Prawdziwa sprawiedliwość być może na tym właśnie polega: człowiek jest w stanie podziękować tym, którzy chcieli jego dobra, i nie lizać stóp tych, którzy mu zaszkodzili. Wydaje się to proste, gdy się o tym mówi w ten sposób, ale często się okazuje się, że robimy coś zupełnie odwrotnego, sami nie wiedząc dlaczego.
Ucałowałem ich tak, jak nigdy wcześniej, mówiąc sobie, że niezależnie od okoliczności nigdy nie chciałbym spotkać się tam, w górze, z moimi prawdziwymi rodzicami, którzy porzucili mnie, jak porzuca się starą ścierkę. Nie chciałem wiedzieć, jakie przyczyny ich do tego zmusiły (z pewnością jak najbardziej uzasadnione), nie chciałem nawet ujrzeć ich twarzy. Skoro mnie porzucili, ja też ich porzucałem. A tych, którzy mnie adoptowali, ja również adoptowałem.
Miałem tylko jedną prawdziwą rodzinę: moją przyciężką matkę i tego skretyniałego Conrada. Prawda, którą objawił mi Raoul, pozwoliła mi odkryć prawdę znacznie cenniejszą.
Nie wybiera się przyjaciół, ale… można wybrać sobie rodzinę!
224 – MITOLOGIA CHRZEŚCIJAŃSKA
„Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest wasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara […]. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania […]. Skoro zmarli nie zmartwychwstają, to jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy".
Pierwszy List do Koryntian, XV, 12-48
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
Wykorzystując to, że na razie tajemnica była dobrze strzeżona, wyruszaliśmy często w podróż, żeby jak najlepiej i w miarę możliwości aż do samego końca poznać najdalsze zakątki Raju.
Aniołowie przyzwyczaili się do wizyt, które składała im nasza grupka tanatonautów. Nazywali nas „cotygodniowymi Wielkimi Wtajemniczonymi". Chcąc nie chcąc, odpowiadali na nasze pytania, tak jakby te spotkania wpisywały się w dobrze im znaną procedurę.
Kiedy się ich pozna nieco lepiej, okazują się mili i niezwykle mądrzy. Nic dziwnego, są przecież superbodhisattwami, elitą lamedwowników i najświętszych ze świętych.
Powoli coraz lepiej pojmowaliśmy sens życia, ale tylko my byliśmy w posiadaniu tej wiedzy. Pewnego dnia Lucinder uznał, że sytuacja ta trwa zdecydowanie za długo. Miał właśnie zacząć ubiegać się o trzecią kadencję. W każdym wymiarze, politycznym, gospodarczym i dyplomatycznym, bilans jego prezydentury był beznadziejny. W przedwyborczej batalii w ręku pozostał mu już tylko jeden atut: tanatonautyka. Opowieści o aniołach i Raju były bez wątpienia czymś bezpieczniejszym aniżeli wskaźniki dotyczące recesji, przerażająco szybko rosnąca stopa bezrobocia oraz całkowicie przygnębiający deficyt w wymianie handlowej.
Lucinder liczył więc na nas, chcąc odbudować własny wizerunek zwycięzcy. W końcu to on zainicjował podbój Ostatecznego Kontynentu, a projekt ten był doprawdy ambitny. Masy z całą pewnością chcą się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego, co dzieje się po śmierci. A czy można do tego dojść inaczej, niż oddając głos na obecnego prezydenta?
Wszystko ma swoją cenę: jeden głos to jeden krok więcej w stronę wyjaśnienia tajemnicy śmierci. Taki był w swej istocie program wyborczy naszego przyjaciela.
Ja natomiast nie byłem przekonany, że nadszedł już czas na to, aby ujawnić ludziom, że za barierą Moch 6 rozciąga się zamieszkiwana przez anioły biała kraina, gdzie zmarli muszą zdać sprawę ze wszystkich dobrych i złych uczynków, jakie popełnili w życiu. Ostatecznie wiedziałem aż za dobrze, jakich spustoszeń może dokonać prawda.
A czegóż można by się dowiedzieć tam, w górze? Kto zlecił zamordowanie Kennedy’ego? Kto mataczył w sprawie śmierci Marilyn Monroe? Kto skłonił Ravaillaca do morderstwa? Kim był człowiek w żelaznej masce? Gdzie ukryty został skarb Czarnobrodego? Tam, w górze, jeśli pragnęło się tego bardzo mocno, można było uzyskać wszystkie odpowiedzi i rozwiązania. Czy było to jednak naprawdę czymś pożądanym?
Poza tym gdyby każdy wiedział, że wystarczy z całego serca wezwać na pomoc anioły, by ziściły się jego pragnienia, co za potworny bałagan by się zrobił! Pragnienia jednych bowiem stoją często w sprzeczności z życzeniami innych. Niektórzy pożądają władzy, inni liczą na spadek, inni marzą o pokoju, podczas gdy jeszcze inni myślą tylko o dokonaniu rzezi. Jak zadowolić równocześnie wszystkich mieszkańców Ziemi?
Czyż świat, w którym wszystkie pragnienia spełniłyby się od razu, gdy poprosi się o to anioły, nie stałby się prawdziwym piekłem? „Uważajmy na marzenia, bo mielibyśmy się z pyszna, gdyby się ziściły", mawiał Freddy. Pamiętam, że życzyłem śmierci wyjątkowo niesympatycznemu nauczycielowi geografii. Pamiętam też, jak marzyłem o tym, by mieć cały harem pełen uległych kobiet. Pamiętam, jak pragnąłem umrzeć. Całe szczęście, że anioły mnie nie wysłuchały, tak samo jak nie wysłuchały tak wielu tyranów, którzy chcieli stać się władcami świata!
– Nie – stwierdziłem z całą mocą – nie wolno ujawniać tego, że anioły istnieją. Ludzie nie są jeszcze na to przygotowani.
– Bez przesady, bez przesady – odrzekł z uśmiechem prezydent. – Mój drogi Michaelu, dowiedział się pan przecież, że jest pan adoptowanym dzieckiem, i nie robi pan z tego nie wiadomo czego!
To prawda. Lecz druga prawda, ta, której nadal nie znałem, bardzo mnie niepokoiła… Nie chcąc się przyznać do swojej obsesji, powiedziałem tylko:
– Być może, ale proszę pomyśleć o Raoulu i jego matce!
Jednym prztyczkiem poradził sobie z tym problemem.
– Razorbak potrzebuje odpoczynku. Razorbak za dużo pije. Przekonałem go, żeby się poddał kuracji odwykowej. Obiecał mi pomoc podczas kampanii prezydenckiej, jak tylko poczuje się lepiej.
– A co z jego matką, która wciąż się przed nim ukrywa?
– Już jej wybaczył.
Wiadomość ta zaskoczyła mnie.
– Jak udało się panu uzyskać jego wybaczenie?
Prezydent zatarł ręce zadowolony z siebie.
– Te anioły są naprawdę bardzo przydatne. To nie ja przekonałem Raoula, tylko Stefania. Szatan, czarny anioł, był powodem wszystkich kłopotów, ale udało jej się przekonać archanioła Gabriela, a więc jego białe alter ego, że trzeba to naprawić. Widzi pan, mój drogi Michaelu, do Raju należy mieć zaufanie. Zło, które wytwarza, może przeobrazić się też w dobro.
I cóż na to mogłem odpowiedzieć? Zresztą kimże ja byłem, żeby sprzeczać się z głową państwa? Raoul owszem, mógłby mieć jakieś obiekcje, ale go tutaj nie było, nic zresztą dziwnego! A Stefania, Rose i Amandine nie widziały żadnego powodu, by nie ujawniać wszystkim ostatecznej tajemnicy. Podporządkowałem się więc woli ogółu.
I w ten oto sposób weszliśmy w epokę „show-biznesu". Jeździliśmy z wykładami w różne zakątki świata, opowiadając tu i tam o spotkaniach z aniołami, archaniołami, serafinami, dżinami, a nawet z diabłami. Na początku jeździliśmy wszyscy razem, Stefania, Amandine, Rose i ja. Z czasem jednak okazało się, że tylko Amandine nadaje się tak naprawdę do tego rodzaju występów.
Okazało się, że urocza pielęgniarka, która niegdyś milczała jak grób, a potem zachowywała dużą rezerwę, jest obdarzona niewątpliwym talentem oratorskim. Czasami tak bywa, że ci najbardziej milczący stają się znakomitymi mówcami, gdy tylko stworzy się im taką możliwość.
Читать дальше