Im z kolei udało się wypracować wirującą linię defensywną, za którą mogli się schronić najbardziej wycieńczeni wojownicy. Horda jezuitów naciera na grupę szyickich ajatollahów, jednak po chwili jezuitów atakują asasyni. To, że wyszli z tego cało, zawdzięczają tylko oddziałowi druzów i niewielkiej grupie alawitów.
Tak, stało się, ostatni Mohikanin padł. Czejeni chcą go pomścić. Kontratakują wirujący derwisze wspierani przez marabutów. Mnisi zen przegrupowali się, tworząc teraz trójkąt, żeby uniemożliwić indonezyjskim szamanom przybycie z pomocą nieortodoksyjnym żydom.
Pępowiny strzelają niczym kauczukowe gumy. Przeciwnicy gryzą się, ciągną za pępowiny. Zęby wbite w nogę i zęby wbite w pępowinę. Światło dochodzące z głębi tunelu rzuca na te pojedynki białą poświatę. Twarze wyrażające przerażenie lub wściekłość bledną jak w świetle neonów. W oddali dostrzegam grupy związane pępowinami, które starają się wykonać skomplikowane i często skazane na niepowodzenie manewry. Żadnej litości. Żadnego miłosierdzia. To walka na śmierć i życie.
Sprzymierzeni wydawali się początkowo bliżsi zwycięstwa, lecz teraz coraz bardziej góruje nad nimi gniew przeciwników. To w ich obozie zostało odciętych najwięcej pępowin.
Rabin Meyer daje telepatycznie sygnał do odwrotu i spieszy teraz w stronę drugiej bariery komatycznej. Generał Shiku jest na czele, a koalicjanci podążają za nim. Kiedy jednak już przekroczyli Moch 2, odkrywają czerwone terytorium rozkoszy i przyjemności. Po bolesnych wspomnieniach wierni muszą teraz stawić czoło swoim fantazjom seksualnym. Cóż za tytaniczna walka, w której przezroczyści mnisi próbują przecinać sobie nawzajem srebrzyste pępowiny, odpychając przy tym od siebie najbardziej wyparte pragnienia!
Nie wiadomo już, gdzie kończy się okropność, a zaczyna orgia. Dominikanie i asasyni są najmocniej przejęci seksualnymi wizjami, które zewsząd ich osaczają. Byli zapewne mocniej sfrustrowani od żydów i buddystów, gdyż ich szeregi są zdziesiątkowane, podczas gdy sprzymierzeni, którym religia pozwala mieć żony i kochać się bez żadnych tabu, stawiają skuteczny opór.
Zmagając się z poczynającą sobie śmiało gejszą, która za wszelką cenę chce trochę pogrzebać pod jego pępowiną, generał Shiku i Starzec z Gór rzucają się do ucieczki, a za nimi ruszają niedobitki ektoplazmicznych wojowników.
Do kogo należy zwycięstwo w tej bitwie o Raj? Z całą pewnością zwyciężyły erotyczne wizje!
Maxime VILLAIN
Aztekowie byli przekonani, że ludzka krew składana w ofierze dostarcza energii niezbędnej dla prawidłowego funkcjonowania kosmosu, ruchu planet i zmian pór roku. Ofiary z rozciętą przez kapłanów klatką piersiową, z wnętrznościami wyciągniętymi na wierzch sztyletem z obsydianu, dołączały do bogów, w których imię ginęły, gdyż kiedyś już bogowie ci złożyli siebie w ofierze, żeby ratować świat. Śmierć ludzi była zatem tym, co napędzało wszechświat. Wojna była jedynie sposobem na znalezienie paliwa, to znaczy jeńców, którzy mieli zostać złożeni w ofierze. Każdy godził się chętnie z tym przeznaczeniem, do którego przygotowywano wszystkich azteckich wojowników.
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
Bitwa o Raj zasiała chaos wśród walecznych zdobywców zaświatów. Tak wielu sług Bożych zginęło na próżno… Umęczeni dominikanie zadawali sobie pytanie, jak mogli dać się przekonać fanatycznym asasynom i sprzymierzyć się z nimi. Z pogardą odnosili się do niewielu ocalałych z tej sekty, którzy schronili się w twierdzy w górach, i nadal drżeli na wspomnienie krwawych czynów popełnionych u ich boku. Czyżby narazili się na papieskie gromy tylko po to, żeby zasłużyć teraz na ogień piekielny?
Przybyli więc z delegacją do tanatodromu w Buttes-Chaumont, szepcząc modlitwy i prosząc gorąco o wybaczenie.
Z całą pewnością nie poprzez kolejne wojny uda się nam przeniknąć tajemnicę Ostatecznego Kontynentu. Wierni wszystkich wyznań zrozumieli to. Bitwa o Raj okazała się historycznym punktem zwrotnym w ich stosunkach. Po epoce gwałtownych konfliktów nastał czas powszechnego zrozumienia.
Stając przed wielobarwnym tłumem zgromadzonym w naszym penthousie, Raoul zabrał głos:
– Wierzcie mi, wszystkie religie są dobre. Złe są tylko intencje niektórych ludzi podających się za jedynych depozytariuszy prawdziwej wiary. Zaratustrianie, alawici, chrześcijanie, prawosławni, muzułmanie, żydzi, protestanci, sintoiści, taoiści, szamani, czarownicy, uzdrawiacze, marabuci, a nawet członkowie sekt, wszystkie wasze religie miały w pewnym momencie dostęp do wielkiej wspólnej wiedzy. Do niezwykłej wprost wiedzy. Do wielkiej tajemnicy śmierci. Wspólnie zjednoczymy wysiłki, żeby tę tajemnicę przeniknąć, gdyż ona właśnie kryje tajemnicę życia. Razem odkryjemy, jaka jest praprzyczyna naszej obecności na ziemi i jaka powinna być na niej nasza postawa. Religie są tylko poszukiwaniem właściwej recepty na ludzką egzystencję.
Mnisi, czarownicy, rabini i wszyscy pozostali zebrani przyjęli te słowa owacjami.
Pewien japoński mnich zen wyjaśnił, że dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach, istniała tylko jedna religia, nie było też wielu dialektów, lecz tylko jeden język. Nie było różnych systemów filozoficznych, odmiennych kultur, różnych mądrości, a tylko jedna, do tego prawdziwa. Ale ludzie o tym zapomnieli. Używając niezrozumiałych dla innych języków, opisywali tę samą dawną wiedzę, która utraciła swój pierwotny sens w wyniku kolejnych interpretacji. W taki oto sposób zrodziły się antagonizmy. A wszelkie nieporozumienia wynikały wyłącznie z rozbieżności.
Uściski dłoni. Wszyscy padają sobie w objęcia. Światowe ekumeniczne porozumienie zostaje podpisane w Buttes-Chaumont i ustanawia się dwa pierwsze tanatonautyczne przykazania:
Artykuł 1: Raj nie należy do żadnego narodu ani do żadnego określonego wyznania.
Artykuł 2: Raj otwarty jest dla wszystkich i nikt nie ma prawa zakazywać do niego dostępu.
Wraz z pierwszymi przepisami prawno-religijnymi dobiegł końca czas anarchii. Od tej pory podróże do Raju będą podlegały odpowiednim regulacjom. Nikt nie będzie mógł sobie pozwolić na to, żeby robić tam, co chce, tłumacząc się, że nie istnieje żadna kontrola.
Porozumienia z Buttes-Chaumont wytworzyły nowy klimat porozumienia między religiami.
Generał Shiku nauczył rabina Freddy'ego Meyera rytuału parzenia herbaty. Nie obraził się też, gdy Alzatczyk chciał ją wypić, wrzuciwszy do niej cytrynę.
Teraz, kiedy nasz tanatodrom stał się miejscem spotkań duchownych z całego świata, urządziliśmy z myślą o nich salę w podziemiach. W przeciwieństwie do jasnego, pełnego światła penthouse'u miejsce to było pogrążone w mroku, pełno w nim było relikwii, sztychów i przeróżnych amuletów. Mnisi, imamowie i czarownicy będący przejazdem w Paryżu lubili się tam spotykać, żeby pomodlić się lub porozmawiać. To czego żaden konflikt na ziemi nie był w stanie narzucić, udało się dzięki jednej zaledwie bitwie o Raj. Wszystkie religie postanowiły współpracować, aby iść do przodu szybciej i dalej. Aż na sam koniec kontynentu umarłych!
178 – MITOLOGIA CHRZEŚCIJAŃSKA
„Czy w ciele? nie wiem,
Czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie.
Został porwany aż do trzeciego nieba…”
Drugi List do Koryntian, XII, 2
Читать дальше