Wiktor Gomulicki
Wspomnienia niebieskiego mundurka
Pamięci Bronisława Dembowskiego, towarzysza lat chłopięcych, urodzonego w Pułtusku, zmarłego w Zakopanem, te wspomnienia dni razem przeżytych poświęcam
W. G.
Największą dla piszącego pociechą, a częstokroć i jedyną za pracę nagrodą, jest przeświadczenie, że jego książka zdobyła sobie życzliwość czytelników i w sercach ich przyjazne zbudziła echo.
Tej pociechy doświadcza i tą nagrodą szczyci się autor Wspomnień Niebieskiego Mundurka , przygotowując do druku trzecieswej pracy wydanie.
Radość największą sprawia mu myśl, że oto, dzięki serdecznej nici, nawiązanej pomiędzy autorem a czytelnikami zatarła się – przynajmniej ideowo – różnica dzieląca młodzież dzisiejszą od tamtej, która żyła, ślęczała nad książkami, swawoliła i pierwszych trosk o przyszłość swą doświadczała przed laty kilkudziesięciu.
Gdy Wspomnienia ukazały się po raz pierwszy, młode pokolenie uczących się przygniatała jeszcze groza tylko co minionej epoki apuchtinowskiej 1 1 epoka apuchtinowska – tzw. noc apuchtinowska, polityka rusyfikacji wprowadzona w Królestwie Polskim po upadku powstania styczniowego. Pomysłodawcą tej polityki był Aleksandr Apuchtin, rosyjski kurator warszawskiego okręgu szkolnego. [przypis edytorski]
. Mimo że cisnąca nas wszystkich obręcz już się wówczas cokolwiek rozluźniła, nie można jeszcze było z zupełną swobodą kształcić się, mówić, myśleć, a co najważniejsze: postępować po polsku.
Książkę przyjęto życzliwie, jako echo dni minionych i jako zwiastuna dni spodziewanych. Młodzież dowiadywała się z niej: jak to szkoła polska wyglądała, gdy Hurków, Hurkowych i Apuchtinów 2 2 Hurków, Hurkowych i Apuchtinów – Josif Władimirowicz Romejko-Hurko (1828–1902), feldmarszałek rosyjski, w latach 1883–1894 generalny gubernator warszawski, zaciekły rusyfikator (wprowadził jęz. rosyjski do sądów, urzędów i szkół); Aleksandr Lwowicz Apuchtin (1822–1904), rosyjski kurator warszawskiego okręgu szkolnego w latach 1879–1897, twórca zrusyfikowanego systemu szkolnictwa w Królestwie Polskim. [przypis edytorski]
jeszcze nie było; tworzyła też sobie na jej podstawie obraz jutra, w którym tej znienawidzonej zgrai rusyfikacyjnej już nie będzie.
Niebo nad Polską różowiało – jednak dzień wyglądany długo się nie ukazywał, budząc w sercach i umysłach dręczący niepokój. I bywały chwile, gdy w dusze padał lęk, że może wschodu słońca nie doczekamy…
W innych warunkach ukazuje się niniejsze Wspomnień Niebieskiego Mundurka wydanie. Zorza wolności rozpostarła się szeroko nad naszymi głowami – wybuchu słonecznego blasku spodziewamy się lada dzień, lada chwila…
Być może, iż gdy ta książka rąk waszych dojdzie, już słońce będzie stało wysoko, a jego promienie będą oświecały wolną, zwycięską, tryumfującą Polskę od końca do końca!
Zmienione warunki pozwoliły autorowi do serii obrazków składających się na Wspomnienia wsunąć jeden jeszcze, na który w wydaniach poprzednich miejsca nie było.
Obok profesorów łaciny, francuszczyzny itd. ukazuje się w tym nowym wydaniu nauczyciel języka rosyjskiego, wiernie z natury odmalowany. Niepodobny on zgoła do przedajnych 3 3 przedajnych – dziś popr.: sprzedajnych. [przypis edytorski]
rusyfikatorów, katów dzieci i młodzieży, wampirów już nie tylko krew, lecz i dusze z ofiar swych wypijających, których wspomnienie dotąd jak zmora cięży nad nami.
Jest i ów Jastrebow ofiarą – i ginie śmiercią niemal samobójczą, przeżarty melancholią oraz dziwacznym, chorobliwym marzycielstwem. Nie budzi nienawiści, raczej – politowanie.
Mówiąc o swej książce i jej losach, nie mogę przemilczeć faktu, że do powodzenia Niebieskiego Mundurka przyczyniły się w znacznym stopniu przepiękne rysunki, którymi ozdobił go p. Konstanty Gorski. Moją wizję ludzi i spraw dawno zamarłych ucieleśnił on z odgadnioną 4 4 odgadnioną – odkrytą. [przypis edytorski]
intuicyjnie prawdą, która mnie samego w podziw wprawiła. Do takiego wmyślenia się i wczucia w cudzą duszę zdolni są tylko wielkiej miary artyści.
Wiktor Gomulicki
Warszawa, w czerwcu 1918 r.
––
Ze starego kufra dzieci wyciągnęły i ojcu przyniosły kołnierz z sukna niebieskiego, oszyty 5 5 oszyty – dziś popr. obszyty. [przypis edytorski]
srebrzystą tasiemką.
– Co to, tatusiu?… Od czego to?… Skąd się to tam wzięło?…
Ojciec wziął w ręce wąski, wypłowiały pasek, do oczu go przybliżył – długo wpatrywał się weń w milczeniu…
Ciekawość dzieci jeszcze bardziej wzrosła.
– Tatusiu kochany! – Niech nam tatuś powie!… My koniecznie chcielibyśmy się dowiedzieć!…
Ojciec przesunął ręką po oczach – może mu się czym zaprószyły? – Potem westchnął głęboko i rzekł drżącym głosem:
– To jest kołnierz od mojego mundura 6 6 mundura – dziś popr. forma D. lp: munduru. [przypis edytorski]
…
– Od mundura? – zdziwił się najmłodszy synek – To tatuś był w wojsku?…
– Od mego mundura szkolnego!
Dwaj starsi chłopcy wystąpili z opozycją.
– To być nie może! Żadna szkoła nie nosi mundurów niebieskich ze srebrnym oszyciem. Przecież znamy wszystkie: rządowe i prywatne.
– Nie noszą dziś – nosiły pomiędzy rokiem 1860 a 1870, to jest wówczas, gdy wasz ojciec był takim, jak wy, uczniakiem…
Chłopcy wyrywali sobie kołnierz, przyglądając mu się z nadzwyczajnym zajęciem 7 7 zajęcie – tu: zaciekawienie. [przypis edytorski]
…
– To musiały być ładne mundury?… – zauważył najstarszy.
– Ładne. Skrajane „do figury”, zapinane na jeden rząd srebrnych, gładkich guzików, z małymi guziczkami przy rękawach. Czapki zaś były formy francuskiej, również niebieskie, z białą wypustką, z prostym daszkiem – takie, jakich dotąd wojsko francuskie używa.
– To musiały być kiepy!– wyrwał się najmłodszy chłopiec, pierwszoklasista. – Nosili je „górale”.
– Jacy „górale”?
– No, wie tatuś: te sztubaki od Górskiego 8 8 sztubaki od Górskiego – uczniowie szkoły realnej założonej w 1877 w Warszawie przez pedagoga Wojciecha Górskiego (1849–1935). Od 1883 r. szkoła mieściła się przy ul. Hortensji, dziś ul. W. Górskiego. [przypis edytorski]
!
– Takie czapki nie nazywają się kiepy, lecz kepi. Tamte różniły się od dzisiejszych tym, że były miękkie i dawały się najrozmaiciej na głowie układać. Przywdziewał je też każdy inaczej – nieraz bardzo fantastycznie.
Chłopcy starali się wyobrazić sobie, jak wyglądał ich ojciec w niebieskim kepi. Ale trudno im było przedstawić go sobie bez wąsów, z gładką, rumianą twarzą, bez siwiejących na skroniach włosów…
Ojciec tymczasem nie przestawał wpatrywać się w wypłowiały kołnierz, oczy zaś jego musiały być wciąż zaprószone, bo je przecierał nieustannie, najpierw dłonią, później chusteczką…
Nagle szepnął z nowym westchnieniem:
– Ach, gdyby ten kołnierz umiał mówić!…
– To co?… to co, tatusiu?… – wykrzyknęli pytająco wszyscy trzej chłopcy.
– To opowiedziałby wam swoje wspomnienia, które by was niezawodnie zajęły…
Читать дальше