– Rodzice jadą na wakacje, dzieci muszą radzić sobie same – oznajmia Raoul. – Chodźcie, naprzód, ku nowej przygodzie!
Opuszczamy Raj i zagłębiamy się w kosmos. Mijamy tysiące gwiazd, zanim udaje nam się dotrzeć na peryferie naszej Galaktyki. Tam Freddy zachęca nas, byśmy odwrócili się i spojrzeli na nią tak, jak pierwsi astronauci przyglądali się niegdyś Ziemi. Z odległości.
Fantastyczny widok!
Droga Mleczna tworzy pięcioramienną spiralę obracającą się wokół własnej osi. W centrum znajduje się wypukłość zawierająca jądro, przez którego środek przechodzi pępek Raju. Wokoło dysk i jego świta z gwiezdnego pyłu. Perseusz, zewnętrzne ramię galaktyki, nie przestaje zataczać kręgów. Najbliższe ramię, Łabędź, niemal muska jądro. 100 000 lat świetlnych średnicy i 5000 lat świetlnych grubości, to naprawdę niemało.
Freddy wskazuje nam niewielką gwiazdkę w pobliżu głównego ramienia spirali, to słońce Ziemian. Pomyśleć tylko, że moi klienci miotają się w tym łagodnym świetle – takie ujęcie sprawy wiele relatywizuje…
Ustalamy kurs na najbliżej położoną sąsiednią galaktykę: Andromedę. Tworzymy romb i bardzo szybko osiągamy prędkość światła. Fotony wokół nas nieruchomieją. Mijamy je. Żegnajcie, fotony. Pędzimy teraz zapewne z prędkością dziesięciokrotnie większą niż prędkość światła.
Podróż jest raczej monotonna. Pustka, pustka i jeszcze raz pustka. Wszyscy wielcy odkrywcy musieli zaznać tego uczucia na pełnym morzu: woda, woda i jeszcze raz woda, niekończące się dni, podczas gdy na horyzoncie nie widać absolutnie nic. Pustka, pustka, lata pustki, odnosząc się do skali ziemskiej. Jednak cel, który sobie wyznaczyliśmy, i olbrzymie odległości w kosmosie nie pozostawiają nam wyboru. Pokonujemy miliony kilometrów. Zaczynam się zastanawiać, czy uda nam się odnaleźć drogę do domu. Kiedy jednak powiedziało się A, trzeba umieć powiedzieć B. Co się zaś tyczy moich klientów, niech sobie radzą!
Rozpoczynam dość przyjemną karierę etatowego chorego. Wraz z doktor Tatianą Mendelejew wyruszamy w tournee poza granice Rosji. Mój pępek wzbudza ogromne zainteresowanie. „Czy to pana boli?", pytają mnie. Z początku odpowiadałem, że nie, czułem jednak, że brak bólu rozczarowuje moich rozmówców. Jak można interesować się kimś, kto nie cierpi? Poprawiłem się więc: „Tak, ból nie daje mi spać" oraz: „Tak, a ponieważ nowotwór znajduje się w centrum mojego ciała, ból promieniuje na wszystkie strony" i wreszcie: „To przekracza ludzkie pojęcie".
Co ciekawe, odkąd zacząłem potwierdzać, rzeczywiście zacząłem odczuwać ból. Nawet moje ciało próbuje mi pomóc lepiej odgrywać przydzieloną rolę. Mimo to, jak na faceta tyle razy rannego w walce, ten nowotwór to pestka.
Tatianie zależy na moim wyedukowaniu. Sprawia, że zaczynam interesować się grubymi księgami. Podarowała mi ostatnio opasłe tomisko pod tytułem Szczury. To historia szczura żyjącego wśród innych szczurów, który dąży do przełamania stosunków pomiędzy wykorzystującym a wykorzystywanym i stworzenia nowej formy współistnienia w społeczeństwie opartej na współpracy, wzajemności i przebaczeniu. Jednocześnie szczurzy bohater prowadzi śledztwo mające na celu zdemaskowanie zabójcy króla szczurów. W pewnym momencie orientuje się, że dominujące szczury sprzymierzyły się przeciwko niemu i chcą wygryźć mu mózg. Myślą, że tym sposobem przesiąkną jego osobowością. W książce są nawet opisy bitew między szczurami – sceny te przypominają mi epizody z wojny w Czeczenii.
Tatiana Mendelejew wkracza do mojego pokoju. Twierdzi, że nikt nie może żyć samotnie, że miłość jest niezbędna do życia. Ujmuje mnie pod brodę i całuje głęboko w usta, zanim pojmuję, co się dzieje. Jej wargi mają smak czereśni, a skóra jest gładka jak jedwab. Nigdy wcześniej nie zaznałem takiej słodyczy.
Tatiana oświadcza, że chce ze mną zamieszkać, lecz stawia pewne warunki.
– Jestem jak roślina. Trzeba do mnie dużo mówić.
Kochamy się.
Za pierwszym razem jestem tak przejęty, że aż drżę z rozkoszy. Za drugim razem czuję się, jakbym się odradzał. Za trzecim razem zapominam o wszystkich złych chwilach, które przeżyłem od chwili urodzenia.
Idziemy razem do kina na film z Venus Sheridan, Lisy. Gra ona tam żołnierza mającego takie zadanie, jakie miał Stanisław, z tym że kiedy używa miotacza ognia, nie podnosi bezpiecznika. W rezultacie jako jedyny na całej sali śmieję się przy scenach z jej udziałem. A więc to tak na Zachodzie wyobrażają sobie wojnę? Po filmie zajmujemy z Tatianą stolik w renomowanej restauracji i nie skąpimy sobie wódki, blinów i kawioru. Stawia Ministerstwo Zdrowia.
Sporo czasu spędzamy w łóżku. Moja pani doktor to uwielbia. Dużo też rozmawiamy. Opowiada mi o swoim spotkaniu z pewną peruwiańską hipnotyzerką, Nathalie Kim, która zaproponowała jej powrót do przeszłości. Dowiedziała się dzięki niej, że w swoim poprzednim wcieleniu była francuską pielęgniarką, Amandine Ballus, towarzyszącą ludziom w ich podróży do granicy śmierci. Wtrącam, że ja z kolei mam wrażenie, że kochałem ją już w moim poprzednim życiu.
Całujemy się.
Kiedy kocham się z Tatianą, chciałbym móc wtopić się w nią i zmienić w płód w jej brzuchu. Wybrałem ją nie tylko jako kobietę, lecz także jako matkę. Chcę cały w nią wniknąć, chcę, żeby nosiła mnie w sobie przez dziewięć miesięcy, żeby karmiła mnie piersią, przewijała, dawała mi jedzenie na łyżeczce i uczyła czytać.
Cóż za piękne życie! Zaprzestałem pokera. Nie mam już ochoty na wizyty w obskurnych kasynach. Po tylu cierpieniach mam chyba prawo do odrobiny odpoczynku i przyjemności.
Wasyl odwiedza nas od czasu do czasu, zjadamy wtedy rodzinną kolację. Opowiada mi o swojej pracy, która coraz bardziej go pasjonuje. Odkąd zaszczepił swojemu programowi strach przed śmiercią, z obawy przed zniknięciem ten rozwinął w sobie nowe zmysły. Gdy tylko komputer zostaje podłączony do sieci, program od razu zaczyna działania, które mają na celu rozmnożenie się.
– Dąży do nieśmiertelności – żartuje Wasyl.
Mój przyjaciel jest prawdziwym geniuszem. Mówi o swoich komputerach, jakby opowiadał o żywych stworzeniach. Przyniósł mi najnowszą wersję programu do gry w pokera, który teraz nie tylko umie blefować, lecz także daje wyraz swojemu strachowi.
– Naprawdę boi się przegrać?
– Wierzy, że przez przegraną zbliża się do śmierci. Ten program to dwunasty egzemplarz należący do nowej generacji oprogramowań, które same się powielają. Grają między sobą i testują swoje możliwości, najsilniejsze rozmnażają się, a najsłabsze – znikają. Już nawet nie interweniuję. Same dokonują selekcji, a są w tym coraz lepsze i… coraz bardziej przestraszone.
– A zatem lęk miałby być przyczyną ich ewolucji?
– Kto wie? Może naszej także? Kiedy jest się zadowolonym ze swojego życia, nie ma powodu, żeby się zmieniać.
Rozgrywam kolejną partię pokera z programem. Tym razem maszyna mnie pokonuje. Próbuję ponownie i znów przegrywam. Jestem uparty i chcę grać dalej, niestety maszyna nagle się psuje.
– Te niewyjaśnione awarie to mój główny problem – przyznaje mój przyjaciel. – Mam wrażenie, że ktoś stara się powstrzymać nasze odkrycia.
Wasyl proponuje, że zastąpi swoją maszynę i sam ze mną zagra. Obiecałem już jednak Tatianie, że nie będę więcej grał w pokera z ludźmi. Moja lekareczka pojawia się i bierze mnie w ramiona. Głaszcze mnie po plecach. Nie spodziewałem się, że coś tak pięknego może pojawić się w moim życiu, które do tej pory było jednym wielkim pasmem nieprzyjemności.
Читать дальше