Manuela Gretkowska - Europejka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Europejka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Europejka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Europejka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To dziennik powrotu z Europy do Polski, która staje się właśnie Europą. Paradoksy polskiej codzienności opisuje pisarka uchodząca za narodową skandalistkę, a prowadząca przykładne rodzinne życie na wsi. Europejka to również książka o młodych Polkach usiłujących zrozumieć mężczyzn, świat, a przede wszystkim same siebie. Pełna ironii i gorzkiej czasem refleksji, ale również dowcipna, jest lekturą dla każdego, kto pragnie intelektualnej przygody.

Europejka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Europejka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jadę na telewizyjną próbę Antygony w Nowym Jorku Głowackiego. Prowadzi ją Żywilia, polska reżyserka litewskiego pochodzenia od lat mieszkająca w Madrycie. Wczoraj wystylizowana na Polkę z klipsami i koralami, dzisiaj jest wreszcie sobą w całej skali człowieczeństwa po hiszpańsku. Prowadzi swój teatr jak eksperyment z tkankami macierzystymi, czyli aktorami. Z nich może wyhodować na scenie, co chce: wątrobę, króla, żebraka. Zatrzymali się gdzieś w rozwoju, nie wrastając w jedną rolę: bankiera, fiuta, matki.

Po próbie siedzimy z aktorami Antygony w knajpie, jedząc tapasy: wybór od chleba po przywry w oleju – Bosch z mnóstwem zapieczonych oczek.

Zjawia się dostojna Matę, aktorka Almodovara, popatrzeć na priekrasnego Janusza. Aktor z drugiego końca stołu, chcąc odwrócić uwagę od jej majestatu, wota, że jest Polakiem.

– Tak, tak – potakuje Żywilla – Katalończykiem. Zaraz po moim przyjeździe do Madrytu zobaczyłam w metrze napis: „Śmierć Polakom!” Uciekłam do domu i w ryk. Gosposia wytłumaczyła mi, że Polakami przezywają Katalończyków, bo skąpi (?) i mówią po swojemu.

Trzydziestoletnia Antygona obgryza do wina paznokcie.

– Ona straciła w dzieciństwie ojca? – pytam Żywillę.

– Skąd wiesz?

– Nie wiem, czuję.

– Czarownica – twierdzi Joasia, dziennikarka z polskiej ekipy telewizyjnej, kręcącej wyczyny Janusza. Jest podobna do Rity Hayworth z Oddzielnych stolików albo do ślicznej dziewczyny z telewizora w sztuce Pilcha, o tym jak samotny pisarz zakochał się w spikerce.

Wygadałam się z tą Antygona. Próbuję przykryć metafizyczny nietakt przykrótką teoryjką: – Nasze ciała są pantomimą tików, niezauważalnych gestów, mrugnięć i drgawek opowiadających historię każdego z nas – spoglądam na ścianę, skąd przywołuje mnie spojrzeniem martwa puenta mojej opowieści: łeb byka zabitego przez najsłynniejszego toreadora pchnięciem w nozdrza.

– Przyjdę jeszcze raz popatrzeć na Janusza – mówi godnie Matę w jego stronę. A ja słyszę klątwę.

3 X

Obrady usprawiedliwiające nasz przyjazd do Hiszpanii: „Pisarze krajów wchodzących do Unii. Z czym do Europy”. Moglibyśmy wyjść z sali po obejrzeniu scenografii: stół przykryty zielonym obrusem, paprotki, szklanki z wodą i wizytówki, moja: Dona Manuela. Niestety za nami jak na froncie kroczyła brygada europejskich urzędników i kamer wyłapująca dezerterów.

Głowacki zaproponował uznać czarny humor za polski wkład w Europę. Po jego przemowie przyszła kolej na mnie.

– Do Europy wchodzą narody, to czuć nacjonalizmem. Pisarz czołga się indywidualnie. Co do mnie, nie robię tego ani na wschód, ani na zachód, tylko w górę, do Pana Boga, skąd lepszy punkt widzenia.

Ukłoniłam się, gracja.

Hiszpanie wniebowzięci, oni i Polacy toczą boje o judeochrześcijański wstęp do konstytucji europejskiej. Ja nie o tym, chciałam dopowiedzieć erratę, ale już bracia po piórze – Węgrzy, Łotysze, Estończycy – zaczynają wyskubywać z siebie idee, obnażając pypcie myśli: narodki takie jak nasz, idące na rzeź cywilizacji, euro, wspólna kultura, duma z siebie i tożsamości. Przemowy według szablonów propagandy jednakowo obłudnej, niezależnie od systemu rządów.

Słuchając ich, walczymy z Głowackim pod stołem o zachowanie naszej tożsamości. Na stole obrad płynie Transatlantyk pod wezwaniem Gombrowicza ruszający w Rejs. Janusz zaczyna recytować pod nosem fragmenty swojego rejsowego scenariusza: „Znamy się mało… Więc może ja bym powiedział parę słów o sobie, najpierw. Urodziłem się… Urodziłem się w Małkini w 1937 roku. W lipcu. Znaczy się w połowie lipca… Właściwie w drugiej połowie lipca. Dokładnie 17 lipca. No… to tyle o sobie na początek”.

Słoweniec mówi coś w oryginale, wykrzykuje, że jego język jest piękny, może woła o ratunek, tonąc w Europie. Węgrzy na to, że są samobójczo smutni, ale Unia ich uratuje, więc dążą.

Wreszcie po godzinie mam własny pogląd. Głowacki odradza mi jego publiczne wygłaszanie. Zresztą do mikrofonu dorwali się Łotysze i recytują po swojemu Rilkego.

Powiedziałabym, że objawiła mi się Unia Europejska na równinie europejskiej. Była jedynym wychodkiem w okolicy, drewnianą sławojką z gwiazdkami zamiast serduszka na drewnianych drzwiach. Wokół narody przestępujące z nóżki na nóżkę. Wejście do niej w miarę upływu czasu z naturalnej potrzeby zamienia się w fizjologiczną konieczność. Kto nie wejdzie, ten się obesra (proszę akcentować na ostatniej sylabie, wtedy słowo to zabrzmi szykowniej, z francuska) i będzie smród na kilka pokoleń. Podobny do tego, który przenika w mentalność z naszych publicznych szaletów.

Idziemy się po tym uchlać, zmyć wstyd. Słusznie mówił Gombrowicz – pisarza może skompromitować tylko inny pisarz, estoński, łotewski, każdy. Zamawiamy kieliszek, dwa czekolady w czekoladerii na starym mieście. Indianka podaje nam „trunek Majów”. Po pierwszym gorącym łyku obserwuję, czy Głowacki przeżywa tak samo. Językiem rozcieram coś, bo to nie czekolada. Rozcieram smak samej siebie. Upajam się sobą, słodyczą, głębią.

4 X

O świcie z moją Wydawczynią wsiadamy w pociąg zwiedzać Eskurial. Popija anginowe antybiotyki piwem, opala się na peronie i ma coraz większy dekolt. Podziwiam ją i Eskurial.

Ten hiszpański Wawel nie jest ponurą twierdzą, o czym rozpisują się przewodniki. Oszczędny zen, bardzo rozsądnie wymyślony na tutejszy afrykański klimat. Wysoko w rześkich górach, grube mury. Wawel jest przy tym wesołą stodołą, ale u nas polityką kulturalną nie zajmowała się inkwizycja.

Po Eskurialu podmiejskim pociągiem do Segowii. Nie wypadamy z rytmu wzniosłości – głośniki zamiast radiokataryny przebojów nadają Bacha z Haendlem.

Na wzgórzu mauretański zamek, największa atrakcja miasteczka – średniowieczna koronka wieżyczek i baszt. W tle złote rżysko z ceglanymi stogami kilku romańskich kościołów. Reszta Segowii to ścisk: maszkarony katedry dziobią okna domów. W samej katedrze nadtłok Zbawicieli: ścieżka dwudziestu krucyfiksów obwieszonych Chrystusami o prawdziwych włosach i szklanych oczach.

Wydawczyni, w gorączce, kupuje wielką lampę marokańską z drutu i szkła. Taska to przed sobą, Diogenes poszukujący czytelnika albo pisarza. Wieczorem trzęsiemy się z zimna, jest dwanaście stopni – my, wystrojone po madrycku w letnie sweterki. Czekając na taksówkę, tulimy się do rzymskiego akweduktu w dole miasta. Stąd wzgórze Segowii jest lawą gruzu zastygłego w zabytki, układającego się warstwowo epokami po wybuchu wulkanu Historii.

5 X

Piotr tak mnie zaszczepił na miłość doustnie i dopochwowo, że nie zauważam żadnego banderasa. Wreszcie powrót. Pół dnia lotu.

W Paryżu przesiadamy się na Air France i po dwóch godzinach Okęcie. Samolot podrywa się, zamiast lądować.

– Co jest?

– Nic. – Tłumaczę Głowackiemu francuski tekst:

– Dla bezpieczeństwa pasażerów wyrzucają jakiś gaz.

Szczęśliwa podświadomość nie dopuszcza zagrażającej jej prawdy.

– Gaz? – Janusz słyszy teraz angielską wersję.

Casoline to benzyna.

Bezpieczeństwo ma polegać na uniknięciu pożaru i zwęglenia zwłok. Będą mogli wtedy wydłubać z nas DNA, jeśli uda się przy drugiej próbie wylądować z zaciętym podwoziem.

W dziesięć minut przechodzę przez wszystkie podręcznikowe fazy zderzenia ze śmiercią. Negacja – pierwszy objaw -już była: gaz to nie benzyna. Później klasyczne niedowierzanie; właśnie teraz? Absurd.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Europejka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Europejka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Manuela Gretkowska - My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Polka
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Namiętnik
Manuela Gretkowska
Mag. Manuela Maria Holzmeister - Sexkonsum
Mag. Manuela Maria Holzmeister
Manuela Kistenpfennig - Hemmungslos durchgevögelt
Manuela Kistenpfennig
Manuela Tietsch - Die flüsternde Mauer
Manuela Tietsch
Manuela Schwesig - Die Besten Kochtipps
Manuela Schwesig
Manuela Tietsch - Im Bann des Bernsteins
Manuela Tietsch
Manuela Reibold-Rolinger - Die Bauretter
Manuela Reibold-Rolinger
Отзывы о книге «Europejka»

Обсуждение, отзывы о книге «Europejka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x