Joanne Harris - W Tańcu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - W Tańcu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Tańcu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Tańcu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spójrz na świat oczami Joanne Harris, a życie stanie się ciekawsze. Może do buta przyklei ci się szczęśliwy los na loterię? Może znany od lat sąsiad zaskoczy cię swoim hobby? Harris przedstawiając znajomą, codzienną rzeczywistość, pokazuje równocześnie jej drugą stronę: magiczną, groteskową, paradoksalną, zachwycająco piękną i potwornie przerażającą.

W Tańcu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Tańcu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jest też Liszaj. Nie pytajcie o szczegóły. To mężczyzna pełnosprawny fizycznie, lecz tak szpetny, że w wyniku licznych skarg zwykłych użytkowników basenu relegowano go na wtorki, oczywiście ze znacznym upustem. Wygląda na najbardziej zgorzkniałego z nas wszystkich, chociaż jego choroba jest tylko powierzchowna i zupełnie nieza – raźliwa. Ostentacyjnie nie zwraca na nas uwagi, nurkuje z potężnym chlupnięciem i popisuje się kombinacją akrobatycznych (i przeważnie bezcelowych) wymachów nóg, jakby chciał zamanifestować, że znalazł się tu przypadkiem.

Jest również Jessie. Mam do niej słabość, pewnie z uwagi na jej młody wiek. To dziewczyna z zespołem Downa (kiedyś nazywaliśmy takie osoby mongołami), trochę niedorozwinięta, ale słodka i ładniutka. Rozmawia ze mną, o ile używam prostych zdań i dużo się uśmiecham.

No i wreszcie Płetwa. Rozumiecie, nie ja wymyśliłem to przezwisko, przylgnęło do niej od urodzenia. Jest młoda, dwadzieścia pięć, góra trzydzieści lat. Rude włosy i przejrzysta cera nadawałyby jej wygląd prerafaelickiej piękności, gdyby miała wszystko na swoim miejscu. Oczywiście nie ma – dlatego przychodzi we wtorki – a mimo to jest inna niż pozostali, a raczej była.

Przede wszystkim umiała pływać. I to jak. Większość z nas próbuje; sam jestem niezły – lepszy od Liszaja, mimo jego podrygów – ale Płetwa to urodzona pływaczka. Nie ma rąk ani nóg, tylko cienkie kikuty z paznokciami i zrogowaciałe podeszwy. Na lądzie nie miała z nich pożytku; jest za duża, by mogły utrzymać jej ciężar, ale w wodzie to bez znaczenia. Woda stanowiła jej żywioł, kikuty zaś – w innych okolicznościach dziwne i jakby nie na miejscu – wirowały jak skrzydła ptaka. Pomimo znacznej tuszy zwinnie zsuwała się do wody i tyle ją widzieliśmy.

Możecie mi nie wierzyć, ale był czas, kiedy Płetwa pobiłaby z kretesem sprawnych pływaków. Pruła jak strzała; nawet delfin z trudem wytrzymałby jej tempo. Liszaj darzył ją głęboką nienawiścią, gdyż w wodzie sam wyglądał przy niej jak kaleka, co nie dawało mu spokoju, bo chciał za wszelką cenę pokazać, że nie dorastamy mu do pięt. Mogłem mu powiedzieć, że nie ma szans z Płetwą, która z uśmiechem pokonywała długości, a rude włosy sunęły za nią niczym warkocz komety. Pozostali trzymali się z daleka; dla kogoś, komu pozostało w życiu równie mało przyjemności jak mnie, był to wspaniały widok. Ponieważ jeśli ktokolwiek z nas mógł pokazać figę Temu na Górze, była to właśnie Płetwa, ze swoim delfinim uśmiechem, obłymi kształtami, wdzięcznie i niezmordowanie pokonująca długości turkusowego basenu.

Lecz Płetwa skrywała pewną tajemnicę. Odgadłem to pierwszy, gdyż obserwowałem ją najuważniej, podziwiając jej grację oraz niezachwiany hart i pogodę ducha. Na wózku wyglądała po prostu jak kolejna pokraka, lecz w wodzie czuła się jak u siebie w domu. Człowiek był prawie skłonny uwierzyć, że to tamci – opiekunowie i pielęgniarki, ze swoją litością i maskowaną pogardą – stanowili wybryk natury, podczas gdy Płetwa reprezentowała nową i cudowną linię ewolucji, prowadzącą nas z powrotem do morza, którego, po prawdzie, nigdy nie powinniśmy byli opuszczać.

Wyczytałem to w jej oczach. Nie od razu, dopiero gdy ich rywalizacja przybrała na sile i stała się bardziej agresywna. Początkowo wyglądało to na grę. Płetwa traktuje wszystko jak zabawę – ale taką, której stawka jest tajemnicza i niewypowiedziana, a między zawodnikami tworzy się groźne napięcie.

Jej rywalem był, oczywiście, Liszaj. Od szyi w górę wyglądał jako tako, a ciało, choć guzowate i podobne do worka z kartoflami, miał jędrne i muskularne. Może to ją pociągało, a może jego furia, gorzka demonstracja rzekomej wyższości oraz fakt, że pragnął prześcignąć własną niedoskonałość i dobić do brzegu normalności. Mogłem mu powiedzieć, że to na nic, ale ten typ nigdy nie słucha. I tak, im dłużej na nich patrzyłem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że między Płetwą a Liszajem coś się dzieje, przepływa jak rtęć, jak trucizna.

Zacznijmy od tego, że jej dokuczał. To było niemiłe, a co więcej, sprzeczne z naszymi zasadami. Nie myślcie sobie, że jako banda cudaków nie mamy zasad; „żadnych wyzwisk” jest chyba najważniejszą z nich. Lecz Liszaj nie należał do naszego grona, w związku z czym nie obowiązywały go żadne reguły. I tak zaczęły się wyzwiska, nie tylko zwyczajowe „Płetwa”, ale inne, okrutniejsze. Była czuła na punkcie swojej wagi, co natychmiast wykorzystał, nazywając ją kluchą, wielorybem, słonicą itp.

Dokuczał jej z powodu włosów, długich, rudych i prześlicznych, oraz zwinnych kikutów stóp podkutych zrogowaciała podeszwą. Wymyślił sobie, że śmierdzi (co było nieprawdą) i na jej widok zatykał nos, szydząc z uciechą: „Hej, czuję rybę. Nie sądzicie, że tu jedzie tranem?”. A delfini uśmiech Płetwy gasł, szarobłękitne oczy powlekały się mgiełką i pływała nie dla przyjemności, ale żeby zagłuszyć ból wywołany słowami Liszaja.

Dręczył ją też z powodu kalekich kończyn.

– Spójrzcie na to – oznajmiał dźwięcznym głosem. – Popatrzcie na tego wieloryba. Co to w ogóle ma być? Kobieta? Ryba? Czy ktoś może mi powiedzieć?

Raz czy dwa próbowałem przemówić mu do rozsądku.

– Odczep się od niej, stary – rzekłem, kiedy zaczął kolejną tyradę. – Na miłość boską, daj jej spokój.

Spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby.

– Zjeżdżaj – odparł. – A ty co, jej brat? -1 odpłynął, głośno rozchlapując wodę, bo jego zdaniem tak należało. Tym sposobem mógł zaprezentować swoje nogi – chude, lecz nietknięte chorobą – i opryskać nieszczęśników, którzy mieli pecha dzielić z nim wtorkowy pobyt na basenie.

Pewnego dnia zagadnąłem Płetwę, kiedy wszyscy siedzieliśmy w brodziku – oprócz Liszaja, który rzucał się w wodzie jakby w nadziei, że w końcu wyskoczy ze skóry i na powrót dołączy do ludzkości.

– Nie przejmuj się, mała – powiedziałem. – Jest okropny i nikt go nie lubi. – To była prawda; Liszaj zalazł za skórę każdemu, nawet Jessie, słodkiej jak kotek bez pazurów, której nikt, nawet najbardziej złośliwe staruchy, nie miał by serca dokuczać.

– To nie jego wina – odparła łagodnie, spoglądając w stronę basenu. – On cierpi. Tylko popatrz, jak pływa. Skrzywdzono go; potrzebuje pomocy. Szkoda tylko, że sam o tym nie wie.

– Wszyscy zostaliśmy pokrzywdzeni przez los – odpowiedziałem cierpko – a mimo to nie skaczemy sobie do oczu. Powiedz, co ty mu zrobiłaś? Jakie ma prawo cię obrażać? – Ale Płetwa obdarzyła mnie tylko delfinim uśmiechem i nadal patrzyła na samotnego pływaka, który młócił wodę rękami i nogami, łapczywie chwytając oddech. Wówczas zrozumiałem, że Ten na Górze jednak dopiął swego, ponieważ Płetwa zakochała się po uszy w Liszaju – wprost nie mogła oderwać od niego oczu – co wstrząsnęło mną nie do opisania. Jak to możliwe, rozmyślałem, podczas gdy woda bulgotała wokół moich niezdatnych do niczego nóg. Płetwa, zagubione ogniwo między nami a lepszym, bardziej zaawansowanym gatunkiem, i Liszaj – Liszaj, na miłość boską?

– O nie – mruknąłem, bardziej do siebie niż do niej. – Tylko nie on. – Ponieważ gdyby się dowiedział, zgnębiłby ją doszczętnie, dosłownie wdeptał w ziemię, gdyż w jego sercu nie było miejsca ani na współczucie, ani na miłość. Nie mam pojęcia, na co liczyła – a niewątpliwie na coś liczyła, widziałem to gołym okiem – była jednak tak słodka (poza tym sam byłem chyba trochę zakochany), że miałem w jej imieniu nadzieję, iż to szaleństwo wkrótce minie, Liszaj znajdzie sobie inny basen (albo nawet wyzdrowieje), a ona przestanie tak na niego patrzeć. Nikt bowiem nie umie gorzej dochować tajemnicy niż zakochana kobieta, ten sekret zaś nigdy nie powinien ujrzeć światła dziennego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Tańcu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Tańcu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Czekolada
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «W Tańcu»

Обсуждение, отзывы о книге «W Tańcu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x