Christiane F - My, Dzieci Z Dworca Zoo

Здесь есть возможность читать онлайн «Christiane F - My, Dzieci Z Dworca Zoo» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

My, Dzieci Z Dworca Zoo: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «My, Dzieci Z Dworca Zoo»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ta książka jest dla mnie niesamowita. Wokół słyszymy wciąż: narkomani, nie, narkotyki, nie, to niezdrowe, nie, to szkodliwe, nie, trucizna, nie, narkotyki, nie, złe towarzystwo, nie, nie i nie… A (może nie mnie, ale wielu) to wcale nie odstrasza, wręcz zaciekawia. Ta książka mówi o psychice młodej narkomanki, o skutkach nałogu, o tym, że nie mogła spełnić swych marzeń, o miłości w narkotykach, o tym, kim się staje człowiek, gdy zaczyna brać narkotyki.
Książka opowiada o narkomance z Berlina Zachodniego. Przedstawia problem wciąż aktualny, lecz nie mówiąc medycznie o chorobach, tylko o psychice narkomana. I to jest niezwykle ciekawe. Można niezwykle płakać nad tą książką. Ja sama czułam bezsilność, jakbym była w nałogu, czułam ten wstręt. Do czego? Do siebie samej. Bo czułam się, jakbym to JA była tą narkomanką. Nie Christiane. Nie. JA.
Niezwykle wciągająca książka.

My, Dzieci Z Dworca Zoo — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «My, Dzieci Z Dworca Zoo», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Miałam jeszcze jedną prawdziwą szansę. Odnowił mi się polip i codziennie mówiłam lekarce, że muszą mnie wysłać do szpitala na operację, bo już nie wytrzymuję z bólu. No i któregoś dnia rano rzeczywiście przewieźli mnie pod nadzorem do szpitala Rudolf Virchow. Po badaniu kazali mi od razu zostać, bo rzeczywiście było dosyć kiepsko. Słyszałam nieraz od innych narkomanów, jak się pryska ze szpitala. Wystarałam się o przepustkę do parku. To jest takie zezwolenie na wyjście do parku przy szpitalu. Oczywiście narkomanom nie tak łatwo wydębić taką przepustkę. Ale jest na to jeden genialny greps. Poszłam do takiej miłej skośnookiej pielęgniarki i powiedziałam, że strasznie bym chciała jakoś pomóc i powozić trochę po parku biedne staruszki, które nie mogą już same chodzić. Siostrzyczka niczego nie podejrzewała i powiedziała, że to strasznie miłe, że się tak przejmuję.

Od razu dorwałam jakąś staruszkę, która pomyślała pewnie, że jestem bardzo dobre dziecko, wywiozłam ją do parku i powiedziałam do niej: – Poczekaj chwilkę, babciu, zaraz wrócę. A za moment byłam już po drugiej stronie siatki.

Poszłam na dworzec metra przy Amrumer Strasse i pojechałam do Zoo. Jeszcze nigdy nie czułam się tak wolna. Od razu poszłam pod polibudę gdzie o tej porze kręcili się narkomani. Połaziłam sobie trochę między ludźmi i przysiadłam się w końcu do trzech młodych ćpunów na ławkę. Powiedziałam im, że właśnie zerwałam się z Bonnies Ranch. Oczywiście niesamowicie im to zaimponowało.

Miałam obłędną chcicę. Jeden z chłopaków handlował. Zapytałam, czyby mi nie odkopsnął trochę na kredyt. Powiedział, że jak mu pomogę opchnąć towar, to może mi coś dać. Zgodziłam się. Dał mi trochę. Władowałam sobie od razu w kiblu polibudy.

Wziątka była mała, niecałe pół ćwiartki. Towar też nie najlepszy. Poczułam się całkiem fajnie, ale nie, żeby mnie przymuliło. Zresztą, musiałam kontaktować, bo przecież miałam pomóc człowiekowi rozprowadzać towar. Chłopak był całkiem młody, znałam go trochę z Hasenheide. Chodził jeszcze do szkoły. Mógł mieć gdzieś ze szesnaście lat. Od razu wyczułam, że nie jest za bardzo obcykany w branży. Inaczej by mi nie odkopsnął działki od razu, tylko najpierw musiałabym mu rozprowadzić towar.

Zaraz potem zorientowałam się, że pod polibudą nagle zaroiło się od tajniaków. Ten chłopak kompletnie nic nie zauważył. Musiałam podejść do niego i powiedzieć szeptem: – gliny – bo w ogóle nie załapał, co się dzieje. Potem poszłam sobie wolno w stronę dworca Zoo, a on szedł cichcem za mną. Po drodze spotkałam jakiegoś ćpuna, który szedł z naprzeciwka, i mówię do niego: – Przyhamuj, stary. Obława pod polibudą. Ale mogę ci podesłać bezbłędny towar. – Zaraz podszedł do nas ten smarkaty handlarz, normalnie jakby nigdy nic wyciągnął z kieszeni cały towar i powiedział do tego typa, żeby sobie sprawdził. Myślałam, że padnę, jak to zobaczyłam. Trzysta metrów od nas obława, a ten palant wyciąga z kieszeni herę.

Od razu podskoczyło dwóch tajniaków, którzy tylko na to czekali. Nie było sensu uciekać. Ten nieopierzony handlarz normalnie wziął i wyrzucił cały zapas poporcjowanego towaru, jaki miał ze sobą. Wszędzie fruwał fioletowy staniol. Myślał pewnie, że może uda mu się wrobić w herę tego ćpuna albo mnie, i klepał tylko:, że on nie ma z tym nic wspólnego.

Kazali nam się oprzeć o samochód, z rękami nad głową, i obszukali nas, czy nie mamy broni, chociaż żadne z nas nie miało więcej niż szesnaście lat. Przy okazji jeden z tych francowatych gliniarzy musiał mi oczywiście przejechać łapą po cycach. Ale byłam kompletnie spokojna. Zdążyłam sobie władować co trzeba, a po Bonnies Ranch i tak mnie już nic nie wzruszało. Od razu zaczęłam się zgrywać na dobrze wychowaną dziewczynkę. Jak spisywali moje dane, byli już nawet dosyć mili. Jeden powiedział do mnie: – Dziewczyno, masz ledwie piętnaście lat, co ty tu robisz? – Ja na to: – Wyszłam się przejść. – I przypalam sobie fajkę. Okropnie się wtedy rozzłościł: – Wyrzuć to natychmiast. W twoim wieku to prawdziwa trucizna. – Musiałam wyrzucić tego papierosa.

Zabrali nas na posterunek przy Ernst Reuter Platz i wsadzili do celi. Ten handlarz z bożej łaski od razu pękł i zaczął wrzeszczeć – Wypuście mnie! Wypuście mnie! – Zdjęłam marynarkę, zwinęłam ją w taką jakby poduszkę, położyłam się na pryczy i zaczęłam kimać. Takie zatrzymanie to ostatnia rzecz, jakiej bym się mogła przestraszyć. Ani przez chwilę się nie bałam, że gliny mogą skądś wiedzieć, że prysnęłam z Bonnies Ranch. No bo na pewno nie zdążyli jeszcze zgłosić mojego zaginięcia.

Wypuścili mnie po jakichś dwóch godzinach. Znowu poszłam pod stołówkę polibudy. Po drodze na całego złapał mnie moralniak. Rozbeczałam się. Znowu po odtruciu skorzystałam z pierwszej lepszej okazji, żeby sobie władować. i nie wiedziałam teraz, dokąd mam iść. Przecież nie mogę z takimi źrenicami wparować do mamy i powiedzieć: To ja, mamusiu. Zwiałam. Zrób mi jakąś kolację.

Poszłam do poradni dla narkomanów w dawnej stołówce polibudy. Byli tam fantastyczni ludzie i uspokoili mnie jakoś na tyle, że zdobyłam się na telefon do mamy. Jakoś to zniosła, gdy usłyszała, że dzwonię z poradni. Po drodze do domu poczułam, że mam gorączkę. Kiedy byłam już w łóżku, zrobiło się ponad czterdzieści stopni. Mama zadzwoniła na pogotowie, bo zaczynałam majaczyć. Lekarz chciał mi dać zastrzyk i nagle poczułam paniczny strach, bo miałam dostać zastrzyk w tyłek. Potrafiłam kłuć się dwa, trzy razy dziennie w przedramię. Ale jak mi ten lekarz wkitował igłę w tyłek, to mało nie zwariowałam.

Gorączka zaraz mi potem spadła. Ale byłam kompletnie wykończona. Bonnies Ranch doprawiło mnie całkiem, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Kiedy po trzech dniach mogłam już wstać, od razu pojechałam do poradni. Po drodze musiałam przejść koło polibudy, gdzie kręcą się sami narkomani. Gnałam przed siebie starając się w ogóle nie patrzeć na boki.

Przez tydzień codziennie chodziłam do poradni. Nareszcie mogłam się gdzieś wygadać. Pierwszy raz się zdarzyło, że gdzieś mi się dali wygadać. Dotychczas wszyscy bez przerwy mi coś truli, i mama, i ojciec, ci ludzie z Narkononu, wszyscy. W poradni przy polibudzie ja musiałam opowiadać, żeby samej dojść do tego, co ze mną jest. Łaziłam do tej poradni jeszcze wtedy, kiedy byłam już na twarzy żółta jak cytryna. Jak raz spotkałam pod stołówką paru znajomków, normalnie uciekli ode mnie i krzyczeli: – Weź spadaj z tym swoim żółtym pyskiem.

Nie chciałam uwierzyć, że znowu złapałam żółtaczkę. No bo to zupełnie zwariowana sprawa. Za każdym razem, jak naprawdę dłuższy czas nic nie brałam i miałam jakąś nadzieję, od razu wyskakiwała mi ta narkomańska choroba. Kiedy bóle brzucha stały się już prawie nie do zniesienia, pojechałam z mamą do kliniki Stieglitz. Chciałam właśnie tam, bo mają bezbłędne żarcie. Przesiedziałam w izbie przyjęć dwie godziny i skręcałam się na krześle z bólu. Każda z przechodzących pielęgniarek mogła się od razu zorientować po moim żółtym pysku, co jest grane. Ale one nic. W poczekalni było pełno ludzi, były dzieci. Gdybym miała zakaźną, mogłam ich wszystkich pozarażać.

Po dwóch godzinach wstałam i zaczęłam iść. Cały czas przy ścianie, bo byłam niesamowicie osłabiona, no i te potworne bóle. Zamierzałam dowlec się jakoś na oddział zakaźny, i kiedy natknęłam się na jakiegoś lekarza, powiedziałam – potrzebuję jakieś łóżko. Nie chcę tu wszystkich pozarażać. Bo jak pan być może raczył zauważyć, mam żółtaczkę. – On na to, że sam nie może mi tu nic pomóc. Muszę przez izbę przyjęć. No to powlokłam się z powrotem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «My, Dzieci Z Dworca Zoo»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «My, Dzieci Z Dworca Zoo» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
John van Dijk
Christiane Siegert - Ein Kriminalfall für Luzifer
Christiane Siegert
Christiane Félip Vidal - Mujeres en conflictos
Christiane Félip Vidal
Christiane Herrlinger - Engelgeschichten der Bibel
Christiane Herrlinger
Hans G. Orling - Die Uhr am Bahnhof Zoo
Hans G. Orling
Christiane Zwengel - Polnisch mit Sahne
Christiane Zwengel
Documentos Vaticano - Código de Derecho Canónico
Documentos Vaticano
Gert Nygårdshaug - El zoo del Mengele
Gert Nygårdshaug
Giovanni Boccaccio - Dekameron, Dzień drugi
Giovanni Boccaccio
Отзывы о книге «My, Dzieci Z Dworca Zoo»

Обсуждение, отзывы о книге «My, Dzieci Z Dworca Zoo» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x