Jestem psychologiem. Kiedyś umiałam pomagać innym, teraz została tylko psychoza i ja, bezradna. Już nie popełnię samobójstwa. Nawet jeśli szatan będzie mnie kusił.
Niech mi Pan pozwoli siebie kochać, ta miłość pozwala mi przetrwać najgorsze.
Tyle razy byłam u kresu i Pan mnie ratował… Niekiedy nie pamiętam jak mam wrócić do domu i po co wyszłam z domu. Mam taką kartkę w dowodzie – żeby mnie odprowadzić do domu jak się zgubię, ale do Pana zawsze trafię.
Te wszystkie pobyty w szpitalu przez ostatnie 8 lat dawały mi silę i utwierdzały w miłości, że jestem bezpieczna… Przez te lata napisałam 10 książek, stałam się stawna aż do bólu, do kolejnego cierpienia. Stało się to także dzięki Panu, Doktorze. Walczyłam z samobójstwem i każda książka miała być ostatnia. Tu rozkwita we mnie talent pomimo choroby, kiedy kontaktuję…
Kiedy Pan mnie przytuli rodzą się nowe pomysły.
I oto w tym wszystkim chodzi… Przy Panu czuję się bezpieczniej.
Przepraszam za wieszanie się na oddziale, za trucia, to tylko mój lęk, z którym sobie nie radzę. Jestem dziwnym dzieckiem dla moich rodziców, prędzej rozumie mnie ksiądz na spowiedzi, i przyjmuję Chrystusa, i staje się światło w mojej duszy.
Zawsze zdąży mnie Pan uratować.
Pokochałam Pana czystą, platoniczną miłością. Wiem, że ma Pan setki takich pacjentów ale to mi nie przeszkadza.
Drogi Czytelniku, powtarzam, z psychozy schizofrenicznej nie ma ucieczki. Można jedynie łagodzić objawy lekami i miłością.
Pogodziłam się już z tym. Potrzebuję opieki drugiego człowieka. Nie wiem co to będzie, kiedy rodziców zabraknie. To Mama powstrzymuje mnie od wyjścia nago na ulicę, to Ona słucha moich urojeń i zagubień.
Jestem córką szatana. I bronię się przed przepaścią.
W chorobie wiele osób mnie opuściło. Tadeusz Kobierzycki wyciągnął ode mnie wszystko i mnie znienawidził. Wlał swój jad Annie Marczak, z którą byłyśmy jak siostry, a teraz ona mnie nienawidzi i nie potrafi ani wydorośleć ani przebaczać.
Za to zyskałam wielu nowych przyjaciół, którzy akceptują mnie taką jaka jestem. Pokochałam, myślałam, że już nigdy mi się to nie uda, wybaczyłam.
Postawa dr Marka Sternalskiego dodaje mi sił. Jest Kasia Niedźwiedź, moja powierniczka, jest Marzena Bratek z mamą, Jest Dorota z Arkiem, i wielu innych, którzy wierzą we mnie.
Żyję. Już nie targnę się na swoje życie. Jest dobra wróżka Anna.
Mój brat odwrócił się ode mnie, powiedział, że po śmierci rodziców nie będzie się mną opiekował. Bratowa powiedziała mi, że jestem wyrachowana od dziecka.
Mogę liczyć na rodziców, Danuśkę, Jagódkę, której syna Michała jestem matką chrzestną.
A tak naprawdę żyję w ogromnej samotności. I w cierpieniu.
To trwa ponad 20 lat.
Doktorze, Marku Sternalski. Wierzę, że zawsze zdąży mnie Pan uratować.