Wiktor Suworow - Złoty Eszelon
Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Suworow - Złoty Eszelon» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Юмористическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Złoty Eszelon
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Złoty Eszelon: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złoty Eszelon»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Złoty Eszelon — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złoty Eszelon», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Alichanie Ibrahimowiczu, przejęcia ładunku można dokonać tylko pod Wołgogradem. Skoro to jest pociąg wojskowy – będą potrzebne śmigłowce i tak dalej. Ale z Odessy do Moskwy pociąg może jechać także inną trasą.
– To zróbcie tak, żeby nie pojechał inną. Co to jest kolej? Czytasz gazety? Kolej to arteria kraju. Łatwo ją przeciąć. Do tego nie potrzeba śmigłowców. Jasne?
– Jasne, Alichanie Ibrahimowiczu!
– Mądry z ciebie chłopiec.
Resztę wieczoru Alichan spędził w swoim haremie. Fatima, wesołe dziecko, tak go rozruszała, że zapomniał o przeklętej wątrobie.
Sańka, jak zawsze, budził się powoli po drugiej filiżance kawy. Trzymał ją delikatnie jak kanarka i krzywił się, słysząc dźwięki porannej muzyki, którą Krewniak puścił dzisiaj zbyt głośno. Siedząc w przytulnym starym fotelu, Sańka popatrywał jak Krewniak ćwiczy hantlami; wreszcie senność minęła i Sańka odzyskał swój zwykły refleks.
Nie śpieszył się jednak i rozpoczął rozmowę dopiero wtedy, gdy Krewniak zrobił szpagat i jął ćwiczyć skłony, trykając brodą w podłogę.
– Krewniak, mój chłopcze, zdaje mi się, że o czymś myślisz. A rano to szkodliwe dla zdrowia.
– Coś ty, wujku Sania, ja przecież nic nie mówię! – wybuchnął Krewniak, zbierając z podłogi swoje kolana i stopy.
– Byłbym złym wujem, gdybym czekał, aż zaczniesz mówić, dzieciątko moje najmilsze. To niedobrze, kiedy chłopiec ma sekrety przed wujkiem.
– Jakie znowu sekrety, wujku Sania!
– I kiedy chłopiec się wypiera – to też nieładnie. Od tego uszy pieką. No, idź, przejrzyj się w lustrze! Aha, na toaletce leży cukierek, specjalnie dla ciebie. Przeczytaj, co jest napisane na papierku!
Krewniak rzucił się we wskazane miejsce i odczytał złamanym głosem:
– „Skończ z tym”… Zawsze robisz podpuchy, wujek! Skąd się dowiedziałeś? Przecież dopiero przedwczoraj…
– Dla was, moczymordów, może i przedwczoraj, a ja o tej melinie wiedziałem już miesiąc temu. Więc bierz swój kefir i chodź tutaj. Przejrzałem twoje myśli, jak widzisz. Poznaj teraz moje. Bądźmy naiwni i bezinteresowni jako dzieci, mój chłopcze, a nasze będzie królestwo niebieskie. Czego cię uczyli w szkole? Oto treść zadania: już przeszło rok działają w Moskwie nielegalne spółdzielnie ochroniarskie. I nawet się specjalnie nie ukrywają. Oraz tacy soliści jak ty. Zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi rośnie, na zarobki nikt się nie uskarża. I w sytuacji, kiedy wszystko się tak świetnie układa, pojawiają się faceci z inicjatywą. No i ci towarzysze chcą nie wiadomo po co zrzeszyć wszystkich ochroniarzy w jakimś związku zawodowym, noszącym nazwę popularnych cukierków. A teraz pytanie: po co? No, Krewniak, rusz głową!
Krewniak podrapał się po potężnym karku i posłusznie wytężył umysł.
– No, robota jest ciężka i niebezpieczna, to jakby to było bez organizacji? Znowu zarobki będą gwarantowane, nikt człowieka nie wyślizga.
– A więc, mój chłopcze, chodzi o pieniądze?
– No, nie tylko o pieniądze. Współpraca i w ogóle…
– Wobec tego, moje dziecię, rozpatrzymy oba te aspekty. Przerabiałeś w szóstej klasie prawo zachowania energii? Uczono cię w radzieckiej szkole, że nic nie bierze się znikąd? Forsa także! Wszystkie związki zawodowe utrzymują się z pieniędzy swoich owieczek. W takim związku potrzebni są biurokraci, kierownicy, i wszyscy chcą jeść, a pasza jest dzisiaj droga. To zaś oznacza, że statystyczna owieczka zawsze daje więcej, niż otrzymuje. No, a takie gwiazdy jak ty – o wiele więcej. Przyswajasz?
– Aha. A co to jest aspekt, wujku Sania?
– To coś takiego jak kolanka u dziewczyny: żeby dojść do sedna, możesz złapać albo za jedno, albo za drugie. I właśnie drugi aspekt nazwałeś współpracą. Jak to sobie wyobrażasz, jeżeli ty ochraniasz mnie, a twój kolega ze związku jakiegoś reketiera, co? Może ta wasza współpraca związkowa doprowadzi do tego, że w ogóle nie będzie bójek? Tylko komu wtedy będą potrzebni ochroniarze? A może dla utrzymania stałego poziomu zarobków zamierzacie spuszczać łomot nawzajem swoim klientom?
– Ależ skąd, wujku Sania, po co?
– Skoro po nic, to rusz głową: komu byłby na rękę taki związek zawodowy? Milczysz. No to słuchaj. Jest taka instytucja, nazywa się KGB. Przypomnij sobie popularne dowcipy i podziękuj Bozi, że znasz tę instytucję tylko z kawałów. Jak, twoim zdaniem, ci ludzie mają się wpisać w pierestrojkę i w ogóle w całą tę sielankę, skoro ich zadanie jest takie jak dawniej: żeby nikt nie ćwierkał bez pozwolenia? Rozmaite stowarzyszenia wyrastają jak grzyby po deszczu, wszystkich tych ludzi nie da się posadzić za kratki – więc co robić? To się rozumie samo przez się – trzeba się pchać do tych stowarzyszeń, do ich zarządów, a jeśli się nie uda – tworzyć własne, o takiej samej nazwie i o przeciwstawnych celach, albo, jeszcze lepiej, zorganizować coś własnego, wykorzystując istniejący materiał. Taki na przykład jak wasz związek zawodowy.
– A po co im to, wujku Sania?
– A po to, że oni właśnie zaczną kierować, a wy będziecie im składać sprawozdania: kto dla kogo pracuje, ile zarabia. I kogo bije po mordzie. Jako członkowie związku zawodowego będziecie im płacić składki, a jako szpicle…
– Ostrożnie ze słowami, wujku Sania!
– A potrafisz znaleźć inne określenie? Przecież wszystkich was będą mieli jak na dłoni – i przy okazji nas także! Też mi ochroniarze! Nie, Krewniak, nie niszcz moich uczuć rodzinnych, które z takim trudem wypracowałem! Nie po to stworzyłem nasze pokrewieństwo, nie po to cię zameldowałem w tym mieszkaniu i wyreklamowałem z wojska, żebyś zakablował wujka Sanię, nie wiedząc co czynisz. I pamiętaj, że choćby te jołopy w związku zarabiały nie wiadomo ile, wujek Sania da ci dwa razy więcej przez pamięć o swojej zmarłej, nigdy nieistniejącej siostrzyczce. Umówmy się, że w tym miejscu oczy wezbrały mi łzami. Jedz bułeczkę, grzeszniku!
Rozdział 5
W jaki sposób Zubrow wszedł do trzynastej kompanii, nikt nie miał pojęcia. Ale jego wyjście zauważono. Zubrow wyszedł z trzynastej kompanii i zaczęły się dziać cuda. W ślad za nim wysypało się na plac ze trzystu chłopa, ustawili się plutonami, zagrzmiała muzyka i cała rezerwa zaczęła wymachiwać rękami i nogami. I to nie byle jak, ale do taktu, rytmicznie. Plutonowi pokrzykiwali w najlepsze. Przez jakieś dwie godziny zamiast obiadu ćwiczyli musztrę, a potem każdy plutonowy ćwiczył swój pluton wedle własnych zasad: jeden – padnij-powstań, drugi – czołgać się brzuchem po asfalcie (a brzuszki rezerwy już znowu zrobiły się wrażliwe), trzeci kazał biegać w maskach przeciwgazowych. I grzmiały żołnierskie pieśni o taczance i o trzech pancernych, którzy dali odpór podstępnemu wrogowi. I łomotały żołnierskie buty. I słychać było szczęk saperek, bagnetów i kolb – tak zajadły, jakby ćwiczyli najbardziej agresywni pierwszoroczni.
Pod wieczór po brygadzie rozeszły się pogłoski, że rezerwa postanowiła się zemścić na dowództwie, stosując nowy, dotychczas nieznany sposób. Krążyły też inne wieści. Mówiono o masowej psychozie, o wpływie narkotyków, o szkodliwych skutkach wojny afgańskiej, które będą się odbijać nawet w piętnastym pokoleniu specnazowców. Wspominano o odpowiedzialnym zadaniu rządowym, o tajemniczym ładunku. Dziwki, nagle porzucone przez rezerwę, przyniosły z portu plotki o mydle. To zrodziło nową dziwaczną pogłoskę, jakoby rezerwiści po pijanemu zeżarli jakieś zagraniczne mydło, biorąc je czort wie za co. Te same dziwki wyniosły z brygady na miasto wstrząsające rewelacje o masowej psychozie wśród rezerwy, o magicznej sile nowej aparatury, sprowadzonej z zagranicy, za pomocą której to aparatury niejaki pułkownik Zubastow (vel Zubrastow) zmusza tłumy krnąbrnych ludzi, by robili to, co jemu, Zubiejewowi (vel Zachwarastujewowi) przyjdzie do głowy. Cudowna aparatura w jakiś sposób wiąże się z mydłem. Albo jest mydłem napędzana, albo po prostu zagraniczna nazwa aparatury brzmi podobnie jak rosyjskie słowo „mydło”. Plotce o tajemniczym pułkowniku, kierującym psychiką niepokornych, przeciwstawiano pogłoskę o zupełnie innym pułkowniku, skromnym i łagodnym, który jeździ tylko tramwajami i któremu sam Misza-prorok przepowiada wielką przyszłość. Dwie pogłoski współistniały pokojowo przez parę dni, po czym zlały się w jedną, obrosły bardzo wiarygodnymi szczegółami i od tej chwili stały się już faktem, który gotowe były potwierdzić tysiące świadków, utrzymujących, że widzieli wszystko na własne oczy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Złoty Eszelon»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złoty Eszelon» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Złoty Eszelon» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.