Barbara Rosiek - Byłam Schizofreniczką

Здесь есть возможность читать онлайн «Barbara Rosiek - Byłam Schizofreniczką» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Byłam Schizofreniczką: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Byłam Schizofreniczką»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zapis codziennych zmagań z życiem i próba rozrachunku z brutalną przeszłoscią kobiety chorej na schizofrenię. Poruszająca historia człowieka, którego cierpienie i choroba psychiczna popychają ku samobójstwu.

Byłam Schizofreniczką — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Byłam Schizofreniczką», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Na natychmiastową prawdę.

Nie pozwalałam sobie na agresję.

Umiem:

Pomagać innym, kochać, wygrywać ze śmiercią, płakać, jestem silniejsza od lęków, zachowałam człowieczeństwo, pomimo takiego życiorysu.

Walka jest stanem przynależnym człowiekowi. Ja walczę wewnątrz, w stanie psychotycznym, bo nie walczę na zewnątrz, z ludźmi czy realnymi zdarzeniami.

Kasia odprowadziła mnie na dworzec do Warszawy. To zbyt okrutne rozstawać się. Potrafię kochać, Kasiu, moja dusza, wcześniej całkiem zamrożona, odtajała i poraził ją przeogromny głód miłości.

Rozstanie na 11 dni.

10 czerwca – Zajęta walką wewnętrzną nie rozpoznaję wroga na zewnątrz i od razu mnie atakują. Był Paweł. Jego antyterapia na Soni jest zbyt okrutna. Pracuję nad Sonią, by się wyzwoliła, lecz czy ona do końca tego pragnie? Dużo z Sonią malujemy, to wycisza emocje

Tadeusz: „Szatan chce się zbawić poprzez nas, poprzez naszą śmierć w świadomości”.

11 czerwca – Kasiu, gdzie jesteś, płynę, rozpływam się. Demony, schody, halucynacje. Jego oczy stale mnie obserwują.

Boję się życia. Boję się wszystkiego. Czego chcę? Wolności. Czy wytrzymam tę walkę, tę negatywną siłę, która się we mnie stale odradza? To kurestwo, które jeszcze mną włada. Jak to unieść, ciemne moce, śmiech szatana, absurd istnienia w normalności, rozpady, rozszczepienia, sny, kosmosy, paranoje, urojenia -niemożność, a jednak wciąż w walce, topiel poza mną jeszcze, nawet z otchłani mi się udało powrócić, z totalnej paranoi, z kompletnej samotności w miłość, potrafię tak kochać, tak tęsknić.

Kasiu, gdzie jesteś, dokąd dzisiaj odeszłaś, dlaczego Cię tu nie ma. Twoje pocałunki przywracają mnie ziemi. Jestem ziemska, erotyczna, spragniona, bolesna, zła i dobra, ludzka.

Uczę się przy Tobie i dzięki Tobie dawania prawdy jako największego daru w przyjaźni.

Kocham życie takim, jakie ono jest. Mam cudowną świadomość, że akceptujesz mnie, Kasiu, w każdym stanie mego istnienia.

Nie pozwolę sobie na odejście stąd, nie pozwolę, bym cię utraciła poprzez odlot w kosmos zupełnie nierealny, zbuntowany, patologiczny, nierealny do granic wytrzymałości. Nie pozwolę, bym w sobie ciebie utraciła. Twoja miłość i moja miłość chronią mnie przed całkowitym odejściem.

Nawet na bycie schizofreniczką sobie nie pozwalałam, bo tego by nie zaakceptowali rodzice.

12 czerwca – Chcę umrzeć, Tadeuszu.

Tadeusz namawiał mnie na jakąkolwiek działalność, mobilizował do znalezienia pracy, lecz nie mogłam niczego zorganizować, czułam się zupełnie wyczerpana bezdomnością i tym, co się wydarzyło przez ostatnie miesiące, potrzebowałam spokoju, bliskości z przyjacielem, wyciszenia się, i nie miałam tego w Warszawie, wszystko było niepewne, pogmatwane. Prawie codziennie dzwoniłam do Tadeusza, a on mnie strofował jak dziecko i przekonywał, że jak chcę, to potrafię. A ja już nie potrafiłam, nie miałam żadnych sił na ciągnięcie czegokolwiek.

Stale tkwił we mnie problem rodziców, zwłaszcza matki, musiałam tę sprawę dokończyć, inaczej mogło to się skończyć tragicznie.

14 czerwca – Halucynację. Jest to jedyna działalność, na jaką mnie stać, ucieczka i nic więcej. Jak to wszystko unieść, codzienne umieranie po sto razy, co chwilę, zbyt boleśnie, zbyt tragicznie. Kim jestem, że jeszcze to unoszę, wygrywam każdą godzinę, czasami minutę, ba, sekundy, kiedy można przeciąć nić istnienia rzucając się w przepaść.

Dlaczego tak, dlaczego właśnie tak przebiega moja choroba, Tadeuszu? Wykonuję wyrok za matkę.

Kim teraz jestem?

15 czerwca – Boże, co za horror, rano chciałam się otruć. Miałam dzisiaj połączenie z Kosmosem.

Namalowałam diabła na krzyżu.

W końcu doszło do konfrontacji z Pawłem, powiedziałam, że załatwia sobie swoje sprawy na Słońce, dręcząc ją.

16 czerwca – W nocy halucynacje – smoki, potwory, demony i te oczy, które stale mnie obserwują. A rano walka z głosem wewnętrznym, który nakazuje odejść, otrucie, i nieustanna walka i płacz. Boże, ile to będzie trwało.

Kolejny telefon do Tadeusza. Powiedział, że chcę być Bogiem, dlatego chcę się zabić, że to paranoja. Bo nie chcę się odłączyć od rodziców, nie chcę im zwrócić całej udręki, w którą mnie wpędzili bezmiłością i okrucieństwem. I że będę kombinowała, halucynowała.

NAPISAŁAM LIST DO DOMU. Napisałam im prawdę, że mnie zniszczyli, doprowadzili do samobójstwa. Oddałam im w liście 32 lata udręki. Samotność przerażonego dziecka.

Psychotyk nie potrafi oddać zła rodzicom, uwewnętrznia je. I projektuje na zewnątrz jako halucynacje. Rzeczywistość zostaje zlekceważona.

Rozdział VIII

Mój stan w Warszawie zbliżał się do krytycznego, zapętliłam się i nie widziała wyjścia z sytuacji. Tadeusz namawiał mnie do konfrontacji z rodzicami, widząc, że samo oddalenie od domu nic nie daje. Skonsultowałam się z psychiatrą, który mi zaproponował dzienny oddział i pracę nad antylibidynalną postawą. Nie widziałam sensu w niczym, nie miałam żadnej motywacji do działania.

Odpowiadało mi życie z dnia na dzień, chodzenie po ulicach, zaglądanie ludziom w twarze.

Zapijanie lęku piwem na Starym Mieście. Lecz choroba podstępnie galopując rozwijała się i trzeba było podjąć jakiekolwiek działanie.

Nie mogłam już mieszkać z Sonią. Tadeusz kazał mi gdzieś wyjechać na kilka dni i wpadłam na pomysł, by jeszcze raz zwrócić się o pomoc do pani Marii. Zabrałam swoje rzeczy i zjawiłam się w jej mieszkaniu usiłując wytłumaczyć, w jaki sposób znalazłam się w sytuacji bezdomności. Pani Maria mi nie uwierzyła, ale podjęła działanie i umieszczono mnie w dziwnym domu w Otwocku, wyobcowaną, u kresu.

18 czerwca – W mojej paranoi jestem Bogiem. Czy Bóg chce się unicestwić? Chce powrócić do nieba. Ja nie istnieję, po co mi ciało? Pobyt w Otwocku, w jakimś paranoicznym domu, wyobcowana, u kresu. Odliczanie czasu. Do czego?

Wieczorem, pogodzona z sobą i ze światem, teraz już zupełnie świadomie przedawkowałam leki i nie chcąc sprawiać kłopotu osobie, która mi zaufa, poprosiłam o wezwanie pogotowia z powodu ataku serca. Nie miałam dostatecznej ilości trucizny, by się otruć, ale tego nie wiedziałam. Podczas transportu do szpitala zaczęłam tracić świadomość i cała następna noc jest wielką niewiadomą. Byłam bardzo pobudzona, gryzłam personel, rozwiązywałam się z pasów. Rano powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość i przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego w Pruszkowie, słynne Tworki. Na przywitanie dostałam w twarz od salowej.

To było dla mnie dopełnienie, sygnał końca, upadek.

Byłam ubrana w szpitalną koszulę i kaftanik od piżamy. Poszłam do ubikacji i poczekałam, aż wszystkie pacjentki wyjdą. Ponieważ był to oddział obserwacyjny, ubikacje nie miały drzwi. I powiesiłam się na kaftaniku. Ostatnia emocja, jaka mnie dosięgnęła, to uczucie ogromnej ulgi, że to już po wszystkim, że to naprawdę koniec.

Obudziłam się po kilkunastu godzinach, związana jak baran, w kaftanie bezpieczeństwa.

Wisiałam może około trzech minut. Pierwsza pacjentka, która mnie zobaczyła, wystraszyła się i powiedziała drugiej pacjentce, ta dopiero zawiadomiła personel. Decydowały sekundy.

Na szczęście na miejscu był lekarz, co na wielkiej psychiatrii zdarza się rzadko. Podjął reanimację.

Byłam już bez oddechu, serce stanęło. Śmierć kliniczna. Byłam w tunelu, a wokół mnie była doskonała czerń.

Masaż serca i sztuczne oddychanie przywróciły mi pracę serca i oddychanie. Zaskoczyłam, jak mawiają lekarze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Byłam Schizofreniczką»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Byłam Schizofreniczką» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Byłam Schizofreniczką»

Обсуждение, отзывы о книге «Byłam Schizofreniczką» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x