Joanne Harris - Czekolada

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - Czekolada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czekolada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czekolada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do małej mieściny na francuskiej prowincji, gdzie czas się zatrzymał, przyjeżdża tajemnicza młoda i piękna kobieta z córeczką. Mieszkańcy Lansquenet ze zdumieniem obserwują, jak Vianne z Anouk odnawiają starą piekarnię na rynku, by urządzić tam sklep z czekoladą. W dniu otwarcia właścicielka ofiarowuje zaglądającym do niej ciekawskim takie słodycze, jakie każdy z nich lubi najbardziej, jak gdyby znała ich najskrytsze myśli i pragnienia. Czyżby ta dziwna kobieta była czarownicą?
Dla wielu mieszkańców miasteczka przyjazd Vianne jest prawdziwym darem losu, ale są i tacy, którzy zrobią wszystko, by opuściła Lansquenet. Zbliża się Wielkanoc i Vianne zamierza urządzić dla dzieci "festiwal czekolady", lecz jej wrogowie za wszelką ceną chcą jej w tym przeszkodzić…

Czekolada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czekolada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mon pere, poruszyłeś się? Byłem pewny przes chwilę, że ręka ci zadrgała, dwa palce się zgięły jak do błogosławieństwa. Znowu ten spazm artylerzysty śniącego o dawnych bitwach. Znak.

Chwała Bogu. Znak.

38

Niedziela, 30 marca Wielka Niedziela

GODZINA CZWARTA RANO

Prawie nie spałem tej nocy. W jej oknie paliło się światło do godziny drugiej, a gdy zgasło, nie odważyłem się tam pójść od razu, ponieważ mogła jeszcze nie spać w ciemnościach. Drzemałem w fotelu przez dwie godziny, przy budziku nastawionym, aby nie zaspać, zbytecznym zresztą, ponieważ drzemałem czujnie. Miałem sny tak przelotne, że słabo je pamiętałem, nawet gdy budziłem się z nich przerażony. Chyba śniła mi się Armande – młoda Armande, chociaż oczywiście nie znałem jej w młodości – po łąkach na tyłach Les Marauds biegła w czerwonej sukni, miała rozwiane czarne włosy. Czy może to była Yianne Rocher i one mi się pomyliły. Potem widziałem we śnie pożar i w płonącej łodzi ladacznicę z kochankiem i okropne czerwone brzegi Tannes, a potem ciebie, mon pere, z moją matką w starej kancelarii… Przesączyło się przez moje sny gorzkie winobranie tamtego lata i w końcu śniłem, że jak świnia ryjąca wśród trufli przetrząsam raz po raz zgniłe delikatesy i objadam się, objadam.

O czwartej wstaję z fotela. Drzemałem w ubraniu, lecz bez sutanny i koloratki, Kościół bowiem nie miał nic wspólnego z tą sprawą. Zaparzam sobie bardzo mocną kawę i jej nie słodzę, chociaż formalnie moja pokuta się skończyła. Powiadam: formalnie. W głębi serca wiem, że Wielkanoc jeszcze nie nadeszła. On jeszcze nie zmartwychwstał. Zmartwychwstanie, jeśli uda mi się dzisiaj wypełnić moją powinność.

Widzę, jak drżę. Jem suchy chleb dla kurażu. Kawa jest gorąca i gorzka. Obiecuję sobie, że gdy wykonam swoją powinność, zjem porządne śniadanie: jajka na szynce, słodkie bułki od Poitou. Na myśl o tym ślina napływa mi do ust. Włączam radio, kanał z muzyką klasyczną. "Owce bezpiecznie paść się mogą". Uśmiecham się cierpko. Nie czas teraz na pastorałki. To jest godzina świni, chytrej świni. Wyłączam tę muzykę.

Jest za pięć piąta. Za oknem przebłyskuje pierwsze światło na horyzoncie. Mam mnóstwo czasu. Wikary będzie tu o szóstej, aby wydzwonić wielkanocny kurant. Czasu aż nadto na moje potajemne przedsięwzięcie. Wkładam kominiarkę, którą odłożyłem specjalnie na tę okazję. Przeglądam się w lustrze: wyglądam inaczej, niepokojąco. Sabotażysta. To sprawia, że znowu się uśmiecham. Usta takie brutalne i cyniczne. Nieomal mam nadzieję, że ona mnie zobaczy.

Po PIĄTEJ DZIESIĘĆ

Drzwi nie są zamknięte na klucz. Wprost nie wierzę swojemu szczęściu. Tak dalece ona jest pewna siebie, tak bezczelnie przekonana, że nikt jej się nie oprze. Odrzucam gruby śrubokręt, którym miałem drzwi wyważyć, już mogę oburącz trzymać pałkę – kawał jakiejś belki sufitowej, mon pere, pozostałość z bombardowania w czasie wojny. Drzwi otwierają się, panuje cisza. Tu również nad tymi tylnymi drzwiami kołysze się czerwony woreczek. Zrywam go i rzucam pogardliwie na podłogę. Rozglądam się od drzwi, jeszcze się nie orientując w terenie. Zmieniła się ta dawna piekarnia, a w każdym razie zaplecze mniej mi było znane niż sam sklep. Tylko słaby odblask światła lśni na kaflach i rad jestem, że pomyślałem o zabraniu latarki. Zapalam ją teraz. Na chwilę prawie mnie oślepia biel emaliowanych blatów, zlewu, starych pieców jaśniejących księżycowo w wąskim promieniu latarki. Żadnych czekoladek tu nie ma. Oczywiście. Tutaj to tylko miejsce przygotowań. Wyobrażałem sobie jej niechlujstwo: rondle i talerze niepozmywane, spiętrzone w zlewie, i długie czarne włosy w masach tortowych, a tymczasem ona jest bardzo schludna; rzędy rondli według wielkości stoją na półkach, miedziane z miedzianymi, emaliowane z emaliowanymi, porcelanowe salaterki dogodnie niżej i inne utensylia – łyżki, patelnie – wiszą na pobielonych ścianach. Na starym stole stoi kilka kamiennych naczyń do pieczenia chleba. Pośrodku stołu wazon z rozczochranymi żółtymi daliami rzuca kępę cieni przed siebie. Z jakiego powodu te kwiaty rozniecają mój gniew? Jakie ma prawo ona do kwiatów, gdy Armande Yoizin leży martwa? Świnia we mnie, szczerząc zęby, wywraca wazon na stół. Niech Muscat mną kieruje po swojemu. Potrzebna mi jego srogość do zadania, które mam wykonać.

Po PIĄTEJ DWADZIEŚCIA

Czekoladki z całą pewnością są w sklepie. Na palcach przechodzę przez kuchnię, otwieram grube sosnowe drzwi i już znajduję się we frontowej części domu. Z lewej strony są schody prowadzące do mieszkania. Z prawej sklep: lada, półki, gabloty, pudełka… Zapach czekolady, chociaż wiedziałem, że będzie, wprost napada na mnie. W mroku wydaje się spotęgowany, tak że chwilowo sam jest mrokiem, otacza mnie jak chmury gęstego brązowego pyłu, zdławią myśli. Promień latarki przesuwa się po kiściach kolorów, metalicznie lśniących papierkach, wstążkach, iskrzących się kłębkach celofanu. Jaskinia skarbów wszędzie wokoło. Przebiega mnie dreszcz. Jestem tutaj, w domu czarownicy, niewidoczny intruz. Mogę dotykać jej rzeczy w sekrecie, gdy ona śpi… Coś mi każe zobaczyć okno wystawowe, zerwać tę zasłonę z papieru i być pierwszym… Absurd, skoro zamierzam zniszczyć tu dosłownie wszystko. Wszelako tego nakazu usłucham. Stąpam cicho na gumowych podeszwach, ciężką pałkę trzymam w opuszczonej ręce. Mam mnóstwo czasu. Dosyć, aby zaspokoić ciekawość. Poza tym jest to moment zbyt cenny, napawania się nim nie będę sobie żałował.

WPÓŁ DO SZÓSTEJ

Bardzo ostrożnie odchylam papier zasłaniający to okno. Trochę szeleści, więc nasłuchuję, czy na górze nie zaczyna się ruch. Cisza. Latarką oświetlam wystawę i przez chwilę prawie nie pamiętam, po co tu przyszedłem. Ta wystawa jest zdumiewająco bogata, owoce glace i kwiaty z marcepana, góry z czekoladek w różnych kształtach i kolorach i króliki, kaczki, kury, kurczęta, armie dawnych Chin i nad tym wszystkim figura kobiety trzymającej w zgrabnych brązowych rękach pęk czekoladowych kłosów pszenicy. Szczegóły są pięknie oddane, jej włosy z ciemniejszej czekolady, oczy z ciemnej nałożonej na twarz z białej. Czekolada pachnie przemożnie, ten treściwy zapach słodyczą przenika do gardła. Czekoladowa żniwiarka uśmiecha się półgębkiem, jak gdyby dumała o tajemnicach.

Skosztuj mnie. Spróbuj. Posmakuj.

Ta pieśń tutaj, w samym gnieździe pokusy jest głośniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Mógłbym sięgnąć ręką w każdą stronę i wziąć któryś z tych zakazanych owoców, poznać jego ukryty miąższ. Myśl o tym kłuje, przeszywa.

Skosztuj mnie. Spróbuj. Posmakuj.

Nikt by się nie oparł.

Skosztuj mnie. Spróbuj. Posmakuj.

Czemuż by nie?

ZA DWADZIEŚCIA SZÓSTA

Wezmę pierwszą lepszą. Aby już się nie rozpraszać. Jedna czekoladka – przecież jej nie ukradnę, tylko ją uratuję: jedna jedyna spośród wszystkich swoich sióstr uniknie dewastacji. Ręka zwleka wbrew sobie: jak ważka zawisa w powietrzu nad kępą przysmaków. Są na tacach pod przezroczystymi pokrywami; i na każdej pokrywie jest wypisana pochyłym pismem nazwa gatunku. Kuszące te nazwy: Gorzki precelek pomarańczowy. Bułeczka z morelami z marcepanem. Cerisette russe. Trufle z białym rumem. Manon blanc. I… czuję, że rumienię się pod kominiarką – Sutki Wenus. Mógłby ktokolwiek się nie krępować, kupując coś tak nazwanego? A przecież wyglądają cudownie, krągłe, pulchne, białe w świetle latarki, i z czubkami z ciemniejszej czekolady. Biorę jedną. Przytrzymuję ją pod nosem; pachnie śmietaną i wanilią. Nikt nie będzie nawet wiedział. Uświadamiam sobie, że nie jadłem czekolady od czasów chłopięctwa, więcej lat, niż mogę spamiętać, i nawet gdy jadłem, była to tania chocolat a croquer, kostki – piętnaście procent kakao w mlecznej, dwadzieścia w ciemnej – z lepkim posmakiem słodkiego tłuszczu. Parę razy kupiłem w supermarkecie czekoladę Sucharda, o wiele lepszą, lecz pięć razy droższą od tamtej, na taki luksus rzadko mogłem sobie pozwolić. Ta czekolada jest zupełnie inna. Powłoka czekoladowa krótko opiera się wargom. W środku miękkie trufle… Warstwy zapachów są jak bukiet świetnego wina, lekka goryczka, treściwość zmielonej kawy. Spotęgowany w cieple jamy ustnej aromat jakiejś szatańskiej kobiecości tak napełnia mi nozdrza, że jęczę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czekolada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czekolada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - W Tańcu
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «Czekolada»

Обсуждение, отзывы о книге «Czekolada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x