Владимир Короткевич - Złocisty bóg
Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Złocisty bóg» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Złocisty bóg
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Złocisty bóg: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złocisty bóg»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Złocisty bóg — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złocisty bóg», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Gdy się wdrapywali, Piotr Modestowicz zasapał się, zmęczył. Ale ona szła tym równym, wiejskim krokiem, prosta jak trzcina. I szła jak ongi, gdy dźwigała wiązkę chrustu na plecach albo przenosiła snopy, gdy nie było konia, ale trzeba było je czym prędzej zabrać ze ścierniska.
Szli wzdłuż mogił, w piasku których połyskiwały różnokolorowe kamyki, tam zaś, na dole oddychało morze, uderzało w skały.
- Dziwny wypadek - powiedział rzeźbiarz, aby tylko nie milczeć. - Odtwarzałem je wedle czaszek głowy różnych ludzi, przeważnie kiedyś znanych. Ale raz miałem do czynienia z nie zidentyfikowaną czaszką młodego woja z kurhanu nad Dnieprem. Olbrzymi, o regularnym ciele... Pracowałem, myśląc o swoich sprawach. Byłem wtedy jeszcze młody... I zakochany... I nagle zrozumiałem: moja cała praca nad rzeźbą będzie na nic, jeżeli twarzy nadam surowy wyraz. Oto, czego brakowało: uśmiechu! Ledwie to zrobiłem, wszystko wyglądało inaczej.
- I co?
- Ach, cała tamta moja sprawa skończyła się smutno, jak przeważnie bywa w życiu. Ale, kiedy już wszystko staje się nie do wytrzymania, idę do muzeum, do tamtego junaka. Patrzę na jego uśmiech - i niemal natychmiast ulatuje gorycz i ból. Jak gdybym zaczął na nowo żyć, kochać, cierpieć. A on nic, tylko się uśmiecha, jakby mi dziękował za moją dobroć, za to, że potraktowałem go jak żywego, nie dałem skrzywdzić stuleciom.
Po chwili dodał ze smutkiem:
- Wiele w życiu zrobiłem, ale czasem mi się wydaje, że zrobiłem to tylko jedno: tamten uśmiech... I to chyba jestem ja?
Szli w milczeniu.
- Mówisz prawdę - po jakimś czasie powiedziała matka. - Gdzież szukać raju? Trzeba zostać takim jak ty... Patrz, jaka wkoło pustka! Czy co może dać ulgę? Chyba, że tu zamyśli się człowiek? I to, że pomyśli o kimś żywym... A u nas to zamiast kamieni - mięty, podbiały, wilgotne trawy. Śpi czarny bez. I gdzieś śpiewa słowik... U nas, na Białorusi, w naszej okolicy, jeżeli umrze matka, syn robi mostek z dębowej deski. Na ruczaju. I czasem wy dłubie imię na desce. Ktoś przejdzie przez kładkę i pomyśli sobie...
"Oto - pomyśli - leży kładka, a to znaczy, że umarła jakaś kobieta!" A jeżeli nawet i nie pomyśli, to sobie wygodnie przejdzie przez wodę, nóg nie zamoczy.
- Po co o tym mówić?!
- Trzeba... Boję się: co mnie czeka? Chcę tylko wnuków, a potem niech sobie będzie ta kładka. Nie trzeba mi pomnika ani ładnych słów, ani tamtej kobiety. Chcę po prostu dziewczyny, która byłaby spokojna, dobra, nieobca... I kładki...
- Przestań, Tekla - po raz pierwszy rzeźbiarz powiedział do niej "ty". - Oni są inni ludzie.
Gdy powracali, jeszcze świeciły się okna pokoju rzeźbiarza. A więc goście się nie rozeszli. Skręcając za róg domu; gdzie ścieżka przebiegała pomiędzy granatowymi kaktusami i błękitnymi agawami, wśród których błądziły księżycowe odblaski - usłyszeli, prawie tuż obok - dwa głosy.
...Nie pomogło to, że jego oczy pociemniały, gdy słuchał matczynych słów. Nie pomogły słowa, może nawet wywołały wręcz przeciwny skutek.
- Czemuś wtedy nie wyszła za mnie?
Głos Agaty:
- Nie mogłam...
Matka i rzeźbiarz znieruchomieli, nie potrafili zrobić ani kroku przed siebie. W dodatku było za późno, by dać znać o swojej obecności. Cofali się, mimowolnie jednak podsłuchując, dbając jedynie o to, by pod nogami nie zachrzęścił żwir, jakaś sucha gałązka.
- Nie mogłam... Ale kochałam tylko ciebie...
- Nieprawda!.. Są takie kobiety... za bardzo inteligentne... - Syn mówił spokojnie, ale coś dławiło go w krtani. - Uważają, że ich życie nic nie byłoby warte, gdyby nie było przy nich mężczyzny - chłopca, niezmiernie zakochanego, zdolnego nawet ponieść śmierć... Za to za mąż wychodzą nie za takich, rzecz jasna! I mają w swoich duszach nie tablice logarytmiczne, ale... ale maszyny liczące...
- Waleryj!..
- Słuchaj, co mówię. Bo ja dosyć nasłuchałem się ciebie... Takie o tym tylko i myślą, jakby tu się ciekawie urządzić... Aby potem, w starości miło było zapłakać nad szkatułką z listami: "Cóż, okrutne życie nas rozłączyło..."
Cichutko, krok po kroku, oddalili się od błękitnych zarośli, syn zaś ciągle mówił, gniew, dający się słyszeć w jego głosie, nie mógł zmylić serca matki.
- A tak naprawdę, to wszystko lekceważą... Nie tego mężczyznę kochają, tylko swój smutek, tę swoją grę... "Ach, jaka ja byłam kochana!.. Ach, jakie to było wspaniałe!"
- Kiedy to naprawdę było wspaniałe - wtrąciła niczym nie zamąconym głosem.
- Było? One, takie właśnie, słyszały o tym, że człowiekowi potrzebne jest szczęście miłości. Same nie są do niej zdolne, ale na wszelki wypadek osiągają coś takiego u innych... Kolekcjonerstwo!
Wtedy ona roześmiała się, a matce aż serce się ścisnęło. Jak ona mogła tak się śmiać? Widocznie czuje się bardzo pewna siebie.
- Mów, mów, kochany - powiedziała. - Wygadaj się. Ja ciebie dobrze rozumiem.
- Niczego ty nie rozumiesz. Nie rozumiesz, że takie kolekcjonerstwo nie jest warte złamanego grosza, jeśli człowiek nie kocha sam, jeżeli sam nie dał z siebie wszystkiego!
W głosie drżała gorycz, przerażająca beznadzieja.
- Gadanina! - powiedziała Agata. - Wiesz dobrze, że najlepiej jest ci ze mną...
- I co z tego?
- A mnie z tobą... - uzupełniła. - Jest noc i jest dzień. Słowa dnia nie są potrzebne nocy... Czy pamiętasz, jak byliśmy ze sobą razem... Och! Mów co chcesz, ale tak było! A ty mówiłeś, że moje włosy pachną bieluniem - a potem szukałeś odpowiedników we wszystkich językach: bielena, bełena, szalej, dziędzierzawa...
- Ach, jakie to wzruszające... Ale dosyć tego! Ja nic jestem małym dzieckiem. Dość tego!
Matka oddalała się, jednak głosy nabierały widocznie mocy.
"Oj, synku - wzdychała - nie, tobie nie dosyć... nie dosyć, synku..."
- Ty wiesz dobrze - mówiła Agata - że nigdzie nie pójdziesz. Jeżeli ja mówię, że jesteś mój, to jesteś mój... A ja jestem twoja... Bo aż mi się chce płakać, kiedy mnie całujesz... I tylko tobie jednemu chciałabym być posłuszna...
Milczenie. I znowu jej głos:
- Wybacz mi!.. Zawsze byłam z tobą... I zawsze z tobą będę... Jak ty postanowisz, tak i będzie...
- Przecież chciałem... A ty nie chciałaś być żoną, ale tylko... kochanką. To nie dla mnie taka sytuacja!
- Za poważnie traktujesz te sprawy... Powiedz sam, czy było kiedy tak, żebym nie chciała być z tobą?.. Szukałam ciebie... Kocham ciebie... Na zawsze...
W odpowiedzi na to mężczyzna wybuchnął długo widocznie hamowaną, tym bardziej większą, wściekłością:
- Ty o wiele bardziej, moim zdaniem, chciałaś pieniędzy, mieszkania w stolicy, strojów, wernisażów. Wybacz mi, proszę, ale tego ja ci dać nie mogłem. Byłem ubogi. Ale byłem młody i tu było moim bogactwem. - Stał się ironiczny: - A teraz już nie jestem taki, jak inni. Wszyscy z uwagą patrzą na moje usta, jakby z nich miały wyskoczyć... jelenie...
- Mój ty biedaku - zawołała wyjątkowo szczerze. - Nie chciałam i nie chcę ciebie męczyć... Durniątko ty moje!
- Gdybyś ty wiedziała, jaki ja czuję się stary! - westchnął. - Wszystko, co osiągnąłem to zero, bo nie mam w sobie siebie dawniejszego. I właśnie teraz, gdy jestem gorszy, chcesz mnie...
"Jak on ją kocha - myślała matka. - Boże, jaki on w niej zakochany!"
Rzeźbiarz milczał przez cały ten czas i nagle z wściekłością cisnął swój kij w kłujące zarośla.
- Nie znoszę jej! Takiemu chłopakowi potrzebna jest smukła, olbrzymiooka dziewczyna - współtowarzyszka. Dobra i wyrozumiała, która umiałaby wybaczyć mu wszystkie noce spędzone w laboratorium, która by go kochała, byłaby z niego dumna. Byłaby szczęśliwa, gdy wróci, położyła głowę na kolanach, a on jej jednej jedynej powie: "Łarysko, ratuj mnie!" I nikt, prócz niej, o niczym wiedzieć nie będzie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Złocisty bóg»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złocisty bóg» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Złocisty bóg» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.