Pryskałam stamtąd jeszcze dwa razy. Za ostatnim razem nie było mnie cztery dni. Czyli po raz pierwszy na trasie. Mieszkałam przez ten czas u Stelli, bo jej mama pijaczka była akurat na odwyku w klinice psychiatrycznej. Znowu zaczął się stary syf. Klient, działka, klient, działka. Potem dowiedziałam się, że Detlef pojechał z Berndem do Paryża. Normalnie padłam.
To już dno, żeby chłopak, który był dla mnie prawie jak mąż, wyjeżdżał sobie z Berlina i nawet mnie o tym nie powiadomił. Zawsze marzyliśmy, żeby wspólnie wyjechać do Paryża. Chcieliśmy wynająć mały pokoik na Montmartrze czy gdzieś i zapomnieć o ćpaniu, bo nigdy nie słyszeliśmy, żeby w Paryżu byli narkomani. Wydawało się nam, że tam nikt nie ćpa. Że jest tylko kupa zwariowanych artystów, którzy popijają kawę i od czasu do czasu wino.
No więc Detlef pojechał z Berndem do Paryża. Nie miałam już przyjaciela. Byłam sama na tym świecie, bo z Babsi i Stellą znowu zaczęłyśmy się ścinać o jakieś duperele. Została mi tylko Janie.
Zadzwoniłam do Narkononu, a oni mi mówią, że mama już zabrała moje rzeczy. Czyli, że mama też mnie skreśliła. Jakoś tak mnie to wściekło. Pomyślałam sobie, że ja im jeszcze wszystkim pokażę. Chciałam im udowodnić, że potrafię dać sobie radę sama.
Pojechałam do Narkononu, no i jakoś mnie przyjęli z powrotem. Jak wściekła łaziłam na wszystkie sesje. Robiłam wszystko, co mi kazali. Zrobiłam się autentyczna prymuska i znowu chodziłam do tego detektora kłamstw, i wskazówka nigdy się nie wychyliła, kiedy mówiłam, że sesja niesamowicie dużo mi dała. Myślałam sobie, teraz dasz radę, nie ma siły. Właśnie teraz. Nie zadzwoniłam do mamy, chociaż zabrała stąd wszystkie moje rzeczy. Pożyczałam łachy od ludzi. Chodziłam w majtkach chłopaków. Ale było mi wszystko jedno. Nie chciałam prosić mamy, żeby mi przyniosła z powrotem moje rzeczy.
Któregoś dnia zadzwonił ojciec: – Cześć, Christiane. Słuchaj no, gdzie ty wylądowałaś? Właśnie przypadkowo się o wszystkim dowiedziałem.
Ja na to: – Tak” To wspaniale, że chociaż raz się o mnie martwisz.
On: – Powiedz no, ty naprawdę chcesz zostać w tej idiotycznej instytucji?
Ja: – Tak, a bo co?
Ojciec najpierw długo nabierał powietrza, a potem zapytał, czy nie poszłabym z nim i jednym jego kolegą na miasto coś zjeść. Powiedziałam: – Okay, zgoda.
W pół godziny później zawołali mnie do biura, a tam już czekał mój ukochany tatuś, którego nie widziałam od miesięcy. Na początek poszedł ze mną do pokoju, w którym spałam z czterema innymi dziewczynami. Powiedział: – Jak to w ogóle wygląda! – Zawsze miał hopla na punkcie porządku. A w naszym pokoju rzeczywiście było nieźle, tak samo zresztą, jak w całym domu. Brudno, pełno śmieci, wszędzie poniewierały się jakieś łachy.
Mieliśmy właśnie wychodzić na to miasto, ale jeden z szefów powiedział do ojca. – Musi pan podpisać oświadczenie, że przyprowadzi pan Christiane z powrotem.
Ojciec się wściekł. Zaczął wrzeszczeć, że jest moim ojcem i sam decyduje o tym, gdzie ma być jego córka. Zaraz mnie stąd zabierze i nie ma mowy, żebym wróciła
Cofałam się tyłem w kierunku pokoju terapii i krzyczałam: – Tato, ja chcę tu zostać! Ja nie chcę umrzeć! Tato, proszę cię, daj mi tu zostać!
Ci faceci z Narkononu, których cała gromada zleciała się na te krzyki poparli mnie Ojciec wybiegł wrzeszcząc – Zaraz zawołam policję1
Wiedziałam, że to zrobi Pognałam na strych i wygramoliłam się na dach Była tam taka platforma dla kominiarzy Przykucnęłam na niej i zaczęłam trząść się z zimna
Niedługo potem faktycznie przyjechały dwie radiolki Gliniarze razem z moim ojcem przeszukali cały dom od góry do dołu Ci z Narkononu też w końcu zaczęli za mną wołać, bo się przestraszyli Ale nie znaleźli mnie na tym dachu Wreszcie gliny i mój stary odjechali
Następnego dnia rano zadzwoniłam do mamy do pracy. Od razu się rozpłakałam i zapytałam – O co tu chodzi”
Głos mamy był lodowaty, powiedziała – Jest mi całkowicie obojętne, co się z tobą dzieje.
Ja na to – Nie chcę, żeby tato mnie stąd zabierał. Przecież tobie przyznali opiekę nade mną. Nie możesz mnie tak po prostu zostawić na lodzie. Ja tu zostanę już nigdy nie będę uciekać. Przysięgam ci Błagam, zrób coś, żeby tato mnie stąd nie zabierał. Mamusiu ja tu muszę zostać, naprawdę. Inaczej umrę, mamo, uwierz mi. Mama straciła w końcu cierpliwość i powiedziała – Nie ma mowy, wykluczone – Potem odłożyła słuchawkę.
W pierwszej chwili poczułam się kompletnie załatwiona. Potem wróciła wściekłość. Powiedziałam sobie. Mogą mnie pocałować w dupę. Całe życie nikt się o mnie nie martwił, a teraz nagle zachciało im się robić ze mną, co im się podoba Idioci, którzy całe życie wszystko robią nie tak, jak trzeba. Świnie, pozwalają mi zdechnąć. Matka Kessi umiała zadbać, żeby jej córka nie wpadła w kompletne bagno. A moim pierdolonym starym nagle się wydaje, że najlepiej wiedzą, co dla mnie dobre. Poprosiłam o dodatkowy seans i całkowicie się na nim skupiłam. Chciałam zostać w Narkononie, a potem może wstąpić na stałe do Scientology Chuch. W każdym razie nikomu nie uda się mnie stąd wyciągnąć. Nie mam zamiaru dać się wykończyć własnym rodzicom. Tak właśnie myślałam sobie wtedy, chora z nienawiści.
Trzy dni później znowu zjawił się ojciec Kazali mi przyjść do biura Ojciec był całkiem spokojny. Powiedział, że muszę z nim pójść do Opieki Społecznej w sprawie pieniędzy, które mama zapłaciła za Narkonon, a które opieka miała jej zwrocie.
Powiedziałam – Nie, nie pójdę Tato, przecież cię znam Jak z tobą pójdę, to Narkononu już na oczy nie zobaczę A ja nie chcę umrzeć.
Ojciec pokazał tym z Narkononu jakieś zaświadczenie Było tam napisane, że może mnie stąd zabrać. Mama go do tego upoważniła Szef Narkononu powiedział, że nic się nie da zrobić i, że muszę iść z ojcem. Nie mogą mnie zatrzymać wbrew jego woli.
Szef powiedział jeszcze, żebym nie zapomniała o ćwiczeniach. Bez przerwy konfrontować. Konfrontować to było takie ich magiczne słowo. Wszystko należało konfrontować. Pomyślałam sobie Jesteście idioci Ja już nie mam co konfrontować. Została mi tylko śmierć. Przecież nie wytrzymam. Najdalej za dwa tygodnie znowu sobie właduję. Nie wydolę. Sama nigdy nie dam rady. Był to jeden z tych niewielu momentów, kiedy dosyć jasno rozumiałam całe swoje położenie. Z tej rozpaczy udało mi się wmówić samej sobie, że Narkonon to była moja ostatnia deska ratunku. Z wściekłości i rozpaczy rozryczałam się Kompletnie nie mogłam się pozbierać.
MATKA CHRISTIANE
Absolutnie nie uważałam tego za najszczęśliwsze rozwiązanie, żeby mój były mąż po tym niepowodzeniu z Narkononem wziął Chnstiane do siebie, żeby, jak powiedział, w końcu nauczyć ją rozumu Pomijając już to, że nie mógł jej pilnować przez całą dobę, to ze względu na stosunki panujące między nim a mną, w głębi duszy nie mogłam jakoś strawić, że mu zostawiam Christiane. Zwłaszcza, że na krótko przedtem wróciła do mnie jej siostra, bo ojciec tak surowo ją traktował.
Ale nie widziałam już innej rady i miałam nadzieję, że może on swoimi metodami osiągnie to, co mnie się nie udało. Oczywiście niewykluczone, że sobie to tylko wmówiłam, żeby chociaż przejściowo zrzucie z siebie odpowiedzialność za Chnstiane. Od czasu jej pierwszego odwyku przezywałam bezustanną huśtawkę nastrojów, od nadziei po rozpacz. Kiedy prosiłam ojca, żeby się włączył psychicznie i fizycznie byłam już u kresu.
Читать дальше