Raoul złorzeczył:
– W końcu to nie nasza wina, jeśli w naszej przygodzie pewne kwestie zaczynają się powtarzać. To nie my wymyśliliśmy geografię Ostatecznego Kontynentu. Staramy się tylko odkrywać i jest to nadal bardzo pasjonujące.
Nie odpuści. Jeżeli ludzie będą kpić z naszego przedsięwzięcia, środki finansowe skurczą się, a lewa kasa pana prezydenta nie jest przecież bez dna.
Lucinder jednak nadal był do nas przywiązany. Skoro publiczność czeka tylko na spektakl, dajmy jej spektakl! Zasugerował całą serię medytacji transmitowanych przez telewizję w każdą niedzielę rano zamiast tradycyjnych zajęć aerobiku. Freddy i Stefania mogliby tam wspaniale się zaprezentować.
Prezydent wymyślił nawet tytuł dla tego show: „XXII wiek będzie duchowy albo w ogóle go nie będzie". Był z tego bardzo zadowolony.
– Bierze nas za małpy w cyrku czy co? – zdenerwowała się Stefania.
– Trzeba starać się go zrozumieć – odparłem. – W końcu nic dziwnego, że ludzie znudzili się tymi niekończącymi się barierami komatycznymi. Ja sam, przyznaję, mam czasami wrażenie, że to się nigdy nie skończy!
– Błąd! – wykrzyknął Freddy. – Moch 6 będzie już ostatnią granicą.
Poprosiliśmy, żeby nam to wyjaśnił. Spokojny, schowany za czarnymi okularami rabin zaczął mówić:
– W Biblii, w Kabale, tak jak w wielu świętych tekstach napisane jest, że istnieje siedem niebios. Siedem nieb, a więc siedem terytoriów, które położone są za śmiercią. Znacie na pewno ten zwrot „być w siódmym niebie". Siedem, ani więcej, ani mniej. Rozmawiałem o tym z kapłanami innych religii i wszyscy stwierdziliśmy, że cyfra siedem pojawia się za każdym razem w opisach krain w zaświatach. Moch 6 będzie prawdopodobnie ostatnią barierą.
– A co będzie za nią? – zapytałem.
Freddy wykonał gest bezsilności.
– Środek czarnej dziury, Bóg, los na loterii, robaczek świętojański, ślepa uliczka… Musimy sprawdzić!
Bez entuzjazmu pochyliłem się nad boosterami.
185 – FILOZOFIA ORIENTALNA
„Wtenczas odezwała się Almitra, mówiąc: Chcielibyśmy teraz zapytać cię o śmierć.
A on odpowiedział:
Chcielibyście poznać tajemnicę śmierci.
Lecz jakże ją znajdziecie, jeśli nie poszukacie jej w sercu życia?
Sowa, której spowite ciemnością oczy ślepe są na blask dnia, nie może wyjawić tajemnicy światła.
Zaprawdę, jeśli chcecie ujrzeć ducha śmierci, otwórzcie wasze serca na przyjęcie ciała życia.
Albowiem życie i śmierć są jednym, tak jak jednym są rzeka i morze.
W głębi waszych nadziei i pragnień spoczywa milcząca wiedza o życiu pozagrobowym. […] Ufajcie snom, albowiem w nich ukryta jest brama do wieczności". [18]
Khalil Gibran, „Prorok"
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
186 – NAWET GWIAZDY PRZECHODZĄ REINKARNACJĘ
Rose wbiła wzrok w monitor odbierający sygnały ektoplazmy. Już kilka minut temu wystartowało osiemnastu mnichów taoistów. Była przekonana, że udało im się pokonać szóstą barierę. Moja żona pewnie miała rację, ponieważ po godzinie ogromnego niepokoju stwierdziliśmy, że ich cielesne powłoki nie dają żadnych oznak biologicznego życia. Niech ich dusze spoczywają w pokoju.
Freddy uznał, że należy odtworzyć karawanę złożoną ze stu dwudziestu mistyków różnych wyznań, by odnieść sukces, lecz niegdysiejsi przyjaciele nie odpowiedzieli na zaproszenie rabina, gdyż wciąż chcieli działać w pojedynkę, żeby cała chwała przypadła wyłącznie ich religii.
Moja małżonka zasugerowała, żebyśmy może zostawili na boku kwestie mistyczne i ukierunkowali badania na astronomię i astrofizykę. Zgodziłem się, chociaż nie wiedziałem, czego więcej moglibyśmy się dowiedzieć poza tym, że Ostateczny Kontynent jest faktycznie czarną dziurą usytuowaną w centrum Drogi Mlecznej.
Rose miała jednak własny pomysł:
– Chcecie się dowiedzieć, co jest na dnie tej dziury. Tymczasem tak się składa, że astrofizycy wiedzą to już od dawna.
– Ach, tak? – zaśmiał się pełen sceptycyzmu Raoul.
– No i cóż tam jest? – zapytałem.
– Biała fontanna.
Biała fontanna! Freddy wstał z fotela startowego, na którym odpoczywał, i zaczął krążyć po sali. Pomimo wzburzenia niewidomemu udawało się nie wpaść na żadne z urządzeń, których spora przecież liczba wypełniała nasze laboratorium.
– Biała fontanna to przeciwieństwo czarnej dziury – wyjaśniła Rose. – Dziura wchłania światło, a fontanna je wyrzuca. Czarna dziura przyciąga materię, a biała fontanna wyrzuca ją z siebie. Niektórzy sądzą, że „wielki wybuch" był jedynie białą fontanną, która wytworzyła materię i światło. Być może dzięki białym fontannom powstały nowe światy.
Po czym Rose wygłosiła pasjonujący wykład z astrofizyki. Każda czarna dziura miałaby oznaczać śmierć jakiejś galaktyki, ponieważ pochłaniając gwiazdy, kompresuje je i przekształca w czystą energię. Środek Galaktyki składa się z wiru, który wciąga i wprawia w ruch znajdującą się wokół materię. Przewiduje się, że za kilka milionów lat Słońce także zostanie wchłonięte. A najbardziej fascynujące jest to – jak wyjaśnia znakomicie fizyka – że nic nie powstaje, nic nie umiera, a wszystko się przekształca. Śmierć jednej gwiazdy generuje energię wyrzucaną przez białą fontannę przypominającą garłacz z rozszerzającą się lufą.
A zatem nawet gwiazdy przechodzą reinkarnację! Czarne dziury i białe fontanny byłyby więc tylko kładkami prowadzącymi do równolegle istniejących wszechświatów. Rose zapewniła, że tak samo jak każda galaktyka posiada własną powierzchnię czy własnego boga, ma również własny „wielki wybuch" i własny kosmiczny odbyt. Każda galaktyka może wręcz posiadać własny wymiar czasoprzestrzenny. A zatem znajdujemy się we wszechświecie Drogi Mlecznej z bogiem, czasem, śmiercią i świadomością właściwymi dla tej właśnie galaktyki.
Rose zaintrygowała nas mocno tą ideą czarnej dziury, której odpowiadałaby biała fontanna oraz odrodzenie się w innej czasoprzestrzeni. Freddy usiadł z powrotem, żeby lepiej przetrawić tę lekcję.
– A co się dzieje z ektoplazmami po przekroczeniu białej fontanny? – zapytał.
Moja żona wiedziała też, gdzie sytuują się granice wiedzy
– Cóż, w tym miejscu koniec z nauką i czas wrócić do religii. Być może dusze są również „wypluwane" i przechodzą potem reinkarnację w innym świecie?
Amandine zaproponowała, żebyśmy poszli do penthouse'u wypić drinka i dać chwilę wytchnienia umysłom. Ponieważ byliśmy już zmęczeni, zgodziliśmy się ochoczo. Tam, wśród zielonej roślinności, odprężeni, niewidomy staruszek i urocza blondynka ogłosili, że mają zamiar się pobrać. Amandine zapewniała, że Freddy jest mężczyzną jej życia i jest gotowa przejść na judaizm, jeśli on tego zapragnie. Jej narzeczony nie miał jednak aż tak wielkich wymagań. Miał na tyle liberalne poglądy, że zgodził się na mieszane małżeństwo.
Wzięli więc ślub, a potem świętowaliśmy wraz z uczniami strasburskiej jesziwy. Nigdy dotąd nie widziałem Amandine tak promiennej. Jej małżonek grał znane tradycyjne kawałki na fortepianie, a my tańczyliśmy w kółeczku. Freddy był starszy od niej o dwadzieścia lat, miał od niej dwoje oczu mniej, ale potrafił panować nad swoimi lękami i umiał też rozśmieszać. A cóż może być ważniejszego w małżeństwie?
Читать дальше