- To nie takie proste - westchnela jej kuzynka. - Ale generalnie o to mniej wiecej chodzi. O
zrównowazenie zla i dobra. O zatarcie zlej przeszlosci… O milosc i radosc, która daje budowanie nowego domu, chocby na ruinach starego. Tu nikt tego nie zrobil.
- Mój dom raczej nie byl w zaden sposób wykorzystywany przez SS czy gestapo - zaczal Zdzislaw. - W
kazdym razie nie natrafilem tu na zadne podejrzane slady. Nie ma w piwnicy wzmocnionych drzwi ani inicjalów wiezniów wydrapanych na scianach.
- Plantowalismy podwórze, zdjelismy prawie metr ziemi, nigdzie nie pojawily sie ludzkie kosci -
dodala pani Celina. - Do wyrobisk jest stad spory kawalek.
- To mogla byc juz strefa chroniona wokól obozu - rozwazala Katarzyna. - Mogli tu kwaterowac esesmani, straznicy. Moze wracali tu po „pracy”, odkladali pistolety na stól, wyciagali wódke, zeby zagluszyc pamiec wlasnych czynów. Ale mogli tez robic gorsze rzeczy.
- Hmm… Wykluczyc sie nie da - mruknal mezczyzna. - Burzycie mi spokój… Nigdy nic mi tu nie stukalo, zadnych trzasków, zadnych duchów. Normalny, czysty budynek.
- Przykro mi - rozlozyla rece Stanislawa. - Szukamy wyjasnien. W takich miejscach po prostu latwiej o rózne dziwne manifestacje.
- Proboszcz byl na koledzie, poswiecil dom. Potem jeszcze ten diecezjalny egzorcysta uzyl poswieconej kredy i zostawil medalik swietego Benedykta. Powiesilam nad drzwiami - odezwala sie gospodyni.
- To dobrze.
- Jakbysmy zrobili to wczesniej, to nic by jej sie nie stalo?
- Nie wiem. Trudno odpowiedziec na takie pytanie. Mozemy sie troche rozejrzec? - zapytala Stanislawa. - Szczególnie interesuje mnie jej pokój.
- Jasne. - Zdzislaw wzruszyl ramionami. - Prosze wszedzie grzebac sobie do woli.
- No nie wiem - mruknela Katarzyna, gdy szly po schodach na pietro. - Tak buszowac w cudzych rzeczach, zwlaszcza gdy wlascicielka zyje…
- Tak, zyje, ale co to za zycie? A moze trafimy na jakis slad… I bedziemy mogly jej pomóc. Uczyli cie czegos o robieniu rewizji i szukaniu skrytek?
- Tylko pobieznie.
- No cóz, ja zazwyczaj bylam po drugiej stronie, to znaczy kombinowalam, jak rózne rzeczy schowac, zeby nie zostaly znalezione. Zobaczymy, co wyjdzie, gdy polaczymy sily.
- Ja jade do pracy! - zawolala z dolu pani Celina. - Ale maz, gdyby byl potrzebny, ze wszystkim wam pomoze.
*
Pokój dziewczyny byl urzadzony nawet ladnie. Lózko udajace antyk, szafy, biurko, komputer, komódka.
Stary rzezbiony kredens nadawal pomieszczeniu uroku. Dziewczyna nie trzymala na parapecie kwiatków, nie hodowala kanarka, wszystko bylo sterylnie czyste. Sciany straszyly bialymi polaciami. Tylko nad drzwiami wisial samotny swiety obrazek.
- Jakos tu troche zbyt porzadnie - mówila alchemiczka, wodzac wzrokiem po wnetrzu.
- Obsesja sprzatania…?
- Niewykluczone.
Eks-agentka podeszla do lózka i ostroznie spróbowala poruszyc wszystkie galki wienczace szczyt mebla. Zajrzala pod parapet, sprawdzila, jak jest osadzony. Stanislawa po kolei pociagala za wszystkie podejrzane elementy ozdobnego kredensu. Katarzyna wysunela szuflade komody. Przegrzebala pobieznie majtki i staniki, potem przyjrzala jej sie od spodu. Odczepila przyklejona tam koperte formatu A4. Wewnatrz byly dwie pocztówki ozdobione serduszkami i kilka zdjec jakiegos klasowego przystojniaka oraz czterdziesci zlotych w banknotach.
- Jakby nie tego szukalam - mruknela i wsadzila znalezisko na miejsce.
- A czego szukasz? - zapytala Stanislawa.
- Dziewczyna czyms sie zalatwila. Zaczynam od najprostszych wyjasnien. Narkotyki, psychotropy, leki. Sa srodki, które stosuje sie bezpiecznie u zwierzat, a które u czlowieka moga wywolac psychozy czy zaniki pamieci. Niestety, spoleczne przyzwolenie na cpanie jest duze. W dodatku ludzie truja sie róznymi paskudztwami, które maja cudownie przyspieszyc utrate wagi. Pomyslalam sobie wlasnie, ze moze to, co widzielismy, jest skutkiem jakiegos nieudanego eksperymentu z uzyciem tak zwanych zakazanych substancji.
- Ciekawa teoria - pochwalila Stanislawa.
Odsunela szafe od sciany. W tylna scianke wbito gwozdzik, na którym wisiala kolejna koperta. W tej bylo piecset osiemdziesiat euro w banknotach o niskich nominalach i dwiescie zlotych, tez drobnymi.
- Cos tam sobie uciulala. - Alchemiczka wzruszyla ramionami. - Nawet przyzwoita kwota. Ale jak na razie nic, co potwierdzaloby twoja teze. Ani strzykawek, ani narkotyków. Nie ma nawet literatury na ten temat. - Omiotla regal spojrzeniem, a potem zaczela wysuwac ksiazki i zagladac, czy czegos nie ukryto za nimi.
- Jakby cpala, toby nie uciulala - mruknela Katarzyna. - Narkotyki to bardzo kosztowne hobby…
Potrafia w rok zjesc dom i samochód. Znalam taki przypadek. Chlopak odziedziczyl duze mieszkanie w centrum. Sprzedal, pieniadze wlozyl na konto. Wyliczyl, ze z samych odsetek starczy mu na zycie i zeby sobie czasem przycpac. Zanim zaliczyl zloty strzal, byl juz bez grosza…
Znalazly jeszcze schowane za szafka pudelko, a w nim fikusne koronkowe majteczki, nigdy niezalozone, z fabryczna metka.
- Moze prezent od tego kolesia ze zdjecia - zadumala sie eks-agentka. - Ale chyba do rozbieranej randki nie doszlo, nawet nie rozpakowala.
- Tu juz raczej nic nie znajdziemy - westchnela Stanislawa. - Chyba ze rzeczy bardziej trefne zakopala w lesie. Która godzina? - zapytala, patrzac na plan lekcji naklejony nad biurkiem.
- Dwadziescia po jedenastej.
- Lec do gospodarza, pozycz kluczyki od bramy i odpalaj auto. Zapytaj, do którego liceum chodzila jego siostra.
- Przystojniak ze zdjecia w kopercie?
- No wlasnie… Jesli plan nie ulegl zmianie, za czterdziesci minut koncza lekcje. Mam ochote chwile z nim pogadac.
*
Zaparkowaly tak, by móc obserwowac wyjscie ze szkoly. Poniemiecki budynek byl ciezki i przysadzisty. Otynkowanie na zólto nie poprawilo wygladu, a dostawiona obok sala gimnastyczna do reszty zaburzyla proporcje.
Nie czekaly dlugo. Przystojniak wyszedl wraz z innymi. Prawde powiedziawszy, w rzeczywistosci wygladal o polowe mniej przystojniacko, fotograf, który wykonal znalezione zdjecie, odwalil kupe roboty, by go ladnie ustawic, doswietlic i upozowac… Uczniowie chwile jeszcze sie zegnali.
Wreszcie chlopak ruszyl ulica.
- Wyprzedz go i zatrzymaj sie przy krawezniku - polecila Katarzyna. - Tylko jeszcze chwila, zeby nikt z jego znajomych tego nie widzial. To wprawdzie bez znaczenia, ale bedzie wygladalo bardziej prawdopodobnie. Aresztowan dokonuje sie przewaznie tak, zeby nie bylo swiadków.
- Tylko go nie strasz za bardzo.
- Zobaczymy.
Katarzyna wysiadla z auta i ruszyla w strone chlopaka. Na jej widok przystanal zaskoczony.
- Moge zajac piec minut? - zapytala. - Chcialabym porozmawiac na temat Zuzanny…
- Eeee… - Strzelil sploszonym spojrzeniem na boki.
- Przebiegam sto metrów w jedenascie sekund - poinformowala go spokojnie. - Ale po co biegac, jesli wystarczy strzelic uciekajacemu w lydke. Zreszta nie bedziesz chyba uciekal, bo i po co?
- Ale ja nic… Pani z policji? Mam wujka adwokata w Walbrzychu - baknal. - Czy mam po niego zadzwonic, czy jak? Nigdy nie bylem jeszcze aresztowany - dodal tonem usprawiedliwienia.
Ugotowany, podsumowala go w myslach Katarzyna.
- Oj tam, zaraz aresztowany, nie przesadzajmy. Potrzebujemy tylko kilku informacji -
powiedziala spokojnie.
- To moze nieoficjalnie… - Wygladalo, ze troche sie odprezyl.
- Zapraszam do auta.
Posadzila go z tylu, podjechaly na parking.
- Próbujemy rozwiklac sprawe twojej przyjaciólki Zuzanny - powiedziala Stanislawa, zaciagajac reczny hamulec.
- Zwariowala… - baknal chlopak. - Czemu to interesuje sluzby!?
- Tajemnica panstwowa - odparla Katarzyna.
- Yyy… no tak…
- Na poczatek powiedz nam, co konkretnie was laczylo. - Otworzyla notatnik i udawala, ze skonfrontuje informacje z notatkami z wczesniejszych przesluchan.
Читать дальше