Владимир Короткевич - Księgonoścy

Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Księgonoścy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Księgonoścy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Księgonoścy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Księgonoścy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Księgonoścy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uładzimir Karatkievič

Księgonoścy

Jeśli modlić się - to w lesie sosnowym, jeśli kochać się - to w brzozowym, jeśli wolę wyrabiać - to w dębowym, jeśli diabłu duszę sprzedawać - to w lesie świerkowym.

Ten las był świerkowy.

Ciągnął się może jakieś czterdzieści wiorst, a wszystkie te wiorsty szumiały wierzchowinami i milczały na dole, gdzie były tylko wyschnięte, omszałe gałęzie i gałęzie z mszarami, kępkami i czerwonymi ruczajami.

Wszystko tu rosło z trudem, walcząc o każdy łyk powietrza, o każdy promień - dlatego muchomory były krzywonogie, gdy zaś kopnąć nogą obsypane igliwiem rydze, toczyła się z nich ruda krew.

Gdzieś pośrodku leśny szum przerywał na chwilę szmer ruczaju, dalej zaś znowu szum ciągnął się ze dwadzieścia wiorst. Na drugim brzegu ruczaju było tak samo, ale jednocześnie inaczej.

Tam były Prusy.

Sosny były niby takie same, ale też i odmienne, gdyż pruskie, mech był pruski, rydze - pruskie, leśny poszum również był pruski.

Kiedy tamtejszy chłop ujrzał kępkę, dzierganą koralikami żurawin, to porównywał jagody z kroplami krwi, ale z myślą o krwi pruskiej.

W lesie, w odległości jakichś czterech wiorst od skraju, w jednym miejscu, które udało się wyrwać lasom i rojstom, znajdował się pograniczny kordon, jego mieszkańcy mieli obowiązek polowania na przemytników, jeśli tamci pójdą od pruskiej strony, nie przepuszczania miejscowych chłopów i kobiet, jeśli ci zechcą przechodzić przez granicę do swoich kumów na chrzciny czy na wesela. Nie wolno było tego tolerować. Choć kumowie używali podobnej mowy - byli jednak poddanymi pruskimi, musieli płacić podatki, królowi, jak to powinien czynić każdy porządny człowiek, nie zaś carowi.

Prawdę mówiąc, ludzie z kordonu zbytnio tego nie przestrzegali: pensje ich były skromne, trudno było uganiać za każdym chłopem, niech sobie idą. Ale oto od jakiegoś roku sytuacja radykalnie się zmieniła, wydano rozkaz pilnego śledzenia. Jacyś bowiem ludzie, w porywie synowskiej wdzięczności, rzucili dwie bomby i na kawałki rozerwało Cara-Wyzwoliciela.

Było to czymś niesłychanym i sprzeciwiało się woli boskiej. Nic więc dziwnego, że zamachowców powieszono, na miejscu zamachu wzniesiono świątynię z czerwonego granitu.

Nic się jednak w rzeczywistości nie zmieniło. Ofiara spoczywała snem wiecznym w jednym z grobowców carskiej rodziny, natomiast mściciele nadal bałamucili i buntowali naród. I dlatego straż graniczna mało sypiała: przemycano jakieś buntownicze książki - litewskie, polskie i rosyjskie, ostatnio zaś, jak mówiły pogłoski, także w języku miejscowym, tutejszym.

Jak dotąd, książek takich nikt nie miał w rękach, ale utrzymywano, że się pojawiły. Miały być drukowane czasem łacinką, kiedy indziej cyrylicą - już ten dwojaki alfabet budził niepokój i nieufność.

Na pewno były to także druki podburzające, a przecież książki w tutejszym języku, podobnie jak i sam język były zakazane. I wyglądało na to, że znaleźli nowy sposób, żeby rozpowszechniać podburzające myśli, rozmaici podżegacze i włochaci propagandyści! A zajmowali się tym niektórzy spośród miejscowego chłopstwa. Umiejący czytać chłopkowie kupowali książki i malunki, drukowane za granicą. Były one bardzo tanie, gdyż obchodzono się bez ceł. Za granicą drukowano wszelakie książki: po litewsku, po polsku i po rosyjsku - byle handel szedł.

Więc wyszedł rozkaz, aby zatrzymywać księgonośców.

Nikomu nie przychodziło na myśl, za autorzy i wydawcy owych podburzających druków i książek będą właśnie je przemycać taką właśnie drogą, w pudłach małopiśmiennych księgonośców. Ludzi jednak nie przejrzeć. Ci brodacze to chytry narodek. I ostrożniej trzeba było kontrolować wszystkie możliwe kanały, jakimi książki mogły przedostawać się na teren imperium. Tym bardziej, że już sam wygląd tych tanich książek, ich papier, dźwięk słów na nim utrwalonych - był czymś stanowczo podejrzanym. Niebezpiecznym. Tajemniczym. Ostatecznie przecież i wśród zamachowców na cara znajdowali się dwaj tutejsi. To zaś, iż z zagranicy docierają również książki rosyjskie, nikogo nie uspokajało. To było także złe, gdyż po rosyjsku czytało wiele ludzi, zamachowcom przewodził Rosjanin.

Więc ludzie z posterunków polowali na księgonośców, nawet do nich strzelali. W tej strażnicy, o którą nam chodzi, zajmowano się tym ze szczególną gorliwością, gdyż jej dowódcą był Niemiec, porucznik Wolke, zesłany do tej głuszy za wyczyny kompromitujące nawet oficera - za pijaństwo i hazardową grę w karty. Teraz więc chciał to nadrobić gorliwością - ten jasny blondyn o obliczu rycerza w zbroi, o uśmieszku upadłego anioła. Poza tym stale potrzebował pieniędzy, a za każdego złapanego kontrabandystę płacono.

Pięciu żołnierzy ze strażnicy, owszem, poważało Wolkego, jednak jednocześnie traktowało go ironicznie, nie lubiło jego pogoni za pieniądzem ludzi, których całym majątkiem była miska i łyżka.

Jednak Wolke był całkowicie zrozumiały. Drugi natomiast oficer, chorąży Aleh Butkiewicz, był jakiś dwuznaczny. Z jednej strony - prosty i niezły chłopak: nie grubianin; grający w wolnym czasie na flecie; z drugiej zaś - zbyt skryty, nigdy nie wdający się w żarty z żołnierzami. Przyczyna niby oczywista - zaczyna robić karierę, tacy bywają niebezpieczni: gdy inny za wykroczenie po prostu da żołnierzowi w pysk, ten potrafi nawet postawić przed sądem.

Żołnierze mało się mylili. Ojciec Butkiewicza był ekonomem w niedużym majątku, nie mógł pomagać synowi i dlatego Aleh rzeczywiście dążył do kariery, dokładnie wykonywał rozkazy, nie zastanawiając się nawet nad ich sensem.

Żołnierze jednak nie wiedzieli, że przychodziło mu to z wielkimi oporami. Generał-pułkownik in spe (o niższym stopniu nie marzył) był wychowany na powieściach o wojnie i miłości, których tak wiele było w pańskiej bibliotece, gdzie kiedyś przesiadywał. I teraz właśnie, mając pogardę dla musztry i szarych, jak żołnierski płaszcz, dni - pedantycznie wykonywał wszystko, co nakazywano, marząc jednocześnie o wojnie lub o jakimś innym wyczynie, o którym wszyscy będą mówili, on zaś najpierw zostanie porucznikiem, potem kapitanem, a potem... potem otrzyma armię.

Wolke lubił czasem żartować:

- Pan, panie Alehu, jest zupełnie jak ten Cygan: - trzpiot w sprawie, piskorz w stawie - jeden diasek!

Do Butkiewicza jednak to nie dochodziło. Wykonywał bieżące obowiązki, czekał na okazję do czynu i marzył o romantycznej miłości, o ucieczce z córką jakiegoś bogatego pana albo o spotkaniu z wiejską dziewczyną gdzieś w pobliżu starego młyna. Mogło to skończyć się śmiercią jednej z osób, ale, bardzo możliwe, że właśnie weselem. Ślub przyszłego generała ze zwyczajną wieśniaczką byłby bardzo romantyczny. Po latach siwy, ale o młodzieńczym obliczu, generał wróci z wyprawy, uwieńczony sławą, a wraz z nim jego żona, która nie opuszczała go w żadnej sytuacji. A zaś wśród tych, którzy będą go witać, zapanuje szlachetna zazdrość, że oto taki młody, a już jest generałem, ona zaś - patrzcie, patrzcie - przecież była wieśniaczką ("Jaki z pana romantyczny marzyciel, generale!"), a tak dobrze umie mówić po francusku, bez żadnego obcego nalotu, tak w dodatku jest w nim zakochana. Wcale nie przejmował się tym, że sam dotąd nie potrafi mówić po francusku nawet ze złym akcentem.

A więc - bohaterstwo i miłość!

Na razie tylko drugi punkt swojego programu życiowego chorąży zaczął od jakiegoś czasu wprowadzać w życie: przypadkiem poznał podczas miasteczkowego jarmarku wiejską dziewczynę i oto już osiem razy przemierzył siedem wiorst od miasteczka, żeby tylko ją zobaczyć. Imię miała wprost cudowne - Hanusia, cała zaś nadawała się do roli romantycznej bohaterki: niebieskooka, cicha, skromna, ale w każdym jej ruchu czuło się jakąś niezwyczajną siłę. A z jaką gracją się poruszała! To po prostu płynął łabędź, nie zaś szła dziewczyna. Inaczej mówiąc, Butkiewicz bardzo był z siebie zadowolony.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Księgonoścy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Księgonoścy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Владимир КОРОТКЕВИЧ
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
libcat.ru: книга без обложки
Владимир Короткевич
Отзывы о книге «Księgonoścy»

Обсуждение, отзывы о книге «Księgonoścy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x