmmm… Nie wiem, co jeszcze móglbym powiedziec. Chyba czeskie…
- A te drugie?
- Jakie drugie? - Popatrzyl na nie zaskoczony. - Zuzanna ma jeszcze jakies inne skrzypce?
Wymienily spojrzenia.
- Takie ciemne, stare, w czarnym futerale - powiedziala Stanislawa.
- Nawet nie wiedzialem, ze ma cos takiego. - Rozlozyl rece. - Skad je wytrzasnela?
- Tego nie wiemy - odparla Katarzyna. - Ale spróbujemy sie dowiedziec. Bo chyba maja zwiazek z jej… problemem. A na razie chcialybysmy pogadac z jej kumpela Paulina.
- Juz jest po lekcjach, prawda? Zapewne siedzi w sklepiku z dywanami i wykladzinami.
Na kasie. No wiecie, rodzicom pomaga.
*
Nim odnalazly sklepik, bylo juz po piatej. Niebo zaciagnelo sie paskudnymi deszczowymi chmurami.
Weszly do ciemnego wnetrza, zastawionego belami rozmaitych wykladzin. Odnalezienie w tym labiryncie mlodej sprzedawczyni zajelo im dluzsza chwile.
- Czym moge paniom sluzyc? - zapytala drobna, ladna blondyneczka.
- Prowadzimy cos w rodzaju dochodzenia - powiedziala Katarzyna.
- Na policjantki raczej panie nie wygladaja. - Dziewczyna usmiechnela sie niepewnie. - A jesli urzad skarbowy, to z moim tata prosze rozmawiac.
- Mówie „cos w rodzaju dochodzenia”. - Katarzyna mogla wprawdzie wyciagnac swoja stara legitymacje CBS, ale uznala, ze w tym przypadku nie bedzie to konieczne. - Próbujemy ustalic, co sie stalo Zuzannie. Bylas ponoc jej najlepsza przyjaciólka.
- Aaaa… Zuzannie. Nie bylam, tylko nadal jestem jej najlepsza przyjaciólka! Nawet jesli ostatnio uwazala inaczej.
- No dobrze. Zatem chcemy uslyszec twoja opinie…
- Zwariowala… - dziewczyna odruchowo sciszyla glos.
- Tak, ale zastanawia nas przyczyna. Powiedz, robila ostatnio cos dziwnego? Jakies nowe znajomosci, nowe zainteresowania? Spróbuj cofnac sie myslami tak o rok… Czy cos sie zmienilo w jej zyciu?
- W zasadzie nie. Tyle ze ostatnio duzo grala na skrzypcach. Dawniej miala jakby wiecej czasu, teraz mówila cos o kryterium dziesieciu tysiecy godzin…
- Dziesiec tysiecy godzin? - nie zrozumiala Katarzyna.
- Podobno zeby osiagnac wirtuozerie w grze na skrzypcach, trzeba spedzic na cwiczeniach okolo dziesieciu tysiecy godzin, zanim przekroczy sie dwudziesty rok zycia - wyjasnila Stanislawa. -
Slyszalam o tym.
- Hmm… Czyli wiecej cwiczyla. Cos jeszcze sie wydarzylo? Cos dziwnego, niepokojacego, co moglo nia wstrzasnac?
- Umarl taki staruszek, Olgierd sie nazywal. Czasem mu pomagala, no wiecie, zakupy robila, sprzatala, listy z poczty odbierala i tak dalej. Samotnie mieszkal, cala rodzina gdzies sie rozjechala po swiecie, tylko na wakacje wpadali. Miala z tego niby troche grosza, bo jej dawal po pare euro za pomoc, ale tak mi sie wydaje, ze to raczej charytatywnie robila. No i raz poszla zaniesc mu zakupy i znalazla go niezywego. Na podlodze lezal. Rozumiem, pewien szok to jest, ale chyba nie na tyle, zeby od tego zwariowac? Choc z drugiej strony ona delikatna i wrazliwa byla…
- Czy wiesz, skad wziela stare skrzypce, takie ciemne, prawie czarne i z rzezbionym koncem? -
zapytala Katarzyna.
- O, to ona miala takie? Bo w szkole na akademiach grala na zwyklych, brazowych… Nie pokazywala mi tamtych, ale jak wspomnialam, ostatnio spotykalysmy sie raczej sporadycznie.
- Na wszelki wypadek moze zapiszmy sobie adres tego staruszka.
- Adresu nie znam, ale wytlumacze, który dom, a jeszcze lepiej planik paniom narysuje.
*
Lalo jak z cebra. Wycieraczki auta z trudem nadazaly zbierac wode z szyb.
- Masz jakas teorie? - zapytala Katarzyna.
- Spisek.
- To znaczy?
- Chlopak Zuzanny i jej serdeczna przyjaciólka. Poniewaz nie ma dla nich czasu, nudza sie i nawiazuja plomienny romans. Zostaja przez nia nakryci in flagranti nago na sianku. Straszliwy szok, którego doznaje…
- Nie zgrywaj sie - poprosila eks-agentka.
- Wszystkie nici zbiegaja sie w jednym punkcie. Z tym instrumentem wiaze sie jakas tajemnica -
rozwazala Stanislawa. - Moze jesli poznamy jego pochodzenie, wpadniemy na jakis trop?
- Zacznijmy od samego poczatku. Skad go wziela? - Katarzyna poskrobala sie po nosie.
- Siedemnastowieczne skrzypce nie rosna na drzewach.
- Przed wojna to byl bardzo bogaty obszar. Dluzszy czas ta czesc Slaska byla bezpieczna przed nalotami aliantów, wiec dotarlo tu wielu uchodzców. Uciekinierzy zabierali ze soba to, co bylo dla nich najcenniejsze. Miejscowi tez zwozili z wojny rozmaite lupy. Potem Niemcy uciekli, czesto porzucajac wszystko lub niemal wszystko. Po wojnie zabezpieczono tu na przyklad dziela sztuki skradzione w polowie Europy. A przeciez zaraz po zajeciu terenu grasowaly tu cale bandy szabrowników. Porzucone skrzypce sprzed czterystu lat? Nie da sie tego wykluczyc - rozwazala alchemiczka.
- Teoretycznie tak, ale nie przelezaly kilkudziesieciu lat na strychu czy w piwnicy. Ktos je mial w domu, moze na nich grywal. Raczej nikomu nie pokazywal, bo wczesniej czy pózniej jakis znajomek zachecil by go do pokazania ich fachowcom. Jak dodamy jedno do drugiego, to sklada sie w sensowna calosc!
- Tylko jak niby moglybysmy przesledzic ich historie? Bo wydaje mi sie, ze bez tego nie wyjasnimy sprawy. Ten instrument nie nabral dziwnych cech z dnia na dzien.
- Jest jeden czlowiek, który zawodowo grzebie w tajemnicach przeszlosci. Ma podobno talent i intuicje, nieomal szósty zmysl - wyjasnila Katarzyna. - Oczywiscie jemu podobnych jest wiecej, ale on uchodzi za najlepszego. Taki Sherlock Holmes…
- Zaciekawiasz mnie…
- Poznalam go kiedys, gdy jeszcze pracowalam w Warszawie. Wiesz, sluzby czasem potrzebuja informacji, które tak na co dzien sa calkowicie zbedne. Dlatego prowadzi sie tajny rejestr rozmaitych swirów, hobbystów, którzy, dajmy na to, przez dwadziescia lat zglebiali sekrety paleoawionautyki czy meandry ewolucji przodków naszego konia…
- Hmmm…
- Tak to bywa. Siedzi sobie zdziwaczaly staruszek. Nudzi mu sie na emeryturze, wiec chodzi do biblioteki i czyta ile wlezie. Albo trafi sie nastolatek, który chce sie wyróznic z tlumu. Szuka sobie elitarnego hobby. Skupi sie taki na jednym wycinku danego zagadnienia. Moze nie wiedziec, ile krajów liczy Unia Europejska, moze w szkole zbierac same lufy, ale systematyke owadów blonkoskrzydlych ma w jednym palcu. Sluzby lubia sobie takich wyhaczyc i dodac do spisu. A jesli zajdzie potrzeba, zeby dyskretnie sprawdzic, do jakiego ptaka nalezy konkretne piórko znalezione na miejscu zbrodni, to wiadomo, kogo zapytac.
- Rozumiem. Czyli znalezliscie pasjonata grzebiacego zawodowo w tajemnicach przeszlosci i zrobiliscie sobie z niego tajnego wspólpracownika?
- Jesli juz, to osobowe zródlo informacji… Nie do konca. Ludzie sa rózni. Jedni chetnie pogadaja z gliniarzem, inni jak ognia boja sie kontaktów ze sluzbami. Dlatego czasem najlepiej pracuja ci, którzy nie wiedza, ze cokolwiek dla nas robia. Chwytasz?
- Jasne.
- A tu problem jest odwrotny, ja juz z nim kiedys wspólpracowalam. Koles wie, ze jestem z CBS. To znaczy chyba nie wie, ze juz nie jestem… Musze sie tylko zalogowac i z nim pogadac. Ale to najlepiej po kolacji.
*
Kurczak doprawiony czosnkiem i ziolami, zasmazony z mloda cukinia wprawil obie dziewczyny w stan glebokiego zachwytu. Zuzanna dluzsza chwile siedziala nieruchomo, a potem tez zaczela jesc.
- Maja juz panie jakas koncepcje? - zapytala gospodyni.
- Owszem - skinela glowa Stanislawa. - Wydaje nam sie, ze caly problem zaczal sie z chwila, gdy Zuzannie wpadly w rece bardzo stare skrzypce.
- Ona miala jakies inne poza tymi, na których grala na co dzien!?
- Owszem. Mysle, ze jest szansa ustalic, skad je wytrzasnela. Licze, ze gdy poznamy historie instrumentu, znajdziemy tez przyczyne choroby i moze odgadniemy sposób przywrócenia dziewczyny do normalnego stanu.
Читать дальше