Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bractwo Świętego Całunu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bractwo Świętego Całunu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pożarze, który wybucha w słynnej katedrze turyńskiej, ginie mężczyzna pozbawiony języka i linii papilarnych, prawdopodobnie rabuś. Podobne próby włamania, a nawet pożary, miały wielokrotnie miejsce w przeszłości, na przestrzeni wieków. Sprawcy pozostawali zawsze anonimowi, nie dawało się ustalić ich tożsamości. Sprawą zajmuje się policyjny wydział do spraw dzieł sztuki. Okazuje się, że rozwiązania zagadki należy szukać w historii. Śledztwo, które prowadzi komisarz Marco Valoni, historyk sztuki Sofia Galloni oraz dociekliwa dziennikarka Ana Jimenez ujawnia, że włamywacze pochodzą z tego samego środowiska, wspólnoty chrześcijańskiej z miasta Urfa, antycznej Eddessy.Obiektem ich zainteresowania jest najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa: Syndon, pośmiertna szata Chrystusa.

Bractwo Świętego Całunu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bractwo Świętego Całunu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– W jaki sposób? Mają jakąś organizację? Jak ona się nazywa?

– Przez cały ten czas rycerze wiodą spokojne życie, poświęcone modlitwie i studiom. Oczywiście udział we wszystkich tych wydarzeniach brali zawsze za wiedzą i przyzwoleniem swoich braci. Jest wiele organizacji, klubów, jeśli pani woli, w których spotykają się ci rycerze, dzisiaj nazwałbym ich dżentelmenami. To legalne zrzeszenia, rozsiane po całym świecie, mają swoje statuty, zgodne z prawem każdego kraju. Musi pani spojrzeć na zakon templariuszy z nieco innej perspektywy, bo zapewniam, że w trzecim milenium nie znajdzie pani takiego zgromadzenia, jakim było ono w dwunastym czy trzynastym wieku, po prostu nic podobnego nie mogłoby istnieć. Nasza organizacja zajmuje się zgłębianiem historii zakonu, od dnia założenia aż po czasy obecne. Badamy archiwa, szukamy starych dokumentów. Widzę, że jest pani rozczarowana… – Nie, chodzi o to, że…- Oczekiwała pani rycerza w zbroi? A tymczasem siedzi przed panią emerytowany profesor uniwersytetu w Cambridge. Żałuję, że sprawiłem zawód. Ale jak pani widzi, całkiem zwyczajny ze mnie człowiek, poza tym, że jestem wierzący, wyznaję pewne zasady, miłuję prawdę i sprawiedliwość.

Ana wyczuwała, że za słowami Anthony’ego McGilles’a kryje się o wiele więcej, że to niemożliwe, by wszystko było tak oczywiste, takie proste.

– Skoro jest pan tak miły, chociaż nadużywam pańskiej cierpliwości, czy mógłby mi pan opowiedzieć o pewnym wydarzeniu, w które, jak sądzę, byli zaangażowani templariusze? Nie mogę powiązać pewnych faktów.

– Z największą przyjemnością. Jeśli nie potrafię pani odpowiedzieć, przejdziemy do naszego archiwum, jest skomputeryzowane. Proszę tylko powiedzieć, o jakie wydarzenie pani chodzi?

– Chciałabym wiedzieć, czy templariusze wywieźli święty całun z Konstantynopola w czasach Baldwina Drugiego? Wtedy właśnie zniknął, a pojawił się ponownie we Francji dopiero w tysiąc trzysta pięćdziesiątym siódmym roku.

– Ach, całun turyński! Jako historyk uważam, że zakon nie miał nic wspólnego z jego zaginięciem.

– Możemy to sprawdzić w archiwum?

– Naturalnie, pomoże pani profesor McFadden. Zostawiam panią w dobrych rękach, muszę iść na zebranie. Zapewniam, że mój kolega nie odmówi pani pomocy, zwłaszcza że jest pani protegowaną naszego drogiego przyjaciela Jerry’ego Donaldsa.

Profesor McGilles poruszył niewielkim srebrnym dzwoneczkiem. Natychmiast zjawił się woźny.

– Richardzie, zaprowadź panią Jimenez do biblioteki. Przyjdzie do niej profesor McFadden.

– Dziękuję panu za pomoc, profesorze.

– Mam nadzieję, że na coś się przydałem. Do widzenia.

***

Guillaume de Beaujeu, wielki mistrz zakonu templariuszy, włożył dokument do szkatułki i schował ją w sekretarzyku.

Był zmartwiony. List przysłany przez braci z Francji nie pozostawiał złudzeń. Na dworze Filipa już nie mają tylu przyjaciół, co w czasach świętego króla Ludwika, niech go Bóg otacza chwałą, bo nie było mężniejszego i zacniejszego władcy w całym chrześcijańskim świecie.

Filip IV był im winny złoto, dużo złota, a im bardziej rosły jego długi, tym większą darzył ich niechęcią. W Rzymie niektóre zakony nie potrafiły ukryć zazdrości o potęgę templariuszy.

Jednakże tej wiosny, tysiąc dwieście dziewięćdziesiątego pierwszego roku, Guillaume de Beaujeu miał kłopot poważniejszy niż intrygi na dworach Francji i Rzymu. Francois de Charney wraz Saidem przynieśli złe wieści.

Rycerz i jego giermek, nierozłączni jak paznokieć z palcem, przez miesiąc mieszkali w obozie mameluków, nastawiając ucha na rozmowy żołnierzy wroga, z którymi dzielili chleb, wodę i modlitwy do Allaha Miłosiernego. Uchodzili za egipskich kupców, zabiegających o prowiantowanie wojska.

Mamelucy panują już w Egipcie i Syrii, a teraz zajęli Nazaret, miasto, w którym przyszedł na świat Pan. Ich flaga powiewa nad portem w Jaffie, zaledwie parę mil od twierdzy Świętego Jana w Akce.

De Charney bardziej przypominał muzułmanina niż chrześcijanina, stapiał się z tym ludem, jak gdyby urodził się na ich ziemi, a nie w dalekiej Francji. Twierdzi, że już wkrótce, najwyżej za dwa tygodnie, dojdzie do ataku na twierdzę w Akce. Tak mówią żołnierze, tak zapewniają oficerowie, z którymi zbratał się w ich obozie. Dowódcy mameluków cieszą się, że już niedługo się wzbogacą, niech tylko zawładną skarbami fortecy w Akce, która upadnie, tak jak wiele innych fortec przez nich zaatakowanych.

Lekki marcowy wiatr zapowiadał, że nad skąpaną w chrześcijańskiej krwi Ziemię Świętą nadciągają upały. Już od dwóch dni oddział templariuszy napełniał kufry złotem i klejnotami.

Wielki mistrz rozkazał im wsiąść na statek, gdy tylko będą gotowi, popłynąć na Cypr, a stamtąd do Francji. Nikt nie chciał wyruszać w tę podróż, prosili Guillaume’a de Beaujeu, by pozwolił im zostać i pomóc braciom w walce. Wielki mistrz był nieugięty: dalsze losy zakonu w dużej mierze zależeć będą od nich, bo ich zadaniem jest ocalenie skarbu templariuszy.

Najbardziej niepocieszony wydawał się Francois de Charney.

Powstrzymywał łzy, kiedy de Beaujeu oznajmił mu, iż szykuje dla niego misję tak daleko od Akki. Francuz błagał go, by pozwolił mu walczyć o krzyż, mistrz jednak był głuchy na jego prośby. Decyzja zapadła.

Wielki mistrz zszedł po schodach do chłodnych fortecznych podziemi, tam zaś, w sali strzeżonej przez rycerzy, starannie sprawdził kufry, które miały jechać do Francji.

– Załadujemy te skrzynie na trzy galery. Bądźcie w każdej chwili gotowi do drogi. Z trzech okrętów któryś dotrze do celu. Wiecie już, w jakim porządku i na którym statku ma się każdy zaokrętować…

– Ja jeszcze nie wiem – odezwał się Francois de Charney.

– Wy, rycerzu, pójdziecie ze mną do kapitularza, tam wszystko wam powiem – odparł Guillaume de Beaujeu, przyglądając mu się przenikliwym wzrokiem.

Spojrzenie de Charneya przepełniała troska i determinacja.

Rycerz ten, choć skończył już sześćdziesiąt lat, nadal był krzepkim mężczyzną, któremu lat odejmowała śniada, spalona słońcem cera. Był weteranem wśród templariuszy. Wyszedł cało z tysiąca niebezpieczeństw, jako zwiadowca nie miał sobie równych, zwłaszcza odkąd jego przyjaciel, Robert de Saint-Remy, poległ od saraceńskiej strzały podczas obrony Trypolisu.

Wielki mistrz widział w jego spojrzeniu smutek. De Charney zmuszony był porzucić ziemię, którą od dawna traktował jak ojczyznę, ziemię, gdzie często sypiał pod gwiazdami, którą przemierzył z karawanami na wielbłądzim grzbiecie.

Dla Francois de Charneya powrót do Francji oznaczał tragedię.

– Wiedz, mój drogi, że tylko tobie mogę powierzyć tę misję – zaczął wielki mistrz.- Lata temu, kiedy jako żółtodziób wstępowałeś do zakonu, wraz z rycerzem de Saint-Remy przywieźliście do Konstantynopola relikwię, płótno, które po śmierci Pana posłużyło za całun. Dzięki niemu zobaczyliśmy twarz Zbawiciela i możemy się do niego modlić. Mówisz o starości, ale możesz być spokojny, wiem, ile masz siły i odwagi, dlatego tobie polecam, byś strzegł całunu Pana. Ze wszystkich naszych skarbów ten jest najcenniejszy, bo zachował się na nim ślad twarzy i krwi Chrystusa. Ty go ocalisz. Wpierw jednak powrócisz do obozu mameluków. Musimy się dowiedzieć, czy coś może przeszkodzić okrętom w dopłynięciu do celu, czy na morzu nie czeka zasadzka. Kiedy wypełnisz tę misję, udasz się na Cypr, sam dobierzesz załogę. Wierzę w twój rozsądek, ufam, że bezpiecznie dowieziesz całun do Francji. Nikt nie może wiedzieć, co przewozicie. Gotuj się do drogi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu»

Обсуждение, отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x