– To świeża robota…
– Mhm, zdaje się, że ci, którzy ustawili tu drzwi i ten kosz rybacki, nie życzyli sobie, by ktokolwiek stąd powrócił.
Augusta znów rozpoznała dzieło Jonatana, mistrza zamków i robót w metalu.
– Popatrzcie! Daniel oświetlił napis:
Tu kres znajduje świadomość;
Czy chcecie zagłębić się w nieświadomość?
Stanęli, zastanawiając się.
– Co robimy?
Wszyscy myśleli o tym samym.
– Skoro dotarliśmy aż tutaj, szkoda byłoby zrezygnować właśnie teraz. Proponuję, żebyśmy szli dalej!
– Idę pierwszy! – rzucił Daniel, chowając za kołnierz spięte w koński ogon włosy, by nie zaczepić nimi o siatkę.
Każdy po kolei przecisnął się przez rybacki kosz.
– To zabawne – rzekła Augusta. – Mam wrażenie, że już kiedyś przeżyłam coś podobnego.
– Znalazła się już pani kiedyś w koszu rybackim, który zwężając się, uniemożliwia drogę powrotną?
– Tak, bardzo dawno temu.
– Co pani określa terminem „bardzo dawno”?
– Och! Byłam młoda, musiałam mieć… jedną albo dwie sekundy.
Żniwiarki relacjonują w swoim mieście przygody z drugiego krańca świata, krainy potworów i niezrozumiałych zjawisk. Karaluchy, czarne płyty, gigantyczny monolit, otwory, białe kule… za dużo tego wszystkiego! Nie sposób stworzyć miasto w tak dziwnej rzeczywistości.
103 683 przycupnęła w kącie, by odzyskać siły. Rozmyśla. Kiedy jej siostry usłyszą tę historię, będą zmuszone zmienić wszystkie mapy i rozważyć ponownie podstawowe zasady rządzące planetą. Chyba już czas na nią, musi wracać do Federacji.
Zwężający się korytarz z siatki musiał mieć przynajmniej dziesięć kilometrów… Zresztą, skąd to można wiedzieć… Tak czy owak musiało ich w końcu ogarnąć zmęczenie. Dotarli do wąskiego strumyka przecinającego tunel – woda była ciepła i pachniała siarką.
Daniel zatrzymał się gwałtowanie. Zdawało mu się, że dostrzegł mrówkę płynącą z prądem na tratwie z liścia! Otrząsnął się – z pewnością siarkowy pył wywoływał u niego omamy…
Kilkaset metrów dalej Jason trafił stopą na coś chrzęszczącego. Oświetlił to miejsce. Szkielet klatki piersiowej! Krzyknął. Daniel i Augusta omietli wokół światłem latarki i zauważyli dwa kolejne szkielety, w tym jeden odpowiadający rozmiarom dziecka. Czy mógł to być Jonatan i jego rodzina? Ruszyli dalej, wkrótce wręcz musieli zacząć biec: dobiegający zewsząd szelest zapowiadał zbliżające się szczury. Żółć na ścianach przechodziła w biel. Wapno. Wyczerpani dotarli nareszcie do końca tunelu i znaleźli się u stóp biegnących ku górze kręconych schodów!
Augusta wystrzeliła dwa ostatnie naboje w kierunku szczurów i wszyscy rzucili się na schody. Jason zdążył jeszcze zauważyć, że te biegną w kierunku przeciwnym niż poprzednie, a to znaczy, że wychodzi się i schodzi zawsze zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara.
Nowina wywołuje sensację. W mieście pojawiła się pewna Belokanijka. Dookoła mówi się, że to wysłana przez Federację ambasadorka, która ma oficjalnie obwieścić przyłączenie do niej Chli-pou-kan jako sześćdziesiątego piątego miasta.
Chli-pou-ni jest o wiele mniej optymistycznie nastawiona niż jej córki. Nie ufa nowo przybyłej. A jeśli to wojowniczka o zapachu skały, przysłana z Bel-o-kan w celu infiltracji miasta należącego do buntowniczej królowej?
Jaka ona jest?
Przede wszystkim zmęczona! Biegła całą drogę z Bel-o-kan, chcąc dotrzeć tu w ciągu kilku dni.
Dostrzegły ją pasterki, gdy wycieńczona błądziła po okolicy. Nic jednak do tej pory nie nadała, zaprowadzono ją od razu do sali mrówek-cystern, by mogła się posilić.
Przyprowadźcie ją tutaj, chcę z nią porozmawiać sam na sam. Niech jednak straże czekają przed wejściem do królewskiej loży gotowe do interwencji na mój sygnał.
Chli-pou-ni od dawna czekała na wieści ze swego rodzinnego miasta, ale teraz, gdy pojawia się jedna z belokanijskich obywatelek, pierwszym odruchem królowej jest posądzenie jej o szpiegostwo i zabicie. Zobaczy się z nią najpierw, lecz jeśli wyczuje najmniejszą cząsteczkę zapachu skały – każe ją zgładzić bez wahania.
Wprowadzają mrówkę. Rozpoznają się, rzucają ku sobie, z szeroko rozwartymi żuwaczkami i oddają się… pełnej namaszczenia trofalaksji. Wzruszenie jest tak silne, że nie są w stanie od razu rozmawiać.
Chli-pou-ni rzuca pierwszy feromon.
Jak przebiega śledztwo? Czy to termity?
103 683 opowiada o przeprawie przez Wschodnią Rzekę, o wizycie w mieście termitów i o jego zniszczeniu do ostatniego mieszkańca.
Więc kto za tym stoi?
Odpowiedzialni za te wszystkie niepojęte zdarzenia są, według wojowniczki, Strażnicy Wschodniego Krańca Świata. Stworzenia tak przedziwne, że ich nie widać i nie czuć, aż nagle pojawiają się z nieba i wszyscy wokół giną!
Chli-pou-ni słucha uważnie. Nadal jednak pozostaje niewyjaśniony element całej historii – dodaje 103 683 – a mianowicie, jaki jest związek Strażników Krańca Świata z wojowniczkami o zapachu skały?
Chli-pou-ni ma na ten temat swoje zdanie. Twierdzi, że wojowniczki o zapachu skały nie są ani szpiegami, ani najemnikami, lecz tajną grupą, która ma za zadanie czuwanie nad poziomem stresu w organizmie Miasta. Tłumią wszystkie informacje, które mogłyby je zaniepokoić… Opowiada o zamordowaniu 327 i zamachu na nią samą.
A podziemne zapasy pożywienia? A granitowy korytarz?
Na to Chli-pou-ni nie zna odpowiedzi. Wysłała właśnie na przeszpiegi swoje emisariuszki, które będą próbowały rozwiązać te dwie zagadki.
Młoda królowa proponuje przyjaciółce zwiedzanie miasta. Po drodze wyjaśnia jej niewiarygodne możliwości, które daje woda. Wschodnia Rzeka, na przykład, zawsze uznawana była za śmiertelnie niebezpieczną, a przecież to tylko woda – królowa sama wpadła do niej i wcale nie zginęła. Być może któregoś dnia uda się spłynąć rzeką na tratwie z liści i odkryć północny kraniec świata… Chli-pou-ni jest pełna entuzjazmu: Strażnicy Północy istnieją z pewnością, może zatem udałoby się zbuntować ich przeciwko tym ze Wschodu.
103 683 zauważa od razu, że Chli-pou-ni przepełniają zuchwałe pomysły. Nie każdy z nich uda się zrealizować, lecz to, co już zostało wprowadzone w życie, wzbudza podziw: nigdy wcześniej wojowniczka nie widziała równie wielkich kultur grzybów i obór, nigdy też nie widziała tratw dryfujących po podziemnych kanałach…
Najbardziej jednak zadziwia ją ostatni feromon królowej. Twierdzi ona bowiem, że jeśli jej emisariuszki nie wrócą w ciągu piętnastu dni, wypowie wojnę Bel-o-kan. Według niej, rodzinne miasto nie jest już przystosowane do obecnego świata. Sama obecność wojowniczek o zapachu skały świadczy o tym, że miasto nie stawia czoła rzeczywistości. To miasto strachliwe niczym ślimak. Dawniej było rewolucyjne, lecz teraz odchodzi w przeszłość. Ktoś musi zająć jego miejsce. Chli-pou-kan jest o wiele bardziej postępowe.
Chli-pou-ni uważa, że gdyby to ona objęła panowanie nad Federacją, postęp dokonałby się bardzo szybko. Dzięki sześćdziesięciu pięciu miastom wszystkie inicjatywy mogłyby liczyć na o wiele lepsze rezultaty. Rozmyśla już nad tym, jak podporządkować sobie bieg wody i przygotować do walki latające oddziały chrząszczy nosorożców.
103 683 waha się. Chciałaby wrócić do Bel-o-kan, by tam zdać relację ze swej wyprawy, lecz Chli-pou-ni odwodzi ją od tego zamiaru.
Bel-o-kan ma armię chroniącą je przed informacją. Nie zmuszaj go, by dowiedziało się o czymś, czego wiedzieć nie chce.
Читать дальше