Dołączamy do Freddy'ego. Wie, że nam się powiodło.
Umarli pozdrawiają nas:
– Dużo szczęścia w materialnym świecie, moi drodzy!
– Będą go potrzebowali – wzdycha ciężko Amerykanin, psychopata i seryjny morderca, którego zgrillowano na krześle elektrycznym. – Ja wolałbym już raczej zdechnąć na dobre, niż wracać do materialnego świata, życie to jedna wielka dolina łez.
Nie słuchamy go.
Powrót jest rzecz jasna przyjemniejszy niż podróż w tamtą stronę. Już nie lękamy się o pępowiny. Zsuwamy się po górze światła, lecimy wzdłuż czterech odnóg rzeki zmarłych, a potem wzdłuż jednego już tylko nurtu. Niczym łososie, które wróciły do źródeł, opuszczamy to miejsce, wiedząc, że i tak kiedyś będziemy musieli tu powrócić.
Przed szóstą barierą komatyczną czekają na nas wszyscy przyjaciele, którzy teraz oklaskują mentalnie nasz powrót. Przez cały ten czas czekali i niepokoili się, widząc, jak mocno naprężają się nasze pępowiny, i obawiając się, że nie będziemy już w stanie zawrócić.
Raoul, Stefania, Amandine, chińscy mnisi i rabini, dzięki którym udało nam się poznać najgłębsze pokłady życia i dotknąć istoty śmierci, fruwają radośnie wokół nas. Znowu przemierzamy kolejne terytoria i kolejne bariery Moch.
Przed nami przesuwają się piękno, wiedza, cierpliwość, rozkosz i strach.
Prawie już wydostaliśmy się z czarnej dziury. Na zewnątrz gwiazdy ledwie błyszczą, gdy porówna się je z potężnym światłem, które ujrzeliśmy tam, na dole, na samym dnie. Unosimy się szczęśliwi, kiedy nagle pojawia się banda podejrzanych ektoplazm.
205 – FILOZOFIA HINDUISTYCZNA
„Człowiek podobny jest do poszewki na poduszkę. Jedna poszewka może być czerwona, inna czarna i tak dalej, ale we wszystkich jest ta sama bawełna. Tak samo z ludźmi: jeden jest piękny, drugi brzydki, trzeci pobożny, a czwarty zły; w każdym z nich jednak żyje ten sam Bóg"
Ramakryszna
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajome Francisa Razorbaka
Wydawało nam się, że pogodziliśmy się już ze Starcem z Gór, którego odstąpili uśmierceni asasyni, jak i przywołani do porządku koalicjanci. Nic z tych rzeczy. Po wymianie kilku uprzejmości na naszym tanatodromie górę wzięła jego prawdziwa natura. Z braku tanatonautów muzułmanów, gdy zawarte zostało między religiami wielkie przymierze, udało mu się skrzyknąć niewielką grupę tanatonautów najemników.
Wykrzykuje do nas telepatycznie, że ekumenizm to pułapka, której celem jest uśpienie wszystkich wyznań i ułatwienie żydom opanowania Raju.
Freddy odpowiada na to, że nikt nie może stać się właścicielem Ostatecznego Kontynentu i że nic dziwnego, iż duchowni się porozumieli, aby sprzeciwić się wszelkim przejawom przemocy. Ostatni z asasynów mówi, że zna wszystkie słowne wybiegi, do których zdolni są rabini, i nie da się na nie już nigdy nabrać.
Z rozbawieniem zauważam w tej grupie grubego Martineza, naszego wroga z czasów dzieciństwa, który potem zgłosił się jako kandydat na tanatonautę, w czasach gdy trup ścielił się gęsto, a my mu odmówiliśmy, zanim zdążył nas rozpoznać. Nie cierpi nas teraz tym bardziej, że uratowaliśmy go od pewnej wówczas śmierci. To dziwne, ale ludzie, którzy wam szkodzili, mają do was pretensje o to, co sami wam zrobili. A jeśli oddacie im jeszcze jakąś przysługę, wtedy ich nienawiść nie zna wręcz granic.
Najemników jest więcej niż nas i bardzo się boję. Głupio byłoby teraz zginąć w taki sposób po tak niezwykłej wyprawie!
Freddy jednak doskonale wie, że Starzec z Gór tak naprawdę poluje tylko na niego. Właśnie dlatego, że starał się go zrozumieć i stać się jego przyjacielem, po tym jak Starzec usiłował zabić zarówno jego, jak i jego bliskich. Asasyn reaguje dokładnie tak samo, jak by zareagowała każda istota pokroju Martineza.
Zanim cokolwiek udaje nam się zrobić, rabin pragnąc nas chronić, odwiązuje swoją pępowinę i odłącza się od nas. Próbuje wykonać manewr w celu zmylenia przeciwnika.
– Uciekajcie szybko – rozkazuje nam. – Jeśli zostaniemy razem, nikomu nie uda się wrócić.
Wahamy się, nie chcąc zostawiać go samego, ale jego telepatyczny nacisk jest tak kategoryczny, że w końcu zgadzamy zabierając siłą Amandine, która za wszelką cenę chciałaby walczyć u boku męża.
– Freddy! – krzyczy Amandine.
– Wyruszajcie, zostawcie mnie, stanę się lamedwownikiem.
Wymachuje ektoplazmicznym lassem, a jego srebrzysta pępowina okręca się wokół zbliżających się do niego najemników.
– Freddy!
Stary mędrzec daje nam uspokajające znaki.
Do naszych uszu dociera ostatnie przesłanie:
– Odejdźcie stąd! Przejdę reinkarnację, gdy tylko będzie to możliwe. Czekajcie na narodziny dziecka, które będzie miało te same inicjały co ja. Rozpozna należące do mnie przedmioty. Uciekajcie i pamiętajcie: F. M.!
Freddy otrzymuje kolejne ciosy. Broni się zajadle. Bogaty w doświadczenie wojen stoczonych w Raju stary niewidomy rabin zdąży jeszcze odciąć pośpiesznie pępowiny kilku napastników, zanim zniknie pod ich masą.
Zbierając wszystkie siły, Stefania chce szturmować ten stos. Podążamy za nią, lecz jest już za późno. Starzec z Gór przeciął pępowinę Freddy’ego.
Ostatni rozpaczliwy gest i rabin zostaje wchłonięty przez światło.
Najemnicy ruszają teraz w naszą stronę.
– Ty i ja przeciwko imbecylom – mówi Raoul.
Pierś w pierś Amandine odważnie stawia czoło Martinezowi. Rose ściera się z dwiema wrogimi duszami. Raoul naciera na kilku płatnych zabójców. A ja nie mam szczęścia, bo muszę walczyć sam jeden ze Starcem z Gór we własnej osobie!
Ten gość nie życzy mi dobrze, jestem tego więcej niż pewien.
Wyprowadzam kilka ciosów, jak potrafię najlepiej. Lecz on świetnie się czuje, potykając się z tak marnym przeciwnikiem. Okręca mi pępowinę wokół szyi, jakby chciał mnie udusić. Zaciska i dławi moją duszę. Napina moją pępowinę do granic możliwości. Tylko czekam, aż usłyszę trzask, który odeśle mnie do archaniołów, gdy nagle napięcie słabnie. Gdy Amandine bez większego trudu poradziła sobie z Martinezem, zaszła go od tyłu i przecięła wreszcie pępowinę upartego asasyna. Mężczyzna jest przerażony tym, co go spotkało: został pokonany przez kobietę!
Jako że wysyłał wcześniej tak wielu ludzi do sztucznych rajów, asasyn zdaje sobie sprawę, że ten prawdziwy musi być znacznie mniej przyjemny. Próbuje rozpaczliwie powiązać poszarpaną w strzępy srebrzystą nić, gdzie aż roi się od podwójnych i zabezpieczających węzłów. Ale w śmierci, tak jak i w życiu, nie ma żadnych dżokerów. Koty być może żyją dziewięć razy, lecz ludzie z pewnością nie. Przegrana to przegrana. Żaden z węzłów asasyna nie wytrzymał.
Chlup!
Starzec z Gór wchłonięty zostaje przez światłość jak okruchy przez odpływ w zlewie. Wśród najemników, którzy pozostali przy życiu, powstaje całkowity chaos.
Z naszych piersi wydobywa się westchnienie ulgi. Amandine błaga nas, byśmy spróbowali uratować jej męża tak jak Rose, wiemy jednak wszyscy, że dla Freddy'ego jest już za późno i że już nic nie możemy uczynić.
Pogrążeni w smutku oddalamy się od wlotu do Raju. Docieramy do poszarpanych brzegów czarnej dziury, gdzie rozżarzone do białości gwiazdy wysyłają w naszą stronę ostatnie agonalne promienie, zanim zostaną wchłonięte.
Zjazd. Znowu jesteśmy w Układzie Słonecznym. Slalom między planetami. Ponownie witamy się z rosyjskimi kosmonautami, którzy właściwie prawie się nie posunęli do przodu od naszego ostatniego spotkania. Przebijamy się przez pole meteorytów. Hamujemy nieco w pobliżu Księżyca. Pod naszymi brzuchami już zarysowuje się turkusowa Ziemia. Już jest Europa, teraz Francja, no i Paryż. Nie sposób się zgubić. Pępowina zawsze doprowadzi was do punktu wyjścia.
Читать дальше