• Пожаловаться

Barbara Cartland: Na całą wieczność

Здесь есть возможность читать онлайн «Barbara Cartland: Na całą wieczność» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Исторические любовные романы / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Barbara Cartland Na całą wieczność

Na całą wieczność: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na całą wieczność»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Barbara Cartland: другие книги автора


Кто написал Na całą wieczność? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Na całą wieczność — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na całą wieczność», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W zadziwiający sposób doskonaliły sztukę flirtu, stawały się zabawne i dowcipne, i z pewnością nie był to talent zdobyty na lekcjach.

Gdy wspominał rozmowy z Leone i wieloma uroczymi kobietami przed nią, czuł, że nie było w nich oryginalności. Naturalnie, śmiały się z jego żartów, rumieńcem przyjmowały komplementy, potem kusiły, wabiły i zachęcały każdym słowem, spojrzeniem czy ruchem ciała.

Lubił to, rzecz jasna. Nie byłby mężczyzną, gdyby nie sprawiały mu przyjemności zabiegi o jego względy. Ale było to takie oczywiste i z czasem stało się bardzo jednostajne i nużące! To było przyczyną iż – niezależnie od tego, jak piękne bywały damy – jego miłość do nich, jeśli to była miłość, nigdy nie trwała zbyt długo. Równie często zmieniały się lokatorki jego wygodnego, pięknie urządzonego domku w Chelsea.

– Czego szukam? – zapytał sam siebie.

To pytanie zaskoczyło go, ale nie znalazł na nie odpowiedzi.

Wziął zakręt, potem ostro ściągnął konie.

– Zdarzył się wypadek, jaśnie panie – oznajmił nagle siedzący z tyłu stajenny.

– Widzę! – odparł markiz.

Konie szły stępa, posuwając się stopniowo do przodu. Kraksy na drodze były częstym zjawiskiem, ta nie różniła się od innych, jakie widywał. Było jasne, że dyliżans, przeładowany i ciężki, zderzył się z furą, prowadzoną przez wieśniaka, który bez wątpienia zdrzemnął się, pozwalając, by koń szedł bez nadzoru środkiem drogi.

Wypadek musiał zdarzyć się przed chwilą, gdyż konie nadal szarpały się dziko i wierzgały, a dyliżans – z dwoma kołami spoczywającymi w rowie – przechylał się niebezpiecznie, tak że bagaż i pasażerowie wypadali na zewnątrz.

– Idź i zobacz, czy mógłbyś w czymś pomóc, Ben – powiedział markiz do stajennego.

– Tak jest, jaśnie panie, ale wie pan równie dobrze jak ja, że jaśnie pan zrobiłby to lepiej.

To było zuchwalstwo z jego strony, lecz markiz uznał, że Ben powiedział po prostu prawdę.

– Dobrze – odparł – przytrzymaj lejce, a ja zaprowadzę porządek.

Ben posłuchał, a markiz zsiadł z faetonu i skierował się do miejsca wypadku. Hałas był niemal ogłuszający. Woźnica dyliżansu, czerwony na twarzy, wrzeszczał na wieśniaka, powożącego furą, który wykrzykiwał coś w odpowiedzi.

Tymczasem konie, ciągnące dyliżans, nadal szarpały uprząż, a z klatek rozbiegły się kury gdakając przenikliwie. Gdy krzyki obu woźniców stawały się coraz głośniejsze, a przekleństwa coraz dosadniejsze, markiz podszedł do nich.

– Weźcie konie u pyska, wy głupcy! – wydał polecenie tonem nie znoszącym sprzeciwu, zmuszając obu mężczyzn do milczenia. Gdy odwrócili się, by spojrzeć na niego, zorientowali się, że musi być bardzo ważną osobą, i pośpiesznie usłuchali go.

Kilku farmerów pojawiło się teraz nie wiadomo skąd, paru mężczyzn wysiadło z dyliżansu. Na rozkaz markiza, wydany szorstkim głosem, który sprawiał, iż niepodobna było go nie posłuchać, wyciągnęli dyliżans na drogę. Pasażerki, które zgodnie z jego poleceniem wysiadły, by odciążyć powóz, stały obok narzekając płaczliwie na przeżyty szok.

Furmanka, która była przyczyną tego kłopotu, została wyciągnięta na skraj drogi, konie zaprzężone do dyliżansu uspokoiły się, a pasażerowie niespiesznie wsiadali do środka, gdy markiz zdał sobie sprawę, że niezwykle urocza dziewczyna spogląda na niego z podziwem. Była ubrana skromnie, lecz gustownie, a po jej wyglądzie markiz ocenił, iż była prawdziwą damą.

Jednocześnie nie było wątpliwości, że dziewczę nie próbuje nawet wsiąść do dyliżansu, patrzyło tylko na niego szeroko otwartymi oczami, których wyraz nie mógł nie pochlebiać Quintusowi.

– Może już pani kontynuować podróż – powiedział i chcąc sprawić jej przyjemność, uniósł lekko cylinder.

– Był pan wspaniały! Cudowny! – wykrzyknęła. – Kiedy dyliżans prawie się wywrócił, sądziłam, że zostanę zmiażdżona!

– Cieszę się, że uniknęła pani tak strasznego losu – odparł markiz.

– Dzięki panu! Gdy to mówiła, woźnica dyliżansu zawołał:

Wszyscy wsiadają! Albo ruszamy bez was! Było oczywiste, że ma na myśli dziewczynę, gdyż pozostali pasażerowie zajęli już swe miejsca.

– Czekają na panią – powiedział markiz. Dziewczyna odwróciła głowę.

– Pójdę pieszo, dziękuję panu – odrzekła czystym, młodzieńczym i – jak zauważył – subtelnym głosem.

– Czy mieszka pani niedaleko? – zapytał. Mówiąc to rozejrzał się dookoła zdziwiony, nie widział bowiem w pobliżu żadnych zabudowań.

– To tylko mila z okładem – odparła – i nie mam ochoty na wysłuchiwanie jęków i narzekań reszty pasażerów.

– Potrafię to zrozumieć – stwierdził markiz. – Czy mogę więc zaproponować pani podwiezienie moim faetonem, skoro zmierzamy w tym samym kierunku?

Zobaczył w jej oczach zachwyt, zanim zdążyła wykrzyknąć:

– Naprawdę mogłabym jechać z panem? To byłoby takie emocjonujące!

Markiz uśmiechnął się i podszedł do czekających koni. Pomógł dziewczynie usadowić się na koźle, potem obszedł pojazd naokoło, by wziąć lejce od Bena.

Podczas jazdy zorientował się, że dziewczyna patrzy na niego jak urzeczona, jak gdyby z trudem mogła uwierzyć własnym oczom.

– Czy zawsze podróżuje pani dyliżansem? – zapytał.

– Tak, codziennie. Moja nauczycielka mieszka w sąsiedniej wsi, i to najprostszy sposób, by tam dotrzeć.

– A czego panią uczy?

– Francuskiego. Opuściła Francję przed laty i, jak mówi papa, ma wspaniały paryski akcent.

Markiz sprawiał wrażenie zaskoczonego.

– Pani ojciec dobrze zna francuski?

– Papa zna doskonale wiele języków, a najlepiej – francuski, włoski, grekę i, oczywiście, łacinę.

Zobaczyła zdumienie w oczach rozmówcy i zaśmiała się.

– Czy to wydaje się panu dziwne?

– Trochę – przyznał – bo nie oczekiwałem spotkać znawcy języków w tym wiejskim zakątku.

– Myślę, że nie, ale papa pisze książki. Raczej nudne i bardzo uczone.

– To znaczy, jak sądzę, pani ich nie studiuje?

– Nie, jeśli nie muszę, ale moja siostra je czyta i zachęca papę do ich pisania, choć nie zarabia się na nich wiele.

Markiz uśmiechnął się na taką szczerość i w tej samej chwili zobaczył przed sobą budynki małej wioski i wieżę szarego, kamiennego kościoła.

– Czy tu jest pani dom?

– Tak. Tuż przy kościele. Zaraz zobaczy pan bramę i proszę przez nią przejechać. Chcę, by moja rodzina mogła zobaczyć pańskie konie i, oczywiście, pana!

Zaśmiał się i gdy dotarli do bramy, wjechał w nią, choć wymagało to nie lada umiejętności. Stąd było już blisko do frontowych drzwi niskiego, ładnego budynku probostwa, jak się domyślił, biorąc pod uwagę sąsiedztwo cmentarza.

Miał już się pożegnać z pasażerką, gdy ta – korzystając z tego, że zatrzymał konie – wyskoczyła szybko, niczym spłoszony ptak, i wbiegła w otwarte drzwi. Słyszał jej wołanie:

– Ajanto, Ajanto, chodź tu szybko! Darice, chodź i zobacz, czym wróciłam do domu!

Ponieważ markiza bawiło zamieszania, jakie spowodował, przywiązał lejce do stopni faetonu i wysiadł, upewniwszy się, że Ben jest już przy koniach.

Gdy wszedł do małego hallu wyłożonego dębową boazerią, usłyszał w oddali głos:

– O czym ty mówisz, Charis?

– Zostałam uratowana… wybawiona ze strasznej sytuacji przez niesłychanie porywającego mężczyznę ze wspaniałymi końmi! Ma najelegantszy faeton, jaki kiedykolwiek widziałaś! Och, Ajanto, chodź i poznaj go!

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na całą wieczność»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na całą wieczność» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Barbara Cartland: Węgierska Tancerka
Węgierska Tancerka
Barbara Cartland
Barbara Cartland: Córka Pirata
Córka Pirata
Barbara Cartland
Barbara Cartland: Nie Zapomnisz O Miłości
Nie Zapomnisz O Miłości
Barbara Cartland
Barbara Cartland: Taniec serc
Taniec serc
Barbara Cartland
Barbara Cartland: Urocza Oszustka
Urocza Oszustka
Barbara Cartland
Barbara Cartland: Poskromienie Tygrysicy
Poskromienie Tygrysicy
Barbara Cartland
Отзывы о книге «Na całą wieczność»

Обсуждение, отзывы о книге «Na całą wieczność» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.