Fiodor Dostojewski - Skrzywdzeni i poniżeni

Здесь есть возможность читать онлайн «Fiodor Dostojewski - Skrzywdzeni i poniżeni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Русская классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Skrzywdzeni i poniżeni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Skrzywdzeni i poniżeni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Skrzywdzeni i poniżeni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Skrzywdzeni i poniżeni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dość, dość, kochanie, dość! — zawołała staruszka ściskając mocno Nelly. — Przecież mamusia twoja była chora, wtedy, gdy to mówiła.

— Była szalona! — zauważył ostro stary.

— Może szalona! — podchwyciła Nelly, ostro zwracając się do niego — może szalona, ale ona mi tak kazała, i ja tak będę postępować przez całe życie. I kiedy mi to powiedziała, zemdlała.

— Boże wielki! — zawołała Anna Andriejewna — chora, w zimie, na ulicy!

— Chciano nas wziąć na policję, lecz jeden pan ujął się za nami, dowiedział się ode mnie, gdzie mieszkamy, dał dziesięć rubli i kazał mamusię odwieźć do nas, do domu, w swoim powozie. Potem mamusia już nie wstawała, i po trzech tygodniach umarła...

— A ojciec co? Nie przebaczył? — zawołała Anna Andriejewna.

— Nie przebaczył — odpowiedziała przemagając się z widoczną udręką. — Na tydzień przed śmiercią mamusia przywołała mnie i powiedziała: "Nelly, idź jeszcze raz do dziadka, ostatni raz, i poproś, aby przyszedł do mnie i przebaczył mi, i powiedz mu, że ja za kilka dni umrę i ciebie samą zostawiam na świecie. I powiedz mu jeszcze, że mi ciężko umierać!..." Poszłam, zastukałam do dziadka, otworzył i gdy mnie zobaczył, chciał zaraz zamknąć drzwi przede mną, lecz ja chwyciłam za drzwi obiema rękami i zawołałam: "Mama umiera, wzywa pana, proszę przyjść!" Ale on mnie odepchnął i zatrzasnął drzwi. Wróciłam do mamusi, położyłam się koło niej, objęłam ją i nic nie powiedziałam... Mamusia uścisnęła mnie również i o nic nie pytała...

Nagle Mikołaj Siergieicz oparł się ciężko o stół i wstał, lecz powiódłszy po nas jakimś dziwnym, mętnym spojrzeniem, jakby bez sił, opadł na fotel. Anna Andriejewna już nie patrzyła na niego, lecz łkając ściskała Nelly...

— Ostatniego dnia przed śmiercią, o zmroku, mamusia zawołała mnie do siebie, wzięła mnie za ręce i powiedziała: "Ja dziś umrę, Nelly", chciała jeszcze coś mówić, ale już nie mogła. Patrzę na nią, a ona już jak gdyby mnie nie widzi, tylko trzyma mocno moją rękę. Wyjęłam ostrożnie rękę i wybiegłam z domu, całą drogę biegłam i przybiegłam do dziadka. Gdy mnie ujrzał, zerwał się z krzesła, patrzy, przestraszył się tak, że całkiem zbladł i zadrżał cały. Chwyciłam go za rękę i powiedziałam tylko: "Zaraz umrze." Wtedy nagle zaczął miotać się po pokoju, chwycił laskę i wybiegł za mną; zapomniał nawet kapelusza, chociaż było zimno. Chwyciłam kapelusz i nałożyłam mu go na głowę, i wybiegliśmy razem. Nagliłam go i mówiłam, żeby najął dorożkę, bo mamusia zaraz umrze; ale dziadek miał tylko siedem kopiejek. Zatrzymywał dorożkarzy, targował się z nimi, lecz oni się tylko śmiali, i z Azorka się śmiali, a Azorek biegł z nami, i biegliśmy coraz dalej. Dziadek zmęczył się i trudno mu było oddychać, lecz ciągle śpieszył się i biegł. Wtem upadł i kapelusz spadł mu z głowy. Podniosłam go, nałożyłam mu znowu kapelusz i zaczęłam go prowadzić za rękę i dopiero przed samą nocą przyszliśmy do domu... Ale mamusia już nie żyła. Gdy dziadek ją ujrzał, załamał ręce, zadrżał, stanął nad nią i nic nie mówi. Wtedy podeszłam do mamusi, chwyciłam dziadka za rękę i zawołałam: "Patrz, okrutny i zły człowieku, patrz!... Patrz!" Wtedy dziadek krzyknął i upadł na podłogę jak martwy...

Nelly zerwała się, uwolniła z objęć Anny Andriejewny i stanęła pośród nas, blada, zmęczona i przestraszona. Ale Anna Andriejewna podbiegła do niej i znowu objąwszy ją, zawołała jakby w natchnieniu:

— Ja, ja będę dla ciebie teraz matką, Nelly, a ty moim dzieckiem. Tak, Nelly, chodźmy, zostawmy tych okrutników! Niech sobie szydzą z ludzi, Bóg, Bóg im to policzy... Chodźmy, Nelly, chodźmy stąd, chodźmy!...

Nigdy, ani przedtem, ani później, nie widziałem jej w takim stanie, ani nie myślałem nawet, aby mogła być, kiedykolwiek tak wzruszona. Mikołaj Siergieicz wyprostował się, uniósł się nieco w fotelu i urywanym głosem zapytał:

— Dokąd idziesz, Anno Andriejewno?

— Do niej, do córki, do Nataszy — zawołała i pociągnęła Nelly ku drzwiom.

— Stój, stój, poczekaj!

— Nie ma na co czekać, zły, okrutny człowieku! Czekałam długo i ona długo czekała, a teraz żegnaj!...

Powiedziawszy to, staruszka odwróciła się, spojrzała na męża i osłupiała: Mikołaj Siergieicz stał przed nią, schwyciwszy kapelusz, i drżącymi, bezsilnymi rękami prędko naciągał na siebie palto.

— I ty... i ty ze mną! — zawołała złożywszy błagalnie ręce i z niedowierzaniem patrząc na niego, jakby nie śmiała uwierzyć w takie szczęście.

— Natasza, gdzie moja Natasza! Gdzie ona? Gdzie moja córka? — wydarło się wreszcie z piersi starca. — Oddajcie mi moją Nataszę! Gdzie, gdzie ona! — i chwyciwszy laskę, którą mu podałem, pobiegł ku drzwiom.

— Przebaczył! Przebaczył! — zawołała Anna Andriejewna.

Lecz starzec nie doszedł nawet do progu. Drzwi otworzyły się szybko i do pokoju wbiegła Natasza, blada, z błyszczącymi oczami, jak w gorączce. Suknia jej była zmięta i zmoczona deszczem. Chusteczka zsunęła się na tył głowy i na rozrzuconych gęstych pasmach włosów błyszczały wielkie krople. Wbiegła, zobaczyła ojca i z krzykiem padła przed nim na kolana, wyciągając ku niemu ręce.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Lecz on już trzymał ją w objęciach!...

Chwycił ją i wziąwszy jak dziecko na ręce, zaniósł na swój fotel, posadził i upadł przed nią na kolana. Całował jej ręce, nogi: spiesznie całował ją, chciał jak najprędzej się na nią napatrzyć, jak gdyby jeszcze nie dowierzając, że jest znów z nim razem, że ją znowu widzi i słyszy — ją, córkę swą, Nataszę. Anna Andriejewna łkając objęła ją, przycisnęła jej głowę do piersi i zamarła w tym objęciu, nie mogąc wymówić słowa.

— Moja droga!... Moje życie... radość moja... -wykrzykiwał starzec bez związku, chwyciwszy ręce Nataszy i jak zakochany patrząc na jej bladą, wychudłą, lecz prześliczną twarzyczkę, w jej oczy, w których błyszczały łzy. — Moja radość, moje dziecię! — powtarzał, znów umilkł i w kornym upojeniu patrzył na nią. — A co mi tam opowiadano, że schudła! — powiedział ze skwapliwym, jakby dziecinnym uśmiechem, zwracając się do nas ciągle jeszcze na klęczkach. — Chudziutka, to prawda, bladziuchna, ale popatrz na nią, jaka śliczna! Jeszcze ładniejsza niż dawniej, ładniejsza naprawdę — dodał milknąc mimo woli na skutek jakiegoś serdecznego, radosnego bólu.

— Wstań, tatusiu! Proszę wstać — mówiła Natasza — przecież ja też chcę ciebie pocałować.

— Najdroższa! Słyszysz, słyszysz, Annuszko, jak ona to ładnie powiedziała — i uścisnął ją kurczowo. — Nie, Nataszo, ja, ja powinienem leżeć u twoich nóg poty, póki moje serce nie poczuje, żeś mi przebaczyła, dlatego że nigdy, nigdy nie będę mógł teraz zasłużyć na twoje przebaczenie! Odtrąciłem cię, przeklinałem, słyszysz, Nataszo, tak, przeklinałem, ja, ja mogłem to zrobić!... A ty, Nataszo, czy mogłaś uwierzyć, że ja cię przekląłem! Uwierzyłaś, prawda, uwierzyłaś? Nie trzeba było wierzyć. Po prostu nie trzeba było wierzyć. Okrutne serduszko! Dlaczego nie przyszłaś do mnie? Przecież wiedziałaś, jak cię przyjmę! O, Nataszo, pamiętasz przecie, jak cię dawniej kochałem, no, a teraz, i przez ten cały czas kochałem cię dwa razy, tysiąc razy więcej niż dawniej! Kochałem cię z całego serca! Wyrwałbym z siebie duszę, krwi bym sobie utoczył, serce bym wyjął z piersi i u stóp twych położył!...

O, moja radości!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Skrzywdzeni i poniżeni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Skrzywdzeni i poniżeni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Fiodor Dostojewski
Fjodor Dostojewski - Dostojewski - Die Dämonen
Fjodor Dostojewski
Fjodor M Dostojewski - Ein Werdender - Erster Band
Fjodor M Dostojewski
Fjodor M Dostojewski - Ein Werdender - Zweiter Band
Fjodor M Dostojewski
Fjodor M Dostojewski - Ein Werdender
Fjodor M Dostojewski
Fjodor M Dostojewski - Ein Werdender - Dritter Band
Fjodor M Dostojewski
Отзывы о книге «Skrzywdzeni i poniżeni»

Обсуждение, отзывы о книге «Skrzywdzeni i poniżeni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x