Boję się.
Mdleję.
Umieram.
150. CZY LUDZKOŚĆ JEST ROZPUSZCZALNA?
Igor umrze! To zdecydowanie za wcześnie. Szybko, muszę go ocalić.
Koncentruję się na kocie, zmuszając go, żeby wspiął się na balkon i zamiauczał. Zsyłam zły sen na jego właścicielkę, która śpi, a powinna jak najszybciej wstać. Kobieta budzi się, słyszy kota, wychodzi po niego na balkon. Zsyłam na nią intuicję, by spojrzała na dół w lewo. Dostrzega rannego Igora. Jej pierwszym odruchem jest zamknięcie okna i odejście. Wysyłam jej jednak znaki: przewracający się krzyż, trzaskające drzwi, brzęczenie w uszach. Wreszcie kobieta dostrzega związek między znakami a ciałem leżącym na dole. Przesądy każą jej zadzwonić po straż pożarną.
W remizie strażacy również śpią. Ich także muszę wybudzać koszmarami.
Wreszcie wóz strażacki wyrusza w drogę. Niestety ruch jest duży, a syrena zepsuta. Muszę zmuszać każdego kierowcę z osobna, by intuicyjnie spojrzał w tylne lusterko i przepuścił strażaków.
Strażacy odnajdują Igora. Towarzyszę mu w drodze do szpitala i robię wszystko, by zajęli się nim najlepsi lekarze.
I udało się.
Spoglądam na następną kulę. Ta także przychodzi gorszy okres. Jak oni to robią, że zawsze udaje im się wpakować w najgorsze tarapaty?! Widzę, jak zżera ją żądza zemsty. Szybko, próbuję zadziałać poprzez Ludivine. Nakazuję jej, by poszła po Billy'ego Wattsa i razem odwiedzili Venus. Wszystko trzeba naprawić ręcznie. Ludivine wyjaśnia, że nawet jeśli Chris Petters nie zostanie ukarany przez ludzi, stanie przed sądem niebieskim. To jednak nie przekonuje mojej klientki. Twierdzi, że skoro żyje w cynicznym świecie, gdzie mordercy mogą chodzić bezkarnie, ona nie widzi powodu, żeby samej się poprawnie zachowywać. Ona także przedkłada perwersję nad prawość.
No tak, z nią nie pójdzie zbyt łatwo.
Muszę sprawić, by jej umysł zmienił tor myślenia i przestał dążyć do zemsty. Zemsta to full time job, a moja klientka nie może tracić czasu na wyrządzanie innym zła.
Negocjacje są trudne. Wreszcie dochodzimy do konsensusu: Venus stłumi swoją nienawiść, żąda jednak w zamian sławy, dzięki której nie będzie już musiała obawiać się takich ludzi jak Petters. Do czego to podobne, żebym musiał używać cudów jako monety przetargowej w negocjacjach z moimi klientami! Obiecuję tylko, że uczynię, co będzie w mojej mocy.
Teraz Jacques. Ma to, czego sobie życzył. Jego książka została wydana, on jednak popadł w depresję. Czego tym razem chce? Miłości? To niewiarygodne! Od czasu romansu z Gwendoline jego potrzeby emocjonalne się podwoiły. Kogo by tu podsunąć… Jako że właśnie znajduję się w turkusowym lesie otaczającym jezioro, pytam jednego z moich sąsiadów, czy nie ma akurat na zbyciu wolnej klientki, która mogłaby wypełnić czyjąś pustkę emocjonalną.
Muszę przepytać około dziesięciu aniołów, zanim wreszcie udaje mi się znaleźć śmiertelniczkę, która będzie w stanie znieść szczególne cechy charakteru mojego klienta. Sprawiam, by przyśniła się Jacques'owi. To powinno się udać.
Przyglądam się otaczającym mnie aniołom. Raoul, Marilyn i Freddy szykują się do dalekiej podróży do innej galaktyki. Uprzedzam ich, że tym razem nie będę im towarzyszył, nie biorę więc udziału w lotach próbnych.
Raoul prosi, bym do niego podszedł. Udaję, że tego nie zauważam i kieruję swoje kroki w stronę Matki Teresy. Wygląda na taką, która odnalazła właściwą drogę. Świadoma swoich dawnych nietaktów, gorliwie nadrabia zaległości i obecnie wiedzie prym wśród innych aniołów, a instruktorzy nie mogą się jej nachwalić. Przynosi im kule jak dumna uczennica. Bez wahania doradza swoim klientom, by zwalniali służących kleptomanów albo inwestowali w przedsiębiorstwa wykorzystujące pracę dzieci z Trzeciego Świata. Każdemu powtarza: „Dzięki temu przynajmniej mają jakąś pracę". Zastanawiam się, czy Matka Teresa nie popadła z jednej skrajności w drugą. Zobaczmy, w jakim stanie znajdują się jej klienci. Wszyscy stali się materialistami, zboczeńcami seksualnymi i kokainistami.
Lecę dalej. Mijam wielkie równiny wschodu i docieram do skał na północnym wschodzie. Odnajduję wejście, które swego czasu pokazał mi Edmund Wells. Jak odnaleźć drogę w tym labiryncie? Odwracam dłonie wnętrzem do góry i moje kule nadlatują. Wystarczy uważnie patrzeć, skąd do mnie docierają, a następnie pozwolić im się oddalić, żeby sprawdzić, którędy przedostają się do wnętrza góry. Tak więc krok po kroku śledzę moje kule, aż wreszcie docieram do ogromnej komnaty, w której znajdują się cztery kule przeznaczenia.
Widok czterech olbrzymich balonów, w których pulsuje los całego świata, wciąż robi na mnie wielkie wrażenie.
Przylegam do ściany kuli ludzkości i rozmyślam. Jacques ma być może rację. Po co to wszystko?
Widzę moich troje klientów zagubionych pośród sześciu miliardów istot ludzkich. Gdyby wiedzieli, że ich anioł stróż porzucił ich na chwilę tylko po to, by zrealizować swoje własne ambicje, jak by go ocenili? Wypatruję także dręczycieli moich podopiecznych. Dlaczego ci ciągle muszą wszystkim przeszkadzać? Czy nie mogą żyć własnym życiem, zostawiając bliźnich w spokoju?…
Edmund Wells już stoi koło mnie, otacza mnie ramieniem.
– Więc nie rozumiesz? – pyta.
– Petters. Dupuis. Piotr. Nie, nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie tak bardzo się starają być źli…
– Nie są źli. Są ignorantami i się boją. Źli to tchórze, którzy biją ze strachu, że ktoś ich uderzy. Strach wszystko tłumaczy. Zresztą słyszałem, co mówiłeś Venus. Miałeś rację: Petters ma małe przyrodzenie, boi się, że kobiety źle go ocenią, więc… zabija je.
– Ale Petters, Piotr i Dupuis odczuwają przyjemność, zadając innym cierpienie!
Edmund Wells lewituje spokojnie nad olbrzymimi kulami.
– Na tym również polega ich rola. Mają za zadanie demaskować tchórzostwo innych. Petters powinien już dawno temu opuścić telewizję, ale ponieważ oglądalność jego programu stale rośnie, władze stacji utrzymują go na stanowisku za wszelką cenę. Dupuis powinien zostać wydalony z korporacji lekarskiej, ale ma znajomości w światku polityki, więc koledzy się go obawiają. Wolą zostawić go w spokoju, a nawet ratować jego skórę. Piotr wykorzystuje postępującą gangrenę rosyjskiego społeczeństwa. To zwykły herszt bandy w świecie, gdzie każdy może ustanowić własne prawo. W tym wypadku brak systemu daje przyzwolenie na czynienie zła. Nic z tego nie powinno cię dziwić, biorąc pod uwagę ogólny poziom ludzkości. Pamiętaj, że ich średnia wynosi 333 punkty.
Ogarnia mnie zniechęcenie. Mój instruktor mną potrząsa.
– Nie bądź niecierpliwy. Nie osądzaj ich. Poza tym… twoi klienci też nie są bez skazy. Igor zabił. Venus modliła się, żeby jej rywalka została oszpecona. Jacques to opóźniony w rozwoju nastolatek, który ukrywa się w świecie wyobraźni ze strachu przed rzeczywistością.
Edmund Wells mierzy mnie poważnym wzrokiem.
– Nie wiesz jeszcze wszystkiego. Swego czasu Chris Petters był poszukiwaczem złota i polował na Indian. To on, wraz z dwoma kumplami, założył sznur na szyję Jacques'a Nemroda. Widzisz, życie to niekończąca się pętla. Zobacz, po dziś dzień Petters nosi na głowie skalpy, które do niego nie należą… i dusi ludzi.
Marszczę brwi.
– Po planecie chodzi sześć miliardów ludzi. Jakim cudem napastnik Venus może być równocześnie mordercą Jacques'a z przeszłości?
– Tak naprawdę to żaden cud – wyjaśnia mój instruktor. – Poprzez wieki dusze łączą się w grupy. Kosmiczne spotkania powtarzają się do czasu, aż zostanie osiągnięty cel. Piotr intuicyjnie to zrozumiał.
Читать дальше