– Och, po kilku pierwszych miliardach jest tak jak ze wszystkim: człowiek po prostu się przyzwyczaja – powiedział powściągliwie.
Raoul wziął do ręki mapę. Z zadowoleniem starł napis Terra incognita i umieścił go nieco dalej, zapisał też uwagi rabina Meyera.
Czerwone terytorium kończy się na Moch 3, a za nim zaczyna się:
TERYTORIUM 4
– Lokalizacja: koma plus 27 minut.
– Kolor: pomarańczowy.
– Doznania: walka z czasem, poczekalnia, wirujące „niebo", olbrzymia równina. Strefa przeciągów, w której wieje silny wiatr. Miliardy umarłych poruszają się gęsiego, tworząc szeroką rzekę w kolorze szarym (co jest normalne, ponieważ składa się ona z ektoplazmy). Tam następuje zderzenie z czasem, zmarli uczą się cierpliwości. Wśród nich można spotkać wielu znanych ludzi.
– Rebe, czy wyczułeś koniec tego korytarza? – zainteresowała się Amandine.
– Proszę do mnie mówić Freddy. I proszę bez wahania używać czasownika „widzieć". Jako ektoplazma widzę doskonale. Po opuszczeniu ciała ograniczenia wynikające z niepełnosprawności nie mają już znaczenia. Odpowiadając na pani pytanie, tak, owszem, widziałem na końcu, prosto przede mną, w odległości kilkuset metrów kolejną barierę. Moch 4?
– Czy była węższa od Moch 3? – zapytał Raoul.
– Odrobinę. Moch 4 musi mieć trzy czwarte średnicy Moch 3.
Raoul zanotował.
– A zatem krzywa lejka jest styczna. Im jesteśmy dalej, tym bardziej lejek zaczyna przypominać rurkę. Jeszcze jedno pytanie, rebe…
– Proszę do mnie mówić Freddy.
– W porządku. Proszę mi powiedzieć, Freddy, czy nie zauważył pan w tej kolejce około czterdziestoletniego mężczyzny z grzywką i w okularach, podobnej postury jak ja, z rękami w kieszeniach?
Tym razem Freddy nie zaśmiał się.
– Mówi pan o kimś bliskim?
– O moim ojcu – wyszeptał Raoul tak cicho, że z trudem go usłyszeliśmy. – Umarł już prawie trzydzieści lat temu.
– Trzydzieści lat… – westchnął ciężko Freddy. – Wydaje mi się, że nie za dobrze zrozumiał pan, co mówiłem. W tej kolejce stały miliardy zmarłych. Jak więc mogłem przyjrzeć się dokładnie każdemu z nich z osobna? Jak mógłbym rozpoznać pana ojca w tym olbrzymim tłumie?
– To prawda. – Raoul się zaczerwienił. – Pytanie było idiotyczne. Ale mój ojciec umarł tak wcześnie, kiedy byłem jeszcze taki mały… Odszedł od nas, zabierając ze sobą tajemnicę.
– A jeśli ojciec pozostawił panu w spadku właśnie tajemnicę? – powiedział rabin. – Pozostawiając pana w niepewności, dał panu siłę, która napędzała wszystkie pana późniejsze działania.
– Tak pan sądzi? Naprawdę?
Strasburczyk parsknął znowu śmiechem.
– Kto to może wiedzieć? Czasami zdarza mi się mylić psychoanalizę z Kabałą! Zresztą te dwie rzeczy są niejednokrotnie ze sobą związane. Pewnie jest pan w tym lepiej zorientowany ode mnie.
Raoul westchnął.
– Chciałbym go zapytać o tak wiele różnych spraw… To on wymyślił tanatonautykę.
Uczniowie postanowili przerwać cokolwiek niezręczną sytuację, prosząc, byśmy pokazali im tanatodrom. Przyglądali się z szacunkiem naszym urządzeniom startowym. Oni zadowalali się medytacją i przygotowywaniem wywaru z gorzkich korzonków. Pokazaliśmy im, jak uchwycić precyzyjnie moment startu dzięki odbiornikowi promieni gamma, i w jaki sposób zaprogramowaliśmy powroty, stosując elektryczny licznik, który odgrywał również rolę systemu bezpieczeństwa.
Byli niezwykle przejęci.
– Z takimi urządzeniami zdecydowanie poprawimy nasze wyniki! – wykrzyknął stary mędrzec.
A zatem jeszcze jedna synergia. Gdy połączymy nasze umiejętności, będą czymś więcej niż ich zwykłym zsumowaniem. Dwie różne szkoły myślenia. Dwie melodie, które połączą się, tworząc nową muzykę.
163 – KARTOTEKA POLICYJNA
Nazwisko: Meyer
Imię: Freddy
Włosy: siwe
Oczy: niebieskie
Wzrost: 160 cm
Znaki szczególne: rabin, zawsze nosi jarmułkę
Uwagi: pionier tanatonautyki. Wynalazca techniki splatanych w warkocz
pępowin, co umożliwiło przekroczenie bariery Moch 3
Słabe strony: ślepota
164 – ŚLEPOTA I JASNOWIDZTWO
Umieściliśmy sześciu rabinów ze strasburskiej jesziwy w mieszkaniach na pierwszym piętrze. Na parterze trenowali nowe układy choreograficzne, żeby jeszcze mocniej związać pępowiny podczas następnych odlotów.
Jedni po drugich startowali z fotela na naszym tanatodromie. Kiedy już zaznajomili się z naszymi metodami, zainstalowaliśmy nowe trony startowe i wtedy zaczęli znowu startować zbiorowo.
Stefania często wyruszała razem z nimi, stając na wierzchołku ektoplazmowej piramidy. Kiedy widziało się, jak startują, a potem razem wracają, można było odnieść wrażenie, że nieźle się tam, w górze, ubawili. Po wybudzeniu Freddy zawsze był uśmiechnięty, tak jakby naprawdę sprawiło mu to olbrzymią radość!
Ta radość trochę mnie niepokoiła. Freddy bowiem był nie tylko rabinem, ale był też ślepy i stary. A zatem trzy powody, dla których powinien zachowywać się dostojniej! Poza tym nie rozumiałem, jak można się oddawać tanatonautyce, żartując z tego. W końcu śmierć jest czymś przerażającym.
Ja na przykład zawsze traktowałem śmierć i miłość bardzo poważnie. Obie te sprawy wymagają powagi. Na twarzach omdlewających z rozkoszy kobiet zawsze pojawia się maska cierpienia.
Pewnego razu po kolejnym lądowaniu usłyszałem, jak rabin opowiada dosyć sprośny dowcip. „Dwóch staruszków wspomina hotel, w którym po kolacji odbywa się niezwykły spektakl. Artysta wyjmuje swojego penisa i używając go jako młotka, jednym uderzeniem rozbija trzy orzechy. Kiedy staruszkowie pojawiają się w tym samym hotelu po jakimś czasie, spektakl nadal się odbywa. Artysta wprawdzie się postarzał, ale wciąż jest na miejscu. Tym razem rozbija nie trzy zwykłe orzechy, a trzy kokosy. Po spektaklu staruszkowie udają się do jego garderoby i pytają, dlaczego zdecydował się na tę zamianę. Na to artysta odpowiada: «Ha! Wiecie, o co chodzi? Z wiekiem coraz gorzej widzę». "
Wszyscy się roześmiali. Ja jednak byłem mocno zażenowany.
Oburzało mnie to, że rabin, pomimo pełnionej funkcji, podchodzi do śmierci tak lekko. Zwróciłem mu na to uwagę.
– Ktoś kiedyś źle zinterpretował słowo Boże – oświadczył. – Prorok, który był przygłuchy, zrozumiał: „Bóg jest miłością" zamiast: „Bóg jest radością"! Wszystko jest śmieszne, także śmierć. Jakże mógłbym się pogodzić ze swoją ślepotą bez poczucia humoru? Trzeba śmiać się ze wszystkiego i bez skrępowania.
– Ten facet jest trochę dziwny – powiedziałem do Stefanii.
Ona jednak nie podzielała mojego zdania. Tybetańska medytacja pozwoliła jej lepiej zrozumieć alzackiego mędrca. Freddy miał już za sobą swój cykl reinkarnacji. To co działo się teraz, miało być jego ostatnim życiem. Potem będzie już tylko czystym duchem wolnym od wszelkiego cierpienia. Nie musiał więc niczego udowadniać i teraz był już spokojny. Podczas poprzednich migracji własnej duszy zrozumiał, czym jest miłość, sztuka, nauka, współczucie. A w tej chwili niemal dotykał absolutnego poznania. I właśnie z jego głębokiego spokoju emanowała ta zaraźliwa dobroduszność. A mnie szokowały te jego dowcipy dlatego, że miałem głowę nabitą różnymi zakazami.
Prawdą jest, że wokół rabina unosiła się jakby aura pozytywnych fal. A jeśli Stefania miała rację, mogłem mu tylko pozazdrościć. Ja też bardzo bym chciał zakończyć własny cykl kolejnych egzystencji. I zrozumieć wszystko, nie zważając na pozory. Mieć spokojną duszę. Niestety, na tej ziemi byłem jeszcze bardzo młody. Prawdopodobnie byłem dopiero przy mojej setnej albo dwusetnej reinkarnacji. Moja karma była wciąż spragniona poznania nowych rzeczy i podbojów.
Читать дальше