– I mówicie, że to za waszych czasów? – zdziwiła się Agata. – Król Tutain ponoć zakończył panowanie trzysta lat temu!
– Masz rację, ale my jesteśmy nieśmiertelni – szepnął pan Gryms. – Wprawdzie nasze ciała żyją krótko, ale pamięć, rozum, doświadczenie i magiczny talent zostają, przechodząc w następne ciała. Jeszcze nie wiesz, kim jesteśmy…
– Wiem – przerwała Agata. – Wiem, kim jesteście. Widziałam starą królewską bibliotekę w ruinach pałacu. Jesteście królewskimi magami i czarownicami!
– Mylisz się! – powiedziała kobieta, a wąż na jej włosach wpił w dziewczynkę zielone, nieruchome oczy. – Nigdy nie byliśmy w służbie u żadnego z władców. Jesteśmy i zawsze byliśmy wolni, a sztukę magiczną uprawiamy wyłącznie dla dobra wszystkich istot naszego świata, a nie dla potrzeb panujących. Niestety, Eta i Hiks, nasza siostra i brat, złamali tę zasadę, uwierzyli, że oddając swą sztukę na usługi władcy, umocnią nie tylko królewską, ale i własną potęgę. To oni sprowadzili zgubę na nasz świat i właśnie oni chcieli cię zabić najpierw na bagnach, potem wysyłając stado dzikich huringów, a wreszcie usiłowali usunąć cię z naszej planety, zawracając czas. Są nieśmiertelni tak jak my, ale ich los wypełni się, gdy do naszego świata powróci czerwień. Dlatego walczyli z tobą do ostatniej chwili, gdyż była to walka o życie. Dzięki tobie czerwień już częściowo wróciła, więc słabną z każdą godziną i tracą swoją moc.
– Co się stało z czerwienią na tej planecie? Dlaczego zaginęła?
– Usiądźmy wokół ogniska – szepnął pan Gryms. – To długa opowieść. Zyskaliśmy trochę czasu, niespodziewanie sama bowiem odkryłaś najprostszy, choć bolesny dla ciebie sposób przywrócenia nam czerwieni. Teraz już rozkwita na całej naszej planecie. Nim wyjdziesz z wnętrza tej góry, na łąkach rosnąć będzie nie kilkanaście, lecz kilka tysięcy purpurowych kwiatów, a w powietrzu fruwać będą radosne, wielotysięczne stada śpiewających ptaków. Zbliża się koniec twej misji. Siądźmy zatem…
Wszyscy usiedli wokół ogniska, obok leżących swobodnie uru, które przyjaźnie trącały ich nosami, dopominając się o pieszczotę. Ogień rzucał łagodny krąg światła wokół, Agata zaś utwierdziła się w pierwotnym przekonaniu, że ściany i strop jaskini są niewidoczne i albo toną gdzieś w mroku, albo wcale ich nie ma. Srebrna taca z fioletowymi, soczystymi owocami krążyła wśród siedzących i nawet uru częstowały się z niej ochoczo, gasząc pragnienie.
– Pozwól, że ci się najpierw przedstawimy – powiedziała kobieta, wręczając Agacie najpiękniejszy owoc. – Jestem Aja i ja opowiem ci smutną historię świetności i upadku naszego świata, obdarzona jestem bowiem magicznym darem mowy. Dlatego to właśnie mój głos przemawia we śnie do mieszkańców planety i choć są oni ospali umysłowo, jednak zapamiętują część moich słów dzięki ich magicznym właściwościom. Ja też przemawiałam we śnie do ciebie. Oto Gryms. Ma on dar tworzenia magicznych przedmiotów, które jednak nie mogą żyć dłużej niż siedem dni, gdyż potem ich działanie obraca się przeciw magowi. To właśnie Gryms stworzył lustro, poprzez które nasze światy skrzyżowały się na krótko i dzięki temu mogliśmy sprowadzić cię do nas. Oto nasz brat Oder. Ma on dar leczenia. Niestety, nie ma zdolności przemieniania bezbarwnego płynu w żyłach mieszkańców naszego świata w ożywczą i błogosławioną krew, która w nich niegdyś płynęła. A bez tej krwi są oni wiecznie zmęczeni, ospali, niezdolni do żadnego wysiłku i zmuszeni do częstego snu. My także jesteśmy pozbawieni krwi i jedynie dzięki magicznym sztukom Odera nie musimy spać co godzinę; jesteśmy też zdolni do myślenia i częściowo działania. Częściowo, gdyż, niestety, męczymy się bardzo szybko. Dlatego nie opuszczamy naszej pieczary. Nie tracimy jednak kontaktu ze światem dzięki naszemu bratu Intenowi. Inten widzi na odległość. Widzi, co się działo, dzieje i będzie dziać w naszym świecie. To on dostrzegł usiłowania zabicia cię i zawrócenia z naszego świata przez naszą siostrę i brata z bagien. Niestety, może on tylko obserwować, nie jest w stanie niczemu przeciwdziałać. Jednak dzięki niemu skierowaliśmy w stronę bagien stado uru z twoim psem, który uratował ci życie…
– …a właśnie ty, Aja, nie chciałaś, żeby ten pies tu przyszedł – zachichotał Gryms. – Chciałaś, żeby Ta przyszła sama.
– Bałam się – przyznała Aja. – Bałam się, żeby nie uczynił jakiegoś zamieszania. Zwłaszcza że Wielka Istota Kosmiczna nic nie wspominała o psie, i to w dodatku czarnym! A czarny kolor, niestety, jest ulubionym kolorem naszej siostry i brata z bagien…
– …i pewnie tylko dlatego oni nie zabili od razu twojego psa – powiedział Gryms. – Czarny kolor ich zmylił, uznali, że to stworzenie jest im bliskie, podobnie jak dzikie huringi, które im służą. Inten zaobserwował, że potem te okrutne ptaszyska chciały zabić Kusego, ale nie dały rady. W najmniej odpowiednim momencie zmorzył je święty sen. W każdym razie, gdy twój pies tu się pojawił, od razu wysłaliśmy po niego uru, żeby nie błąkał się samotnie po naszym świecie, gdyż wówczas nigdy byś go nie znalazła. A po niepokojących obserwacjach Intena skierowaliśmy wszystkie zwierzęta na bagna, nie mając zresztą pewności, czy uda im się ciebie uratować…
– Mówcie, proszę, po kolei, bo ciągle niewiele rozumiem – poprosiła Agata. – Nie wiem, na przykład, dlaczego Wielka Istota Kosmiczna miałaby coś wspominać o moim psie!
– Masz rację. Mówimy zbyt wiele naraz – powiedziała Aja. – Przedstawię ci jeszcze tylko Aretę, która rozumie mowę zwierząt. To ona nakazała uru zaopiekować się twoim psem, a gdy nasza siostra i brat z bagien zamierzali cię utopić, wysłała zwierzęta na moczary. Niestety, uru panicznie boją się tego miejsca i same nigdy by cię nie uratowały. Gdyby nie twój Kusy, aż strach pomyśleć, co by się stało… Eta i Hiks straszyli cię też przez nasze lustro wizją moczarów, pragnąc odwieść cię od przekroczenia kiedykolwiek jego ram. Nie wiedzieliśmy o tym… A teraz po kolei…
I Aja zaczęła rozsnuwać przed Agatą niezwykłą opowieść o królu, który osiągnął niebywałą potęgę, lecz ciągle nie mając dość władzy, doprowadził siebie i cały swój świat do zguby. Opowieści Ai towarzyszył cichy trzask płonących polan i głębokie westchnienia śpiących uru. Kusy oparł swój smukły łeb na kolanach dziewczynki i zdawał się słuchać razem z nią.
– …Była to kiedyś piękna i bardzo bogata planeta, z bujną przyrodą, bogatym światem zwierzęcym bez krwiożerczych istot, z krajobrazami, od których nie można było oderwać oczu, z wysoko rozwiniętą cywilizacją, techniką, nauką, kulturą. Ludzie, którzy tu żyli, byli na ogół mądrzy i wszechstronnie utalentowani. Nasza planeta, która jak na ironię nosi dźwięczną nazwę Koral, była bodajże najszczęśliwszą z planet wszechświata. I wydawało się, że rządy kolejnego z królów państwa Argona, króla Tutaina, przyniosły pełny sukces. Jego panowanie zaczęło się świetnie, był to bowiem dobry i rozumny rządca, sprawiedliwy i mądry. My, magowie i czarownice, mieliśmy u ludzi poważanie i sympatię, cieszyliśmy się szacunkiem następujących po sobie królów i zawsze pierwsi wiedzieliśmy o tym, co się dzieje lub co dziać się będzie. Rządom króla Tutaina przyglądaliśmy się pełni nadziei, nie wtrącając się jednak do niczego, zgodnie z naszymi odwiecznymi zasadami. Tutain z roku na rok zyskiwał coraz większą miłość i zaufanie poddanych, a sławę w pozostałych państwach. Nic dziwnego, że gdy zaproponował wszystkim mieszkańcom naszej planety, by zjednoczyli się pod berłem wybranego przez siebie króla i stali się w ten sposób niespotykaną we wszechświecie potęgą – wszyscy z radością przyjęli ten pomysł, nawet najświatlejsi ze światłych, i – oczywiście – wybrali Tutaina na władcę.
Читать дальше