Ogata-san nie przestawał się śmiać. Śmiał się tak bardzo, że cała ławka zaczęła drżeć. Uspokoiwszy się nieco, rzekł:
– No dobrze, Etsuko. Przyłapałaś mnie. Przyłapałaś mnie na pisaniu pocztówki do mojej przyjaciółki – tu użył angielskiego słowa „girl-friend”. – Przyłapałaś mnie na gorącym uczynku. – I znów zaczął się śmiać.
– Zawsze podejrzewałam, że ojciec pędzi urozmaicone życie w Fukuoce.
– Tak, Etsuko – mówił, nie przestając się śmiać. – Ogromnie urozmaicone. – Wziął głęboki oddech i znów spojrzał na pocztówkę. – Wiesz, nic nie przychodzi mi na myśl. Może po prostu wyślę ją tak, jak jest. Przecież tylko chciałem, żeby zobaczyła, jak wygląda pomnik. Choć może z drugiej strony to nie wypada.
– Trudno mi ojcu cokolwiek doradzić, dopóki się nie dowiem, kim jest owa tajemnicza dama.
– Owa tajemnicza dama, Etsuko, prowadzi niewielką restaurację w Fukuoce. Mieszkam niedaleko, więc zazwyczaj wybieram się tam na wieczorny posiłek. Czasami z nią rozmawiam, to miła kobieta, i obiecałem, że wyślę jej pocztówkę z pomnikiem. Obawiam się, że nic więcej w tym nie ma.
– Rozumiem. Jednak nadal jestem pełna podejrzliwości.
– To całkiem miła starsza pani, choć po pewnym czasie robi się męcząca. Jeżeli jestem jedynym klientem, siada przy mnie i cały czas coś mówi. Na nieszczęście jest to jedyne takie miejsce w okolicy. Widzisz, Etsuko, jeśli, tak jak obiecałaś, nauczysz mnie gotować, wtedy nie będę musiał znosić towarzystwa kogoś takiego.
– Przecież to nie ma sensu. – Roześmiałam się. – Ojciec by i tak nie połapał się w tym wszystkim.
– Nonsens. Po prostu boisz się, żebym nie był lepszy od ciebie. Cóż za egoizm, Etsuko. No więc dobrze. – Raz jeszcze popatrzył na pocztówkę. – Co mogę napisać do tej starszej pani?
– Czy ojciec pamięta panią Fujiwara? – spytałam. -Prowadzi teraz małą jadłodajnię. Niedaleko domu, gdzie ojciec mieszkał.
– Tak, doszły mnie słuchy. To smutne, że ktoś taki jak ona jest zmuszony do prowadzenia jadłodajni.
– Ale jej się to podoba. Ma jakiś cel w życiu. Często pyta o ojca.
– To bardzo smutne – powtórzył. – Jej mąż był człowiekiem dużego formatu. Darzyłem go wielkim szacunkiem. A teraz jego żona prowadzi jadłodajnię. Nie do uwierzenia. – Pokręcił smutno głową. – Rad bym złożyć jej wyrazy uszanowania, lecz sądzę, że byłoby to trochę niezręczne z uwagi na jej obecne położenie.
– Ojcze, ona nie wstydzi się tego, co robi. Jest z tego dumna. Mówi, że zawsze chciała prowadzić jakiś interes, choćby nawet na skromną skalę. Przypuszczam, że wizyta ojca ogromnie by ją uradowała.
– Mówisz, że ta jadłodajnia jest w Nakagawie?
– Tak. Blisko starego domu.
Ogata-san chwilę nad czymś myślał. Potem odwrócił się do mnie i powiedział:
– Dobrze więc, Etsuko. Chodźmy ją odwiedzić. – Napisał coś szybko na pocztówce i oddał mi pióro.
– To znaczy, że ojciec chce iść tam teraz? – Ta nagła decyzja trochę zbiła mnie z tropu.
– Tak, a dlaczego nie?
– Doskonale. Być może ugości nas lunchem.
– Być może. Jednak nie chciałbym upokarzać tej zacnej kobiety.
– Z przyjemnością podejmie nas lunchem. Ogata-san skinął głową i przez chwilę milczał. Potem stwierdził z niejakim rozmysłem:
– Prawdę mówiąc, Etsuko, już od jakiegoś czasu myślę o wybraniu się do Nakagawy. Chciałbym odwiedzić tam pewną osobę.
– Tak?
– Zastanawiam się tylko, czy o tej porze będzie w domu.
– A kogóż to ojciec chciałby odwiedzić?
– Shigeo. Shigeo Matsudę. Już od dawna zamierzam złożyć mu wizytę. Być może wraca na lunch do domu, więc niewykluczone, iż uda mi się go złapać. Bardzo odpowiadałoby mi takie wyjście, gdyż nie chciałbym niepokoić go w szkole. – Przez kilka minut Ogata-san wpatrywał się w posąg, a na jego twarzy malował się wyraz zakłopotania. Milczałam, patrząc na pocztówkę, którą powoli obracał w rękach. Potem niespodziewanie klepnął się w kolana i wstał.
– No dobrze, Etsuko – powiedział. – W takim razie chodźmy. Najpierw udamy się do Shigeo, a potem odwiedzimy panią Fujiwara.
Gdy wsiedliśmy do tramwaju jadącego do Nakagawy, musiało już być około południa; wagon był niemożliwie zatłoczony, a ulicami przelewały się tłumy ludzi udających się na lunch. Kiedy wyjechaliśmy z centrum, w tramwaju nie było już takiego tłoku, a gdy dotarliśmy do końcowego przystanku w Nakagawie, została tylko garstka pasażerów.
Wysiadając z tramwaju, Ogata-san stanął na stopniach, drapiąc się w podbródek. Trudno było powiedzieć, czy był to wyraz zamyślenia spowodowanego powrotem w znajome strony, czy po prostu próba przypomnienia sobie drogi prowadzącej do domu Shigeo Matsudy. Staliśmy na betonowym placu otoczonym kilkoma pustymi tramwajami. Ponad naszymi głowami labirynt czarnych drutów przecinał powietrze. Promienie słońca odbijały się ostro od blaszanych tramwajów.
– Cóż za upał – zauważył Ogata-san, ocierając chusteczką czoło. Potem ruszył, kierując swoje kroki w stronę szeregu domów zaczynającego się na dalekim krańcu placu, gdzie stały tramwaje.
Okolica nie zmieniła się wiele przez lata. Droga, którą szliśmy, pięła się w górę i opadała. Domy, w większości mi znajome, stały tam, gdzie pozwalał na to pagórkowaty teren; niektóre usadowione niepewnie na stokach, inne wciśnięte w nieprawdopodobne zagłębienia. Na wielu balkonach wisiały koce i pościel. Szliśmy przed siebie, mijając różne okazałe budynki, lecz nie natrafiliśmy ani na dawny dom Ogaty-sana, ani na dom, gdzie mieszkałam ongiś z moimi rodzicami. Po pewnym czasie zaświtała mi myśl, że być może Ogata-san rozmyślnie wybrał inną drogę. Nie szliśmy chyba dłużej niż dziesięć lub piętnaście minut, lecz upał i pagórkowaty teren zrobiły swoje. Zmęczeni, zatrzymaliśmy się w połowie wznoszącej się stromo ścieżki, gdzie Ogata-san znalazł schronienie pod drzewem ocieniającym część chodnika. Następnie wskazał palcem przyjemnie wyglądający, stary dom z dużym, spadzistym dachem pokrytym tradycyjnymi dachówkami.
– To dom Shigeo – stwierdził. – Znałem dość dobrze jego ojca. O ile mi wiadomo, wciąż mieszka tam jego matka. – Ogata-san znów zaczął drapać się w podbródek, tak samo jak na stopniach tramwaju. Czekałam w milczeniu. – Zupełnie możliwe, że nie ma go w domu – powiedział. – Na pewno zjadł lunch w pokoju nauczycielskim razem z kolegami.
Nadal milczałam. Ogata-san stał obok mnie, patrząc na ów dom. Wreszcie zapytał:
– Etsuko, jak stąd daleko do pani Fujiwara? Tak mniej więcej.
– Tylko kilka minut piechotą.
– Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, jeśli już tam pójdziesz, a ja dojdę za chwilę. Tak będzie najlepiej.
– Bardzo dobrze. Jeśli tak sobie ojciec życzy.
– Prawdę mówiąc, nie powinienem był cię wyciągać na tę wyprawę.
– Nie jestem niepełnosprawna, ojcze.
Zaśmiał się krótko, a potem obrzucił spojrzeniem dom Shigeo Matsudy.
– Myślę, że tak będzie najlepiej – powtórzył. – Po prostu pójdziesz pierwsza.
– Doskonale.
– Sądzę, że to nie potrwa długo. A może – raz jeszcze popatrzył na dom – a może poczekasz tutaj, aż nacisnę dzwonek? Jeśli zobaczysz, że wchodzę, możesz iść do pani Fujiwara. Cóż za nieuprzejmość z mojej strony.
– Wszystko w porządku, ojcze. A teraz niech ojciec słucha, gdyż inaczej nigdy nie trafi do tej jadłodajni. Czy ojciec pamięta, gdzie przyjmował doktor?
Читать дальше