Manuela Gretkowska - Polka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki. Za sprawą jej talentu, łączącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoksów współczesności, błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.

Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Prawdę? Chcesz znać prawdę? – wściekam się. – To tylko moja decyzja i mój ból. Ty stoisz obok, nosisz brzuch? Ciebie wyskrobią… gdyby? Nie ma prawa, jest tylko sumienie. Już jestem mordercą… rozumiesz? – płaczę. – Zdecydowałam się na badania, a jeden na sto, że się po tym poroni, i… jedno na czterysta jest chore.

– Jest zdrowe, zdrowe, słyszysz? – przekrzykuje mój płacz. – Nie mam go w sobie, ale jestem ojcem, ja…

Obydwoje bezradni. Łatwiej dogadać się w milczeniu niż zza barykady słów.

14 X

Od rana do nocy Miasteczko. Kolacja: pieczone ziemniaki i kurki z naszego lasu. Wydzielam sobie widelcem na talerzu deser – same kurki. Siedzimy nad talerzami, światło lampy otacza nas aureolą. Prawdziwy dom parujący zapachami, ciepłem.

Koniec idylli, Pietuszka idzie na noc do swoich wariatów.

Przed zaśnięciem podziwiam w nocnym wydaniu wiadomości Madlenkę Albright.Tak bardzo przypomina moją mamę – psychiatryczną oddziałową. Z przekorną inteligencją w srogim oku robi porządek wśród szaleńców. Temu na uspokojenie, tego wypisać, tego w pasy i zbombardować zastrzykami. Pielęgniarka światowego domu wariatów.

Madlenka wystąpiła dzisiaj w garsonce i ozdobach, które paranoikowi (wnikliwemu obserwatorowi związków przyczynowo – skutkowych) skojarzyłyby się z tajnym szyfrem. Rozmowy palestyńsko – izraelskie, a Madlenka błyska porozumiewawczo złotym łańcuchem, broszką z winogron (szczep winny, plemiona izraelskie w walce z Kanaanitami). Klapy marynarki wycięte w dziwaczne ząbki, przypominające do złudzenia język flagowy. Albright kolekcjonuje broszki. Nigdy nie zakłada dwa razy tej samej… Dziwactwo czy taktyka służb specjalnych…?

15 X

Czytaniem o superstrunach wystrzelam się w kosmos, byle dalej od tego, co najbliższe – badań prenatalnych. Wyjazd do Polski dobrze nam zrobi. Nie będzie czasu na myślenie.

16 X – 19 X Warszawa

Produkcja, Produkcja. Spotkania z reżyserami, aktorami. Lucyna, aktorka Narodowego, wycofuje się z Miasteczka. Planujemy więc ją zgrabnie uśmiercić.

Piotr, wracając do Holidayu, spotyka Lucynę na ulicy i patrzy jej długo w oczy. Nie znają się. Musiała się poczuć nieswojo wieczorem, przyszpilona spojrzeniem długowłosego faceta.

Zobaczyła własną śmierć w jego oczach…? Następnego dnia Produkcja dostaje wiadomość od Lucyny: „Nie chcę umierać. Gram dalej”.

Zbyt szybkie przestawienie ze szwedzkiej samotności, lasów i cichego domu na centrum Warszawy. Wytrącenie z ciszy w tłum ludzi. Stąd moja obojętność, z braku poczucia realności?

Stylistki z „Vivy”. Dwie młode dziewczyny (polonistki, czytały Kabaret…), mające mnie „ustroić” do zdjęcia. Przerażone, że będą ubierać kapryśnego dwułechtaczkowca. Zdziwione moją normalnością. Chociaż nie całkiem normalnością: spodnie, w których mam się opstrykać, dziwacznie się układają na brzuchu. Rozmiar niby dopasowany do sylwetki… ale trudno dopiąć.

– Jutro rano wzdęcie ci minie? Najadłaś się na kolację? – pytają niepewnie.

– Nie minie, będzie jeszcze większe – przyznaję się do mojego stanu. Proszę o dyskrecję. Nie chcę żadnych przypisów, podpisów o ciąży. Najchętniej namazałabym sobie na brzuchu: Only for stuff.

Sesja w Vivaldim – cały dzień zmarnowany. Zdjęcia zabawne (dla mnie):

„Kochanie, tak mamusia wyglądała w czwartym miesiącu. O, tu cyc na wierzchu, tu wymalowana na przedwojenną szansonistkę w czarnych pończochach i szpilkach, bez spódnicy, przy barze”.

Beata wróciła z paryskiego pret – à – porter. Zmęczona, zobrzydzona. Gapie bijący się po głowach, walczący o wejściówkę na pokaz Westwood, Gallianiego. I znudzona tym co sezonowym cyrkiem Beata. Czy ona nie jest za inteligentna na chrzestną? Jedyna praktyk kująca katoliczka w naszym towarzystwie. Rezerwowana do sakramentu kilka miesięcy wcześniej z Francji, Włoch, Krakowa i teraz ze Szwecji. My mamy przynajmniej usprawiedliwienie – mieszkamy w luterańskim kraju.

Kupuję puszkę kawioru i wyżeram palcami.

– No co, dla dziecka… zdrowe. Pietuszka podłamany:

– Rozpuszczasz gnoja od zarodka. Czy on mieszka w delikatesach?

20 X

Po obskurności Warszawy, urzędniczej elegancji Holidaya, z powrotem w wiejskim domu. Za oknem na wzgórzu sosny (Sosanna! Sosanna! Na wysokościach!). Bonsai przeżyło nasz wyjazd. Pokrzywione, malutkie, jest dowcipną repliką na manię wielkości skandynawskich drzew.

Ogrzewam się ciepłem domowych kolorów. Oglądam nago w olbrzymim lustrze w przedpokoju. Moje ciało się zmienia. Moje? Nasze. Skóra brzucha napięta na żebrach niby plandeka osłaniającego Go namiotu.

Piotr na dyżurze. Dwunasta w nocy, tańczę (tańczymy), oglądając francuskie varietes. Miesiąc temu nie dotrwałabym do dziesiątej. Skończyły się męki tworzenia? Rośniemy, wypychając łapki i pięty na trzy czwarte i swingując?

Indiańskie lato Joe Dasseina, równie słynne, co kawałki Brela czy Piaf. Nie miałam pojęcia, że był antropologiem, specjalistą od Indian Hopi, z którymi przemieszkiwał lato, jesień…

22 X

Nienawidzę niedzieli. Ten poświęcony rosołkiem zaduch. Ludzie wyłażący na spacery ze swoją bezmyślnością. Usprawiedliwieni infantylnością bełkotu, podgrzanego rodzinnym ciepełkiem.

23 X

Na Węgrzech wydają w listopadzie Podręcznik do ludzi. Zaproszenie z tamtejszego Instytutu Polskiego i wydawnictwa.

– Byłoby łatwiej, gdyby kupiła pani bilet u siebie, w Sztokholmie – radzi urzędniczka.

Piotr się denerwuje:

– Zawracają ci głowę! Nie mogą sami tego załatwić?

– Tak się robi… Do Niemiec też kupowałam bilet… Masz numer SAS – u?

– Bronisz polskiej głupoty: niech ktoś kogoś. W Budapeszcie, do cholery, nie ma biur podróży, Internetu?!

Brniemy w to dalej, Pietuszka po trzech nieprzespanych nocach, ja rozdrażniona jego zmęczeniem. Po kwadransie zaczynamy się śmiać z własnych pretensji. Ocieram łzy rozbawienia. Nie przestają kapać, płaczę, głośno łapiąc powietrze. Szloch staje się krzykiem. Jakbym chciała coś wypluć, skrzep strachu. Nie potrafię przestać. Piotr mocno mną potrząsa. Jeszcze mogę wybełkotać:

– Nie wiem, co jest… nie wiem – po chwili nie mam już ust, twarzy. Wykrzywiają się sparaliżowane. Nikt nie może mi pomóc, czuję to ostatnim kawałkiem siebie nie opętanej strachem. Trzymam się coraz słabiej parapetu rozsądku.

Panika – zwierzęcy bóg bez maski. Moja wykremowana, umyta twarz, a spod niej przerażenie nie dające się naciągnąć na uśmiech i obłudę.

Piotr kołysze mnie w ramionach.

– Nie możesz być cienias, nie bój się.

– Co mi się stało…? Ja nigdy… co to było?

– Tak bywa w ciąży… Dasz sobie radę.

– Mam tylko ciebie – nie brzmi to jak komplement. – Muszę cię prosić o dzwonienie po głupi bilet, o wizytę u położnej…

– To nasze dziecko.

– Ale ja jestem dorosła…

Co to było? Jednorazowa histeria? Może to jutrzejszy dzień. Zaczynam się łamać, czy iść na badania: igła w brzuch – jeden procent poronień. Do tego zastrzyk z surowicy przeciwko twojej krwi, Maleństwo, a jeżeli moja po ukłuciu dostanie się do twojej? Dziecko z konfliktu Rh, dziecko z wampirycznej wojny o krew.

Dobra mama, trzęsąca się nad bezbronnym Maleństwem, i wyrodna matka, czekająca na wyrok. Nic dziwnego, że prawie sparaliżowało mi twarz – któraś połowa musi się poddać, wypędzić z wrzaskiem drugą. Boję się po ludzku (matka) i zwierzęco (samica, zagryzająca chore potomstwo).

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frédéric Dard - San-Antonio polka
Frédéric Dard
Manuela Gretkowska - My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Europejka
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Namiętnik
Manuela Gretkowska
Manuela Kistenpfennig - Hemmungslos durchgevögelt
Manuela Kistenpfennig
Manuela Tietsch - Im Bann des Bernsteins
Manuela Tietsch
Ralph Stüwe - Petticoat-Polka
Ralph Stüwe
Frank Zander - Disco Polka
Frank Zander
Willibald Winkler - Alberliner Polka
Willibald Winkler
Отзывы о книге «Polka»

Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x