Szczyt kręconych schodów przedłużony jest aluminiowymi stopniami, które z pewnością nie powstały w okresie odrodzenia. Kończą się przed białymi drzwiami. Kolejny napis:
Wszedłem, aż zbliżyłem się do muru, który zbudowany był z kamieni gradowych, i język ognia otaczał go. Zacząłem czuć lęk.
Wszedłem do języka ognia i zbliżyłem się do wielkiego domu, który wybudowany był z kamieni gradowych i ściana tego domu była jak mozaika zrobiona z kamieni gradowych, a jego podłoga ze śniegu.
Jego dach był jak droga gwiazd i błyski błyskawic, a wśród nich były ogniste Cherubiny i ich niebo było jak woda.
Pierwsza Księga Henocha
Popychają drzwi i wspinają się stromym korytarzem. Nagle ziemia usuwa im się spod stóp. Ruchoma podłoga! Upadek trwa tak długo, że już przestali się bać, zdaje im się, że lecą. Bo lecą! Uderzenie amortyzuje olbrzymia siatka o gęstych oczkach. Macają rękoma w ciemnościach, posuwając się na czworakach.
Wreszcie Jason Bragel natrafia na kolejne drzwi… te nie mają już kodu – otwiera się je za pomocą zwykłej klamki. Przywołuje szeptem towarzyszy, a następnie otwiera drzwi.
STARZEC: W Afryce głośniej opłakuje się zmarłego starca niż śmierć noworodka. Starzec zdobył liczne doświadczenia, z których korzystać mogła reszta plemienia. Noworodek natomiast, pożywszy krótko, nie zdaje sobie nawet sprawy ze swej śmierci.
W Europie płacze się nad noworodkiem, wierząc, że z pewnością dokonałby w swym życiu wielkich czynów. Nie przywiązuje się za to wielkiej wagi do śmierci starca. Przecież już skorzystał z życia.
Edmund Wells, Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej
Pomieszczenie skąpane jest w niebieskawym świetle. To świątynia bez jednego choćby obrazu czy figury. Augusta przypomina sobie słowa profesora Leduca – w okresie najostrzejszych prześladowań mieli tu schronienie protestanci.
Przepiękna, kwadratowa, rozległa komnata pod szerokimi, kamiennymi łukami. Jedynym elementem dekoracyjnym są małe, stojące pośrodku organy. Z przodu pulpit z leżącą na nim opasłą księgą.
Ściany pokryte są napisami, z których większość, nawet dla niewprawnego oka, bliższa jest czarnej niż białej magii. Leduc miał zatem rację: podziemne schronienie zajmowały kolejne sekty. Wcześniej nie było tu ani ruchomej ściany, ani kosza rybackiego, ani zapadni z siatką.
Słychać szmer przypominający cieknącą wodę. Zrazu nie zauważają, skąd dobiega. Niebieskawe światło ma swe źródło gdzieś po prawej stronie. Znajduje się tam coś w rodzaju laboratorium pełnego komputerów i probówek. Wszystkie maszyny są włączone – to z ekranów emanuje owa łuna oświetlająca świątynię.
– Intrygujące, co?
Spoglądają po sobie. Żadne z nich nic nie powiedziało. U sufitu zapala się lampa. Odwracają się. W białym szlafroku zmierza ku nim Jonatan Wells. Wszedł do świątyni drzwiami po drugiej stronie laboratorium.
– Dzień dobry, babciu Augusto! Witam pana, panie Bragel i pana, panie Rosenfeld!
Wymieniona trójka stoi z rozdziawionymi ustami. Więc jednak nie zginął! Żyje tutaj! Jak można tutaj żyć? Nie wiedzą, od jakiego pytania zacząć…
– Witam w naszej małej społeczności.
– Gdzie jesteśmy?
– Jesteście w protestanckiej świątyni wybudowanej przez Jeana Androuet du Cerceau na początku XVII wieku. Androuet wsławił się, konstruując Pałac Sully przy ulicy Saint-Antoine, ja jednak jestem zdania, że ta podziemna świątynia jest jego największym arcydziełem. Całe kilometry tuneli wydrążone w kamieniu. Zauważyliście, że przez całą drogę nie brakuje powietrza? Musiał pamiętać o kominach albo też udało mu się wykorzystać naturalne zbiorniki powietrza w galeriach. Trudno stwierdzić, jak właściwie tego dokonał. Ale to jeszcze nie wszystko – oprócz powietrza jest jeszcze woda. Z pewnością zauważyliście strumienie przecinające tunel w kilku miejscach. Zobaczcie, jeden z nich wyłania się tutaj.
Jonatan wskazuje im miejsce, skąd dochodzi szmer – to rzeźbiona fontanna umieszczona za organami.
– Przez stulecia wiele osób znajdowało tu spokój i równowagę ducha, dzięki którym mogły pracować nad sprawami wymagającymi… jak by to dobrze ująć… dużej uwagi. Mój wuj Edmund odkrył istnienie tej kryjówki w pewnej starej księdze czarnoksiężników i tutaj właśnie pracował.
Jonatan podchodzi jeszcze bliżej. Bije od niego rzadko spotykana łagodność i rozluźnienie, czym Augusta jest wyjątkowo zaskoczona.
– Ależ wy musicie być wykończeni! Chodźcie ze mną. Popycha drzwi, którymi wszedł przed chwilą, i prowadzi ich do pomieszczenia, wyposażonego w liczne kanapy.
– Lucie – woła. – Mamy gości!
– Lucie? Ona jest tu z tobą? – Augusta nie może pohamować radości.
– Hmm, ilu was tutaj jest? – pyta Daniel.
– Do tej pory było nas osiemnaścioro: Lucie, Nicolas, ośmiu strażaków, inspektor, pięciu żandarmów, komisarz i ja. Krótko mówiąc, wszyscy ci, którzy zadali sobie trud, żeby tu zejść. Niedługo ich zobaczycie. Wybaczcie, ale dla naszej społeczności jest teraz godzina 4 rano i wszyscy śpią. Tylko mnie obudziło wasze przyjście – potwornie hałasowaliście po korytarzach…
Pojawia się Lucie, również w szlafroku.
– Dzień dobry!
Zbliża się uśmiechnięta i całuje całą trójkę. Za nią kolejne postacie w piżamach wychylają głowy zza drzwi, chcąc zobaczyć nowo przybyłych.
Jonatan przynosi dużą karafkę wody z fontanny i szklanki.
– Zostawimy was na chwilę, musimy się ubrać i przygotować. Zawsze witamy wszystkich nowych, organizując małe przyjęcie, ale nie wiedzieliśmy, że pojawicie się w samym środku nocy… Do zobaczenia!
Augusta, Jason i Daniel stoją bez ruchu. Cała ta historia jest niesamowita. Daniel szczypie się w ramię. Auguście i Jasonowi pomysł ten wydaje się świetny, czynią więc podobnie. Ale nie, rzeczywistość wybiega czasami dalej niż sen. Patrzą po sobie, przyjemnie zdezorientowani, i uśmiechają się do siebie.
Kilka minut później wszyscy siedzą na fotelach. Augusta, Jason i Daniel otrząsnęli się nieco z pierwszego wrażenia i umierają z ciekawości.
– Mówił pan poprzednio o kominach, czy znajdujemy się głęboko pod powierzchnią?
– Nie, najwyżej trzy lub cztery metry.
– Więc możemy wyjść na wolne powietrze?
– Nie, nie. Jean Androuet du Cerceau umieścił swoją świątynię dokładnie pod olbrzymią, płaską skałą o niewiarygodnej wytrzymałości – pod granitem!
– Został w niej jednak wywiercony otwór grubości ramienia – dodaje Lucie. – Służył on dawniej za szyb wentylacyjny.
– Służył?
– Tak, teraz wykorzystujemy go w inny sposób. Ale to nie szkodzi, są tu inne, boczne kominy wentylacyjne. Widzicie przecież, że nie dusimy się tu…
– Nie da się wyjść na zewnątrz?
– Nie, a w każdym razie nie górą.
Jason wygląda na wyraźnie zaniepokojonego.
– Ale Jonatanie, czemu zbudowałeś ruchomą ścianę, kosz rybacki, zapadnię w podłodze?… Jesteśmy tu całkowicie zablokowani!
– Właśnie o to mi chodziło. Kosztowało mnie to dużo środków i wysiłku, ale było konieczne. Kiedy dotarłem po raz pierwszy do świątyni, zobaczyłem pulpit, a na nim, oprócz Encyklopedii wiedzy względnej i absolutnej znalazłem adresowany do mnie list od mojego wuja. Oto on:
Mój drogi Jonatanie,
Zdecydowałeś się tu zejść, mimo mojego ostrzeżenia. Masz więc więcej odwagi, niż się spodziewałem. Brawo. Według mnie, miałeś jedną szansę na pięć, by odnieść sukces. Twoja matka mówiła mi, że boisz się ciemności. Jeśli jesteś tutaj, oznacza to, że udało Ci się przezwyciężyć strach, a Twoja siła woli wzrosła. Będzie nam ona potrzebna.
Читать дальше