Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bractwo Świętego Całunu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bractwo Świętego Całunu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pożarze, który wybucha w słynnej katedrze turyńskiej, ginie mężczyzna pozbawiony języka i linii papilarnych, prawdopodobnie rabuś. Podobne próby włamania, a nawet pożary, miały wielokrotnie miejsce w przeszłości, na przestrzeni wieków. Sprawcy pozostawali zawsze anonimowi, nie dawało się ustalić ich tożsamości. Sprawą zajmuje się policyjny wydział do spraw dzieł sztuki. Okazuje się, że rozwiązania zagadki należy szukać w historii. Śledztwo, które prowadzi komisarz Marco Valoni, historyk sztuki Sofia Galloni oraz dociekliwa dziennikarka Ana Jimenez ujawnia, że włamywacze pochodzą z tego samego środowiska, wspólnoty chrześcijańskiej z miasta Urfa, antycznej Eddessy.Obiektem ich zainteresowania jest najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa: Syndon, pośmiertna szata Chrystusa.

Bractwo Świętego Całunu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bractwo Świętego Całunu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dla Saida wybiła godzina powrotu w ojczyste strony, on zaś, Francois de Charney, jechał do kraju, który pamiętał jak przez mgłę. Jego domem stał się zakon templariuszy, ojczyzną zaś Wschód. Do Francji wracało jedynie jego ciało, dusza pozostała w Akce.

Podróż przebiegała spokojnie, choć Morze Śródziemne jest zdradzieckie, o czym przekonał się kiedyś Ulisses. Polecenia Guillaume’a de Beaujeu były jednoznaczne: zawieźć święty całun do zakonu templariuszy w Marsylii, tam odebrać nowe rozkazy. De Charney musiał przysiąc, że ani na chwilę nie rozstanie się z relikwią.

Ból, jaki uwił sobie gniazdo w jego sercu, łagodziło towarzystwo kilku templariuszy, którzy podobnie jak on wracali do Francji. Dzięki nim smutek rozstania i trudy podróży nie były tak dotkliwe. Port w Marsylii wywarł na nim duże wrażenie;

dziesiątki łodzi i statków, rozgadany i pokrzykujący tłum.

Kiedy zeszli na ląd, czekali już na nich rycerze wysłani przez zwierzchnika zakonu. Żaden nie wiedział, w jakim celu przybywa de Charney, nikomu nie przyszło do głowy, że wiezie coś tak cennego. De Beaujeu dał mu list do wizytariusza templariuszy w Marsylii i do przeora zgromadzenia. Oni, zapewnił, najlepiej zadysponują naszym skarbem.

Przeor był szlachcicem oschłym w obejściu, lecz o gołębim sercu, jak miał się wkrótce przekonać de Charney. Wysłuchał opowieści w milczeniu. Potem poprosił o relikwię.

Templariusze od dawna wiedzieli, jak wygląda oblicze Chrystusa, bo Renaud de Vichiers kazał na podstawie świętego płótna sporządzić obraz. Nie było domu ani klasztoru, w którym nie znalazłaby się kopia tego obrazu. A jednak Vichiers stanowczo zalecał dyskrecję, wizerunku tego nigdy nie miały zobaczyć oczy ciekawskich, miał być przechowywany w ukrytych kaplicach, do których rycerze schodzili się tylko na modlitwę.

W ten sposób przez długi czas to, że templariusze posiadali jedyną niebudzącą wątpliwości relikwię po Chrystusie, pozostawało tajemnicą.

Francois de Charney otworzył sakwę i wyjął zawiniątko.

Najpierw odwinął płótno, a potem rozpostarł całun…

Mężczyźni padli na kolana, modląc się żarliwie, tak wielkiego cudu stali się świadkami.

Jacques Vezelay, przeor, wraz z Francois de Charneyem, dziękowali Bogu za to, co ukazało się ich oczom.

***

Strażnik wszedł do celi i zabrał się do przeszukiwania szafy.

Zgarnął ubrania z wieszaków. Mendibh przyglądał mu się w milczeniu.

– Zdaje się, że wkrótce się stąd zmyjesz. Jak chcą kogoś wypuścić, starają się ich trochę ogarnąć, żeby przyzwoicie wyglądali. Pralnia ekspresowa. Nie wiem, czy rozumiesz, co się do ciebie mówi, ale na jedno wychodzi, zabieram te szmaty. A, i te wstrętne buciory. Muszą cuchnąć jak łajno, od dwóch lat nie zdejmujesz ich z nóg.

Podszedł do łóżka i podniósł sportowe buty Mendibha. Ten poruszył się, jak gdyby go to zaniepokoiło, ale strażnik dźgnął go palcem w pierś na znak ostrzeżenia.

– Nie podskakuj, dobra? Ja wypełniam polecenia przełożonych, zabieram to do pralni. Jutro przyniosą ci wszystko z powrotem, czyste i pachnące.

Mendibh został sam i zamknął oczy. Nie chciał, by kamery ochrony wychwyciły jego niepokój. Wydało mu się dziwne, że zabierają mu odzież, zwłaszcza buty. Do prania? Po cóż mieliby to robić?

***

Valoni pożegnał się z naczelnikiem więzienia. Spędził tu prawie cały dzień. Mimo protestów lekarza przesłuchał braci.

Na próżno. Nie chcieli się przyznać, dokąd szli, kiedy zostali napadnięci, ani kogo podejrzewają o napad. Valoni wiedział, że byli to ludzie nasłani przez Frasquella, chciał się jednak upewnić, czy bracia ich rozpoznali.

Milczeli jak zaklęci, tylko od czasu do czasu jęcząc, że głowy pękają im z bólu, a ten gliniarz torturuje ich natrętnymi pytaniami. Nie mieli złych zamiarów, zauważyli, że drzwi od celi są otwarte i wyjrzeli na korytarz. Każdy by tak zrobił.

A wtedy ktoś na nich napadł. Ani słowa więcej, ani słowa mniej. Tak brzmiała ich wersja.

Naczelnik zasugerował Valoniemu, by powiedział im wprost, że wie, iż chcieli zamordować niemowę, komisarz jednak odrzucił tę sugestię. Nie chciał alarmować tych na zewnątrz, kogoś, kto, jak się potwierdziło, zlecił braciom zabójstwo.

W takim więzieniu nie brak kapusiów. Nigdy nie wiadomo, kto może być ogniwem łączącym ich z ulicą.

Kobieta wyszła z gabinetu, nie oglądając się za siebie.

Chwilę wcześniej zajrzała do dyrektorskiej łazienki, by wymienić ręczniki. Stanowiła część więziennego krajobrazu, wchodziła do wszystkich pomieszczeń, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania.

Kiedy Valoni dotarł do hotelu, Antonino, Pietro i Giuseppe siedzieli jeszcze w barze. Sofia poszła już spać, Minerva zaś obiecała, że zejdzie do nich, jak tylko zadzwoni do domu.

– Cóż, niemowa wyjdzie za trzy dni. Mamy coś nowego?

– Nic szczególnego – odparł Antonino. – Tyle tylko, że w Turynie pełno jest imigrantów z Urfy.

Valoni ściągnął brwi.

– Możesz wyrażać się jaśniej?

– Pracowaliśmy z Minervą jak woły. Chciałeś się czegoś dowiedzieć o rodzinie Baherai, zaczęliśmy więc szukać, wprowadzać dane do komputera i odkryliśmy, że stary Turgut, kościelny w katedrze, pochodzi z Urfy, to znaczy nie tyle on, co jego ojciec. Historia jego rodziny przypomina historię naszych braciszków. Ojciec przyjechał za pracą, zatrudnił się u Fiata, poznał Włoszkę, pobrali się i został. Turgut urodził się w Turynie. Nie łączy ich żadne pokrewieństwo z braćmi Baherai, tylko pochodzenie. Pamiętasz Tarika?

– Jakiego Tarika?

– To jeden z robotników, pracował w kościele, kiedy doszło do pożaru. Otóż on też pochodzi z Urfy – wyjaśnił Giuseppe.

– Najwyraźniej mieszkańcy tego miasta upodobali sobie Turyn – stwierdził Valoni.

Do baru weszła Minerva. Widać było, że jest zmęczona.

Valoni poczuł wyrzuty sumienia; ostatnio przeciąża ich wszystkich pracą, ale nikt tak dobrze jak Minerva nie zna się na komputerach, Antonino zaś ma analityczny umysł, który trzyma w ryzach porywy fantazji kolegów z zespołu. Był pewny, że oboje wykonali dobrą robotę.

– No, Marco – wykrzyknęła Minerva – chyba nie powiesz, że nie zarabiamy na swoje utrzymanie!

– Owszem, już słyszałem, ilu mieszkańców Urfy wyemigrowało do Turynu. Co jeszcze udało wam się ustalić?

– Że to nie są praktykujący muzułmanie, o ile w ogóle muzułmanie. Wszyscy chodzą do kościoła – wyjaśniła Minerva.

– Nie zapominajcie, że Kemal Ataturk zlaicyzował Turcję, więc nic dziwnego, że nie mamy do czynienia z praktykującymi muzułmanami. Dziwne tylko, że tak sumiennie chodzą na mszę. Z tego by wynikało, że to chrześcijanie – zauważył Antonino.

– Czy w Urfie są chrześcijanie? – zapytał Valoni.

– Jak twierdzą tureckie władze, nie – odpowiedziała Minerva.

Antonino odchrząknął, jak zwykle, kiedy chciał zabrać głos.

– Ale w dawnych czasach było to miasto chrześcijańskie i nazywało się Edessa. Bizantyjczycy oblegali je w dziewięćset czterdziestym czwartym, by zdobyć święty całun, który znajdował się w rękach małej chrześcijańskiej wspólnoty, chociaż Edessą rządzili wówczas muzułmanie.

– Obudźcie Sofię – przerwał mu Valoni.

– Po co? – zapytał Pietro.

– Bo szykuje się burza mózgów. Sofia niedawno podpowiedziała mi, że być może klucz do rozwiązania naszej sprawy leży w przeszłości. Ana Jimenez też o tym wspominała.

– Nie traćmy zdrowego rozsądku, proszę!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu»

Обсуждение, отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x