Ogromne spustoszenie czyni coraz powszechniejszy rozkład życia rodzinnego. W Berlinie wysyła się do rodzin zagrożonych tzw. doradców rodzinnych (psychologowie, pracownicy socjalni, studenci). Zastają tam niewyobrażalną tragedię milczącej wegetacji obok siebie lub przeciwko sobie. Wzrastająca liczba rozwodów, trwonienie czasu wolnego przed telewizorami, wskaźnik samobójstw, alkohol, farmaceutyczne „rozwiązanie problemu” – tak wygląda otoczenie młodego człowieka, z którym musi on dojść do ładu równolegle z problemami okresu dojrzewania. Taki młody człowiek znajduje się w labiryncie o wielu wyjściach i gąszczu przesławnych ścianek, nazywających s/ę między innymi – dom rodzinny, sposób spędzania wolnego czasu, perspektywy pracy, presja sukcesu w szkole, seks, marzenia. Pytanie tylko, jak on przez to przejdzie. Może wybrać wyjście, które zaprowadzi go do ferajny pijącej alkohol, do sekty czy właśnie do środowiska narkomanów. Nie ma bardziej niebezpiecznego, ale i bardziej skutecznego narkotyku na szybkie „rozwiązanie” wszystkich problemów, jak heroina.
Decydującą przeszkodą dla zagrożonej narkomanią młodzieży jest wysoka cena narkotyku. Stąd też handel coraz bardziej koncentruje się na dziewczętach; w porównaniu z liczbą młodocianych narkomanów chłopców udział dwunasto-, szesnastoletnich dziewcząt w ogólnej liczbie narkomanów wzrósł w ostatnich latach w sposób gwałtowny. Ponieważ dziewczęta mogą zdobyć niezbędne sumy w drodze prostytucji, łatwiej im sfinansować nabywanie narkotyku. Dystrybutorzy świadomie je więc uzależniają.
Mechanizm tego jest prosty, rzecz zaczyna się często w dyskotekach. Na miejscu znajduje się przystojny młody człowiek, ubrany według mody obowiązującej w danej dyskotece, i nagabuje młode dziewczęta. Bardzo im się podoba, bo „obłędnie” wygląda – to on daje im gratis pierwsze porcje heroiny do wąchania. Robi tak parę razy i już mamy następną osobę uzależnioną, która może potem ewentualnie rozpowszechnić narkotyk w kręgu swoich przyjaciół.
Tak zazwyczaj zdobywają klientów drobni dystrybutorzy, którzy w przeciwieństwie do pośredników i hurtowników sami są przeważnie uzależnieni i ze swoich zarobków pokrywają zaledwie podstawowe potrzeby życiowe, a nierzadko starcza im nawet tylko na codzienną porcję narkotyku dla siebie. W swojej działalności nie muszą się nawet specjalnie wysilać. Gotowość ryzyka u młodzieży jest wielka. W zrozumiałym pędzie, aby w dającym coraz mniejsze szansę na prawdziwe przeżycia otoczeniu wywalczyć sobie coś „własnego”, młodzież, i w coraz większym stopniu także dzieci, przyjmuje „pomocną dłoń” dystrybutora heroiny istotnie przeżywając początkowo dzięki jego „darom” ogólne uczucie szczęścia i beztroski.
Ponieważ stanowi to ostry, pozornie dodatni kontrast z dotychczasową rzeczywistością, tym trudniej jest młodzieży dobrowolnie zrezygnować z tego „obłędnego uczucia”. Po trzykrotnym zażyciu heroiny następuje uzależnienie psychiczne. Teraz już tylko od częstotliwości powtórzeń zależy, po ilu tygodniach dojdzie uzależnienie fizyczne. Od tego momentu narkoman nie może się już obyć bez heroiny nie ryzykując nader bolesnych objawów odstawienia, i staje się stałym klientem dystrybutora. Dla większości nie ma już wtedy ratunku. W miejsce aresztowanego dystrybutora detalisty już następnego dnia pojawia się inny. Bycie dystrybutorem staje się dla każdego narkomana wartym wysiłku celem, ponieważ może wtedy w przyjemniejszy niż kradzieże i prostytucja sposób finansować swój nałóg. Czyli z każdym zdobytym klientem handel heroiną zyskuje potencjalnego sprzedawcę. W Berlinie spotkać można obecnie nawet czternasto- szesnastoletnich dystrybutorów.
Na terenach wiejskich problem narkomanii nadal jeszcze jest bagatelizowany Między innymi dlatego, że jego symptomy nie są tak wyraźne jak w dużych aglomeracjach. Większość popadającej w nałóg młodzieży prędzej czy później przenosi się do dużych miast, ponieważ u siebie nie ma możliwości systematycznego zdobywania niezbędnych środków finansowych.
Dziewczęta i kobiety prawie wszystkie bez wyjątku dochodzą przez nałóg do prostytucji. Gros narkomanów pici męskiej specjalizuje się w przestępstwach przeciwko mieniu; jedni we włamaniach do magazynów, warsztatów, samochodów, inni w kradzieżach torebek i kradzieżach w domach towarowych. Każdy z nich ma stałego pasera lub co najmniej stałe dojście do czarnego rynku minikalkulatorów, magnetofonów, artykułów elektrycznych, aparatów fotograficznych, spirytualiów itd. Niezależnie od wartości skradzionego mienia cena, jaką otrzymuje narkoman, rzadko kiedy przekracza sumę potrzebną na dzienną porcję heroiny, chyba, że kradł na zamówienie.
Przy potrzebach wahających się od czterdziestu do dwustu marek dziennie, wszystkie struktury tego środowiska nękane są permanentnym brakiem środków finansowych. Przymus codziennego zdobywania odpowiedniej sumy pieniędzy prowadzi u narkomanów do bezwzględności, agresji, brutalności i postępującej izolacji. Mimo ciągłego zwiększania dawki, euforyzujące działanie heroiny powoli słabnie, znikając w końcu zupełnie. Narkoman wstrzykuje sobie heroinę już tylko po to, aby uniknąć niezwykle bolesnych objawów odstawienia.
Prawie już nie zadawałam sobie trudu, żeby mydlić ojcu oczy. i tak zresztą od dawna coś przeczuwał. Wydaje mi się, że czekał jeszcze tylko na ostateczny dowód. Wkrótce go miał. Któregoś wieczora, jak już nie miałam ani krzty hery na rano, a nie mogłam wyjść, bo ojciec był w domu, zadzwoniłam po kryjomu do Heinzai umówiłam się z nim na następny dzień w Gropiusstadt. Ojciec zaskoczył nas pod knajpą „Schluckspecht”. Heinz ledwie zdążył prysnąć. Ale stary znalazł towar, który od niego dostałam.
Od razu wszystko mu wyśpiewałam. Przede wszystkim musiałam mu powiedzieć, co wiem o Heinzu. Nie miałam już siły kłamać. Ojciec kazał mi się umówić z Heinzem na następny dzień w Hasenheide, żeby mi znowu przyniósł towar. Potem zadzwonił do glin, wszystko im opowiedział i zażądał, żeby aresztowali Heinza w czasie tego spotkania. Gliniarze mu na to odpowiedzieli, że w Hasenheide tylko obława coś by może dała, a tego się nie da zrobić tak z dnia na dzień. Czyli, że kompletnie im się nie chciało bawić w zdejmowanie takiego „uwodziciela nieletnich”, jak go nazwał ojciec, bo za dużo by ich to kosztowało wysiłku. Oczywiście ucieszyłam się, że nie muszę odgrywać tej parszywej roli szpicla.
Zawsze myślałam, że stary zakatuje mnie na śmierć, kiedy się dowie, jak go robiłam w jajo. Ale on zareagował zupełnie inaczej. Był wręcz zrozpaczony. Prawie jak mama. Tak jakoś serdecznie do mnie przemawiał. Chyba pokapował, że nie da się zerwać z heroiną ot tak sobie, nawet jak się tego bardzo chce. Ciągle jeszcze robił sobie jakieś nadzieje, że mu się ze mną uda.
Następnego dnia znowu mnie zamknął w domu. Psa wziął ze sobą. Nigdy już więcej nie zobaczyłam Janie. Złapał mnie potworny głód. Już koło południa myślałam, że nie wydolę. Wtedy zadzwonił Heinz. Normalnie zaczęłam, żebrać o działkę. Ponieważ bez kluczy nie mógł się dostać nawet na klatkę, chciałam mu spuścić sznurek z 11 piętra. W końcu udało mi się go ubłagać. Zażądał za to, żebym mu napisała list miłosny i spuściła na sznurku razem ze swoimi majtkami. Nigdy nie dawał towaru za darmo. W końcu – człowiek interesu.
Pozbierałam wszystko, co udało mi się znaleźć w mieszkaniu i co było podobne do sznurka. Plastikowe linki do bielizny, paski od szlafroków, sznurówki i tak dalej. Musiałam wiązać mnóstwo supłów i co chwilę sprawdzać, czy wystarczy na te jedenaście pięter. Potem nagryzmoliłam jeszcze ten list. Na pełnym głodzie.
Читать дальше