Świadectwo ukończenia miałam nawet całkiem niezłe. Ale na naukę zawodu mnie nie przyjęli. Zaproponowali tylko jakieś prace dla niewykwalifikowanych. Coś z mocy ustawy, która miała trochę rozładować problem bezrobotnej młodzieży. Nie ćpam już prawie od roku. Ale oczywiście wiem, że to musi potrwać nawet parę lat, zanim człowiek będzie naprawdę „czysty”. Jak na razie nie mam większych problemów.
Kiedy tak sobie siedzimy wieczorem całą paczką, popijamy czerwone wino, fajka z haszem okrąży parę razy całe towarzycho, to te codzienne problemy kompletnie gdzieś giną. Rozmawiamy o przeczytanych książkach. Zajmujemy się czarną magią, parapsychologią i buddyzmem. Po prostu szukamy ludzi, którzy fajnie żyją, żeby się od nich czegoś nauczyć. Bo nam jest raczej dosyć parszywie.
Jedna z dziewczyn z naszej paczki chodzi do szkoły pielęgniarskiej I przez nią trafiają do nas różne prochy. Przez jakiś czas znowu brałam valium. Kwasu nie ruszam, bo się boję, że dostanę koszmaru. Innym najczęściej jest bardzo fajnie na LSD.
W najbliższym miasteczku nie ma rynku twardych narkotyków. Jak ktoś bierze, to musi zasuwać do Hamburga. Na miejscu nie ma też nikogo, kto by rozprowadzał herę. Czyli, że nie ma się takiego łatwego dostępu do niej, jak w Berlinie, Hamburgu czy nawet w Norderstedt.
Ale jak ktoś chce dostać herę, to oczywiście nie ma żadnych trudności. Paru ludzi ma dobre kontakty. Czasem trafi się też dostawca, który ma przy sobie niemal przenośny sklepik z narkotykami. Jak się człowiek zapyta takiego, czy ma coś do ćpania, to słyszy w odpowiedzi: – A co chcesz? Valium, valeron, hasz, kwas, spidy czy herę?
Wszyscy z naszej paczki twierdzą, że w pełni kontrolują swoje sprawy z narkotykami. W każdym razie jest już trochę inaczej niż te trzy, cztery lata temu w Gropiusstadt.
Ta wolność, którą nasza paczka uzyskuje dzięki narkotykom, jest już trochę innego rodzaju. Nie potrzebujemy już „Soundu”, żeby dawać się ogłuszać potwornie głośną muzyką. Dla ludzi z tej paczki udawanie, że się jest wolnym wśród błyskających reklam na Kurfürstendamm, to kompletne dno. Wszyscy nienawidzimy miasta. Jesteśmy całkiem zwariowani na punkcie przyrody. W weekendy jeździmy sobie samochodem po całym Szlezwiku-Holsztynie, łazimy po różnych miejscach, aż w końcu uda nam się znaleźć coś absolutnie obłędnego. Często jesteśmy na bagnach w takich miejscach, do których poza nami nikt się jeszcze nie dostał.
Ale najbardziej bezbłędna jest nasza kopalnia wapienia. Niesamowita jama pośrodku okolicy. Prawie kilometr długości, ze 200 metrów szerokości, a głęboka chyba na sto metrów. Ściany są pionowe. Na dole jest bardzo ciepło. Ani wiaterku. Na dole rosną takie rośliny, jakich nigdzie indziej nie spotkaliśmy. Niesamowicie czyste strumyki płyną przez tę niesamowitą dolinę. Ze ścian tryskają wodospady. Woda zabarwia białe ściany na rdzawoczerwony kolor. Wszędzie leżą białe odłamki, które wyglądają jak kości jakichś potworów i może to nawet są kości mamutów. Olbrzymia koparka i taśmociągi, które na co dzień robią tyle denerwującego hałasu, w weekendy wyglądają tak, jakby od wieków nikt ich nie używał. Wapienny pył i tak już dawno pokrył je białą warstwą.
W tej niesamowitej dolinie jesteśmy zupełnie sami. Od reszty świata odgradzają nas pionowe ściany. Nie dochodzi tu żaden dźwięk z zewnątrz. Jedynym dźwiękiem jest szum wodospadów.
Zawsze sobie wyobrażamy, że po zakończeniu eksploatacji kupujemy tę kopalnię. Wybudowalibyśmy sobie na dole chałupy, założylibyśmy olbrzymi ogród, trzymali zwierzaki i mieli wszystko, czego trzeba do życia. Jedyną drogę prowadzącą na dno kopalni chcielibyśmy wysadzić w powietrze.
Bo i tak nie mielibyśmy ochoty wrócić kiedykolwiek na górę.
Christiane F, Christiane Vera Felscherinow
***
[1]Heinz G skazany został 10 II 1978 przez Sąd Krajowy w Berlinie na trzy i pół roku pozbawienia wolności za przekazywanie heroiny Chnstiane i Babsi oraz za kontakty seksualne z nieletnią.
[2]Fromm – potoczne określenie prezerwatywy (od nazwy firmy, która je produkuje)