– A co się z tobą teraz dzieje, kochanie? – zwróciła się do Niki.
– Ze mną? No cóż, mieszkam sobie w Londynie.
– Tak? A co tam robisz? Studiujesz?
– Właściwie nic nie robię. Po prostu mieszkam.
– Ach, rozumiem. Ale jest ci tam dobrze, prawda? To przecież najważniejsze.
– Tak, jest mi zupełnie dobrze.
– No tak, to przecież najważniejsze. A co z Keiko? – pan Waters zwróciła się do mnie: – Jak jej się wiedzie?
– Keiko? Wyjechała do Manchesteru.
– Naprawdę? To w sumie całkiem przyjemne miasto, przynajmniej tak mówią. I jak jej tam idzie?
– Ostatnio nie miałam od niej wiadomości.
– No cóż, brak wiadomości to dobra wiadomość. Czy Keiko nadal gra na fortepianie?
– Sądzę, że tak. Dawno do mnie nie pisała.
W końcu jednak mój brak entuzjazmu stał się nazbyt widoczny i pani Waters zmieniła temat, śmiejąc się niezręcznie. Podobna natarczywość z jej strony widoczna była podczas wszystkich naszych spotkań od czasu wyjazdu Keiko z domu. Absolutnie nic nie było w stanie wywrzeć na niej trwałego wrażenia: ani moja wyraźna niechęć do prowadzenia rozmów na temat Keiko, ani to, że do owego popołudnia jedyną informacją, jakiej udzieliłam jej na temat mojej córki, było podanie miejsca jej pobytu. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa pani Waters będzie radośnie pytać mnie o nią przy każdym kolejnym spotkaniu.
Gdy dochodziłyśmy do domu, deszcz rozpadał się na dobre.
– Pewnie wprawiłam cię w zakłopotanie, co? – odezwała się Niki.
Siedziałyśmy znów w naszych fotelach, spoglądając na ogród.
– Dlaczego tak sądzisz? – spytałam.
– Powinnam jej była powiedzieć, że wybieram się na uniwersytet, czy coś w tym rodzaju.
– Możesz mówić na swój temat, co tylko chcesz. Przecież nie wstydzę się ciebie.
– Nie, chyba nie.
– Jednak zdaje mi się, że potraktowałaś ją raczej dość oschle. Nigdy chyba za nią nie przepadałaś, co?
– Za panią Waters? Cóż, nienawidziłam tych lekcji których mi udzielała. Były śmiertelnie nudne. Myślałam, sobie wtedy o różnych rzeczach i wyłączałam się zupełnie, jedynie od czasu do czasu dochodził do mnie głosik, kiedy to kazała mi położyć palec tu albo tam. Czy te lekcje to był twój pomysł?
– Głównie mój. Widzisz, miałam kiedyś wobec ciebie poważne plany.
Niki zaśmiała się.
– Przykro mi, że jestem takim nieudacznikiem. Ale to twoja wina. Ja absolutnie nie mam słuchu muzycznego. W naszym domu mieszka dziewczyna, która gra na gitarze i próbowała mi pokazać kilka akordów, lecz nawet tego nie chciało mi się nauczyć. Chyba pani Waters zniechęciła mnie do muzyki na całe życie.
– Może kiedyś wrócisz to tego, a wtedy docenisz, że brałaś lekcje.
– Ależ ja zapomniałam wszystko, czego się uczyłam!
– Nie wierzę, że można wszystko zapomnieć. To, czego uczymy się w dzieciństwie, nigdy nie idzie na marne.
– To była strata czasu – mruknęła Niki. Przez pewien czas siedziała, patrząc w okno. Potem odwróciła się do mnie i powiedziała: – Chyba trudno jest rozmawiać z ludźmi. Myślę o Keiko.
– To, co zrobiłam, zdawało mi się najłatwiejsze – odparłam. – Byłam zupełnie zaskoczona.
– Nie dziwię się. – Niki nadal patrzyła w okno pustym wzrokiem. – Keiko nie przyjechała na pogrzeb ojca, prawda?
– Przecież doskonale wiesz, że nie, więc po co pytasz?
– Tak sobie tylko powiedziałam.
– Chcesz powiedzieć, że nie przyjechałaś na jej pogrzeb, ponieważ ona nie przyjechała na pogrzeb twojego ojca? Nie bądź dziecinna, Niki.
– Nie jestem dziecinna. Po prostu mówię, jak było. Ona nigdy nie była częścią naszego życia. Ani ojca, ani mojego. Nigdy bym się nie spodziewała, że przyjedzie na pogrzeb ojca.
Nie odrzekłam ani słowa i siedziałyśmy, milcząc, w naszych fotelach. Potem Niki powiedziała:
– Wtedy, w rozmowie z panią Waters, to było takie dziwne. Zdawało mi się, że sprawia ci to przyjemność.
– Cóż takiego?
– Udawanie, że Keiko żyje.
– Oszukiwanie ludzi nie sprawia mi przyjemności. Chyba powiedziałam to dość ostro, gdyż Niki sprawiała wrażenie przestraszonej.
– Oczywiście, że nie – wyszeptała.
Padało przez całą noc i następnego dnia – a był to czwarty dzień wizyty Niki – wciąż padał ulewny deszcz.
– Czy masz coś przeciwko temu, że dziś zmienię pokój? – zapytała Niki. – Mogłabym używać tej pustej sypialni. – Byłyśmy w kuchni, zmywając naczynia po śniadaniu.
– Pustej sypialni? – zaśmiałam się. – To wszystko są teraz puste sypialnie. Nie, nie widzę powodu, żebyś nie miała tam spać. Czyżbyś przestała lubić swój dawny pokój?
– Trochę dziwnie mi się tam śpi.
– Przykro mi, Niki. Miałam nadzieję, że nadal będziesz go uważała za swój.
– Bo tak jest – zapewniła pośpiesznie. – Nie chodzi o to, że go nie lubię. – Zamilkła i wycierała noże ścierką. Wreszcie powiedziała: – Chodzi o tamten pokój. Jej pokój. Tak mi dziwnie, on jest tuż naprzeciwko.
Przerwałam pracę i spojrzałam na nią surowo.
– Cóż, nic na to nie poradzę, mamo. Po prostu czuję się dziwnie, gdy zdaję sobie sprawę, że ten pokój jest tuż naprzeciwko.
– Oczywiście, że możesz zająć wolny pokój. Ale będziesz musiała zaścielić tam łóżko – stwierdziła zimno.
Choć manifestacyjnie okazałam niezadowolenie z powodu prośby Niki o zmianę pokoju, to w głębi duszy nie zamierzałam czynić jej trudności. Albowiem mnie także niepokoił ów pokój naprzeciwko. Pod wieloma względami jest to najprzyjemniejszy pokój w całym domu – z jego okna rozciąga się wspaniały widok na sad. Jednakże tak długo stanowił fanatycznie wręcz strzeżone terytorium Keiko, iż zdawało się, że rzuciła nań jakiś urok, który – choć opuściła go sześć lat temu – trwał tam nadal i którego moc wzrosła jeszcze bardziej po jej śmierci.
Przez trzy ostatnie lata, które spędziła z nami przed wyjazdem, Keiko chowała się w tej sypialni, odcinając się od nas zupełnie. Rzadko wychodziła, choć czasami gdy leżeliśmy już w łóżkach, słyszeliśmy, że porusza się po domu. Wyobrażałam sobie, że spędza czas, czytając różne pisma i słuchając radia. Nie miała żadnych przyjaciół, a nam wstęp do pokoju był zabroniony. W czasie posiłków zostawiałam jej talerz w kuchni, a ona schodziła po niego na dół, po czym wracała i znów zamykała się w pokoju. Ów pokój, z czego zdawałam sobie sprawę, był w strasznym stanie. Dochodziła z niego woń zwietrzałych perfum i brudnej bielizny, a gdy czasami udało mi się zerknąć do środka, widziałam niezliczone czasopisma w błyszczących okładkach leżące wśród stosów ubrań. Musiałam przymilaniem się namawiać ją do wystawiania brudnych ubrań i w tym przynajmniej udało się nam dojść do porozumienia. Tak więc co kilka tygodni znajdowałam przed jej drzwiami torbę z brudami, które prałam i odnosiłam na to samo miejsce. W końcu przyzwyczailiśmy się do jej zachowania i gdy Keiko – pchana jakimś impulsem – zapuszczała się do salonu, wszyscy czuliśmy silne napięcie. Wyprawy te nieodmiennie kończyły się jej kłótniami z Niki lub z moim mężem, po których wracała do swego pokoju.
Nigdy nie widziałam pokoju Keiko w Manchesterze, pokoju, w którym umarła. Takie myśli u matki mogą wydawać się chorobliwe, lecz gdy tylko usłyszałam o jej samobójstwie, pierwszą myślą, jaka przebiegła mi przez głowę, zanim jeszcze zdążyłam przeżyć szok, było pytanie, jak długo tam była, zanim ją znaleziono. Nawet gdy mieszkała z nami, były dni, że wcale jej nie widywaliśmy; niewielka więc nadzieja, by ktoś znalazł ją szybko w obcym mieście, gdzie mało kto ją znał. Prowadzący śledztwo powiedział później, że znajdowała się tam „kilka dni”. Drzwi otworzyła gospodyni, która myślała, że Keiko opuściła pokój bez płacenia.
Читать дальше