Wiktor Suworow - Złoty Eszelon

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Suworow - Złoty Eszelon» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Юмористическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Złoty Eszelon: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złoty Eszelon»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Polityczne intrygi, niedomówienia i tajemnice poliszynela. Starcia komunistów z opozycją – powieść ciekawa, wciągająca i pełna autoironicznego humoru.

Złoty Eszelon — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złoty Eszelon», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wymówił te słowa niemal półgłosem, ale usłyszano go nawet w ostatnich szeregach.

– Jeżeli dla wykonania rozkazu trzeba będzie poświęcić życie – poświęcimy. Bo czemu go żałować? To nie jest rozkaz, dla którego szkoda ryzykować życie. To nie jest kraj, dla którego żołnierz nie jest gotów życie poświęcić. Idziemy na śmierć. Wszyscy. Co za różnica, czy dzień wcześniej, czy dzień później? A jak zdychać, to pięknie. Zdechniemy, ale rozkaz ojczyzny wykonamy!

– Wykonamy – odpowiedział głucho batalion.

– Za niewykonanie jakiegokolwiek rozkazu przegonię pod wyciorami. Za świadome niewykonanie po stu wyciorach Sałymon jeszcze anteną przyłoży. Za niewykonanie rozkazu plutonowego – jedno uderzenie anteną. Za niewykonanie rozkazu chorążego – dziesięć uderzeń anteną. Za niewykonanie rozkazu oficera – sto anten. No, a jeśli ktoś nie wykona mojego rozkazu… – Zubrow zamyślił się na sekundę. – Temu, kto nie wykona mojego rozkazu… wybaczę. Ale radzę moje rozkazy wypełniać. Nie mnie służycie, sukinkoty, tylko naszej ojczyźnie. Śpieszmy ją ratować. Co wieziemy – ani mnie, ani wam nie wiadomo. Może to coś takiego, co uratuje nasz kraj. Jeżeli to dowieziemy, kraj będzie żyć i pracować swobodnie i radośnie. Jeśli nie dowieziemy – może się zawalić w cholerę. I będzie nami rządzić każdy, kto się nawinie. Ale nic z tego! Ładunek dostarczymy. Za wszelką cenę. Za wszelką! Otrzymałem rozkaz sformowania batalionu tylko z ochotników. Ale tu wykorzystałem po raz pierwszy swoje nadzwyczajne pełnomocnictwa: żadnych ochotników. Zawsze tak było: dowódca otrzymuje rozkaz dotyczący tego, co ma zrobić, a jak, to już jego głowa. No i mnie właśnie polecono dostarczyć ładunek, a jak to zrobić – miałem zadecydować sam. I zadecydowałem: bez ochotników. Ojczyzna upada. Trzeba ją ratować. I nie obchodzą mnie wasze chęci. Biada krajowi, którego bronią tylko ochotnicy. Bo jeżeli chętnych do tego, by umrzeć, nie znajdzie się wystarczająco wielu, to co wtedy? No więc, kogo znam, komu ufam, kogo widziałem w akcji, tego wziąłem. A teraz, jeżeli każę zginąć, zginiemy wszyscy. Są pytania?

– Nie ma!

– No to z Bogiem.

Ciocia Mania patrzyła z dezaprobatą, jak Lubka w wyzywającym szlafroczku drepcze do kuchennego kranu.

– Sumienia nie masz, dziewucho: żeby wstawać po dwunastej! A morda opuchnięta! Na co te chłopy lecą?!

– Taką już mam robotę, ciociu Maniu: zawsze na trzecią zmianę, powinnam dostawać przydział mleka za szkodliwość! – zachichotała Lubka i posłała sąsiadce soczystego całusa.

Była to ich zwyczajna sprzeczka. Pozostali sąsiedzi o tej porze byli w pracy, a emerytka ciocia Mania nudziła się bez towarzystwa. Lubce jej reprymendy nie przeszkadzały.

– Wychowuj mnie, wychowuj, ciociu Maniu! Jak mnie nawrócisz na właściwą drogę, Bóg ci wszystkie grzechy odpuści! Sama też pewnie balowałaś za młodu?

– Ty moich grzechów nie licz!

– Gdzie mi tam, dalej niż do stu nie umiem liczyć!

– Pomyślałabyś o sobie, bezwstydnico: dwadzieścia osiem lat – i ani rodziny, ani niczego! Myślisz może, że jeszcze zdążysz? Żeby mnie tak wątroba bolała, jak ty zdążysz!

Dziś przepowiednie cioci Mani brzmiały bardziej ponuro niż biblijne proroctwa, ale zaspana Lubka tego nie zauważyła i ciągnęła dalej wesoło:

– A może dam sobie zrobić dzieciaka i podrzucę ci na wychowanie: będziesz mu prawić morały od rana do wieczora!

– Tfu, tfu, łajdaczko! I przestań kręcić kranem! Nie umyłaś swojej wybitnej urody, kiedy wszyscy normalni ludzie to robią, to chodź teraz wypaćkana tuszem! Nie ma wody i nie będzie. Rzęsy sobie rozlepisz, jak deszczyk spadnie, poczekaj!

– A dlaczego, ciociu Maniu? – przestraszyła się Lubka.

Do kłopotów z wodą mieszkańcy Odessy byli przyzwyczajeni; w ciągu ostatnich paru lat puszczano ją zazwyczaj najwyżej na trzy godziny dziennie. Nocą zaś wodociągi nie działały jeszcze od czasu drugiej epidemii cholery. Ciocia Mania więc nie irytowałaby się z powodu głupstwa.

– A dlatego, że ostapieńcy zajęli Bielajewkę! Idą teraz na Odessę!

Łubka aż przysiadła.

– Wiesz na pewno, ciociu Maniu?

– A jakże! Z samego rana pół miasta z wiadrem obleciałam! A przy studni w Kanawie komuchy wartę wystawiły, nikogo nie dopuszczają.

Trudno było o gorsze nowiny. Co znaczą słowa „zajęli Bielajewkę”, Odessa wiedziała dobrze od czasu wojny. Najprostszym sposobem zdobycia miasta było odcięcie go od jedynego źródła wody.

Ciocia Mania dobrze pamiętała mały zielony kieliszek, którym dzielono ostatnie w całym mieszkaniu wiadro wody, kiedy nadeszli Niemcy. Wówczas jednak udało się przetrwać: miasto stosunkowo szybko się poddało, Niemcy, kiedy doń wkroczyli, okazali się Rumunami, a naprawdę źle zrobiło się o wiele później – kiedy wkroczyły jednostki SS i na ulicach pojawiły się szubienice.

Teraz zaś, w szerzącym się rozgardiaszu, można się było spodziewać wszystkiego. Nawet najbardziej otrzaskani pośród ulicznych smyków nie zawsze potrafili wymienić nazwy wszystkich powstańczych armii, band maruderów i partii politycznych. Co prawda, każde umorusane cudowne dziecko (a innych odeskie mamy nie wydawały na świat od czasów przedrewolucyjnych) mogło zapędzić w kozi róg najlepszego zachodniego sowietologa, ale jemu także zdarzało się pogubić.

– Komuchy, socjały, zielone socjały, monarchiści, konstytucyjni petlurowcy, sawełowcy, niebiescy bracia, czarnomorcy, autonomiści…

– Głupku, zapomniałeś o ostapieńcach! Już się nie liczy. Skucha!

Krążyły słuchy, że ostapieńcy są bezlitośni wobec napływowych, a napływowy był każdy, kto nie potrafił poprawnie wymówić ukraińskiego słowa pałanycia.* [*Kołacz].

Byli wśród nich erudyci, którzy potrafili uzasadnić pretensje Ukrainy do dowolnego terytorium, nawet do autonomii kanadyjskiej. Byli też weseli chłopcy, gotowi bezkrytycznie bronić tych roszczeń. To co, że bez cienia dowodów, kronik albo wykopalisk. Ewentualnemu oponentowi proponowali uprzejmie, by wymówił słowo-sprawdzian i, jeśli mu się to nie udawało, zapraszali z ukłonem:

– Proszu pana do hiłłaky!* [*Proszę pana na gałąź!].

Na razie stoją o pięćdziesiąt kilometrów od Odessy. Ale gdyby weszli do miasta, mogliby na najbliższej akacji powywieszać przedstawicieli wszelkich narodowości prócz Greków – a i to tylko dlatego, że o odeskich Greków zatroszczył się swego czasu osobiście towarzysz Stalin. Ciocia Mania powiedziała Lubce, że już otwarto prywatne kursy Abrama Sołomonowicza Mendelsona, który uczy wymawiać słowo pałanycia metodą intensywną, a opłatę pobiera w wodzie. Za naukę dzieci bierze dwa razy mniej, ale nie z altruizmu, tylko z szacunku dla uczciwego biznesu: młodzi przyswajają sobie wiedzę dwa razy szybciej.

Ciocia Mania słyszała, że istnieje także kurs poszerzony, gdzie oprócz słowa kluczowego przerabia się popularne przekleństwa i obelgi, które mają ostatecznie przekonać egzaminatorów o niewinności delikwenta.

– A ty się zapisałaś, ciociu Maniu?

– A na szczo meni, sim bolaczek twojemu boćkowi w peczinku, w żydiw ridnij mowy wczytysia?!* [*Żeby siedem chorób twojego ojca tknęło, po co mam się uczyć ojczystej mowy od Żydów?!] – zareplikowała ciocia Mania.

I wstrząśnięta Lubka ani wtedy, ani nigdy nie odgadła: czy obrotna baba zdążyła od rana przejść intensywny kurs, czy umie tak mówić od czasu bezgrzesznej młodości.

Tak czy owak, czas było iść do roboty, i Lubka postanowiła do zmycia wczorajszego makijażu raczej zużyć francuski lotion niż choćby sto gramów z półtora litra wody, które wydzieliła jej ciocia Mania.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Złoty Eszelon»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złoty Eszelon» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Wiktor Pielewin - Helm Grozy
Wiktor Pielewin
Margit Sandemo - Złoty Ptak
Margit Sandemo
Wiktor Suworow - Wybór
Wiktor Suworow
Lisa Jackson - Złoty Interes
Lisa Jackson
John Varley - Złoty wiek
John Varley
Wiktor Pielewin - Generation „P”
Wiktor Pielewin
Wiktor Suworow - Akwarium
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Kontrola
Wiktor Suworow
Gomulicki Wiktor - Cudna mieszczka
Gomulicki Wiktor
Отзывы о книге «Złoty Eszelon»

Обсуждение, отзывы о книге «Złoty Eszelon» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x