Helen zmarszczyła brwi.
– Znajdzie pan tak prędko dawczynie?
– Proszę? – zapytał doktor Arcolio. – Nie potrzebuje pani żadnych dawczyń. Po prostu wyjmiemy drugą pochwę i zaszyjemy łono.
– Doktorze to nieporozumienie – wyjaśniła Helen. – Nie chcę, żeby pan usuwał drugą pochwę. Pragnę mieć jeszcze dwie.
Zapadła długa cisza. Doktor Arcolio oblizał wargi, wypił szklankę wody i ponownie oblizał wargi.
– Co pani powiedziała?
– Chcę mieć jeszcze dwie. Pan to potrafi zrobić, prawda?
Po jednej w dolnej części każdej piersi. Bradley będzie zachwycony. Wtedy będę mogła mieć dwóch mężczyzn w piersiach, trzech wewnątrz siebie i dwóch w ustach, a Bardley będzie zachwycony.
– Chce pani, żebym przetransplantował pochwy do pani piersi? Helen, to czego już dokonałem, jest wystarczająco nowatorskie. Nie mówiąc o tym, że byłoby to przerażająco pod względem etycznym i całkowicie nielegalne. Tym razem się nie zgadzam. Stanowczo nie! Może pani przesłać wszystkie obciążające mnie dane, dotyczące operacji transseksualnych do prokuratora okręgowego albo gdziekolwiek. Ale nie! Nie zrobię tego. Absolutnie nie!
Tegoż roku gwiazdkowym prezentem Bradleya dla sześciu jego przyjaciół było zaproszenie ich na kawalerską kolację. Zjedli upieczone na płomieniu befsztyki i wypili cztery dzbanki wytrawnego martini, a potem śmiejąc się i rycząc wtoczyli się do sypialni, gdzie czekała na nich Helen, naga, nieruchoma.
Wystarczyło jedno spojrzenie i ryk ucichł. Zbliżali się do niej, nie wierząc własnym oczom; patrzyli na nią… a ona tkwiła bez ruchu, całkowicie odsłonięta.
W pijanym zachwycie dwaj z nich wdarli się na nią okrakiem. Jednym z nich był prezes bostońskiego banku oszczędności. Helen nie znała tego drugiego – z rudym wąsem i rudymi włosami na udach. Ujęli jej sutki między kciuki i wskazujące palce i podnieśli ciężkie piersi, jakby to były pokrywki półmisków w drogiej restauracji.
– Mój Boże – zachwycał. się prezes banku. – To jest prawdziwe. To jest rzeczywiście prawdziwe.
Z narastającymi pomrukami podniecenia obaj mężczyźni wsunęli swoje zaczerwienione erekcje w śliskie szczeliny, otwierające się pod sutkami Helen.
Weszli głęboko w jej piersi, w miękką ciepłą tkankę, wykręcając sutki, aż wykrzywiła twarz z bólu.
Dwaj inni wtłoczyli swoje penisy do jej ust, tak że ledwo mogła oddychać. Ale co tam. Najważniejsze było to, że Bradley krzyczał z rozkoszy, Bradley ją kochał, Bradley jej pragnął. Teraz Bradley nigdy się nią nie znudzi, teraz już na pewno nie. A gdyby nawet, wówczas znajdzie nowe sposoby, żeby go zadowolić.
I rzeczywiście nie znudziła mu się. Nie było na to dość czasu. Dwunastego września, dwa lata później, obudziła się i zobaczyła, że Bradley nie żyje; jego martwa ręka spoczywała jeszcze na jej oryginalnym sromie. Został pochowany na terenie swojej posiadłości nad Charles River, zgodnie z osobliwym wierzeniem, że umarli mogą doglądać, a nawet troszczyć się o miejsca, gdzie zostali pochowani.
Doktor Arcolio przyszedł po pogrzebie do ich domu, napił się szampana i zjadł parę kawałków ryby, karczochy i trochę opiekanych żeberek. Wszyscy rozmawiali przyciszonymi głosami. Helen Ellis, mocno zawoalowana, trzymała się podczas całego pogrzebu osobno. Potem wycofała się do swoich prywatnych apartamentów, pozwalając rodzinie Bradleya, przyjaciołom od interesów i stronnikom politycznym wspominać go bez jej udziału.
Po jakimś czasie doktor Arcolio wstąpił po marmurowych, rozbrzmiewających echem schodach na górę i podszedł na palcach do jej pokoju. Trzy razy pukał do drzwi, nim słabym głosem odpowiedziała:
– Kto tam? Proszę odejść.
– Eugene Arcolio. Czy mogę z panią porozmawiać?
Nie było odpowiedzi, ale po bardzo długiej chwili drzwi się otwarły i tak pozostały. Doktor Arcolio przyjął to za zaproszenie.
Wszedł ostrożnie do wewnątrz. Helen siedziała przy oknie, na krześle z twardym, pionowym oparciem. Ciągle jeszcze była zawoalowana.
– Czego pan chce? – zapytała. Głos miała przytłumiony i zniekształcony.
Wzruszył ramionami.
– Przyszedłem złożyć gratulacje.
– Gratulacje?
– Ależ tak… ma pani to czego chciała. Dom, pieniądze… wszystko.
Helen obróciła głowę w jego stronę i podniosła woalkę. Nie był zaszokowany. Wiedział, czego może się spodziewać. Przecież to on przeprowadził zabieg.
W każdym z jej policzków umieszczony był srom. Oba były wilgotne i miały wydatne wargi, tworząc surrealistyczną parodię okładki Rustlera. Trudny do zrozumienia kolaż żywego ciała, spokojnego piękna i absolutnego horroru.
Był to ze strony Helen ostatni akt całkowitego podporządkowania: poświęcenie własnej urody po to, by Bradley i jego koledzy mogli wkładać swoje penisy nie tylko w jej ciało, ale również w twarz.
Doktor Arcolio błagał ją, żeby z tego zrezygnowała, ale powiedziała mu, że popełni samobójstwo, potem zagroziła mu morderstwem, a na końcu ostrzegła, że opowie środkom masowego przekazu o tym wszystkim, co już dla niej zrobił.
– To jest odwracalne – przekonywał sam siebie, przyszywając starannie mięśnie pochwowe do tkanki jej policzków. – To jest całkowicie odwracalne.
Helen spojrzała na niego.
– Myśli pan, że dostałam wszystko, czego chciałam? – Kiedy mówiła, wargi pochwowe lekko się rozchylały.
Musiał odwrócić głowę. Widok tego, co zrobił, był ponad jego siły.
– Nie dostałam wszystkiego, czego chciałam – skarżyła się, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach i skapywać z wywiniętych, różowych labia minora. – Chciałam mieć pochwy wszędzie, na całym ciele, tak żeby Bradley mógł na noc zapraszać dwudziestu przyjaciół, nawet stu… Wszyscy jednocześnie… w mojej twarzy, w udach, w brzuchu, pod pachami. On chciał mieć obiekt seksualny, Eugene, a ty wiesz, że byłam szczęśliwa, będąc tym obiektem.
– Przykro mi – odparł doktor Arcolio – przedtem myślałem, że to była nasza obopólna wina. Teraz wiem, że wina leży po mojej stronie.
Tego samego popołudnia wrócił do swojego biura na Brookline Square, gdzie Helen Ellis spotkała się z nim po raz pierwszy. Przez długi czas stał przy oknie.
Czy miał rację, dając ludziom to, czego pragnęli, jeśli to czego pragnęli, było perwersyjne, czasem wymagało samo poświęcenia, a przede wszystkim pozostawało w sprzeczności z intencjami Stwórcy?
Czy postąpił słusznie, okaleczając piękną kobietę, jeśli nawet o to błagała?
Jaki jest zakres jego odpowiedzialności? Jest rzeźnikiem, czy świętym? Zasługuje na niebo, czy tańczy na włazie do piekła? A może nie jest niczym innym niż chirurgiem parodiującym Ann Landers, rozwiązując problemy małżeńskie skalpelem, zamiast rozumną poradą?
Nie palił papierosów już od miesiąca, ale tym razem zapalił i usiadł przy biurku w gęstniejącym mroku. Po jakimś czasie, kiedy było już prawie ciemno, zapukała Esther, jego sekretarka. Otworzyła drzwi i zapytała:
– Doktorze?
– Co tam, Esther? Jestem zajęty.
– Przyszedł pan Pierce i pan de Scenza. Byli umówieni o szóstej.
Doktor Arcolio zdusił papierosa i ręką rozwiał dym.
– O cholera! Dobrze, niech wejdą.
John Pierce i Philip de Scenza weszli i stanęli przed biurkiem jak dwaj uczniowie, wezwani do raportu przez dyrektora.
John Pierce był młodym blondynem. Miał na sobie fantazyjne włoskie ubranie z podwiniętymi rękawami. Philip de Scenza był starszy, ciemniejszy i mocniej zbudowany. Nosił ręcznie zrobiony sweter w kolorze śliwkowym i workowate brązowe spodnie.
Читать дальше