W 1932 roku, a więc na początku XX wieku, astrofizyk Jan Oort zajmował się badaniem masy wszechświata. W tym celu obserwował, z jaką prędkością na Drodze Mlecznej, swoistym dysku utworzonym przez naszą Galaktykę, oddalają się gwiazdy. Wywnioskował z tego siłę ciążenia, która wprawia je w ruch, a następnie na tej podstawie wyliczył masę całkowitą. Jakież było jego zdumienie, kiedy stwierdził, że Droga Mleczna nawet w połowie nie składa się z widocznej materii!
A zatem na niebie znajdowało się coś bardzo „ciężkiego" tak ciężkiego jak wszystkie widoczne gwiazdy, a czego nie można było zidentyfikować ani zobaczyć. To przedziwne zjawisko nazwał„ciemną materią".
Podręcznik szkolny, kurs podstawowy, 2. rok
„Centrum, z którego bierze się Prapoczątek, wytwarza najbardziej tajemne światło. Jest ono w niepojęty sposób czyste, przezroczyste i delikatne. Kiedy się rozprzestrzenia, jasny punkt przeobraża się w pałac, który otula środek. Również pałac jest przezroczysty. Pałac, jako źródło Nieznanego Punktu, jest jednak mniej przezroczysty niż punkt pierwotny. Ale to z tego pałacu rozprzestrzenia się pierwotne światło Wszechświata. I z tego miejsca, warstwa po warstwie, każda kolejna forma stanowi otoczkę dla poprzedniej, tak jak błony otulające mózg".
Zohar, „Księga Blasku"
Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka
160 – TROCHĘ CIERPLIWOŚCI
Czyżby Bóg ukrywał się gdzieś w czarnej dziurze? Zaświaty miałyby być jedynie tą czarną dziurą? Któregoś dnia poświęciłem trochę czasu na dokładniejsze zbadanie zdjęcia czarnej dziury przedstawionego w jakimś naukowym piśmie. Widać było płonący pomarańczowy pierścień, a w jego środku niewielką plamkę także w kolorze pomarańczowym, ale mniej intensywnym. Obraz ten przypominał mi zagadkę Raoula: jak narysować okrąg i jego środek, nie odrywając pióra. Wiedziałem teraz, że nie jest to tylko zagadka logiczna.
Okrąg i jego środek! Czyżby było to przedstawienie Boga i wyobrażenie śmierci?
Po powrocie Stefania dowiedziała się ze zdziwieniem, że przebyła drogę o długości jednej trzeciej średnicy naszej Galaktyki, żeby na koniec wpaść do czarnej dziury znajdującej się dokładnie w jej centrum.
Raoul narysował mapę, by zlokalizować ten punkt. Nie było to zresztą trudne. Wystarczyło za pomocą cyrkla zakreślić okrąg, który tworzą oba ramiona naszej Drogi Mlecznej, a następnie zaznaczyć punkt w samym środku. Rose musiała mu jednak w tym pomóc. Jej wiedza jako astronoma stanowiła uzupełnienie naszej wiedzy w zakresie medycyny, biologii i mistyki ze wszystkimi jej odmianami.
Wytłumaczyła nam, że czarne dziury są uważane za ostatni etap życia umierającej gwiazdy i że posiadają nieprawdopodobną gęstość.
Ciśnienie jest tam tak wielkie, że wessana w czarną dziurę Ziemia zostałaby skompresowana w kulkę o objętości jednego centymetra sześciennego i nadal ważyłaby tyle, ile waży cała nasza planeta!
– Moc czarnych dziur jest wręcz nieprawdopodobna – mówiła Rose. – Nic nie jest w stanie przed nią uciec, ani materia, ani promieniowanie. Poza tym bardzo trudno je dostrzec. Widzimy je tylko wówczas, gdy wchłaniają gwiazdę. W tym właśnie momencie wysyła ona promienie X, a to pozwala ustalić, gdzie leży czarna dziura, cmentarzysko gwiazd, dla których jest to krzyk agonii.
Źródło promieni X zostało zauważone w samym centrum naszej Galaktyki. Astrofizycy nazwali je Sagittarius A West. Wyliczyli, że czarna dziura jest potworem o masie pięć milionów razy większej od Słońca, a jej średnicę szacowali na siedemset milionów kilometrów (2,5 godziny świetlnej, a więc średnica cztery razy mniejsza od Układu Słonecznego).
Sagittarius A West! Strzelec A Zachód! Tak być może brzmi naukowa nazwa kontynentu umarłych!
Ten zakątek wszechświata był słabo poznany, mimo że to przecież jego główne skrzyżowanie.
Podzieliliśmy się tą informacją, nie podejrzewając nawet, jak wielkie wywoła emocje na całym świecie. Poprzednie doświadczenia powinny były stanowić dla nas ostrzeżenie, lecz Raoul uznał, że mamy pewne zobowiązania wobec nauki niezależnie od związanego z tym ryzyka.
W Akademgorodoku na Syberii ekipa rosyjskich kosmonautów porwała prom kosmiczny z myślą o tym, żeby spróbować dostać się do czarnej dziury Raju. Głupota, ponieważ o ile dusza tanatonauty mogła przemieszczać się szybciej od światła, o tyle zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja w wypadku nawet najbardziej zaawansowanych technicznie statków kosmicznych! Ci piraci niebios potrzebowaliby minimum pięciuset lat, żeby wydostać się z Układu Słonecznego, i co najmniej tysiąca lat, by dotrzeć do najbliższej czarnej dziury! A gdyby nawet udało im się dożyć tysiąca lat dzięki zastosowaniu nieznanych do tej pory metod przeżycia, i tak zostaliby rozbici w pył i na zawsze wchłonięci przez czarną dziurę.
W tej chwili Rosjanie nadal lecą, wysyłając od czasu do czasu sygnały, które pozwalają ich zlokalizować, rejestrowane przez odbiornik zainstalowany na dachu Muzeum Śmierci w Smithsonian Institution w Waszyngtonie.
Nie byli jedynymi, którzy polecieli w kosmos bez zastanowienia w taki właśnie sposób! Tylko w następnym miesiącu po odkryciu przez nas Ostatecznego Kontynentu wyruszyło I nigdy nie powróciło ponad stu pięćdziesięciu tanatonautów amatorów pragnących dotrzeć do Raju.
Co istotniejsze, mimo zakazu i wszelkich klątw na nich rzucanych, duchowni różnych wyznań szturmowali co raz Moch 3. Mieli tę przewagę, że wykorzystywali techniki startu znane im z praktyk religijnych, działali bardzo rygorystycznie, wykorzystując w pełni sposoby należące do ich mitologii. Każda metoda była dobra, byle przebić się wreszcie przez trzecią barierę komatyczną.
Pociechą było to, że nasz rodzinny sklepik u stóp tanatodromu był stale pełen ludzi. Rose stała się naszym naczelnym astronomem. Jej autografy były teraz bardzo poszukiwane.
161 – PODRĘCZNIK DO HISTORII
Przez długi czas ludzie nie wiedzieli, co znajduje się w centrum Galaktyki. Wiedzieli, że otaczający ich wszechświat obraca się zprędkością 250 milionów lat na jeden obrót, ale nie wiedzieli, wokół czego się obraca.
Podręcznik szkolny, kurs podstawowy, 2. rok
Ku powszechnemu zdziwieniu ekipa liberalnej jesziwy ze Strasburga pod kierunkiem rabina Freddy’ego Meyera pokonała jako pierwsza trzecią barierę komatyczną. Żydowscy tanatonauci wpadli na genialny pomysł, a mianowicie postanowili pracować nie w pojedynkę, ale w grupie. Rabin Meyer stwierdził bowiem, że większość śmiertelnych zejść eksploratorów spowodowana była nadmiernym rozciągnięciem pępowiny, która była tak cienka, że pękała, gdy zbliżali się do Moch 3. A zatem powstaje pytanie: co jest mocniejsze od jednej nitki? Odpowiedź: trzy nitki splecione w warkocz. W związku z tym nie pozostawało nic innego, jak polecieć, splótłszy razem kilka ektoplazmowych pępowin.
Metoda: pierwsza grupa trzech rabinów otacza i chroni pępowinę dwóch pozostałych, którzy z kolei chronią pępowinę szefa, Meyera, dzięki czemu może on poruszać się po kontynencie umarłych bez ryzyka jej zerwania.
Rozumowanie Meyera było czysto pragmatyczne: sześć mocno ze sobą splecionych linek jest solidniejsze niż pojedyncza linka. Tak samo musiało się dziać z pępowiną.
Oczywiście związane z tym było pewne ryzyko: jedno omdlenie i cała ta struktura mogła się rozsypać! Ale strasburczykom się udało.
Читать дальше