Zawraca zatem i… w tej właśnie chwili daje się odczuć kolejny olbrzymi wstrząs i hałas. Strażnicy powracają! 4000 galopuje ze wszystkich sił, żeby dołączyć do reszty uczestniczek wyprawy.
Zastygają przerażone na ułamek sekundy, podczas którego przez niebo przewala się oszałamiająca masa. Strażnicy minęli je w oparach mineralnych olei. A 4000 znikła.
Mrówki podchodzą bliżej krawędzi i… już wiedzą. 4000 została zmiażdżona z taką siłą, że jej ciało stanowi już jedynie warstewkę o grubości jednej dziesiątej głowy, całkowicie wgniecione w czarne podłoże!
Nic nie zostało ze starej belokanijskiej badaczki. Tym samym skróciła się męczarnia spowodowana przez jajeczka gąsienicznika. Widać nawet, że jedna z larw przebiła jej grzbiet: to mały biały punkcik na spłaszczonym rudym ciele.
Tak zatem atakują Strażnicy Krańca Świata. Słychać huk, czuć podmuch i w jednej chwili wszystko zostaje unicestwione, zniszczone, zgniecione. 103 683 zastanawia się nadal na tym fenomenem, gdy daje się słyszeć kolejny hałas. Śmierć uderza, nawet jeśli nikt nie przekracza jej progu. Kurz opada.
103 683 chciałaby mimo to podjąć się przejścia na drugą stronę. Myśli jej powracają do Satei. Sytuacja jest dość podobna. Skoro nie da się iść po powierzchni, trzeba przejść pod spodem. Czarną ziemię można porównać do rzeki, a najlepszym sposobem przedostania się przez rzekę jest wykopanie pod nią tunelu.
Przedstawia swój pomysł sześciu żniwiarkom, które natychmiast entuzjastycznie go przyjmują. To wydaje się tak oczywiste – dlaczego wcześniej na to nie wpadły! Wszystkie zaczynają od razu kopać ze wszystkich sił swych żuwaczek.
Jason Bragel i profesor Rosenfeld nigdy nie przepadali za herbatką ziołową, ale właśnie powoli stawali się jej fanami. Augusta opowiedziała im wszystko ze szczegółami. Wyjaśniła, że jej syn wskazał ich obu jako spadkobierców mieszkania po jej śmierci. Prawdopodobnie każdy z nich będzie miał ochotę zbadać podziemia, tak jak i ona sama. Dlatego też wolałaby zebrać całą energię i uderzyć z jak największą skutecznością.
Po wstępie Augusty cała trójka nie rozmawiała długo. Rozumieli się bez słów. Jedno spojrzenie, uśmiech… Żadne z nich nigdy wcześniej nie miało okazji odczuć tak nagłej osmozy myśli – można by powiedzieć, że zostali stworzeni, by się uzupełniać, ich kody genetyczne stapiały się w jedno. Magiczne uczucie. Augusta była bardzo stara, a jednak dwóm rozmówcom wydawała się niezwykle piękna…
Wspominali Edmunda; sami byli zaskoczeni swoim bezinteresownym przywiązaniem do niego. Jason Bragel nie mówił o swojej rodzinie, Daniel Rosenfeld nie wspominał o pracy, Augusta nie narzekała na swoją chorobę. Postanowili zejść do piwnicy jeszcze tego samego wieczoru. Wiedzieli, że muszą to zrobić, tu i teraz.
PRZEZ DŁUGI CZAS: Przez długi czas sądzono, że informatyka, a w szczególności sztuczna inteligencja rzucą nowe światło na ludzkie idee. Krótko mówiąc, spodziewano się, że elektronika stworzy nową filozofię. Mimo że przedstawia się ten surowiec na różne sposoby, zawsze jest on jednak ten sam: owoc ludzkiej wyobraźni. Ślepy zaułek.
Najlepszy sposób, by odnowić myśl, to wykroczyć poza granice ludzkiej wyobraźni.
Edmund Wells, Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej
Chli-pou-kan rośnie w inteligencję i w siłę: jest już teraz młodym miastem. Kontynuując technologię rozwoju opartą na oswajaniu wody, założono sieć kanałów pod poziomem -12. Każda z odnóg umożliwia transport pożywienia z jednego końca miasta na drugi. Chlipoukanijczycy mogą teraz do woli wymyślać przeróżne techniki transportu wodnego. Szczytem doskonałości okazuje się pływający liść borówki. Wystarczy trafić na odpowiedni prąd i można przemierzyć odległość kilkuset głów. Grzybiarki ze Wschodu podróżują w ten sposób aż do obór na Zachodzie.
Mrówki mają nadzieję, że uda im się kiedyś oswoić pływaki. Te wielkie, podwodne chrząszcze, wyposażone w pęcherze z powietrzem umieszczone pod pochewką skrzydłową, potrafią bardzo szybko pływać. Gdyby udało się je namówić do popychania liści borówki, tratwy zyskałyby napęd o wiele pewniejszy niż prąd wody.
Chli-pou-ni wpada na kolejny fantastyczny pomysł. Przypomina sobie chrząszcza nosorożca, który wyzwolił ją swego czasu z pajęczyny – cóż za doskonała machina wojenna! Rohatyniec nie tylko posiada wielki róg pośrodku czoła i wytrzymały pancerz, lecz potrafi również latać z dużą szybkością. Matka ma już przed oczyma cały oddział złożony z tych stworzeń, z których każde niesie na głowie po dziesięć artylerzystek. Wyobraża sobie te niemal niezwyciężone grupy bojowe nacierające na nieprzyjaciela i zalewające go kwasem…
Jedyny szkopuł: podobnie jak pływaki, nosorożce bardzo ciężko jest oswoić, gdyż ich język jest całkowicie niezrozumiały dla mrówek. Dlatego też specjalne grupy robotnic spędzają wiele czasu, rozszyfrowując ich zapachowe emisje i próbując wytłumaczyć im feromonowy język mrówek. Nawet jeśli rezultaty tych lekcji nie są zbyt zadowalające, Chlipoukanijczycy zjednują sobie chrząszcze nosorożce, pozwalając obżerać im się spadzią. Pożywienie okazuje się najlepiej rozumianym wspólnym językiem owadów.
Choć zadowolona z kolektywnego dynamizmu, Chli-pou-ni jest pełna obaw. Trzy delegacje emisariuszek wysłanych w kierunku stolicy Federacji w celu obwieszczenia powstania sześćdziesiątego piątego miasta nie dały znaku życia. Czyżby Be-1-o-kan odrzucało ten sojusz? Po długich rozmyślaniach Chli-pou-ni dochodzi do wniosku, że jej wysłannicy nie okazali się wystarczająco ostrożni i dali się przechwycić wojowniczkom o zapachu skały. A może po prostu uwiodły ich halucynogenne wydzieliny lomechusy z -50 piętra… Albo przydarzyło im się jeszcze coś innego.
Królowa chce mieć pewność. Nie ma zamiaru rezygnować ani z uznania jej miasta przez Federację, ani z dalszego śledztwa.
Postanawia wysłać tam 801, swoją najlepszą i najsprytniejszą wojowniczkę. Odbywa się z nią PA, by przekazać młodej mrówce wszystkie przydatne informacje. Będzie teraz znała tajemnicę równie dobrze, co ona sama. Stanie się:
Okiem, które widzi czułkiem, który czuje pazurkiem uderzającym z Chli-pou-kan.
Starsza pani przygotowała plecak pełen wiktuałów i napoi, między innymi trzy termosy z ciepłą herbatką ziołową. Nie można dopuścić do sytuacji, której ofiarą padł ten antypatyczny Leduc, zmuszony do powrotu na powierzchnię z powodu zaniedbania kwestii aprowizacji. Zresztą, czy on byłby w stanie kiedykolwiek odgadnąć słowo-kod? Augusta szczerze w to wątpiła.
Oprócz innych elementów ekwipunku Jason Bragel uzbroił się w dużych rozmiarów butlę z gazem łzawiącym i trzy maski. Daniel Rosenfeld zabrał z kolei najnowszy model aparatu fotograficznego z lampą błyskową. Kręcili się teraz wewnątrz karuzeli z kamienia. Długotrwałe schodzenie w głąb piwnicy sprzyjało, jak w wypadku ich poprzedników, przywoływaniu wspomnień i najskrytszych myśli. Najmłodsze lata, rodzice, pierwsze cierpienia, popełnione błędy, zawiedziona miłość, egoizm, duma, wyrzuty sumienia…
Ruchy ciała były automatyczne, niemal nie czuli zmęczenia. Schodzili w głąb planety i w minione życie. Ach! Jakże długie było życie i jakże bardzo mogło być destruktywne. Niszczyło o wiele więcej niż tworzyło.
Dotarli wreszcie przed drzwi, na których widniały słowa:
W chwili śmierci dusza odczuwa to samo, co ci zapoznani z wielkimi Tajemnicami. Najpierw biegli drogami o licznych zakrętach, którymi kieruje przypadek, w ciemnościach odbywali niepokojące podróże bez końca.
Читать дальше