Na piętrze -5 trafiają na ślad świeżych feromonów. Próbują rozszyfrować rozmowy, które tu się odbyły, lecz rude położyły gałązkę tymianku, której zapach zakłóca wszelkie emanacje.
Piętro -6. Nie lubią czuć się zamknięte pod ziemią. Tak ciemno w tym Mieście!
Jak rudnice są w stanie wytrzymać w tej ciemnej niczym śmierć przestrzeni?
Na piętrze -8 trafiają na ślad jeszcze świeższych feromonów. Przyspieszają kroku, rude muszą być już niedaleko.
Na piętrze -10 trafiają na grupę obarczonych jajeczkami robotnic uciekających przed napastniczkami. A więc to tak! Wreszcie zrozumiały, że całe Miasto przeniosło się na najniższe piętra, licząc na to, że w ten sposób uda im się uratować cenne potomstwo.
Ponieważ wreszcie wszystko stało się jasne i logiczne, hodowczynie niewolników zapominają o ostrożności i biegną korytarzami, wydając z siebie osławiony feromon-okrzyk wojenny. Robotnicom chlipoukanijskim nie udaje się ich zgubić, a docierają już na -13 piętro.
Nagle mrówki niosące jajeczka znikają w tajemniczy sposób, korytarz natomiast otwiera się na olbrzymią salę, gdzie na podłodze stoją wielkie kałuże spadzi.
Intruzi instynktownie rzucają się ku nim, by zlizać cenny nektar – nie można przecież pozwolić, by wsiąkł w ziemię.
Kolejne wojowniczki tłoczą się za nimi – sala jest jednak gigantyczna, miejsca i spadzi wystarczy dla wszystkich. Jakie to pyszne, jakie słodkie! To musi być z pewnością komnata z zapasami – jedna z hodowczyń niewolników już o tym słyszała: Tak zwana nowoczesna technika polegająca na zmuszaniu nieszczęsnej robotnicy do spędzania całego życia wisząc głową w dół z rozciągniętym do granic możliwości odwłokiem.
Po raz kolejny mają okazję, by ośmieszyć mieszczuchów, równocześnie dogadzając sobie spadzią. Pewien szczegół przyciąga nagle ich uwagę. Zadziwiające, że tak olbrzymia komnata ma tylko jedno wejście…
Nie ma czasu, by kontynuować rozmyślania. Rudnice właśnie skończyły kopać. Z sufitu spada ulewa. Hodowczynie usiłują uciekać korytarzem, lecz wyjście zatarasowane jest teraz wielkim głazem. Poziom wody podnosi się. Te, które nie zostały powalone uderzeniem wody, miotają się teraz ze wszystkich sił.
Pomysł narodził się dzięki rudej wojowniczce, która zauważyła, że nie należy naśladować wyłącznie starszych, i która następnie zapytała: Co jest charakterystyczne dla naszego Miasta? W odpowiedzi wszystkie nadały jeden wspólny feromon: Podziemne źródło na -12 poziomie!
Wystarczyło zatem tylko zmienić bieg jednego z rowów odwadniających, cały czas uszczelniając podłoże za pomocą natłuszczonych liści. Reszta wiązała się już właściwie z techniką budowy cystern. Rudnice skonstruowały wielki zbiornik wody w jednej z komnat, a następnie wydrążyły otwór gałązką w samym jej środku. Najtrudniejsze było oczywiście utrzymanie gałązki-wiertarki ponad poziomem wody. Wreszcie udało się to mrówkom uwieszonym u sufitu w sali służącej za zbiornik.
Poniżej hodowczynie niewolników machają nóżkami ze wszystkich sił. Większość z nich już utonęła, ale gdy cała woda przelała się do sali znajdującej się poniżej, poziom wody okazał się na tyle wysoki, że niektórym wojowniczkom udaje się wyjść przez otwór w suficie. Rude natychmiast jednak dobijają je strzałami kwasu.
Godzinę później zupa z wroga jest już nieruchoma. Królowa Chli-pou-ni odniosła zwycięstwo. Wygłasza więc swą pierwszą sławną sentencję: Im wyżej ustawiona jest poprzeczka, tym bardziej zmusza nas do przejścia samych siebie.
Głuche i regularne uderzenia ściągnęły Augustę do kuchni dokładnie w momencie, gdy profesor Leduc przeciskał się przez otwór w murze. A to dopiero! Po dwudziestu czterech godzinach! I na dodatek ze wszystkich zaginionych powrócić musiała akurat osoba antypatyczna, której zniknięcie było jej całkowicie obojętne!
Kombinezon speleologa był w strzępach, lecz on sam był cały i zdrowy. Widać też było po nim, że nie znalazł tego, czego szukał.
– No więc?
– Co, no więc?
– Znalazł ich pan? – Nie…Augusta była poruszona. Po raz pierwszy komuś udało się powrócić z tej dziury żywym i zdrowym na umyśle. Można zatem jednak wyjść cało z tej przygody!
– Ale co się tam znajduje w głębi? Czy korytarz kończy się rzeczywiście w Lesie Fontainebleau, tak jak pan się spodziewał?
Zdjął kask.
– Proszę mi przynieść najpierw coś do picia. Wyczerpałem wszystkie zapasy żywności i nie piłem od wczorajszego południa.
Przyniosła mu ciepłą herbatkę ziołową, którą zawsze trzymała w termosie.
– Chce pani wiedzieć, co tam się znajduje poniżej? Kręcone schody ciągną się stromo kilkaset metrów w dół. Są drzwi. Jest korytarz o czerwonawych odblaskach, pełen szczurów, dalej w głębi znajduje się ściana, którą musiał tam postawić pani wnuk Jonatan. Bardzo solidny mur, próbowałem przewiercić się na druga stronę, ale bezskutecznie. Prawdopodobnie obraca się lub przesuwa, gdyż ma zakodowany mechanizm przycisków z literami.
– Zakodowane przyciski z literami?
– Tak, trzeba chyba wstukać słowo odpowiadające na pytanie.
– Na jakie pytanie?
– Jak ułożyć cztery trójkąty równoboczne z sześciu zapałek? Augusta nie mogła pohamować się od śmiechu, czym bardzo rozdrażniła naukowca.
– Pani zna odpowiedź!
Między dwoma wybuchami śmiechu udało jej się wydusić z siebie:
– Nie! Wcale nie! Nie znam odpowiedzi! Ale bardzo dobrze znam to pytanie!
Śmiała się i śmiała. Profesor Leduc mruknął:
– Zastanawiałem się nad tym całymi godzinami. Oczywiście udaje się ułożyć trójkąty w kształcie litery V, lecz nie są one równoboczne.
Zabrał się do składania sprzętu.
– Jeśli pani pozwoli, pójdę poradzić się przyjaciela matematyka i wrócę tu.
– Nie!
– Jak to nie?
– Miał pan tylko jedną szansę. Skoro nie potrafił pan z niej skorzystać, to trudno. Proszę zabrać stąd te skrzynie. Żegnam pana!
Nawet nie zadzwoniła po taksówkę dla niego. Jej awersja do tego człowieka wzięła górę, a bijący od niego zapach był nie do zniesienia.
Usiadła w kuchni, z twarzą zwróconą ku rozprutej ścianie. Sytuacja zmieniła się. Postanowiła zadzwonić do Jasona Brage-la i do tego Rosenfelda. Uznała, że powinna zabawić się jeszcze trochę przed śmiercią.
LUDZKI FEROMON: Podobnie jak owady, które porozumiewają się między sobą za pomocą zapachów, człowiek również dysponuje językiem zapachowym, dzięki któremu może prowadzić potajemne rozmowy.
Ponieważ nie mamy czułków-nadajników, feromony wydzielamy spod pach, a także sutkami, skórą głowy i narządami płciowymi.
Komunikaty te odbierane są nieświadomie, co nie zmniejsza bynajmniej ich skuteczności. Człowiek ma pięćdziesiąt milionów węchowych zakończeń nerwowych; pięćdziesiąt milionów komórek, które są wstanie rozróżnić tysiące zapachów, gdy tymczasem nasz język rozpoznaje zaledwie cztery smaki.
Jaki użytek robimy z tego sposobu komunikacji?
Przede wszystkim nadajemy sygnały płciowe. Samica może zwabić samca, używając jedynie swych naturalnych zapachów (które zresztą zbyt często tłumione są sztucznymil). Zapach, który nie działa na mężczyznę, może wręcz od kobiety odpychać.
Mechanizm jest bardzo sprytny. Obie istoty nie zdają sobie nawet sprawy z zapachowej rozmowy, którą odbyły – mówi się w takich wypadkach, że miłość jest ślepa.
Читать дальше